avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1087.33 km (w terenie 257.00 km; 23.64%)
Czas w ruchu:61:23
Średnia prędkość:17.71 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Suma podjazdów:3708 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:72.49 km i 4h 05m
Więcej statystyk
  • DST 33.84km
  • Czas 01:31
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Poniedziałek, 29 lipca 2013 | Komentarze 0




  • DST 32.83km
  • Czas 01:22
  • VAVG 24.02km/h
  • VMAX 54.10km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 28 lipca 2013 | Komentarze 0


Poziom wody w Jeziorze Bystrzyckim bardzo niski:



Na tamie widać krechę, która pokazuje gdzie zazwyczaj sięga woda:


Zazwyczaj ten sterczący "pal" jest w sporej części zakryty wodą:


  • DST 40.79km
  • Czas 01:53
  • VAVG 21.66km/h
  • VMAX 59.10km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 27 lipca 2013 | Komentarze 3




  • DST 63.95km
  • Teren 61.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 14.93km/h
  • VMAX 30.50km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Piątek, 26 lipca 2013 | Komentarze 0

Kategoria Single i Ścieżki


Bardzo mi się podobały te trasy, choć zdecydowanie bardziej zachwyciły mnie Rychlebskie Ścieżki. Tutaj po prostu była kupa dobrej zabawy + 2 gleby, które podczas ich zaliczania wydawały się doprowadzać mnie do dalszej nieużyteczności, ale ostatecznie okazały się być zupełnie niegroźne.
Z czego się cieszę - upadki nie pozbawiły mnie przyjemności z jazdy i praktycznie zupełnie nie zblokowały. To już coś!
Zdjęć zrobiłam tylko kilka, z czego tylko jedno nadaje się do czegokolwiek:)

Genialnie było się ochłodzić na koniec trasy w stawiku!


Podziękowania dla Toompa i Marka za ten fantastyczny dzień.

  • DST 101.53km
  • Teren 36.00km
  • Czas 06:33
  • VAVG 15.50km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Poniedziałek, 22 lipca 2013 | Komentarze 0

Kategoria Góry Suche


Wycieczka w Góry Suche z Toompem. Bardzo ciepło, bardzo fajnie i do tego kawałek nowej trasy poznany - było gites!
Olbrzymie brawa dla Toompa za zrobienie dwóch zjazdów, na widok których ja prawie zemdlałam i cudem sprowadziłam rower na dół. Zszokował mnie jego zjazd nie na żarty!!! :)

Widok spod Skalnych Bram na Góry Sowie:


Na szczycie Turzyny:


Toomp z Ruprechticki Szpiczakiem w tle, od podjazdu na Szpiczaka (ze zdobywania szczytu ostatecznie zrezygnowaliśmy, żadnemu z nas nie chciało się taszczyć po kamolcach roweru na górę) zaczęła się jazda bardzo fajnym granicznikiem, który ostatecznie zaprowadził na do Świerków? Dworków? :)




Dzięki Toomp za tę wycieczkę!

  • DST 59.60km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 12.46km/h
  • VMAX 44.90km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 20 lipca 2013 | Komentarze 8


Piękny weekend lipcowy postanowiliśmy z Kubą i Aliną spędzić w Szklarskiej Porębie. Pierwszy dzień to wycieczka piesza na wodospad Kamieńczyka + szlajanie się po górkach, piwko i lulu. W sobotę mam w planie zjechać trochę Izery na rowerze. Pogoda sprzyjająca, ludzi na szlaku początkowo sporo (okolice Wodospadu Szklarka), później bardzo się przerzedziło na mniej popularnych ścieżkach.
Ustalając trasę bazowałam na starym dodatku do GW,w którym ponoć-podobno Maja Włoszczowska polecała trasy. Wybrałam tę najtrudniejszą z proponowanych a i tak najciekawsze technicznie kawałki miałam tam gdzie z wyznaczonej przez Nią trasy zjechałam. Było fantastycznie!

Szklarka:


Zachmurzone tego dnia Karkonosze widziane z Zakrętu Śmierci:


Gdzieś już w sercu Izerów:


Schronisko Orle:


W drodze z Orlego do Chatki Górzystów:


I sama Chatka:


Widoczki spod kopalni kwarcu "Stanisław"




Na koniec jeszcze się chwilę szwendam po dróżkach w Szklarskiej (trafiam na genialny kawałek technicznego zjazdu czarnym szlakiem pieszym z Białej Doliny w stronę Kruczych Skał), dalej czarnym w stronę Kamieńczyka i zielonym skąd zbieram z trasy pieszej Alinę i Kubę. Powrót do Szklarskiej inną odnogą czarnego - znów cudowną odnogą :)




Następny dzień to już piesza wycieczka na Wysoki Kamień.






Świetne nazwy ulic mają w tej Szklarskiej:)



Po przejściu czerwonym szlakiem przez Wysoki Kamień w stronę kopalni "Stanisław" wiem na pewno, że koniecznie muszę tam wrócić na rowerze!!

  • DST 11.32km
  • Czas 00:28
  • VAVG 24.26km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Czwartek, 18 lipca 2013 | Komentarze 0




  • DST 153.76km
  • Teren 11.00km
  • Czas 08:05
  • VAVG 19.02km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 17 lipca 2013 | Komentarze 26

Kategoria Karkonosze

Uczestnicy


Co za dzień!
7:30 - na dworcu PKP w Świdnicy spotykam się z Alouette, z którą zaczynamy jazdę na Przełęcz Okraj. Nareszcie, po dwóch wcześniejszych asfaltowych, dane mi jest zrobić ten podjazd po części w terenie; króciutkim, ale nowość jest. Za Kamienną Górą skręciłyśmy na Janiszów, Starą Białkę, Paszyn, za którym po kilku kilometrach jazdy fajnym lasem wylądowałyśmy na Rozdrożu Kowarskim. Stamtąd zjazd na Przełęcz Kowarską i odbiór Morsa z Jego fantastycznym sprzętem :P Trochę się z Alouette bałyśmy podjazdu na Okraj z monocyklistą obok; okazuje się jednak, że Mors ciśnie pod górę w tempie, które zaparło nam dech w piersi. Za nic w świecie nie spodziewałam się takich prędkości. Po drodze na Okraj dwie przerwy by dać odpocząć siedzisku i ni stąd ni zowąd jesteśmy już na górze. Gdy podjeżdżam sama niesamowicie dłuży mi się ten podjazd.
Na Okraju nareszcie piję piwko (będąc tam 2 razy wcześniej, samej, zupełnie nie czułam na to chęci). Zaraz po tym opuszcza nas Alouette, a my z Morsem wpierw zwiedzamy "Czechosłowacką" część Okraju, patrzymy jak zaczyna się podjazd pod Jelenkę, Mors zgarnia kilka fotek od przechodniów i zaczyna się Nauka Jazdy na Mono na wysokości 1046 m.n.p.m. :-) Cóż to była za radocha kiedy po (ilu? kilkudziesięciu?) wielu minutach udało mi się 'przejechać' ze 20-30 centymetrów. Mors mnie chwalił; absolutnie nie wierzyłam Jego zapewnieniom, że super mi idzie :) Generalnie bujałam się przód-tył, wspomagając się przy tym znakiem drogowym :D
Przed 17:00 rozstajemy się, ja z Przełęczy zjeżdżam terenem (czerwony pieszy w stronę Rozdroża pod Łysociną, a następnie żółty pieszy aż do Jarkowic); Mors ciśnie ostro w dół, by zdążyć na autobus odjeżdżający z Przeł. Kowarskiej w stronę swojej kwatery.
Było cudownie! Nogi i dupsko po mono-ćwiczeniach bolały niezwykle inaczej, niż po bicyklu:)
Fantastycznie było Was poznać.
Mors - oby do soboty :)



W Janiszowie Alouette doznaje déjà vu - 'przecież ja tu już kiedyś byłam!"


Rzut oka za siebie:


Na Kowarskiej nareszcie się spotykamy z Morsem!:


I pędzimy w stronę Okraju:


Lea i Alouette mimo spowalniającego mono-Morsa doganiają "CCC" © mors


Nim zdążę się zorientować już dojeżdżamy do celu:


Tam koniecznie sesyjka przy głazie (co to za klucha wśród chudzin!!:O )






I nadszedł czas nauki jazdy:
Lea uczy się jeździć na mono :) © mors


Z niemożliwością graniczyło uchwycenie mnie w trakcie puszczania słupka, może na filmiku będzie...?

Po cudnie spędzonym czasie w towarzystwie Morsa nadeszła chwila na teren. Szlak bardzo zróżnicowany:












Niestety ze względu na te wyrwy po wodzie, szlak nie był przejezdny w 100%. Ale przeuroczy. I widoki oraz klimat na nim świetne:






Niebo wpis zaczęło to i niebo wpis zakończy. Kolorki zwiastują ładną pogodę:



Jak się ogarnę w temacie to na pewno znajdzie się tu jeszcze filmik z Morsowego monocyklowania (może być takie słowo? :)).
Filmiki nareszcie znalazły się tutaj.
No i mapka oczywiście.

  • DST 126.12km
  • Teren 38.00km
  • Czas 07:07
  • VAVG 17.72km/h
  • VMAX 60.50km/h
  • Podjazdy 2052m
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 14 lipca 2013 | Komentarze 10

Uczestnicy


... plus ekipa dopasowana do siebie chyba pod każdym względem oraz piękne tereny jazdy i przepis na idealną wycieczkę gotowy.
Do Kłodzka dojechałam o 9:03 szynobusem, tam czekała już cała ekipa pozostałych siedmiu uczestników wycieczki. Początek trasy pokazał mi, że na podjazdach cienka ze mnie zawodniczka, grzałam tyły. Ale nic na siłę. Wjazd w bardziej techniczny teren oraz obecność twardzieli w ekipie wyzwolił we mnie małego demonika. Udały mi się zjazdy, o które dzień wcześniej absolutnie bym siebie nie podejrzewała:)
Nie ma co się rozpisywać, bo nie bardzo da się opisać to jak fajnie się z Wami bawiłam.
Teraz trochę zdjęć, mapka, oczekiwanie na fotki Ryjkowe.
Dzięki Wam za tę niedzielę!

Spotkanie na dworcu w Kłodzku. Tu po raz pierwszy spotykam Zibiego, który okazuje się wpasowany w ekipę jak ulał :)


Powoli kierujemy się w stronę Międzygórza:


A tam czas na krótką popasową przerwę, podczas której Merlin i Cerber spotykają przyjaźnie nastawionego tubylca, chętnego by podczepić się na haka do tylnego koła:


Później powolne wspinanie się żółtym szlakiem pieszym, który dopiero w tym momencie można było podciągnąć pod sformułowanie 'przejezdny':


Po uporaniu się z Feniksowym flaczkiem w przednim kole zaczynamy mozolną wspinaczkę pod Przełęcz Puchacza. Idzie mi ona niezwykle opornie, ale tak to już u mnie ostatnimi czasy jest z podjazdami. Ostatecznie docieramy na Przełęcz i radujemy się przerwą:


Na Przełęczy dojeżdżają do nas Toomp, Merlin i Cerber, którzy skręcili wcześniej na inny na szlak trochę pochodzić z rowerami:.




Później zaczyna się czas przecinek, który wykorzystujemy z Merlinem na odrobinę słit foci:)




I 'ukochana' PRZECINKA, którą, ku mej wielkiej uciesze, udało mi się pokonać:


Podczas trawersowanie Śnieżnika podziwiamy piękne widoki i radzimy sobie z Merlinowym małym "bubu" rowerowym.










Niedaleko przed Schroniskiem drugi raz napotykamy na problem dętkowy u Feniksa, z którym udaje mu się uporać jeszcze szybciej niż wcześniej. my ten czas próbujemy jakoś spożytkować, rozważając mapę okolic:


W czeskim schronisku zatrzymujemy się na drób ze słoniną i kozą :)




W pewnym momencie Ryjek modyfikuje trasę by o sensownej porze wrócić do Kłodzka. Udaje się tego dokonać chwilę przed 21:00. w Kłodzku się pakujemy i żegnamy. Ryjek pokazuje ile jeszcze ma siły do dalszej jazdy:



Dzięki Ryjeczku za fotki nr 1, 2, 3, 4, 5, 9, 10, 16 :*

Jeszcze raz wielkie dzięki!!!


  • DST 97.82km
  • Czas 03:53
  • VAVG 25.19km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Piątek, 12 lipca 2013 | Komentarze 2


Jazda do Jelcza i tym razem obfitowała w przygody. Pierwsza, raczej przyjemna niespodzianka to rozkopana droga przed Łagiewnikami i konieczność objazdu. To nie problem. Objazd ładny, pogoda urocza, wszystko gra. Aż do Strzelina gdzie zlewa mnie potworny, choć krótki deszcz. Przeciwdeszczówkę założyłam, by wszystko w plecaku nie przemokło, ale całą resztę mam przemokniętą już do suchej nitki.
Nic tam, cisnę dalej, jakie mam wyjście? Nadal jest całkiem uroczo, za Strzelinem nawet znów wychodzi Słońce.
Niedługo przed Jelczem zaczynam dostrzegać co się święci, wielkie czarne chmury nie pozostawiają złudzeń. No ale przecież już prawie jestem u celu, jeszcze tylko kilka km, zdążę. Flak! W samym lecie, kilometr przed znakiem J-Lask. Podczas zmiany dętki (która nie trwała dłużej niż 5 minut) pożarła nie gdzieś setka komarów. Okolice leśne zdecydowanie nie służą takim czynnościom naprawczym :D
Oczywiście w Jelczu dopada mnie druga tego dnia potężna ulewa, która kończy się na kilkadziesiąt sekund przed moim dotarciem do domku szwagrów w Miłoszycach.
Czad!! :)

Rozkopana droga na drodze Sieniawka-Łagiewniki:


Rzut oka na Ślężę i Oleszną, przez którą prowadził objazd:


Z tego najpewniej zlało mnie w Strzelinie: