avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Sowie

Dystans całkowity:8228.49 km (w terenie 1844.50 km; 22.42%)
Czas w ruchu:443:17
Średnia prędkość:17.65 km/h
Maksymalna prędkość:75.10 km/h
Suma podjazdów:120079 m
Maks. tętno maksymalne:174 (91 %)
Maks. tętno średnie:146 (76 %)
Liczba aktywności:115
Średnio na aktywność:71.55 km i 4h 08m
Więcej statystyk
  • DST 83.50km
  • Teren 12.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 16.70km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Podjazdy 1503m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 30 grudnia 2015 | Komentarze 3

Uczestnicy


Stravowe wyzwanie Rapha Festive 500 polegające na przejechaniu 500 km od Wigilii do Sylwestra ukończone dzień przed czasem.
Nie było lekko, ale było jakże wspaniale!
Pogoda dopisała, choć wiatru mogłoby być ciut mniej. Ale co ja się będę czepiać?! O tej porze roku to u nas mogłyby być śnieżne zaspy półmetrowe wstrzymujące mnie przed wyjściem z domu :D
Wielkie dzięki dla Cre, który wspierał mnie podczas dwóch wypadów!!!

Dziś jeździliśmy już bardzo spokojnie i delikatnie. Bez spiny i ciśnięcia na podjadach.
No i udało się zgarnąć Wielką Sowę na koniec roku, mimo że w planie na dziś jej nie miałam (znów dzięki dla Radzia:))

Czas na kąpiel, dlatego dzisiejszą opowieść przekażą zdjęcia...

Piękna Michałkowa.


Nareszcie jakieś zalążki Zimy na horyzoncie.


I znów udaje się załapać na piękną warstwę inwersyjną, z której wyłania się Ślęża.


Na Szczycie.


W drodze do Schroniska. Schr. Sowa zamknięte, Orzeł przyjmuje do jutra do 16:00 z otwartymi ramionami!




Zjazd asfaltowy przez Sierpnicę i Kolce do Głuszycy nie wychłodził nas. W końcu zaczynamy odnajdywać najbardziej komfortowe odzienie na mrozy. Z Głuszycy kierunek - stary kamieniołom.




BOMBA dzień!!!




  • DST 77.10km
  • Teren 19.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 16.70km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1530m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 28 grudnia 2015 | Komentarze 2

Uczestnicy


TEGO MI BYŁO TRZEBA!!!
Po ostatnich kilku dniach szosowych jazd odrobina dzisiejszego terenu w połączeniu z niemałą ilością podjazdów zrobiła mi bardzo dobrze.
Dzięki Radzior! :P

Na początek katuję Cre asfaltowym podjazdem przez Kamionki na Przełęcz Jugowską. Ja całkiem lubię ten podjazd. Rad - jak się okazuje - gardzi nim potwornie. No cóż. Czego się nie robi dla Opata w Zygmuntówce?! :)

Na podjeździe zatrzymujemy się przy mapie, której za nic nie jesteśmy w stanie rozszyfrować. A niby znamy całkiem nienajgorzej te tereny...


Na Jugowskiej globalizacja wre.


Im wyżej tym więcej chmuro-mgieł i mżawki.


Co nieszczególnie nas smuci :D


Na szczyt W. Sowy nie zajeżdżamy. Nie chce nam się dziś. Jedziemy fioletowym, a później żółtym - HICIORSKIM! - rowerowym do Walimia.


Z Walimia jeszcze trochę katorgi szosowo do Grządek (Radziu mówi, że to najstromszy szosowy kilometr w Górach Sowich. Wierzę, ale zweryfikuję :)). Stąd terenikiem do Jugowic i spokojnie do domu. Wiatr zelżał, ale i zmienił kierunek, przez co powrót dziś mieliśmy pod wiatr. Zupełnie niestandardowo.
Dzięki R! Polecam się na przyszłość ;)




  • DST 41.90km
  • Teren 19.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 17.10km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 635m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 20 grudnia 2015 | Komentarze 1


Na totalnym luzie, uciekając przed wiatrem.
Tonąc w romowach, zapominając o wszelkich spinach.
Dzięki Psorku!!!








(fot. Tomi)






  • DST 64.70km
  • Teren 28.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 15.11km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Podjazdy 1330m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 28 listopada 2015 | Komentarze 3

Uczestnicy


Zaprzeczając dalekosiężnym planom umawiamy się z Tomkiem na zimową jazdę szybko i konkretnie.
9:00. Start - Świdnica.
Pogoda poranna wielce zachęcająca.
Wszyscy stawiają się o czasie :-) i możemy ruszyć w świat.
Radośnie zostaję oddelegowana na przedownika dzisiejszego wypadu, ku wielkiej mej radości stając się przy okazji towarzyszem pierwszego Tomkowego rowerowego wjazdu na szczyt Wielkiej Sowy.
Trochę wieje (do niedzieli - dnia następnego - myślałam, że wiało w sobotę dość mocno:)) dlatego dość szybko odbijamy z asfaltu i wjeżdżamy w teren ponad Jeziorem Bystrzyckim i Michałkową. Do Glinna. I dalej niebieskim na Przełęcz Walimską.



I już w śniegu na niebieskim pieszym Glinno - Walimska:






Na Walimskiej krótka przerwa na popas.
Tutaj też krótka narada którędy jechać. Sugeruję delikatny fioletowy, bo ze śniegiem jeszcze nie jest zupełnie komfortowo i niebieski na szczyt wydaje się nieszczególnie dobrym pomysłem.
Zatem fioletowy.
Po drodze piękne widoki i pożegnanie chwilowe ze Słońcem.
Wjeżdżamy w pięknie zabarwione przez Słońce (NA RÓŻOWO!! :-) ), cieniutkie chmury...




Na szczycie chwila przerwy.
Wieża otwarta.
Krótko rozmawiam z Panem Wieżowym - Mateo, który donosi mi, że w środku ma - (słownie: MINUS) 3,5 stopnia C.
Nie ukrywam zdziwienia.
I nie zazdroszczę.
Jednak za serce Mateo ujmuje mnie ukazując mi śpiącego obok niego pod kocem szczytowego Kota. I stwierdzeniem, że musi przyjść na górę choćby po to by kocura nakarmić. Słoooodko!! :)


Na zjazd wybieramy czerwony pieszy do Schroniska Sowa, gdzie decydujemy się przycupnąć przy cudownie nagrzanej kozie, nad Opatem i pomidorówką.


I przemiła niespodzianka - do środka wchodzi Toomp, który - jak się okazuje - podąża po naszych śladach aż od Glinna :-) Chwilę siedzimy razem, ale nasze piwo się kończy, plany dalszej drogi rozmijają się więc po pogawędce i rozgrzaniu ruszamy dalej.
Z TomDygiem zjeżdżamy na Przełęcz Sokolą, stąd do Sierpnicy i w rowerowy szlak, który zeszłej Zimy z Radziorem wybraliśmy jako ulubioną alternatywę zjazdu do asfaltu w Jugowicach.
Po drodze powoli zaczyna się z powrotem przez chmury przedzierać Słońce:


Aby na ostatnich 20 kilometrach znów nieprzerwanie nam towarzyszyć przywracając jesień:


Dzięki Tom!




  • DST 61.90km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 17.69km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1050m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 21 listopada 2015 | Komentarze 8


Weekend miał być spędzony w całości w szkole.
Wyszło inaczej.
Skutek - pierwsze smagnięcia Zimy.
Po części nie smagnięcia a biczowanie. Na gołe ciało. Rzemieniami pokrytymi kolcami.
Ale przeżyłam to.
Jestem cała, zdrowa i gotowa by kontynuować podbijanie zimowych Gór...

Specjalnie dla Morsa jako małe zadośćuczynienie za ociąganie się ze ślężańskim wpisem :P

Początek Zimy nad Glinnem. Nic nie swiastowało tego co mnie czekało później...


A czekał mnie wjazd w zamieć śnieżną, która prawie mnie pokonała.






Ale na Szczyt dotrzeć się udało i tym samym rozpocząć Rowerowy Sezon Zimowy!




Do Świdnicy wróciłam przemoczona, przemarznięta do szpiku, w ciemności.
Bo jednak ważne jest również to jak się ZACZYNA... :P




  • DST 18.80km
  • Teren 13.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 8.68km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 780m
  • Sprzęt Terenowy Reign

Sobota, 14 listopada 2015 | Komentarze 6

Uczestnicy


Rok z hakiem po pierwszej wizycie na enduro trasach w Srebrnej Górze ląduję tu znowu (polecam zajrzeć na komentarz Cerbera pod wpisem z listopada - proroczym komentarzem :-P ).
Kudowianie z chęcią przystają na spotkanie i o 9:30 wypakowujemy rowery w pięknym Słońcu. Aż się wierzyć nie chce w prognozowany na popołudnie opad deszczu.
Podjazd - monotonny; wpierw asfalt, potem szuter na szczyt, gdzie zaczynają się wszystkie trasy zjazdowe.
Pierwszy zjazd to A1 i A. Początek robi fajne wrażenie, ale szybko to mija. Jest ok. Ale bez szału. Nie przemawia do mnie ten kawałek.
Docieramy na dół, znów podjazd i decyzja - jedziemy C z osławionymi już dwoma krótkimi ściankami na trasie. Bogu na górze mówi, że plotki głoszą, że te kilkumetrowe ścianki mają nachylenie ponad 80%. Możliwe to? Zdecydowanie możliwe.
Bo stwierdzić muszę, że zjazd z nich bardziej przypominał spadek swobodny niż jazdę :-P Ale udało się. A jakim cudem? A takim, że wyłączyłam myślenie. Bo ścianki praktycznie nie stwarzają problemu technicznego. Żadnych tam głazów, wielkich przeszkadzających korzeni. Po prostu jest cholernie stromo. Trzeba dojechać, wyłączyć głowę i puścić się. No i idzie.
Muszę napisać, że prawdopodobnie przed operacją bym tego nie zjechała. Zresztą w zeszłym roku byliśmy na tej ściance, która jest na poniższych zdjęciach. Pamiętam jak patrzyłam na nią z dołu, pamiętam jak podeszłam i patrzyłam z góry. MASAKRA! Nie do wyobrażenia dla mnie było to, że tędy można zjechać.

Dalsza część trasy C wciąż jest dla mnie bardzo ujmująca.
W pewnym momencie zaliczam glebę na śliskim korzeniu. Ratuję się operowaną nogą i zaliczam kilka (minut? sekund? mikrosekund?) chwil porządnego strachu, ale wszystko kończy się ok. Przynajmniej dla nogi. Na dole okazuje się, że fakolec (tym razem dla odmiany lewej ręki) boli nielicho. Z Anią i Kubikiem decydujemy się zjechać do miasta na obiad i piwo, Bogu ciśnie na trasę B. Palec coraz bardziej boli. Podczas posiadówki w knajpie zaczyna kropić, potem mocniej padać. W sumie ani mi się chce jechać jeszcze raz, ani mi palec na to pozwala, więc w sumie egoistycznie trochę cieszę się, że pada :P
Bogu wraca, chwile dwie jeszcze siedzimy w ciepełku. W końcu zbieramy się, zajeżdżamy do aut i rozjeżdżamy do domów.
W szpitalu lekarz stwierdza, że jest szansa, że to ino stłuczenie, nie złamanie. Mam poczekać kilka dni. Jeśli nie będzie poprawy czas będzie na zdjęcie RTG. Nadal boli, jest lekko spuchnięty, ale żyję nadziają, że jednak dojdzie do siebie na dniach.

Trasa C pokazała mi, że WARTO. Naprawdę warto będzie raz na jakiś czas odwiedzić srebrnogórskie single, bo pobawić się rzeczywiście można na nich nielicho.
Dzięki wszystkim za towarzystwo i - krótką bo krótką ale - przemiłą zabawę!

Przygotowania do zjazdu.




Kubi i Bogu lecą ze ścianki. Ja niestety nie załapałam się na żadną fotkę.




Kubi leci obok...


...a Bogusław leci przez dziurę:







  • DST 71.10km
  • Teren 23.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 17.00km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Podjazdy 1380m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 6 listopada 2015 | Komentarze 1


Wspaniała pogoda wciąż się utrzymuje. Korzystam.
Tego dnia postanawiam trochę pokręcić bez konkretnego szczytowego celu.
Robię zielony szlak strefowe przez Cesarskie Skałki w przeciwnym niż zawsze kierunku.
Jedzie się wyśmienicie.
Po zjeździe z zielonego objeżdżam szczyt Sobonia i docieram do Rozdroża pod Moszną.
Stąd znów na zielony i czerwony pieszy i nimi dojazd do Rzeczki.
Dalej stokami Wielkiej Sowy do Glinna i już asfaltem powrót do domu.









  • DST 59.50km
  • Teren 16.00km
  • Czas 03:34
  • VAVG 16.68km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 970m
  • Sprzęt KROSSowy

Czwartek, 5 listopada 2015 | Komentarze 2

Kategoria Góry Sowie


Tego dnia postanawiam przyatakować Wielką Sowę z inne, nowej dla mnie strony.
Pędzę do Pieszyc. Tam odbijam na Rościszów nowym skrótem - bez konieczności wjeżdżania do miasta.
Z Rościszowa czerwonym rowerowym, a później zielonym pieszym przez Lasocin, przez Starą Jodłę aż na Kozie Siodło.
Stąd czerwonym pieszym na szczyt z sukcesem - udaje mi się podjechać tę część bez podparcia.
Wniosek - mimo, że wciąż jest zauważalny zanik czworogłowego w operowanej nodze to moc wróciła :D

Rządny krwi Korek:


Nowy skrót do Rościszowa:


SRZEŻ SIĘ! ...


... i po chwili mała konsternacja...


Szlak zielony ze Starej Jodły na Kozie Siodło:




Pokaż trasę GPS

  • DST 59.70km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:16
  • VAVG 18.28km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Podjazdy 1190m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 4 listopada 2015 | Komentarze 0


Jak nie dodam szybko zaległych wpisów to nie zrobię tego nigdy.
Wciąż wspaniała Jesień za oknem, z której korzystam jak tylko mogę najczęściej.



Wartwa inwersyjna NIEPRAWDOPODOBNIE się prezentowała tego dnia, oglądana z tej strony.




  • DST 69.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 1470m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 30 października 2015 | Komentarze 2


Tego dnia mam dwa cele:
1. wdrapać się na Kozie Siodło zielonym szlakiem pieszym odbijającym w lewo z szosy za krzyżówką Sokolec-Jugów-Przełęcz Jugowska z dwoma mocniejszymi kawałkami na trasie.
2. Z Wielkiej Sowy zjechać bez postojów do Walimia, wciąż żółtym szlakiem pieszym, przez Małą Sowę.

Punkt numer dwa prawie udany. Dwa razy po kilka sekund straciłam - wpierw konieczność poprawienia kasku, który mi zleciał na oczy, później, pod koniec, wyciągnięcie sporej gałęzi, która mi wlazła między tylne widły a koło. Poza tym żadnych przerw spowodowanych błędami technicznymi na zjeździe. A lekko nie było - trasa pokryta grubą warstwą liści, spod których nie było widać morza kamieni na szlaku. A może to i wręcz było pomocne... :)
W drugiej połowie niemałe spustoszenie, które poczynili ścinacze drzew.
Jestem zadowolona. Kolejna próba moich lęków zjazdowych pooperacyjnych zdana na 4+.