avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:732.72 km (w terenie 56.00 km; 7.64%)
Czas w ruchu:35:06
Średnia prędkość:20.88 km/h
Maksymalna prędkość:70.20 km/h
Suma podjazdów:7150 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:52.34 km i 2h 30m
Więcej statystyk
  • DST 33.01km
  • Czas 01:19
  • VAVG 25.07km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Podjazdy 340m

Piątek, 29 czerwca 2012 | Komentarze 4


Troszkę inne spojrzenie na okolice tamy:





  • DST 100.66km
  • Teren 38.00km
  • Czas 06:50
  • VAVG 14.73km/h
  • VMAX 55.90km/h
  • Podjazdy 1800m

Niedziela, 24 czerwca 2012 | Komentarze 9


Opisów nie potrafię robić. Chciałabym żeby wszystko powiedziały zdjęcia i mapka, zdjęcia są, ale mapki brakuje. Mam nadzieję, że uzyskam w tym temacie pomoc, wtedy nadrobię zaległości niedługo, ale teraz w telegraficznym skrócie:



- wyjazd z rana, szosą wokół Jez. Bystrzyckiego do Głuszycy i tam wjazd w teren - zielony rowerowy Tour de Głuszyca w stronę Rybnicy.
- tym przepięknym szlakiem dojazd do ruin zamku Rogowiec;
- następna w kolejności Turzyna;
- na Andrzejówce podładowanie baterii jadłem i napitkiem w postaci pysznie zimnego Skalaka i jazda na
- Waligórę.
- z Waligóry zjazd na Przełęcz pod Szpiczakiem i próba podjazdu na sam szczyt Ruprechticky Spicak, zakończona porażką - na samym szczycie strażacy próbowali poradzić sobie z ugaszeniem pożaru.
- powrót na Przełęcz pod Spicakiem i zjazd do Radosnej, Łomnicy, Głuszycy
- tutaj kończy się chwilowo przygoda z zielonym rowerowym.
- w Głuszycy znów wjazd w teren, przejazd obok Głuszyckich Stawów i do końca niebieskim pieszym (nie polecam) na Przełęcz Marcową;
- z Przełęczy znów zielonym rowerowym zjazd na początek Głuszycy i powrót do domu.
(zdecydowanie mapka byłaby lepsza:))

Podsumowanie - zdecydowanie najlepsza wycieczka w życiu!!

Było kilka podprowadzeń roweru, ale jak na mnie niewiele i niedługich; jednak wciąż nie do końca wierzę w siebie i na stromym gdy już spadnę z roweru to trza pchać do pierwszego wypłaszczenia co by móc ruszyć.
Sporo nauki jazdy w terenie przede mną. Ale teraz już wiem, że warto :P

Chwilami zawalony przeszkodami trawers na zielonym rowerowym © lea


Widok ze szlaku na kopalnię malafiru © lea


Punkt widokowy przy ruinach zamku Rogowiec © lea




Ruiny zamku Rogowiec © lea


Widok z Rogowca © lea


Widok z Rogowca © lea


Na szczycie Turzyny © lea


Na szczycie Waligóry © lea


Pożar przed szczytem Spicaka © lea


Na Przełęczy Marcowej © lea


W dole Głuszyca, w tle góry ze Spicakiem po prawej stronie © lea


Na Cesarskich Skałach © lea



  • DST 12.08km
  • Czas 00:32
  • VAVG 22.65km/h
  • VMAX 43.70km/h

Sobota, 23 czerwca 2012 | Komentarze 3


Zdjęcia pod tytułem wieczorne piwko nad mini-rzeką:

Katedra w Świdnicy © lea


Mini-rzeka © lea


Sobotni zachód Słońca © lea


  • DST 46.90km
  • Czas 02:08
  • VAVG 21.98km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Podjazdy 540m

Piątek, 22 czerwca 2012 | Komentarze 11


Kolejny ulubiony punkt poboru wody na trasie. © lea


Czyżby stary Robur? :) (Michałkowa) © lea


A to tęcza sprzed trzech dni:

Podwójna tęcza. © lea




  • DST 79.91km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 18.66km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Podjazdy 1290m

Wtorek, 19 czerwca 2012 | Komentarze 7

Kategoria Góry Sowie


Pierwotny plan na dziś to podjazd na Sokolą, z niej wjazd na Sokoła i Niczyją, zjazd do Ludwikowic i powrót do domu przez Świerki, Bartnicę, Głuszycę...
Plan zakończył się na Przełęczy Sokolej, na której spotkałam Pana Zbyszka i razem pojechaliśmy niebieskim rowerowym, a potem zielono-żółto-czerownym pieszym na Wielką Sowę. Na górze spędziliśmy jakieś 2 godziny na pogawędkach ze spotkanym małżeństwem turystów spod Wadowic i rowerzystą z Bielawy.
Było przemiło.
Zjazd Drogą Srebrną na Przełęcz Walimską już w pojedynkę, Pan Zbigniew zjechał z powrotem na Sokolą.
Całą drogę jechało mi się świetnie:)
Dwa bonusy to dodatkowe podjazdy pod Niedźwiedzicę z Zagórza Śl. i pod Modliszów ze Złotego Lasu. Jakoś mnie tak same nogi tam poniosły :D

Standard na szczycie Wielkiej Sowy :) © lea


Widok na górę Sokół ze zjazdu z Wielkiej Sowy © lea


Widok na szczyt W. Sowy z Drogi Srebrnej © lea


Panoramka ze zjazdu © lea


Sprzed obiektywu uciekły mi 2 zające, mama sarna z dzieckiem sarniątkiem i wiewiór. Wściekła musiałam cyknąć znów Zamek Grodno ze Ślężą w tle :P © lea




  • DST 70.52km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 21.92km/h
  • VMAX 70.20km/h
  • Podjazdy 940m

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | Komentarze 12

Kategoria Góry Suche


Pioter - mądrze prawisz.
Idąc za Twoją sugestią przejechałam dziś kawałek nowej trasy, czyli niebieskim szlakiem rowerowym z Łomnicy na Andrzejówkę.
Muchy po drodze zeżarły mnie kawałek, ale nie popsuło to ani na chwilę mojego rewelacyjnego humoru. Upał również nie przeszkadzał.
Na górze poczułam to uczucie, dla którego tak kocham rower, a którego nazwać nie potrafię.
Czeskie piwko dopełniło całości :-)
Już nie wspominając o pięknym rekordzie szybkości na zjeździe do Rybnicy Leśnej...

Rzeka Bystrzyca © lea


Paśnik w lesie, w drodze na Andrzejówkę © lea


I samo schronisko z trochę innej niż dotychczas perspektywy © lea


Kto mi powie co to za kwiaty?? © lea


Tak jak wspominałam - owady atakowały... © lea


...a ja się raczyłam w Słońcu pysznym Skalakiem © lea


Kopalnia melafiru w Rybnicy Leśnej. Na tym zjeździe pierdyknęłam rekord :) © lea




  • DST 25.25km
  • Czas 01:04
  • VAVG 23.67km/h
  • VMAX 62.30km/h

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 2


Podobno nazwanie problemu to połowa sukcesu.
Chyba się z tym zgodzę.
Już od dłuższego czasu wiedziałam, że zamiast iść do przodu - cofam się.
Wiem, że niby nie powinno się do niczego zmuszać, ale jazdy na rowerze przynosiły mi więcej korzyści niż tylko frajda z samych wycieczek - dzięki rowerowi utrzymuję formę na fajnym poziomie, już nie wspominając o wadze :)
Zatem delikatnie zamierzam się pozmuszać by wrócić do porządnej organizacji.

Tak więc po przyznaniu się do kryzysu postanowiłam pod wieczór spróbować się rozmówić po raz pierwszy z moim Zaskarem, na spokojnie, krótką trasą, od której zaczynałam w zeszłym roku moją przygodę z rowerem. Tak więc Świdnica - Modliszów - Złoty Las - Lubachów - Świdnica. Z KULTem Unplugged dla towarzystwa i wiatrem we włosach. Jechało się świetnie. Oby kolejne nasze rozmowy mijały w coraz przyjemniejszej atmosferze a na pewno szybko mi się poprawi :)

I dla przypomnienie jaka zażarta byłam na rower jeszcze kilka miesięcy temu zestawienie dwóch zdjęć:

1) Tak było 31.01.2012; temperatura ok. - 15 st C.


2) Tak było dziś, czyli blisko 40 st C później :)


I przemiła dzisiejsza aura wieczorna:


  • DST 33.33km
  • Czas 01:18
  • VAVG 25.64km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Podjazdy 340m

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 4


Już chyba nie uda się tego ukryć ani przed sobą ani przed Wami - mam gigantyczny kryzys rowerowy. Mogę sobie szukać wymówek, ale generalnie jeszcze niedawno wołami mnie trzeba było czasem od roweru odciągać, a teraz co? - klops! Ledwo co udaje mi się dupsko ruszyć wokół Jeziora :/
Jak temu zaradzić?
Jak powrócić do uprzedniej cudnej organizacji?
Jak znów czerpać dziką przyjemność z jazd?
Czekać aż sama wrócić czy może próbować jej jakoś dopomóc?
Wczorajsze 70 km dało mi w kość przeokrutnie, a przecież jeszcze do niedawna taki dystans to była norma przed pracą. Przecież moja forma nie mogła polecieć aż tak na łeb na szyję by mnie marne 70 km pokonywało...
W przyszłym tygodniu postaram się powoli zwiększać dystanse i przyhamować z intensywnością jazd, bo coś straciłam nad tym panowanie. Zacznę częściej wyciągać aparat bo i do tego straciłam serce...
No i te 2 kg tłuszczu muszę zgubić, które mi przybyły przez czas bezrowerowy.
Gdzieś się zawieruszył mój optymizm.....

  • DST 72.87km
  • Czas 03:14
  • VAVG 22.54km/h
  • VMAX 54.60km/h

Sobota, 16 czerwca 2012 | Komentarze 3


Miała być fajna pętelka przez Mieroszów, Krzeszów, Kamienną Górę ... jednak pokonał mnie upał. Przy 30 stopniach C wymiękam. Więc poszwendałam się trochę, wymęczyłam i wypociłam okrutnie.

Ta woda dziś z pewnością uratowała mnie przed odwodnieniem :)