avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Suche

Dystans całkowity:4281.30 km (w terenie 972.50 km; 22.72%)
Czas w ruchu:212:24
Średnia prędkość:17.90 km/h
Maksymalna prędkość:76.20 km/h
Suma podjazdów:59209 m
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:80.78 km i 4h 31m
Więcej statystyk
  • DST 77.65km
  • Teren 16.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 19.02km/h
  • VMAX 61.80km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 27 października 2013 | Komentarze 11

Kategoria Góry Suche


Jakoś mnie niezwykle bawi to słowo - "rozkrętka". Zacznę go chyba nadużywać:)
Rano od 8 do 10 czekała mnie praca. Gdybym wiedziała, że pogoda zrobi takiego psikusa i zamiast lać zacznie świecić Słońcem, inaczej bym sobie to jakoś rozplanowała. Ale nic tam, dziesiąta to jeszcze młoda godzina. Mimo lenia w końcu udaje mi się zebrać w sobie. Czuję zmęczenie po wczorajszych Sowich, wiatr w paszczę w drodze "tam" nie ułatwia sprawy. Co chwilę pojawiają się myśli o zawróceniu, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z bliskości górek. Chęć rezygnacji przechodzi i cisnę dalej. Na początku Głuszycy na pobocze przywołuje mnie pewien Jegomość i sprawia mi swoim poboczowym towarzystwem ogromną przyjemność. Gawędzimy trochę, czas przyjemnie nam mija, ale każde musi czmychać w swoją stronę, co też po jakimś czasie czynimy. Pozdrawiam Cię Lutra BARDZO serdecznie!!!
W Grzmiącej standardowo wypas:


Ja w końcu przejeżdżam Grzmiącą i wjeżdżam w wyczekiwany teren. Las nie przynosi już takiej ulgi od wiatru jak niegdyś, prawie nagie drzewa nieszczególnie spełniają swe wiatrochłonne zadanie. Ale i tak jest znacznie przyjemniej niż na asfalcie. Udaje mi się prawie idealnie podjechać podjazd-brzydal w drodze do Skalnych Bram.


A następnie powoli zmierzam zielonym TdG w stronę Andrzejówki.








W Schronisku niedzielna kolejka do baru, rezygnuję więc z piwka, wykonuję telefon do przyjaciela a następnie pędzę na Waligórę. Po drodze widoki zapierają dech w piersi.








Z Waligóry pakuję się na ulubiony singielek niebieskiego TdG, dojeżdżam do Przeł. pod Szpiczakiem, wbijam na Granicznik. Przed samym szczytem wydaje mi się, że osikała mnie mucha, po chwili stwierdzam, że to musi być cała musza rodzina. Ostatecznie okazuje się, że porządnie rozmijam się z rzeczywistością. Z nieba zaczyna się lać woda. Spadam więc szybko ze szczytu i uciekam przed deszczem. Skutecznie.
Widoczek na Szpiczaka ze szczytu Granicznika:


  • DST 74.90km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 21.50km/h
  • VMAX 58.20km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 23 października 2013 | Komentarze 6

Kategoria Góry Suche


Ze specjalną dedykacją dla Takiego Jednego Młodego :D

A dlaczego zwrot? Po wczorajszych cudownie słonecznych i cieplutkich Sowich dziś czas na pochmurne, przeokrutnie wietrzne i chłodne Suche.
Podjazd asfaltem do Andrzejówki to mordęga jakich dotąd nie było chyba, wicher w paszczę i w bok tak silny, że serio-serio chwilami myślałam, że nie zdołam wjechać.
Spod Andrzejówki, wciąż w chmurach i wietrze szybciutko na Waligórę, z niej zjazd zielonym TdG na Przeł. pod Szpiczakiem, stąd w nieoznakowaną na Granicznik, a następnie szybki zjazd do Radosnej, skąd już powrót z wiatrem w plecy, z prędkością światła do domu.
Fajnie :)













Waligóra była dziś CIUT przerażająca:)


  • DST 87.44km
  • Teren 25.00km
  • Czas 05:01
  • VAVG 17.43km/h
  • VMAX 57.10km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 20 października 2013 | Komentarze 17

Kategoria Góry Suche

Uczestnicy


Plan na dziś był ciut inny, ale nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły, bo to na czym stanęło i tak było fantastyczne :)
W spotkaniu w Głuszycy towarzyszył nam nieszczególnie mocny opad deszczu, który z minuty na minutę przybierał tylko na sile. Do licha! Nie tak miało być, nie o tym mówiło ICM!! Kiedy deszczyk zamienił się w deszcz, przechodząc chwilami w lekką ulewę, szukaliśmy naokoło schronienia, ale nic z tego, aura i okolica była dla nas bezlitosna. Kilkadziesiąt pierwszych minut jedziemy zatem w deszczu. Pod Skalnymi Bramami opad zelżał, a przed oczami rozpostarła się genialna panorama przesłoniętych niskimi chmurami Gór Sowich. Niesłychany i zupełnie niespodziewany widok. Dalsza część drogi do Andrzejówki już tylko lepsza. Pomijamy Turzynę na rzecz dojazdu do Schroniska żółtym szlakiem pieszym - genialna decyzja! Cudowne widoki, jazda w chmurach, przez które przeświecało Słońce. Kolejne śliczne chwile w górach na rowerze...
Pragnę zaznaczyć w tym miejscu, by nie było co do tego wątpliwości: przejazd nieoznakowaną drogą przez Granicznik (801 mnpm), wznoszący się nieopodal Ruprechtickiego Szpiczaka - absolutnie moja zasługa, wbrew temu co pewnie nawymyśla Młody! :P

Dzięki Mariusz za kolejny świetny i niezapomniany wypad:)


Dojazd do Głuszycy pod paskudny wiatr. Z lewej strony dzień budzi się do życia...


...z prawej noc zapada w sen:




I piękny widoczek spod Skalnych Bram (za chmurami schowane Góry Sowie):




I w drogę, w stronę Andrzejówki...














Bardzo pod Słońce, ale z Granicznika można podziwiać świetny widok na Szpiczaka:




Czy ktoś może wie co to i do czego służy???


A w Janovickach, podczas ostatniej przerwy, towarzyszyło nam takie oto cudo:)



Mapkę mam w planie wyczarować za chwil kilka...

  • DST 85.79km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:19
  • VAVG 19.87km/h
  • VMAX 76.20km/h
  • Podjazdy 1588m
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 8 października 2013 | Komentarze 6

Kategoria Góry Suche


Kuba wyraził chęć by dołączyć dziś do mnie na rowerze. Ja po niedzieli musiałam się policzyć z dwoma kawałkami na czerwonym szlaku Skalne Bramy-Grzmiąca.
Chwilę po 10tej spotykamy się pod Andrzejówką. Pierwszy (i na pewno ostatni) raz w tym roku dojeżdżałam tu przez Wałbrzych, jak ja nie znoszę tej drogi!!! Przynajmniej podjazdów na niej nie brakuje. Spod Andrzejówki powtarzamy część trasy, którą w niedzielę jechałam z Mariuszkiem, czyli wbijamy na Turzynę (chyba ten krótki podjazd zostanie moim ulubionym w najbliższym czasie:), następnie kierujemy się na Skalne Bramy i dalej czerwonym. Za Skalnymi docieramy do pierwszego zjazdu, z którym mam na pieńku. I tak póki co zostaje. Zdecydowanie za ślisko dziś było bym się podjęła próby zjechania tego kamienistego kawałka. Następne "na pieńku" to uskok, który mnie w niedzielę zatrzymał. Tak też się stało i tym razem, ale nie poddałam się i po kilku nieudanych próbach nastąpiło przełamanie. Zjechałam raz, jeszcze raz podeszłam i zjechałam drugi raz. Jest ok! :) Z Grzmiącej czarnym TdG docieramy do Łomnicy, skąd niebieskim TdG przemy na Przeł. pod Szpiczakiem. Tu się rozstajemy. Ja chcę jeszcze zaliczyć Waligórę. Niestety nie starcza czasu (dopiero po dotarciu do domu okazało się, że zacznę pracę godzinę później niż myślałam). No nic tam.
Powrót do domu w zawrotnym tempie, rozpalającym mi mięśnie i płuca do czerwoności:D
Piękny dziś dzień, ciepły i słoneczny.



Kopalnia rybnicka:




Nie dawałam się pokonać kolejnym porażkom.







  • DST 87.96km
  • Teren 22.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 18.39km/h
  • Podjazdy 1508m
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 6 października 2013 | Komentarze 6

Kategoria Góry Suche

Uczestnicy


No i w końcu, po nieudanej próbie podjętej tydzień wcześniej, tym razem dotarliśmy w Suche. Zapobiegawczo na miejsce spotkania obraliśmy Głuszycę, co by zbytnia bliskość Sowich znów nie kusiła i nie wchłonęła nas znienacka:)
Z Głuszycy kierujemy się do Łomnicy by tam wpakować się w teren. Nim dojeżdżamy do Przeł. pod Szpiczakiem, stąd szybkim czerwonym rowerowym do Sokołowska. Tu wykonujemy w tył zwrot i przemy przed siebie ostro pod górę zielonym pieszym do Andrzejówki. W tym miejscu chwila na odpoczynek, powitanie ekipy pieszej (pozdrowienia dla Aliny, Kuby i Brzózki) oraz Słońca, które nareszcie postanowiło wyjrzeć zza chmur :)
Z Andrzejówki, po uzupełnieniu płynów, wbijamy na Waligórę. Tu podejmujemy próbę zjazdu żółtym pieszym w stronę Andrzejówki. Szybko jednak rezygnujemy - zdecydowanie zbyt duże nachylenie. Wracamy więc naokoło zaliczając uroczy singielek niebieskiego rowerowego. Z Andrzejówki lecimy w stronę Turzyny (podjazd z tej strony ostatnio mnie pokonał, tym razem mu się nie dałam, uważam, że jest znacznie cięższy niż z drugiej strony), dalej na Skalne Bramy.
Ze Skalnych Bram nowość - zjazd czerwonym pieszym w stronę szosy w Grzmiącej. Miodzio, choć mam niedosyt - nie zrobiłam dwóch krótkich zjazdów i ciąży mi to. Nie odpuszczę jednak i niebawem znów się z nimi zmierzę!
W Głuszycy pożegnanie i rozstanie.
Dzięki Mariuszku za genialny dzień:*

Na dzień dobry okazuje się, że moja nowa kaseta zamiast 34, jak do tej pory, ma ino 32 zęby na najlżejszym przełożeniu:)


Andrzejówka:


Jak zawsze przepiękne widoki z ruin schroniska (w drodze na Waligórę):






A na Waligórze kupa śmiechu i nieudane próby pozowania do zdjęć:






Po podjeździe na Turzynę był czas na chwilę odsapnięcia w obezwładniających promieniach jesiennego Słońca:







Mapka chyba trochę oszukana, ale to co w terenie powinno się zgadzać.


  • DST 103.00km
  • Teren 20.00km
  • Podjazdy 1973m
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 8 września 2013 | Komentarze 6

Kategoria Góry Suche

Uczestnicy


Nie mogło być inaczej - trzeba było spędzić cały dzień w siodle przy tak genialnej pogodzie.
Mariusz, jak to Mariusz, zawsze jest doskonałym kompanem więc wycieczka również musiała być idealna. I tak też było. Mimo zmęczenia materiału, mimo małych problemów z wkładem suportu, było genialnie. Dzięki Mały!!

Spotkanie w Broumovie o 9:00. Docieram na czas, mimo iż dojazd pokazał mi w jak kiepskiej formie tego dnia jestem. Mariusz pociesza, że również nie ma w planach pędzić na złamanie karku (niech mnie gęś kopnie! - słowa skubany dotrzymał:). Gdzieś w Hyncicach zaczynamy lecieć zgodnie z niebieskim szlakiem rowerowym w stronę Szpiczaka, idzie całkiem dobrze, tempo spacerowe, jest czas na podziwianie widoków, rozmowy, na zdjęcia już czasu nie starcza bo Młody nie chce robić za modela i mnie pogania :P Dość niespodzianie zostaję wyprowadzona na Przełęcz pod Szpiczakiem, skąd czeka nas 500 metrów taszczenia roweru na szczyt. Szczerze? Po opisach innych bikerów korzystających z niebieskiego szlaku pieszego na Szpiczaka spodziewałam się rzeźni nie do ogarnięcia. Lekko nie było, ale też nie jest tak fatalnie by mi to żyły wypruwało. Jakaś alternatywa zawsze jest:)
Na szczycie podziwianie widoków z wieży, chwila na wytchnienie i jazda w dół - niebieskim granicznikiem w stronę Janoviczek. Zjazd-morderca ze szczytu, który udało mi się pokonać wywołał na moją twarz gigantyczny uśmiech. Super było! Jakieś 3 km przed Janoviczkami postanawiamy kontynuować trasę zielonym rowerowym TdG, do Przełęczy pod Czarnochem. Stąd dalej zielonym w stronę Kolc (Kolców?), skąd już tylko asfaltem docieramy na górę Sierpnicy. Tu miał być skręt na Sokoła, ale nie!nie!nie!. Ani Mariusz, ani ja nie wyrażamy chęci by tego dnia jeszcze się na tę górkę pakować. Dlatego też szybki asfalt na Przełęcz Sokolą i krótki podjazd do Chaty pod Sową. I tu zasłużony wypoczynek w promieniach prawdziwie letniego Słońca. Dla takich chwil odpoczynku warto się "męczyć" dzień cały na rowerze :P

Poranny zjazd w stronę Broumova:


Po lewej stronie nasz cel nr 1:




I widoczki z wieży na Szpiczaku:












I już na niebieskim graniczniku:


Widok na Przełęcz Sokolą:




I Zaskar nad Jeziorem Bystrzyckim (ostatnia chwila rowerowego relaksu przed powrotem do domu)


  • DST 72.74km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 20.78km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Piątek, 6 września 2013 | Komentarze 2

Kategoria Góry Suche


Po południu czekała mnie praca więc nie mogłam sobie niestety pozwolić na zbyt długie szlajanie się po Suchych, a chciało się tego nieziemsko, bo pogoda iście letnia...
Po dojechaniu asfaltem do Andrzejówki z kilku planowanych opcji wybrałam jedną - przejazd kawałka zielonego Tour de Głuszyca w przeciwnym do standardowego kierunku. I tak z Andrzejówki ruszyłam w stronę Turzyny (podjazd od tej strony również daje ładnie w kość:), a później Skalnych Bram. W tę stronę był to w zdecydowanej większości zjazd więc niemiło szybko się skończył. Zaliczona jednak na łące za Andrzejówką półgodzinna sielanka z widokiem na góry przeróżne wynagrodziła mi niedosyt jazdy :)









Bliżej Waligóra, dalej Szpiczak:


Na szczycie Turzyny:


  • DST 123.27km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:47
  • VAVG 15.84km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Podjazdy 2609m
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 24 sierpnia 2013 | Komentarze 8

Uczestnicy


Ostatnimi czasy to już standard weekendowy - ktoś proponuje trasę, reszta ekipy przystaje na to lub nie. Tym razem z kilku powodów, mniej lub bardziej zależnych od pozostałych, zebrała nas się "tylko" czwórka. Jak pokazał dzień - niekoniecznie liczy się ilość a jakość :P
Wypad ląduje w moim "TOP 3" ;)


Proponuję Ra spotkanie w Świdnicy o 5:45. Wcześniej niż zakłada sam czas jazdy do punktu zbiorczego, ale wiem doskonale czego możemy się spodziewać o poranku nad Jeziorem Bystrzyckim. Natura mnie nie zawodzi:










Nigdy mi się nie znudzą poranki nad Jeziorem. Każdy kto ma możliwość a nie był MUSI to zobaczyć na własne oczy!

Do Głuszycy Górnej dojeżdżamy na czas i po chwili witamy chłopaków wyskakujących z szynobusu:


Kierunek - Przełęcz pod Czarnochem, gdzie rozpoczynamy pętlę zielonego szlaku Tour de Głuszyca. Pogoda przepiękna, temperatura idealna, Słońce świeci prawie bez ustanku. Z początku wszyscy są jeszcze ciut zaspani, Ra próbuje wyłudzić od nas jakieś pieśni, na co nikt nie przystaje, dysząc ciężko na pierwszych podjazdach.



Koniec asfaltowej części podjazdu w Sierpnicy:


Następna, bardzo przyjemna, część trasy to kierunek na Przełęcz Marcową. To gdzieś tu Ra z Merlinem jednocześnie łapią flaka. Plus całej sytuacja - upieczone dwie pieczenie na jednym ogniu. Na tym kawałku również Młodzieniaszek i Ryjek wykładają się w tym samym miejscu. Ryjek wychodzi z tego bez szwanku; Merlin natomiast, mimo obrażeń, dzielnie kontynuuje trasę, za co chwała mu się należy :)
Po drodze kupa śmiechu, zabaw na sianie i oczywiście gubienia drogi.








Na Cesarskich Skałach:




Kolejny fragment trasy - cudny singiel Rybnickiego Grzbietu. Później już powoli zaczynamy wyczekiwać Andrzejówki z obiadem. Po drodze mamy jeszcze podjazd na Skalne Bramy i Turzynę.










I wyczekiwana Andrzejówka, w której zaznajemy sielanki powstrzymującej nas przez długi czas od zebrania się do dalszej drogi. Odpoczynek, pogaduchy na tematy ważniejsze i mniej ważne, wylegiwanie się na Słońcu, rozważanie pomysłu noclegu :D
Ale i dalsza część trasy z Waligórą i niedługim singlem niebieskiego szlaku rowerowego kusi okrutnie. Zbieramy więc ociężałe dupska, pakujemy na siodła i ruszamy w drogę!!








Po dojechaniu do końca pętli szybka decyzja - 1 km zjazdu do Janovicek i posiedzenie w ostatnich promieniach Słońca na tarasie uroczej knajpki. Nikt nie oponuje, wręcz przeciwnie. Kolejny sielankowy czas mija niepostrzeżenie. Żadnemu z nas jednak nie chce się popylać do domu w ciemności. W związku z tym z wybiciem godz. 19:00 rozstajemy się z Ryjkiem i Młodym i z Ra pędzimy w zawrotnym tempem, zjazdem do domu.


Co tu dużo gadać - dziękuję Wam bardzo za ten fantastyczny dzień. Ryjkowi należą się szczególne podziękowania za pomoc farmakologiczną ;) Oby długo nie trzeba było czekać na następny taki dzień.

Mapka bez dojazdu ze Świdnicy:


  • DST 64.88km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 16.93km/h
  • Podjazdy 1372m
  • Sprzęt ZaSkarb

Czwartek, 22 sierpnia 2013 | Komentarze 5

Kategoria Góry Suche


Cały dzień wróżył mniej lub bardziej fatalne zakończenie. Niby wszytko było ok, ale co i rusz dostawaliśmy sygnały "z góry" by się wycofać :)
Wpierw Toomp zaspał na pociąg (bardzo po nieToompowemu), później pojawiły się problemy z odnalezieniem szlaku (Toomp się cieszy, bo odkrył jakieś nowe ścieżki, ja się cieszę bo jedziemy wśród pięknych widoków, ale jednak coś nie gra), pogoda średnia-zimnawo i pochmurnie mimo zapowiadanego lata, w okolicach Przeł. pod Szpiczakiem Toompowy flak. Wtedy już wyraziłam na głos swoje obawy, pośmialiśmy się podczas zmieniania dętki, że teraz to już nic tylko wrócić do Andrzejówki, zamówić obiad i bronka i nie ruszać się nigdzie. Na śmiechach się skończyło. Jakieś 3 km później moja tylna przerzutka umarła śmiercią naturalną, kończąc naszą wycieczkę i nie pozwalając dojechać nawet do początku niebieskiego granicznika, który był naszym celem nr 1 tego dnia.
Toomp próbował z zawziętością ratować sytuację, ale pozostało ino odmontować całą przerzutkę, skrócić łańcuch, zadzwonić po pomoc (kłaniam się w pas Wybawcy!!!) i na jednym biegu próbować zjechać do Głuszycy. Lekko nie było, łańcuch wciąż spadał, podjazdy pokonywane na piechotę, ale jakoś dotarliśmy na miejsce.
Po dotarciu do Świdnicy szybki sprint do serwisu - jedyna dostępna przerzutka 9rzędowa - Alivio. No nieee. Mamy czwartek, na sobotę zaplanowana trasa Tour de Głuszyca, a ja jestem w bladej dupie :/ Nie wnikając w szczegóły - dzięki pomocy kilku osób (wielkie podziękowania dla Młodego, Ryjka, pani Konduktor z szynobusu Kłodzko-Legnica, Darka z serwisu) w piątek przed 18:00 odebrałam rowerek gotowy do podbijania świata!





Mapa na zaginionym żółtym rowerowym na nic się zdała.







  • DST 74.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 20.18km/h
  • Podjazdy 1145m
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 21 sierpnia 2013 | Komentarze 6

Kategoria Góry Suche


Postanowiłam dziś wybrać się przed pracą w Góry Suche na szybkie rozeznanie przed sobotą. Sprawdzeniu podlegał kawałek czarnego szlaku pieszego biegnącego spod Andrzejówki na Przełęcz pod Szpiczakiem. Spodziewałam się dość ciężkiego kawałka, a okazał się on krótkim, atrakcyjnym singielskiem.
W samych górach towarzyszył mi mąż.
Klimacik na wycieczce uroczy - mżawka, chmury, mokro i wspaniale.









Na czarnym szlaku:






Rzut oka na szczyt Szpiczaka: