avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:454.50 km (w terenie 95.00 km; 20.90%)
Czas w ruchu:21:20
Średnia prędkość:18.05 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:7614 m
Maks. tętno maksymalne:174 (91 %)
Maks. tętno średnie:146 (76 %)
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:34.96 km i 2h 40m
Więcej statystyk
  • DST 14.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 11.51km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 590m
  • Sprzęt Terenowy Reign

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 | Komentarze 4

Kategoria Masyw Ślęży


Bez sensu.
Za gorąco!
Ale i tak nie mogłam się powstrzymać.
Przecie jutro rozpoczęcie roku!!

We wrześniu przez weekendowe zjazdy w szkole będę mieć tylko jeden weekend wolny.
To samo w październiku.
Więc postanowiłam się nie dać kolejnym celsjuszowym czterdziestkom.
Udało mi się namówić Kubę na krótką (nie mylić z szybką:)) terenową rundkę.

Rowery w auto, dojazd na Przełęcz Tąpadła.
Stąd wpierw na Radunię, zjazd, Ślęża żółtym, zjazd tą samą drogą.
Podjazd na szczyt udaje mi się zrobić za jednym zamachem. Co prawda zajmuje mi to bite pół godziny z haczykiem (Strava oszalała i chyba zliczyła mi posiadówkę na Przełęczy po zjeździe z Raduni) ale nie zrzędzę. Jest BOMBA!
Bardziej hardkorowe ślężańskie zjazdy (na myśl, o których śliniłam się dziś nielicho. A może to z upału...?) pozostawiam sobie na koniec września.
W planie miałam powrót do domu rowerem przez Wzgórza Kiełczyńskie. Ale po dość ciężkich rowerowo dwóch ostatnich dniach stwierdziłam NIE NIE NIE! I wróciłam samochodem z Kubą.
Krótko i na temat.

A jutro kto wie.. Może uda się po uroczystości rozpoczęcia roku wyskoczyć gdzieś jeszcze przed prognozowanym załamaniem pogody...?

Na szczycie Raduni/Sępiej Góry.


I na szczycie Ślęży.



Mapka marzenie :-D



  • DST 62.40km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 16.42km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 30 sierpnia 2015 | Komentarze 23

Uczestnicy


Po wczorajszym wypadzie w planie na dziś był odpoczynek.
Chodziło mi po głowie by gdzieś wyskoczyć, ale krótko, lekko, leniwie.
Spełniło się ostatnie, bo aktualnie dla mnie 62 km, ponad 1000 w pionie i wdrapywanie się na szczyt Wielkiej Sowy, a to wszystko przy blisko 40stostopniowym upale to nie "krótko i lekko" :D

Radzio tylko raz zakręcił nosem na moją propozycję. Ale obietnica "krótko, lekko, leniwie" podziałała na niego jak płachta na byka i więcej pisać nie musiałam.

Wydaje mi się, że to był najcięższy wjazd na szczyt w moim życiu. Na trasie fioletowego uskuteczniliśmy długie polowanie na wodę ukrytą gdzieś głęboko pod ziemią. Ale z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że gdybyśmy jej nie odnaleźli to chyba bym nie dotarła na górę w jednym kawałku... Smakowała wybornie, nawet z liśćmi i igliwiem. WYBORNIE!

Z ponad siedmiogodzinnego wypadu jazdy była połowa. I o to właśnie mi chodziło. O takie lenistwo!!!

Przemilczę kolesia, który nad Jeziorem Bystrzyckim prawie mnie przejechał autem. Przemilczę, bo ten wypad był zbyt uroczy by sobie jeszcze raz szargać nerwy tym epizodem.

Dzięki Radziu! Za wszystko i za końcowy sprint również. Kolano się kłania milcząc wciąż radośnie :-D

Na bezszlakowej dojazdówce do żółtego pieszego.


Bropoint (ukłony dla Zarazka!:)


Czerwony strefowy.


Wysuszony niebieski pieszy Glinno-Przełęcz Walimska + zmordowany, acz uśmiechnięty, Radzio.




Dużo wody nam poszło tego pięknego dnia na uciechy cielesne :p



(zajumane Radziowi)

Ostatnia posiadówka na "tarasie" widokowym  pod Schroniskiem Orzeł.



(podwędzone Radziowi)

I ostatki terenu - zielony strefowy prowadzący na Przełęcz Sokolą.


Później już ino dzida w dół asfaltem. Na koniec wspomniany sprint na Radzia kole, które z trudem udało mi się utrzymać. SZALONY!!


  • DST 81.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 05:25
  • VAVG 14.95km/h
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 29 sierpnia 2015 | Komentarze 12

Uczestnicy


Początek tygodnia - rzut oka na weekendowe prognozy pogody. Choć wiem, że wiele w tym temacie może się jeszcze przez kilka dni zmienić to decyzja szybko zapada - próbuję skrzyknąć ekipę. Niektórzy są chętni od razu, inni wahają się właściwie do ostatniego dnia, część od razu deklaruje "nie, dziękuję".

Ostatecznie do dołączenia namawiam 6 osób, 4 z nich będą ujeżdżać ABeCety srebrnogórskie, Dwóch Dzielnych Rycerzy - w osobach Bogdano i Tomka - decyduje się zaufać moim zapędom przewodniczym :-P
Ja na wstępie ich zapewniam, że planuję krótką i delikatną trasę po okolicach Srebrnej Góry, w przeważającej większości asfalt, może trochę szuterku.
Okazało się w praktyce, że asfalt zniknął, przeważająca część asfaltu tu szuter, a trochę szuterku to noszenie roweru na plecach i taplanie się w błocie. Dzięki chłopaki za pomoc (w noszeniu, nie taplaniu, choć za błotny współudział też dziękuję)!! :-D

Nie będę absolutnie wnikać w szczegóły trasy, kto chętny prześledzić jej przebieg zerknie na mapę.

W skrócie tylko tyle, że w pierwszej części trzymaliśmy się ścieżki dydaktycznej Zębata, prowadzącej wzdłuż linii zębatej Kolei Sowiogróskiej, zaliczając po drodze przejazd przez dwa wiadukty.
Później?
Później kręcimy się mniej więcej starym żółtym szlakiem rowerowym, który w pewnym momencie mylimy (no powiedzmy) z nowym żółtym szlakiem rowerowym (kop dla znakujących za ten sam kolor prowadzony inną drogą!!) i musimy zaliczyć konkretny wpych w poszukiwaniu przejazdu, taplając się przy tym po kostki w błocie. Stary żółty prowadzi nas dalej przez Przełęcz Wilczą, Mikołajów, Budzów-Kolonię, gdzie odkrywamy punkt kopulacyjny, dwa koty i jednego psa, na koniec wracamy do Srebrnej Góry polną ścieżką pełną łajna, dziur i uroczych rowerowych opowieści. Końcowa terenowa wspinaczka z powrotem pod Twierdzę to w moim wykonaniu już taniec umierającej. Podjechałam, ale wyłącznie siłą woli. Praca mięśni nie miała tu już żadnego znaczenia...
Po dotarciu do knajpki na Przełęczy Srebrnej po chwili wychodzi Słońce. Bardzo odważnie i zupełnie bezpruderyjnie ogrzewając nasze zamglone i przemoczone (serwus Radziu!!) ciuchy.
Radziowi dzięki za wyśmienity mglisto-pochmurno-mżawkowy asfaltowy dojazd ze Świdnicy do Srebrnej Góry. Sama bym umarła na tej trasie  z nudów tym razem. A tak nie obyło się bez śmiechu, szabru i zaliczania bielawskich studni :)

Oby jak najszybciej udało się powtórzyć podobne spotkanie. Bardzo mi tego brakowało!

Z Radziem w stronę Srebrnej Góry ....


Studnia nr XIV. Podrowienia dla Marka!


Przełęcz Woliborska.


Po dotarciu pod Twierdzę spotykamy Bogdano, zaraz dojeżdża Tomi. I już we czwórkę na "tarasie widokowym" oczekujemy na trójkę endurowców pędzących do nas z dolnego parkingu.


Tu czas na chwilę odpoczynku, pogaduch, popitów i podział na wspomniane wyżej dwie grupy.

(fot. Tomi) Pięknie się tego dnia prezentował widok na Twierdzę...

Wiadukt Kolei Sowiogórskiej. Z dołu/ z góry.




Na trasie kąpiel i obiad.




Zaplanowane szutry i asfalty... Hę??



(fot. Tomi) Ciekawe co by na to rzekł mój Ortopeda....?

Ślicznotka w Folwarku Leszczynówka.



(fot. Tomi)




(fot. Tomi) Genialna fota!!

I po dwóch godzinach klimat pogodowy zgoła odmienny.




I już na dole w samotności jaram się światem, oczekując chwil kilka na powrót endurowców.








  • DST 45.30km
  • Czas 02:05
  • VAVG 21.74km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Podjazdy 599m
  • Sprzęt KROSSowy

Czwartek, 27 sierpnia 2015 | Komentarze 7


Dziś poszłam za radą Lutry.
Nie umiałam zupełnie zrezygnować z potrzeby dociskania.
Ale jednak przede wszystkim starałam się cieszyć.
CIESZYĆ wszystkim co mnie otacza.

Wspaniałym popołudniowym Słońcem...
Ciepłym, wciąż tak cudownie letnim wiatrem...
Lichymi mięśniami, które z jazdy na jazdę są coraz mniej liche...
Kolanem, które nie boli...
I przede wszystkim - górami, otaczającymi mnie ze wszech stron!
Bo wokół jest tak pięknie.

I dzięki temu coraz milej myślę o czekającym mnie lada dzień początku roku i nowej szkole, w której będę uczyć.
I nowych uczniach, szalenie wymagających uczniach, wśród których od sierpnia mamy Mistrza Europy w kategorii junior w kolarstwie szosowym (Alan Banaszek).
Oj, jak ciepło o tym myślę :-)







A tak aktualnie wygląda moje kolano:





  • DST 33.70km
  • Czas 01:23
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 26 sierpnia 2015 | Komentarze 5


Tak wspaniale!
Ciepło,
Lato,
Słońce,
ROWER ....




  • DST 65.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 20.74km/h
  • VMAX 74.00km/h
  • HRmax 174 ( 91%)
  • HRavg 146 ( 76%)
  • Podjazdy 860m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 | Komentarze 6

Kategoria Góry Sowie


Nareszcie zmienił się kierunek wiatru.
Dzięki temu jechałam z mocnym paszczowichrem, a wracałam na skrzydłach anielich...
Kolejny plus tej sytuacji - bardzo łatwo przyjdzie mi bicie wszelkich wyników podjazdowych na tej trasie.
Motywacja będzie pierwszorzędna - wrażenie, że kondycja leci w górę jak wariatka :-P

No a wiało dziś nielicho.
Moje tempo prawie stojące w miejscu podczas podjazdów na Przełęcz zwalałam głównie na karb fatalnej kondycji pooperacyjnej.
Dopiero na powrocie odetchnęłam ciut z ulgą - wiatrzysko pchało mnie tak wspaniale, że przestałam wątpić w jego przeszkadzającą moc sprzed chwili.

Całkiem porządna trasa mi wyszła w dniu dwumiesięcznicy operacji rekonstrukcji ACLa (a nawet jeszcze nie, bo to dziewiąty tydzień się zaczyna).
Kopnęłabym w zad kogoś kto by mi 2 czy 3 miesiące temu powiedział, że tak to będzie wyglądać, za robienie złudnych nadziei. A tu proszę jak pięknie! Zresztą dwa miesiące temu o tej porze leżałam w łóżku w szpitalu i chyba właśnie Pan Jan Pielęgniarz pozwalałm mi nareszcie podnieść zagłówek i napoił mnie wodą :-D

Kolano pod koniec trasy troszkę zaczęło pobolewać, ale typowo zmęczeniowo. Wyluzowałam na ostatnich kilku kilometrach i do domu weszłam bez żadnego bólu.
No i lato całe szczęście jeszcze nas nie opuszcza - fajnie dziś grzało.

Sowy: Mała z lewej i Wielka z prawej.


Z prawej strony szosa, którą wtaszczyłam swój wymęczony zadek na górę. Łącznik Rzeczka - Sierpnica.





  • DST 28.00km
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 23 sierpnia 2015 | Komentarze 3


Fajna (niekoniecznie pozytywna czy optymistyczna) sytuacja mi się przytrafiła.
Ból łydki.
Niby nic a skłania do krótkich przemyśleń rehabilitacyjnych.
Moja głowa mówi - możesz bo jeszcze niedawno mogłaś, dasz radę to podjechać tak szybko, tak mocno, tak intensywnie.
A potem przychodzi taka sytuacja - napięty i bolesny mięsień łydki.
Od początku dzisiejszej trasy, aż do końca nasilający się.
Bo tak - moja głowa wciąż myśli, że może i przekonuje do tego usilnie ciało.
Ale niektórych kwestii nie przeskoczę.
Ja po prostu nie mam jeszcze mięśni, które udźwigną moje zapędy podjazdowe.
Nie mam co się okłamywać i cisnąć ponad miarę.
Bo mimo, że cisnęłam i udało się to i owo, to kosztem, którego nie chcę teraz ponosić.
Powinnam teraz wszystkie siły kierować na walkę o doprowadzenie kolana do pełnej sprawności.

Teraz mam taki plan, mam nadzieję, że się będę tego trzymać:
- praca nad kondycją - TAK!!
- ściganie się ze sobą sprzed kontuzji - zdecydowanie JESZCZE NIE!!!!

Trasa Świdnica - Modliszów - Złoty Las - Bystrzyce - Świdnica.
Strava nie uniosła pierwszej połowy dzisiejszej trasy, a szkoda, bo bardzo BARDZO dużo z siebie dałam na podjeździe pod Modliszów i szkoda, że nie wiem jak mi poszło i  z czym mam się niebawem porównywać.




  • DST 51.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Podjazdy 1020m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 22 sierpnia 2015 | Komentarze 5

Uczestnicy


Wrzesień zostaje okrzyknięty miesiącem pracy nad kondycją.
Bo tragedii może i nie ma, ale oj! jak bardzo jest nad czym pracować. A czasu przed zimą niewiele.
Na podjeździe Głuszyca - Andrzejówka ścigam Radzia do utraty tchu, ale w końcu muszę odpuścić - odcięło mi prąd.
Nie ostatni raz tego dnia.
Ale to nic. Grunt, że stać mnie na o wiele więcej niż się jeszcze tydzień temu spodziewałam.
A praca nad formą popłaci :-D

Nie ryzykuję pokonywania całej trasy na rowerze. Wyszłoby tego ok. 80 km, a plan mój nie przewiduje aż takich przeskoków w dystansie i stopniu skomplikowania trasy.
Zatem do Zagórza docieramy autem i stąd rozgrzewkowo asfaltem ciśniemy pod Schronisko.


Muszę podkraść Radziowi, bo to tak rewelacyjnie oddaje mój nastrój.
Niezależnie od tego jak bym była zmordowana po podjeździe. Po prostu WSPANIAŁE to uczucie móc znów być w górach na rowerze!!!


W Schronisku chwila na odsapnięcie i kierunek - Waligóra. Po drodze przerwy co i rusz, bo naokoło TAK PIĘKNIE!!!






I na szczycie trza pomacać kamień... Resztę przemilczę :-P


Z Waligóry decyduję się by zjechać żółtym szlakiem - oczywiście nie tym w stronę Schroniska, ale jednak ciut bardziej terenowym niż szeroki szuter. Wchodzi bardzo znośnie, choć sztywniakiem Krossowym trochę rzuca tu i ówdzie.
Dalej jedziemy szutrami w stronę Przełęczy pod Szpiczakiem, by odbić z powrotem w stronę Andrzejówki - porządnie pod górę.
W pewnym momencie wymiękam. Tym razem nie zawiniła forma, tylko goła tylna opona uślizgująca się na kamieniach.
No ale jednak - boli, żę Kuba obok jedzie a ja muszę kawałej pocisnąć z buta.
Muszę kupić nową oponę, by niepowodzenia móc już zwalać wyłącznie na siebie!

(zdj. Radzio)

Po krótkim pitstopie ruszamy już tylko z Radziem na Turzynę. Docieramy na szczyt naokoło - żółtym rowerowym szutrem i później lżejszym podjazdem od strony Skalnych Bram. Dzięki temu czeka nas przyjemniejszy zjazd.



(zdj. Radzio)

Zmęczyłam się nielekko. Ale satysfakcja jest ogromna!
I już chcę więcej :-D
Dzięki!




  • DST 32.60km
  • Czas 01:28
  • VAVG 22.23km/h
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt KROSSowy

Czwartek, 20 sierpnia 2015 | Komentarze 1


Dziś postanowiłam sprawdzić jakie jest aktualne tempo mojej jazdy.
Standardowa trasa nad Jezioro, tylko w przeciwnym niż zwykle kierunku.
Na tamie spotykam się z Kubą, który przeprowadza dziś test jazdy w spdach. Test zdany. Po pierwszej jeździe jest bardzo zadowolony z efektów. A jak ciągnął na powrocie....!!! :-P
Także średnia ciut powiększona zmianami powrotnymi.
Satysfakcja jednak wielka, że nie jeżdżę jak zupełna pipa :-)






  • DST 26.50km
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 19 sierpnia 2015 | Komentarze 14


Niektórych rzeczy się nie zapomina :-)
A dla mnie - osoby kochającej aktywność rowerową ponad każdą inną na świecie, taka forma rehabilitacji jest tą wymarzoną!
Bo okazuje się, że podczas jazdy kolano po prostu nie boli.
Nawet jak się może ciut za mocno żyłowałam na podjazdach.
Nie boli :-D

Dziś asfalt. Powoli będę dawkować dystans.
Bo nie mogę zapominać, że jak się gdzieś dojedzie to trzeba jeszcze wrócić.
Więc zdecydowanie nie zamierzam jechać do czasu aż przestanie być to komfortowe tylko z dnia na dzień wydłużać trasę, dokładać kolejne podjazdy przewyższenia...

Kuba chętny by ze mną uczestniczyć w tych treningach, bo i jemu bardzo się przyda praca nad formą.
A dziś na powrocie z tamy, pod wiatr, ze zmianami, ten trening był więcej niż efektywny :-)
Aż żałuję, że nie licznika brak.
Muszę sobie jednak zainstalować na telefonie jakiś bzdet, który mi będzie mierzył podstawowe kinematyczne parametry ruchu.



Co by się Radziu nie "czepiał" - bezalkoholowe :-P


Dziękuję za uwagę :-)