avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

1000 - 1500 w pionie

Dystans całkowity:7716.96 km (w terenie 1727.00 km; 22.38%)
Czas w ruchu:389:52
Średnia prędkość:17.43 km/h
Maksymalna prędkość:68.40 km/h
Suma podjazdów:139877 m
Liczba aktywności:116
Średnio na aktywność:66.53 km i 3h 51m
Więcej statystyk
  • DST 100.50km
  • Czas 05:02
  • VAVG 19.97km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 1370m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 27 lutego 2016 | Komentarze 0


Pomyślałam w piątek o sobotniej setce. Jak pomyślałam tak zrobiłam, choć dużo mnie to kosztowało.
Jechało mi się dziś źle. Wiatr niby nie był mocny, ale bardzo mi ciążył.
Pozdjazdy niby nieszczególnie wymagające, ale zupełnie nie wchodzące tak jak należy.
Męczyłam się na trasie, choć jakąś tam frajdę mi ona sprawiła.
No i ta aura - tak strasznie ponura i jesienna. Słońca brak, chmury szare i smutne.
Wszystko pięknie ale naprawdę nie obraziłabym się na Wiosnę jakby już przyszła!

Broumov i Broumovske Steny w oddali.


I widoczek z podjazdu Włodowice - Świerki, przez Krajanów. Asfalt tak dziurawy, że nie wiadomo jeszcze czy to asfalt, czy droga gruntowa...


allowtransparency=" true frameborder="0" scrolling="no" height="405" width="590">


  • DST 72.90km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 19.35km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 1250m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 26 lutego 2016 | Komentarze 1


Wolne przedpołudnie wykorzystuję skrupulatnie i pędzę w stronę gór.
Nareszcie prawie nie wieje. Pogoda całkiem przyjemna choć mroźnie. No nie można mieć wszhystkiego.
Podjeżdżam na Przełęcz pod Czarnochem, jedzie mi się wyśmienicie.

Na górze trochę śniegu.




Decyduję się pojechać chwilę terenem. Jest ok, choć trochę za bardzo zalodzone jak na mój gust. Lodu się boję na rowerze panicznie.
Wyjeżdżam w Kolce-Sierpnica i pakuję się na asfaltowy podjazd na Przełęcz Sokolą.
Na koniec podjazdu - czego mogłam się spodziewać - czeka mnie znów lód. I to już zupełnie bezlitosny. Po pierwszej glebie nie ryzykuję dalszego zjazdu i kilkaset metrów spaceruję do głównej drogi.


Dalej już tylko szybki zjazd i powrót prosto do Wiosny :)





  • DST 66.60km
  • Czas 03:12
  • VAVG 20.81km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 21 lutego 2016 | Komentarze 1


Intensywny czas w pracy nie pozwala na doświadczanie roweru w takiej ilości jakbym sobie tego życzyła.
Jednakże nie ma tego złego - nowe doświadczenia zawodowe również mnie uskrzydlają wskazują przy okazji pewne pomysły i drogi rozwoju na przyszłość. Fajnie.

Trochę lodku na zjeździe z Grządek do Sierpnicy.


I piękne widoki z tejże.


A Bartnica to chyba najbardziej przyjazne miasto dla sikorek i innych ptaszydeł.




  • DST 82.80km
  • Czas 03:59
  • VAVG 20.79km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 14 lutego 2016 | Komentarze 3


Sobotę przeleniuchowałam na nieróbstwie. I dobrze mi z tym.
Ale niedziela - ostatni dzień ferii - nie mogła pozostać niewykorzystana. Zwłaszcza, że pogoda piękna.
Planu brak. Postanowiłam jechać gdzie mnie nogi poniosą, tak długo jak tylko będą chęci i sił starczy (nic do jedzenia ze sobą nie zabrałam więc podejrzewałam, że to głód mnie zaciągnie do domu).
Tak też się stało.
Wpierw wspinaczka na Przełęcz Sokolą. Tam bardzo słotnie. Kropi deszcz. Zjazd do Sokolca i dalej do Ludwikowic Kłodzkich zasyfił mój front błotem. Ale i tak był przyjemny, bo tego dnia temperatura nawet na Przełęczy była dodatnia.
Z Ludwikowic spokojny, delikatny podjazd do Bartnicy i dalej zjazd do Głuszycy.

Tu raczę oczy widokiem Gór Sowich w oddali.


W Głuszycy postanawiam zrobić mały skok w bok i skręcam na Grzmiącą. Tam robię ponad dwukilometrowy mocny podjazd przez wieś. Podjazd kończy się niczym. No - nie do końca niczym. Kończy się dzikim atakiem na mą nogę wściekłego kurduplowatego kundla. Nachylenie dawno przekroczyło 10%, ledwo zipię i do tego muszę przez minutę (choć jadąc miałam wrażenie, że to trwa bliżej godziny) odganiać jedną nogę potwora, który wciąż z rodziawioną paszczą doskakuje mi do kostki. Szlag by go trafił!!!
W końcu odpuścił, a ja byłam wyczerpana do reszty. Dokręciłam do końca a potem oddałam się błotnistemu zjazdowi tą samą drogą. Mijając po drodze śliczny drewniany kościółek.


To był dobry dzień.




  • DST 111.90km
  • Czas 05:17
  • VAVG 21.18km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 10 lutego 2016 | Komentarze 0


Było miło, choć pogoda ciut przygnębiająco szarawa.
Tyłek mi się odzwyczaił od dłuższych posiadówek na siodle :)

Przed Miroszowem.


Zespół drewnianych domów "Dwunastu Apostołów". Chełmsko Śląskie.


Opactwo Cystersów w Krzeszowie.


I moja machina na zalewem w Komorowie.





  • DST 70.90km
  • Czas 03:42
  • VAVG 19.16km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 7 lutego 2016 | Komentarze 2

Uczestnicy


Po powrocie dzień wcześniej do domu nie wydawało mi się by mnie wielka chęć na jazdę następnego dnia naszła. Zwłaszcza, że zapowiedzi wiatrowe nie pozostawiały złudzeń - prawdopodobnie będzie gorzej niż w sobotę...
Jednakże z nadejściem wieczora zaczęło mnie coś nęcić. Myślę sobie - jeśli Radzior da się namówić to nie będzie odwrotu. Raczej z nikłą nadziają na zgodę z Jego strony ślę smsa o treści mniej więcej: "Andrzejówka?". Odpowiedź: "O matko! :)" mówi mi wszystko. Nie będę jutro sama :-D i tak też się dzieje.
Od razu po wyjściu rano z domu czuję wicher. Wiem, że z każdym metrem w pionie do góry będzie coraz gorzej. Po spotkaniu ustalamy, że jedziemy dopóki ma to sens. Jak się przestanie chcieć - zawracamy. O dziwo chce się do końca, choć ostatnie kilka kilometrów podjazdu. Gdzieś od Rybnicy Leśnej do schroniska to halny jakich mało. Prosto w paszczę. Nie wiem jakim cudem utrzymaliśmy się na rowerach. Bo tak mnie jak i Radzia kilkukrotnie prawie zrzuciło bocznym podmuchem z roweru. Ale udało się!!
A satysfakcja z Opata na górze - nie do opisania!!! :-D

Pędzi na spotkanie... oczywiście na golasa ;)


Chroniąc się przed paparazzi.

(fot. Cre)

I na górze... gdyby zdjęcie mogło pokazać jak szalenie wymęczył nas ten podjazd. Chyba nigdy nie był trudniejszy. Ale uśmiech jest - bo ból czasem sprawia wielką frajdę.


Takie absurdy najlepiej realizować wspólnie. Dzięki!




  • DST 71.40km
  • Czas 04:01
  • VAVG 17.78km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 6 lutego 2016 | Komentarze 1

Uczestnicy


Spotykamy się w Świdnicy. Cre, Psor, Ryjówka i ja.
Pogoda od rana wyśmienita, choć czuć, że i tego dnia wiatr może porozdawać trochę karty.
Nic tam... najwyżej się będziemy wlec.
Ruszamy i zaraz po wyjeździe ze Świdnicy staje się jasne, że łatwo nie będzie. Tam będziemy się odbijać co chwilę od wietrznych ścian, a w drodze powrotnej popędzimy jak błyskawice. Tak się dzieje. A wszystko w atmosferze zupełnego luzu, bez spiny, ciesząc się pierwszą tego roku wspólną jazdą i Słońcem (a czasem nawet kawałkami Zimy).

W pierwszej kolejności standardowym dojazdem lecimy nad Jezioro Bystrzyckie. Tu Ryjek stwierdza: "zaczyna się dla mnie rewir zdjęciowy" :) I rzeczywiście - nie zliczę ile fotek w tym miejscu już natrzaskałam i nawrzucałam na bloga do tej pory :-)
No i Cre krzyczący nogami - WIOSNO! NADCHODŹ!!! :P


Z drogi wokół jeziora zjeżdżamy do Michałkowej i wpierw lekkim nachyleniem, ale narastającym z każdym kolejnym metrem, wleczemy się prosto do Glinna, do knajpy o dźwięcznej nazwie Bełty.





(fot. Radzio)

W Bełtach spędzami miło czas nad opowieściami co kto gdzie i jak wyczyniał w okresie zimowym. Jakie ma plany na ten. Klasyczne dysputy pierwszego spotkania sezonu...
Po wyjściu z knajpy atakuje nas chłodek. Całe szczęście od razu czeka nas ok. kilometr podjazdu Glinno - Walim. Idzie się rozgrzać. A zyskane ciepło można stracić na zabawie w śniegu :)



(fot. Ryjek)

Zjazd do Walimia i stąd najmocniejszy tego dnia podjazd: Walim - Grządki. Kawałek konkretnej szosy, którą na samej górze pokrywają resztki śniego-brei.




Zjazd do Sierpnicy i chwila zadumy na przystanku... Nikomu nie chce się już pakować do Andrzejówki. Ale i jeszcze nie pora na powrót do domu. Propozycja - kamieniołom nad Głuszycą. Propozycja zostaje przyjęta optymistycznie i czym prędzej zrealizowana.

Na zdjęciu ruiny budynków przemysłowych niedaleko nieczynnego już kamieniołomu melafiru (standardowo dla tego kruszca - błoto obok kamieniołomu ma charakterystyczny czerwono-brunatny kolor).





(fot. Ryjek)



Bawiłam się tego dnia wyśmienicie! Dziękuję Wam!!
Teraz (10 dni później) za oknem jesiennie-szaro, z nieba sypie się śniegodeszcz.. Nie marudzę. Stwierdzam fakt. I czekam na wiosnę :)




  • DST 75.50km
  • Czas 03:51
  • VAVG 19.61km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1050m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 3 lutego 2016 | Komentarze 0


Jechało mi się dziś bardzo źle. Wiatr jakoś prawie cały czas przeszkadzał. I chyba nie wymyślam - głupio boczny się zrobił. Pół drogi walczyłam z bólem brzucha. Zdarza się. Ale jakoś dziś to po prostu nie był mój dzień.
A!! Jest pozytyw :) Lis gapiący się na mnie (z wzajemnością) z odległości dwóch metrów ...
Zjazd z Przełęczy Jugowskiej do Sokolca to mordęga. Tego co tam jest na drodze już nie można nawet nazywać asfaltem.






  • DST 69.80km
  • Czas 03:24
  • VAVG 20.53km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 2 lutego 2016 | Komentarze 3


Postanawiam sprawdzić co słychać na podjazdach w Górach Sowich.
Słychać wiatr, trochę lodu i moje paskudnie zapowietrzone hamulce, za które czas najwyższy się zabrać!

Kościół w Sierpnicy.


Najulubieńcze kilkanaście metrów w najbliższych okolicach. Za każdym razem jak przejeżdżam przez to miejsce dech mi zapiera z wrażenia!


A po kilku chwilach jest już tak:





  • DST 81.70km
  • Teren 4.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 19.77km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 1470m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 8 grudnia 2015 | Komentarze 2


No to mnie poniosło.
Czuję teraz nogi. I dobrze. Bo ileż można się bujać po szutrach w tempie emeryckim...? :)
A tak serio - fajna trasa, spokojna z jednym dzikim momentem (OS4 mieroszowskich zawodów enduro).
Dobrze jest móc!

Widok z czarnego szlaku pieszego. Ruprechticki Szpiczak w oddali.


Na szczycie.


Z pięknymi widoczkami.


Niepozorny szczyt Włostowej.


A jak później wspaniale smakowały zajęcia z dzieciakami w szkole! Energii mam pod dostatkiem na jakiś czas :-)