Kategorie bloga
- 1000 - 1500 w pionie
116 - 1500 - 2500 w pionie
42 - 2500 - ... w pionie
6 - Beesową paczką
80 - Beskidy
3 - Bieszczady
2 - Chaszczing
3 - Dolomity 2014
9 - Góry Bardzkie
3 - Góry Bialskie
3 - Góry Bystrzyckie
4 - Góry Kaczawskie
1 - Góry Orlickie
4 - Góry Sowie
115 - Góry Stołowe i Broumovsko
17 - Góry Suche
53 - Góry Złote
4 - Izery
1 - Jesioniki
4 - Karkonosze
15 - Korona Gór Polski
13 - Masyw Ślęży
59 - Masyw Śnieżnika
5 - Rekonstrukcja ACL
11 - Rudawy Janowickie
4 - Single i Ścieżki
6 - Wschody Słońca na szczycie
6 - Zima na całego!
16
Archiwum bloga
- 2016, Luty
16 - 15 - 2016, Styczeń
1 - 4 - 2015, Grudzień
19 - 24 - 2015, Listopad
16 - 49 - 2015, Październik
15 - 39 - 2015, Wrzesień
20 - 144 - 2015, Sierpień
13 - 106 - 2015, Lipiec
2 - 17 - 2015, Czerwiec
2 - 33 - 2015, Maj
12 - 70 - 2015, Kwiecień
16 - 62 - 2015, Marzec
19 - 96 - 2015, Luty
13 - 37 - 2015, Styczeń
10 - 68 - 2014, Grudzień
8 - 65 - 2014, Listopad
15 - 110 - 2014, Październik
18 - 120 - 2014, Wrzesień
13 - 75 - 2014, Sierpień
18 - 42 - 2014, Lipiec
18 - 74 - 2014, Czerwiec
16 - 136 - 2014, Maj
21 - 141 - 2014, Kwiecień
17 - 205 - 2014, Marzec
19 - 175 - 2014, Luty
24 - 135 - 2014, Styczeń
12 - 94 - 2013, Grudzień
16 - 136 - 2013, Listopad
11 - 94 - 2013, Październik
22 - 188 - 2013, Wrzesień
19 - 92 - 2013, Sierpień
18 - 118 - 2013, Lipiec
15 - 66 - 2013, Czerwiec
16 - 43 - 2013, Maj
14 - 118 - 2013, Kwiecień
15 - 100 - 2013, Marzec
18 - 62 - 2013, Luty
11 - 32 - 2013, Styczeń
5 - 8 - 2012, Grudzień
8 - 4 - 2012, Listopad
19 - 43 - 2012, Październik
16 - 62 - 2012, Wrzesień
19 - 100 - 2012, Sierpień
18 - 56 - 2012, Lipiec
14 - 57 - 2012, Czerwiec
14 - 70 - 2012, Maj
20 - 138 - 2012, Kwiecień
19 - 166 - 2012, Marzec
16 - 123 - 2012, Luty
16 - 139 - 2012, Styczeń
20 - 138 - 2011, Grudzień
23 - 47 - 2011, Listopad
1 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
Beesową paczką
Dystans całkowity: | 5877.12 km (w terenie 1985.00 km; 33.78%) |
Czas w ruchu: | 344:08 |
Średnia prędkość: | 16.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.20 km/h |
Suma podjazdów: | 118968 m |
Liczba aktywności: | 80 |
Średnio na aktywność: | 73.46 km i 4h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 101.79km
- Teren 40.00km
- Czas 06:20
- VAVG 16.07km/h
- VMAX 68.20km/h
- Podjazdy 2062m
- Sprzęt ZaSkarb
Sobota, 10 sierpnia 2013 | Komentarze 11
Kategoria Korona Gór Polski, Beesową paczką, Góry Orlickie, Góry Bystrzyckie
Uczestnicy
Kochany Ryjek po raz kolejny ustalił na weekend trasę po swoich górach.
Dla mnie wycieczka inna od pozostałych, może to przez jesień, która powoli zaczyna się rozpanaszać w moim ciele..? Wspólnie z Ryjkiem oddawaliśmy się wczoraj, częściej niż nam się to zdarza w letnich okolicznościach, zadumie.
Bardzo to interesujące doświadczenie :)
Dzięki Wam wielkie za ten wspaniały dzień i za to, że nie odstraszyła Was licha dość pogoda.
Jak zwykle - nic tylko konie kraść :D
Spotkanie w Kłodzku i razem z Ryjkiem, Młodym, Ra i Toompem ruszamy do Zieleńca gdzie czekać na nas będą Bogdan i Tomek.
Po drodze wiele razy był czas na rozodzianie, przyodzianie i tak w kółko...
Na rozjeździe, w oczekiwaniu na wskazówki Przewodnika:

Na podjeździe pod Orlicę:
Zupełnie niecodzienny widok zamyślonego Mariuszka:)
Przed szczytem Orlicy nie tylko Toomp raduje oblicze bezproblemowym podjazdem w swoim wykonaniu:
Ze szczytu Orlicy:

I jazda w dół, cudna jazda!

W oczekiwaniu na ekipę pieszą:

Trochę słonecznych radości pod Velką Destną:

Na szczycie:
I na dobre zakończenie Przewodnik - jeszcze raz wielkie dzięki!!
- DST 136.71km
- Teren 28.00km
- Czas 07:42
- VAVG 17.75km/h
- VMAX 71.30km/h
- Podjazdy 2063m
- Sprzęt ZaSkarb
Sobota, 3 sierpnia 2013 | Komentarze 11
Kategoria Góry Stołowe i Broumovsko, Beesową paczką
Uczestnicy
Upał? Komary? Zerwane łańcuchy? czy też flaki?
Nic nie mogło zepsuć nam tego dnia.
Weekend spędziłam z "moimi" dziewczynami w Kłodzku. Jakże bym mogła nie wykorzystać tego faktu na spotkanie z ekipą na kolejnej git wycieczce?
Tak też się stało - sobota, 8:00, PKS Kłodzko - spotkanie z Ryjkiem, Ra, Feniksem, Anią i Zbychem; kierunek - Pasterka, gdzie umówiony czeka na nas Młody rozkoszujący się słońcem i pięknymi okolicznościami pasterkowej przyrody.
Chwila odpoczynku, naładowania akumulatorów i w drogę. Jak zwykle nie będę się podejmować opisywania gdzie byliśmy, którędy jechaliśmy, dokąd zmierzaliśmy, bo cienki ze mnie bolek okrutnie w tej materii. Na pewno wszystko przepięknie będzie opisane u Ryjka:)
Od siebie napiszę wielkie, olbrzymie podziękowania dla Was wszystkich; a w szczególności:
- dla Feniksa za lampkę nocną, która pozwoliła mi dotrzeć z Wambierzyc do Kłodzka bez uszczerbku na życiu i zdrowiu psychicznym;
- dla Młodego za przewożenie mojego wygazowanego VIPa i dbanie o moją "zapijaczoną" osobę :D
- gratki dla Ani za piękne postępy na technicznych zjazdach!
- brawo dla Ra za życiówkę i piękne zjazdy w Twoim wykonaniu.
Byle następne spotkanie z Wami było szybko szybciutko!
Ukrop prawie od samego rana dawał się we znaki, ale jak widać po uradowanym Ra - nieszczególnie psuło nam to nastroje:
Na końcu najgorszego chyba dla mnie podjazdu tego dnia, który udało mi się pokonać, ale na szczycie prawie padłam trupem:
Zbych tuż przed łąńcuchową bubą:
Czegóż tu brakuje?
No tak:
Węża na szczęście udało się pięknie skuć z powrotem, choć Zibi przez chwilę miał poważne wątpliwości czy uda mu się kontynuować po awarii wycieczkę. Ale doświadczenie uczy, że faceci ze wszystkimi problemami poradzą sobie bezproblemowo i nikt wycieczki z powodu zerwanego łańcucha kończyć nie będzie!
Widoczek z punktu widokowego gdzieś-tam:
I wesoła gromada z wtaszczonym Ryjkowym rowerem w roli głównej:
Młody w uroczy sposób wyraża swoją radość:
W oczekiwaniu na resztę ekipy, obok obóz namiotowy i zjazd-morderca, za pokonanie którego kłaniam się w pas przed Młodym i Ra!!
3 kilometry do celu postoju obiadowego, które zniszczyły większość z nas bardziej niż chyba wszystkie wcześniejsze:
Feniks niekoniecznie świadom tego co nas za chwilę czeka:
A czeka nas 3-kilometrowa wspinaczka w otwartym terenie i temperaturze w okolicach 60 st C...
W końcu dojeżdżamy do Zamku Bischofstein, gdzie czekają już na nas moje dziewczyny. Przywitania, zamówienia, szamanie, aż w końcu zmierzamy do wyczekiwanego (przynajmniej przez trójkę z nas) jeziorka/stawiku. Zamulone dno? I cóż z tego! Woda była rozkosznie ciepła i orzeźwiająca. Młody - Twój atak na mnie nie ujdzie Ci na sucho!!!
Pakujemy się w końcu na rowery i ociężali po obiedzie, zrelaksowani i totalnie przemoczeni po kąpieli ciśniemy dalej...
W pewnym momencie cieszymy oczy widokiem karkonoskim:
Gdzieś pod koniec wędrówki przez Czechy oczom mym ukazuje się znajome pasmo z nie-do-pomylenia Ruprechtickim Szpiczakiem:
W Wambierzycach rozstajemy się z Młodziutkim, który zmierza do domu.
Pozostała szóstka pruje do Kłodzka.
Czeka nas jeszcze jedna nocna niespodzianka, w postaci Zbyszkowego flaka, ale nawet nie zauważamy kiedy udaje mu się wymienić dętkę.
W pokoju melduję się dziewczynom chwilę przed 23.
Jeszcze raz olbrzymie dzięki.
Z Wami to ja bym się genialnie bawiła nawet jeżdżąc cały dzień w kółko po parku :)
Mapkę zakoszę Ryjkowi niebawem.
I na dokładkę kilka słit foci ze specjalną dedykacją dla Młodzieniaszka:)
- DST 126.12km
- Teren 38.00km
- Czas 07:07
- VAVG 17.72km/h
- VMAX 60.50km/h
- Podjazdy 2052m
- Sprzęt ZaSkarb
Niedziela, 14 lipca 2013 | Komentarze 10
Kategoria Masyw Śnieżnika, Beesową paczką
Uczestnicy
... plus ekipa dopasowana do siebie chyba pod każdym względem oraz piękne tereny jazdy i przepis na idealną wycieczkę gotowy.
Do Kłodzka dojechałam o 9:03 szynobusem, tam czekała już cała ekipa pozostałych siedmiu uczestników wycieczki. Początek trasy pokazał mi, że na podjazdach cienka ze mnie zawodniczka, grzałam tyły. Ale nic na siłę. Wjazd w bardziej techniczny teren oraz obecność twardzieli w ekipie wyzwolił we mnie małego demonika. Udały mi się zjazdy, o które dzień wcześniej absolutnie bym siebie nie podejrzewała:)
Nie ma co się rozpisywać, bo nie bardzo da się opisać to jak fajnie się z Wami bawiłam.
Teraz trochę zdjęć, mapka, oczekiwanie na fotki Ryjkowe.
Dzięki Wam za tę niedzielę!
Spotkanie na dworcu w Kłodzku. Tu po raz pierwszy spotykam Zibiego, który okazuje się wpasowany w ekipę jak ulał :)

Powoli kierujemy się w stronę Międzygórza:

A tam czas na krótką popasową przerwę, podczas której Merlin i Cerber spotykają przyjaźnie nastawionego tubylca, chętnego by podczepić się na haka do tylnego koła:

Później powolne wspinanie się żółtym szlakiem pieszym, który dopiero w tym momencie można było podciągnąć pod sformułowanie 'przejezdny':

Po uporaniu się z Feniksowym flaczkiem w przednim kole zaczynamy mozolną wspinaczkę pod Przełęcz Puchacza. Idzie mi ona niezwykle opornie, ale tak to już u mnie ostatnimi czasy jest z podjazdami. Ostatecznie docieramy na Przełęcz i radujemy się przerwą:

Na Przełęczy dojeżdżają do nas Toomp, Merlin i Cerber, którzy skręcili wcześniej na inny na szlak trochę pochodzić z rowerami:.
Później zaczyna się czas przecinek, który wykorzystujemy z Merlinem na odrobinę słit foci:)

I 'ukochana' PRZECINKA, którą, ku mej wielkiej uciesze, udało mi się pokonać:

Podczas trawersowanie Śnieżnika podziwiamy piękne widoki i radzimy sobie z Merlinowym małym "bubu" rowerowym.
Niedaleko przed Schroniskiem drugi raz napotykamy na problem dętkowy u Feniksa, z którym udaje mu się uporać jeszcze szybciej niż wcześniej. my ten czas próbujemy jakoś spożytkować, rozważając mapę okolic:

W czeskim schronisku zatrzymujemy się na drób ze słoniną i kozą :)
W pewnym momencie Ryjek modyfikuje trasę by o sensownej porze wrócić do Kłodzka. Udaje się tego dokonać chwilę przed 21:00. w Kłodzku się pakujemy i żegnamy. Ryjek pokazuje ile jeszcze ma siły do dalszej jazdy:
Dzięki Ryjeczku za fotki nr 1, 2, 3, 4, 5, 9, 10, 16 :*
Jeszcze raz wielkie dzięki!!!
- DST 97.03km
- Teren 28.00km
- Czas 05:59
- VAVG 16.22km/h
- VMAX 52.50km/h
- Podjazdy 1656m
- Sprzęt ZaSkarb
Sobota, 6 lipca 2013 | Komentarze 4
Kategoria Góry Sowie, Beesową paczką
Uczestnicy
Jazda iście metafizyczna. Przez większość trasy w chmurach, czasem opadzie deszczu, który zamiast wkurzać potęgował mistycyzm całej wyprawy. Kiedy Słońce wyszło pod koniec zza chmur to prawie mi się żal zrobiło :)
Od początku: dojazd do Głuszycy na rowerze, tam spotkanie z Ryjkiem i nowo-poznanym Merlinem (siema Młody!:). Pakujemy się w żółty rowerowy szlak strefy MTB Głuszyca, który jest nowością dla całej naszej trójki. Prócz jednego krótkiego zabłądzenia idzie nam wyśmienicie. Aż docieramy do Grządek i tam mylimy stronę prawą z lewą albo na odwrót; tak czy siak - na opak! Zjeżdżamy prosto do Walimia, zamiast dojechać do Rzeczki. Nic tam, humory dopisują, ciśniemy asfaltem po górę na Przełęcz Sokolą. Chłopaki szybko zostają pożarci przez chmurze odmęty. Ja, jak to ja, grzeję tyły na podjeździe. Kochani czekają na mnie przed najcięższą częścią podjazdu - wdrapaniem się pod Schronisko Orzeł. Merlin jedzie jakby mu jakiś motorek w tyłku zamontowali, Ryjek mimo jednej chwili zawahania nie poddaje się i również dojeżdża pod Orła, gdzie spotykamy się z Toompem. Tam chwila wytchnienia, naładowania akumulatorów i nareszcie to co tygrysy lubią najbardziej - czerwony pieszy. I tak w kolejności: Wielka Sowa (przed szczytem rozczłonkowujemy się - ja z Ryjówką pędzimy łatwiejszą opcją prosto na szczyt Wielkiej, Toomp z Merlinem coś kombinują i po chwili również dołączają do nas na krótkim popasie w deszczu), cudny zjazd w deszczu na Przeł. Jugowską, wjazd znów w czerwony na Kalenicę, szczyt, zjazd czerwonym na Przeł. Woliborską. Tu niestety musimy się rozstać, mnie wzywa całonocna balanga do białego rana na wyczekiwanej od dawna 40stce mego ukochanego brata :) Chłopaki ostro cisną przed siebie aż do Srebrnej Góry.
Nie wszędzie dałam radę, zaczynają mnie pokonywać podjazdy, nie zjazdy, dokładnie odwrotnie jak było jeszcze do niedawna.
Ekipa, jak zwykle, świetna; warunki jazdy niby niesprzyjające, a w rezultacie wręcz przeciwnie - potęgujące niezwykłą atrakcyjność tego szlaku; wspomnienia - oczywiście niezapomniane :)
Dzięki
Pierwsze radości po spotkaniu w Głuszycy:

Ciut zabłocony żółty rowerowy:

Ryjkowi się ta trasa tak podoba, że zaczyna świecić z nadmiaru energii:
Razem z Merlinem udajemy, że się znamy na mapie:)

Koniec podjazdu pod Schronisko Orzeł i Ryjek pełen zaciętości:
Wieża na szczycie W. Sowy tonie w chmurach:
A my wykorzystujemy chwilę oczekiwania na pozostałą dwójkę na odpoczynek:
Pozę mam co najmniej dziwaczną, dla niewtajemniczonych - zaraz po cyknięciu fotki podskoczyłam i to to miało się znaleźć tutaj, a nie poza w stylu - oczekiwanie w murze na wykonanie rzutu wolnego:
Nadjeżdżają twardziele:
A ja przedstawiam Wam moje nowe spdy, stworzone specjalnie na jazdę w ciężkim terenie górskim, koniecznie podmokłym:



Po prostu pięknie!!

Widoczki z wieży widokowej na Kalenicy:
I mocna męska ekipa:
Toompowy Ghost wypoczywa porzucony w dole:
I jeden z wielu zjazdów (łączonych oczywiście z wieloma podjazdami/podejściami) z Kalenicy w stronę Przeł. Woliborskiej. Ryjek nie odpuszcza:

Na Przełęczy niestety robimy pa-pa. Do następnego (całe szczęście szybkiego!:)
Dziękuję Ryjkowi za fotki nr 1, 4, 7, 14, 15, 16, 17, 25.
Mapkę może kiedyś uda mi się sklecić...
- DST 133.87km
- Teren 30.00km
- Czas 06:41
- VAVG 20.03km/h
- VMAX 54.50km/h
- Podjazdy 1922m
- Sprzęt ZaSkarb
Sobota, 29 czerwca 2013 | Komentarze 8
Kategoria Góry Suche, Beesową paczką
Uczestnicy
Zgadywaliśmy się z kłodzką ekipą już chyba od wieków i zgadać się nie mogliśmy. Oni swoje, ja swoje i jakoś wciąż nam było nie po drodze do siebie. A mi tęskno, bo to ekipa jakich ze świecą szukać. Uradowałam się zatem nieziemsko, że ból kolana odszedł w zapomnienie i mogłam zrealizować z nimi część ich sobotniej trasy. Do standardowej kłodzkiej trójcy dołączył Cerber-wymiatacz zjazdowy! :)
Cóż mogę rzec - z Wami nie da się źle bawić, choć mogłam się wydawać ciut markotna - wybaczcie, to chyba wina porannej niespodziewanej pobudki o 5 :D
Stokrotne dzięki za super wypad!!!
Spotkanie w Głuszycy/Łomnicy, wypoczynek w oczekiwaniu na Cerbera, opalanie i takie tam poranne rozmowy o życiu:

Po kilku chwilach dołącza do nas Cerber i razem ruszamy podbić Góry Suche, omijając szerokim łukiem Andrzejówkę, ze względu na małą obsuwę czasową:

Zjazd do Sokołowska, Mieroszów, ciut czeskich ostępów leśnych... wyjazd w Uniemyślu i wjazd w Góry Krucze:



Z Gór Kruczych wyjazd wprost do Lubawki, gdzie nadszedł czas na konkretny popas i pożegnanie :( Foty z krową i u mnie nie może zabraknąć:

Po drodze szybki rzut oka na Karkonosze i kolejne krowy:
Rozstanie nastąpiło chwilę po 17:00. Do domu ok. 50 km, na 20:00 jestem zaproszona na imprezę. Ostro przycisnęłam i udało mi się chwilę po 19:00 być w domu. Nie po babsku po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia, świeża i pachnąca. Nie poznaję siebie :P
Wielkie dzięki dla Ryjówki za fotki numer 1,3,4,5,8,11, które bezwstydnie zakosiłam :*
- DST 52.53km
- Teren 14.00km
- Czas 03:10
- VAVG 16.59km/h
- VMAX 65.30km/h
- Podjazdy 720m
Niedziela, 14 października 2012 | Komentarze 5
Kategoria Beesową paczką, Masyw Śnieżnika
Uczestnicy
W niedzielę pobudka o wyjątkowo wczesnej porze (ok. 7:00). Wychodzę na rześkie powietrze podziwiać tereny wokół agroturystyki, w której się zatrzymaliśmy. I w tym miejscu ogromne podziękowania dla fantastycznych gospodarzy Maciejówki: Bożenki i Maćka Horbowskich z Międzygórza. Poranne pogaduchy z nimi przy śniadaniu/piwie/herbacie :) to niezapomniane chwile. Aż szkoda było wyjeżdżać. Ale południe się zbliżało, czas nieubłaganie uciekał więc ruszyliśmy w końcu w drogę.
Po pierwszej wspinaczce chwila wytchnienia, rzut okiem na nasz cel - Czarną Górę - i w drogę
A żeby nie było tak słodko i przyjemnie: na drodze i takie niespodzianki spotykamy:)
Na sam szczyt Czarnej Góry nie docieramy, żadne z nas nie ma chęci wnosić znów rower na plecach. Zjeżdżamy więc w stronę Przełęczy Puchaczówka
Z Góry Skowroniej roztaczają się widoki zapierające dech w piersi
Teraz czeka nas już praktycznie sam zjazd, prosto do Kłodzka, gdzie spotykam się z ekipą pieszą i ze smutkiem rozstaję z rowerową.
Oby szybko do następnego razu (mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się wspólnie pokręcić).
- DST 67.86km
- Teren 31.00km
- Czas 04:55
- VAVG 13.80km/h
- VMAX 49.60km/h
- Podjazdy 1420m
Sobota, 13 października 2012 | Komentarze 4
Kategoria Korona Gór Polski, Beesową paczką, Masyw Śnieżnika
Uczestnicy
Wyjazd - marzenie.
Na rowerach: Anamaj, Ryjek, Feniks i Lea;
pieszo: AniaEs, Alina i dwa Grubaski :)
Wyjazd o poranku wiązał się z umiejętnym zapakowaniem wszystkiego do bagażnika (rower+bagaże pięciu osób, w tym trzech BAB:)Było z czym walczyć
Udało się i po godzinie 9:00 spotykamy się z kłodzką ekipą pod sklepem; szybki popas, gadu gadu, zakupy i w drogę.
Dojazd z Kłodzka do Międzygórza asfaltem, później wjazd w teren i mozolne wspinanie się pod górę. Kondycję mam tego dnia fatalną, ciągnę się z tyłu, ale nie poddaję. Jakoś idzie :)
W tym miejscu zaczyna się przyjemniejsza część podjazdu:)
Feniks dzielnie dociera na miejsce krótkiego odpoczynku:
A Ryjek, znając życie, pewnie nas pogania:)
Stożkowata Czarna Góra - cel jutrzejszej wyprawy:
I po pięknej jeździe docieramy szczęśliwi pod Schronisko pod Śnieżnikiem, gdzie spotykamy się fartownie z pieszą ekipą
Droga spod schroniska aż na szczyt usłana przeszkodami, które skutecznie uniemożliwiają podjazd. Uparcie pchamy rowery przed siebie. Na szczyt docieramy jednak z uśmiechami na twarzach :)
Bez "dziubka" się nie obejdzie :)
I rzut oka na zdobytego przeze mnie (wraz z Toompem) w tym roku Pradziada:
Ryjek dzielnie zjeżdża ze szczytu pod schronisko:
A wieczorem...
Zmęczona (jak zwykle po konkretnych wyjazdach górskich) dość szybko zmywam się do pokoju spać. Ognisko jesienne jednak, niezależnie czy długie czy nie - mistrzostwo świata!!
Fantastyczny dzień. Dzięki Wam!
- DST 124.41km
- Teren 50.00km
- Czas 08:23
- VAVG 14.84km/h
- VMAX 52.50km/h
- Podjazdy 2140m
Niedziela, 23 września 2012 | Komentarze 15
Kategoria Góry Suche, Góry Sowie, Beesową paczką
Uczestnicy
Jak wiadomo słaba ze mnie bajkopisarka, zdecydowanie bardziej od opowieści pisanej preferuję relacje foto. Ale słów kilka napisać muszę :)
Na wczorajszy dzień od dawien dawna zaplanowany mieliśmy (ja, Anamaj, Ryjek oraz Toomp) zielony szlak mtb Tour de Głuszyca. Pogoda dopisała (choć chłodek nie chciał ustępować przez cały dzień) więc nic nie stało na przeszkodzie by zakładany plan zrealizować. Spotkanie - 7:50 na dworcu w Głuszycy Górnej, na które dojechałam na rowerze, opuszczając Świdnicę chwilę po 6:00. Dojazd szedł mi trochę opornie, odwykłam już od bardziej agresywnych opon na teren, na które zamieniłam moje Micheliny Country Gravel 26x1,95. Po przywitaniach i uściskach ruszyliśmy terenem w stronę Przełęczy pod Czarnochem. Po drodze atrakcje w postaci elektrycznych pastuchów, rażenia prądem i nielegalnego przedzierania się przez czyjąś posesję całkowicie nas rozbudziły. Jeszcze bardziej otworzyliśmy oczy gdy po dotarciu do Kolców okazało się w jakim stanie jest Ryjkowy hak :O Ryjosław zaczął się rozglądać za najbliższą stacją przygnębiony koniecznością szybkiego zakończenia wycieczki, a Toomp jak to Toomp - oaza spokoju "zaraz się naprawi". Uwierzyliśmy. I dobrze. Złota rączka Toomp doprowadził hak i przerzutkę do stanu lepszego niż przed awarią :) Chwała mu za to. Po godzinie napraw ruszyliśmy dalej pędząc przed siebie asfaltem by nadrobić "stracony" na naprawie czas. Było fantastycznie, żadnych więcej poważnych szkód (choć mój napęd wysypał się ostatecznie, końcowe kilkanaście kilometrów jechałam już tylko na jednym biegu, gdyż zmienianie przerzutek powodowało bardzo dziwne reakcje mojego roweru; zaraz myję go i marsz do serwisu). Piękne widoki, trudne podjazdy i nieraz jeszcze cięższe techniczne zjazdy. Jestem bardzo zadowolona ze swojej formy w górach. W porównaniu do tego co było jeszcze kilka miesięcy temu czuję się o niebo swobodniej tak na zjazdach jak i podjazdach. Nic tylko ćwiczyć i trenować dalej :)
Powrót do domu już o zmierzchu, a później ciemności. Lampka spisałam się na medal. W domu byłam o 20:15.
Podsumowując - było świetnie! Nic bym w tej wycieczce nie zmieniła (prócz dorzucenia kurtki do plecaka:)
Dziękuję Wam bardzo!!!
I po "kilku" słowach czas na fotki:
Chwil kilka przed wschodem Słońca; za Świdnicą:
Rzeka Bystrzyca o poranku:
I Jezioro Bystrzyckie z nieodłącznym elementem wędkarskim:
Spotkanie na dworcu w Głuszycy Górnej. Anamaj i Ryjekowi na licznikach wyświetleją się jeszcze wspaniałe 24 st C - pozostałość po pociągowym ciepełku:)
Śliczny i zupełnie nieoczekiwany kamieniołom przy Głuszycy Grn.
Walka z przeciwnościami losu:
Za Sierpnicą wjazd w teren. Słońce świeci, radość na twarzach, miodzio widoczki... Czegóż chcieć więcej?
Chłopaki prą przed siebie na cudownym singlu Rybnickiego Grzbietu:
Dzielna Anamaj nie daje się pokonać podjazdowi i zwycięsko dociera do Skalnych Bram pod ruinami Zamku Rogowiec:
Po zjeździe ze szczytu Turzyny, ostatnie kilkaset metrów przed dotarciem do Andrzejówki, ciepłe i słoneczne, z Waligórą (bliżej) i Spicakiem (dalej) w tle:
Po szamanku i piwnym uzupełnieniu brakujących mikroelementów (czy coś) ruszamy w stronę Waligóry; fota Andrzejówki być musi:
Na szczyt Waligóry jedziemy bokiem, dzięki czemu mamy okazję podziwiać piękne widoczki:
oraz Ryjówkę radzącego sobie na swój niepowtarzalny sposób z przeszkodą:)

Pozowanie na Waligórze:
Gdzieś na szlaku między Radosną a Przełęczą pod Czarnochem:
I wsio. Na Przełęczy kończy się nasza dzisiejsza pętla, ostatnie pogawędki i rozstanie. Anamaj z Ryjkiem pędzą w swoją stronę, my z Toompem kierujemy się w stronę Zagórze, gdzie i my się rozstajemy. Na "do widzenia" prawie nocna fotka z tamy:
Dzięki Toomp za mapkę!
- DST 62.82km
- Teren 17.00km
- Czas 03:30
- VAVG 17.95km/h
- VMAX 66.50km/h
- Podjazdy 1100m
Niedziela, 2 września 2012 | Komentarze 7
Kategoria Beesową paczką, Góry Bystrzyckie
Uczestnicy
Z Mężem i Przyjaciółką weekend spędziliśmy w Kłodzku. Fantastyczny piątkowy wieczór/noc w miejscowej knajpce (nasza trójka oraz Anamaj, Ryjek i Feniks) dał mi się tak ostro we znaki, że o żadnej sobotniej wycieczce rowerowej nie mogło być mowy :D
W związku z tym przełożyliśmy wspólne rowerowe wojaże na niedzielę. Pogoda nie zawiodła - nie padało a wycieczka prowadzona przez Ryjosława pięknymi szlakami Gór Bystrzyckich była rewelacyjna. Żałuję jedynie, że tak krótko, niestety powrót do domu nie mógł czekać zbyt długo.
Ryjek i Anamaj to fantastyczni kompani, już czekam na następne spotkanie. Dzięki Wam wielkie!!
Feniks - lecz żebro i następnym razem dołączaj do nas.
Aparat niestety nie ogarniał ruchu więc zdjęcia nieszczęśliwie porozmywane są.
Początek trasy i "przechwalanie" się sprzętem:)
W górach trochę mgły i chmur:
Sławna butelka soku z lat 30-tych:
Piękne okoliczności przyrody:
Troszkę przeszkód:
I pomocnych dłoni:
Zakaz fotografowania?!
- DST 172.47km
- Teren 15.00km
- Czas 09:39
- VAVG 17.87km/h
- VMAX 78.20km/h
- Podjazdy 2420m
Niedziela, 8 lipca 2012 | Komentarze 19
Kategoria Góry Stołowe i Broumovsko, Beesową paczką
Uczestnicy
Absolutnie REWELACYJNA wyprawa.
Towarzystwo: Feniks i Ryjek (Przewodnik).
Wyjechałam z domu o godzinie 7 rano, z chłopakami spotkałam się w Radkowie chwilę po 10:00. Pierwszy cel wyprawy: Szosa Stu Zakrętów. Pięknie ją łyknęliśmy. Mają chłopaki kondycję przednią! Na górze drogi, w Karłowie, niezbędna sesja zdjęciowa z dinozaurami :) i zjazd do Kudowy-Zdrój. Tam pychotny popas w postaci mega pizzy i zasłużonego piwka. Po szamie jedziemy do parku zdrojowego uzbroić się w przepyszną wodę źródlaną, po wypiciu której oczy wyłażą z orbit z wrażenia :)
Po tym cudnym odpoczynku czeka nas kolejny podjazd - ciężki, bo w większości odsłonięty - do Pstrążnej. Jakimś cudem go podjeżdżamy i już za chwile dwie lądujemy w Czechach. Od tego miejsca nie wiem gdzie jestem, jadę w ciemno za Przewodnikiem-Ryjkiem, Feniks również mu ufa więc zwiedzamy Czechy polami, lasami, łąkami, szosą. Jak tylko się da. Co i rusz czekają nas małe "bonusy" w postaci kamiennych grzybów, z których widoki zapierały dech w piersi, w postaci podjazdu-niespodzianki w Hlavňovie do Hvězdy, gdzie czeka na nas restauracja i kolejne przepiękne widoki na góry. Podczas zjazdu zaliczamy z Feniksem nowe rekordy szybkości. Chyba w tym momencie przestanę igrać ze śmiercią i nie będę próbowała tego rekordu pobijać :) Niedługo później rozstajemy się w Jetřichovie; chłopaki jadą w prawo na Broumov i dalej do domu, ja w lewo na Mieroszów. Droga powrotna, mimo że w samotności już i z niemałymi oznakami zmęczenia, idzie mi bardzo sprawnie i przyjemnie. Do domu docieram o 22:00.
Suma sumarum - wycieczka idealna! :)
A teraz: duuuuużo zdjęć:

Mglisty początek wyprawy© lea

Widok z podjazdu do (zdaje się) Krajanowa© lea

Rzut oka na Góry Stołowe znad zalewu w Radkowie© lea

Bardzo niewyraźne zdjęcie Ryjka z Drogi Stu Zakrętów© lea

Szczeliniec Wielki (dobrze prawię?)© lea

Standard na trasie :)© lea

I słodka fotka pod dinozaurem :)© lea

Popas w Kudowie© lea

Park Zdrojowy (Kudowa-Zdrój)© lea

Karasie w oczku wodnym (Kudowa-Zdrój)© lea

Kurza kulka© lea

Trochę łąką, tochę lasem, zawsze w towarzystwie pięknych widoków© lea

Pożegnanie z Polską, wjeżdżamy w dzikie czeskie ostępny :)© lea

I znów rzut oka na Szczeliniec (??)© lea

I jeden z ryjkowych bonusów, którego celem ostatecznym było...© lea

...takie cudo; widoki ze skały nieprawdopodobne© lea

Uradowany Feniks dociera na górę skały© lea

I jego oczom ukazuje się Raj© lea

Zdecydowanie nie paliło mi się do zejścia z tej skałki© lea

Ale zejść trzeba było, gdyż czekał nas...© lea

...wiejski festyn w (kurcze, nie pamiętam) Slavny, Suchy Dul??...© lea

Chwila odpoczynku i planowanych tańców i czas szykować się do kolejnego podjazdu© lea

Ryjek odpoczywa po podjeździe do Hvězdy© lea

Feniks uzupełnia płyny© lea

Po ciężkim podjeździe kierujemy się do otwartej jeszcze restauracji© lea

Tam chwila na kontemplację pięknych okoliczności przyrody...© lea

...takich okoliczności... (Karkonosze nas nie puszczały prawie przez cały wypad)© lea

...i takich okoliczności...© lea

Ruprechtický Špičák; już podczas samotnego powrotu do domu© lea

I piękne początki wieczoru; krótki podjazd z Chełmska Śl. do Rybnicy Leśnej© lea
Dziękuję Wam Feniksie i Ryjku za fantastyczną wycieczkę!!