avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Suche

Dystans całkowity:4281.30 km (w terenie 972.50 km; 22.72%)
Czas w ruchu:212:24
Średnia prędkość:17.90 km/h
Maksymalna prędkość:76.20 km/h
Suma podjazdów:59209 m
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:80.78 km i 4h 31m
Więcej statystyk
  • DST 101.53km
  • Teren 36.00km
  • Czas 06:33
  • VAVG 15.50km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Poniedziałek, 22 lipca 2013 | Komentarze 0

Kategoria Góry Suche


Wycieczka w Góry Suche z Toompem. Bardzo ciepło, bardzo fajnie i do tego kawałek nowej trasy poznany - było gites!
Olbrzymie brawa dla Toompa za zrobienie dwóch zjazdów, na widok których ja prawie zemdlałam i cudem sprowadziłam rower na dół. Zszokował mnie jego zjazd nie na żarty!!! :)

Widok spod Skalnych Bram na Góry Sowie:


Na szczycie Turzyny:


Toomp z Ruprechticki Szpiczakiem w tle, od podjazdu na Szpiczaka (ze zdobywania szczytu ostatecznie zrezygnowaliśmy, żadnemu z nas nie chciało się taszczyć po kamolcach roweru na górę) zaczęła się jazda bardzo fajnym granicznikiem, który ostatecznie zaprowadził na do Świerków? Dworków? :)




Dzięki Toomp za tę wycieczkę!

  • DST 133.87km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:41
  • VAVG 20.03km/h
  • VMAX 54.50km/h
  • Podjazdy 1922m
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 29 czerwca 2013 | Komentarze 8

Uczestnicy


Zgadywaliśmy się z kłodzką ekipą już chyba od wieków i zgadać się nie mogliśmy. Oni swoje, ja swoje i jakoś wciąż nam było nie po drodze do siebie. A mi tęskno, bo to ekipa jakich ze świecą szukać. Uradowałam się zatem nieziemsko, że ból kolana odszedł w zapomnienie i mogłam zrealizować z nimi część ich sobotniej trasy. Do standardowej kłodzkiej trójcy dołączył Cerber-wymiatacz zjazdowy! :)
Cóż mogę rzec - z Wami nie da się źle bawić, choć mogłam się wydawać ciut markotna - wybaczcie, to chyba wina porannej niespodziewanej pobudki o 5 :D

Stokrotne dzięki za super wypad!!!

Spotkanie w Głuszycy/Łomnicy, wypoczynek w oczekiwaniu na Cerbera, opalanie i takie tam poranne rozmowy o życiu:




Po kilku chwilach dołącza do nas Cerber i razem ruszamy podbić Góry Suche, omijając szerokim łukiem Andrzejówkę, ze względu na małą obsuwę czasową:


Zjazd do Sokołowska, Mieroszów, ciut czeskich ostępów leśnych... wyjazd w Uniemyślu i wjazd w Góry Krucze:














Z Gór Kruczych wyjazd wprost do Lubawki, gdzie nadszedł czas na konkretny popas i pożegnanie :( Foty z krową i u mnie nie może zabraknąć:


Po drodze szybki rzut oka na Karkonosze i kolejne krowy:




Rozstanie nastąpiło chwilę po 17:00. Do domu ok. 50 km, na 20:00 jestem zaproszona na imprezę. Ostro przycisnęłam i udało mi się chwilę po 19:00 być w domu. Nie po babsku po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia, świeża i pachnąca. Nie poznaję siebie :P

Wielkie dzięki dla Ryjówki za fotki numer 1,3,4,5,8,11, które bezwstydnie zakosiłam :*

  • DST 55.15km
  • Teren 18.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 54.20km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Niedziela, 16 czerwca 2013 | Komentarze 2

Kategoria Góry Suche


Po poimprezowym śniadaniu trochę się jeszcze pokręciłam po domostwie i w końcu zebrałam na wyjazd. Wybrany przeze mnie szlak żółty pieszy, prowadzący przez Grzmiącą asfaltem, na końcu wioski, po nielekkim podjeździe, wchodzący w teren, okrążający Jeleniec Mały (770mnpm) i dochodzący do Rogowca (870mnpm) to katorga jakich mało. Gospodarz niestety mnie nie uprzedził, że ten szlak nie nadaje się dla rowerzystów, zwłaszcza nieszczególnie wprawionych w terenowych bojach. Niecałe 1,5 km jazdy w terenie tymże żółtym szlakiem ciągnęło się w nieskończoność i wymęczyło mnie bardziej od całej reszty trasy. Od Rogowca już standard - Turzyna - Andrzejówka - Waligóra - Andrzejówka - Waligóra :) - i zjazd niebieskim rowerowym a potem czerwono-żółtym do Radosnej i Łomnicy. Potem na obiad znów podjazd do Grzmiącej i powrót na złamanie karku do Świdnicy.

Na szczycie Turzyny:


Na stokach Waligóry ruiny schroniska:




  • DST 81.86km
  • Teren 21.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 16.76km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 12 czerwca 2013 | Komentarze 3

Kategoria Góry Suche


Po prostu uwielbiam klimaty Gór Suchych. Cicho, pusto (nie licząc szkód wyrządzonych na szlakach przez leśników).
Wyjazd z rana, wyjątkowo z plecakiem (bardzo nie lubię jeździć z czymś na plecach). Zamarzyła mi się jednak dłuższa przerwa pod Andrzejówką, nad piwkiem, nad książką. Jak zamarzyłam tak zrobiłam. Wcześniej jednak pokonując trochę "przeszkód" w drodze do Schroniska.
Chwalę się - pierwszy raz w życiu udało mi się podjechać bez zatrzymania i bez podpórki kamienistą drogą na szlaku zielonym TdG prowadzącym od szosy Grzmiąca-Rybnica do zamku Rogowiec. Lekko nie było, wypompowało mnie to mocno, ale kolejny sukces jest!
Po odpoczynku skierowałam się na Waligórę a później Szpiczaka. Podjazd (częściowo podejście) od strony czeskiej, żółtym pieszym. Fatalna nawierzchnia uniemożliwiła mi pokonanie tego podjazdu w całości na rowerze.
Trudno. I tak było warto. Widoczki zaparły mi dech w piersi na ładnych kilka minut :)

Pod Skalnymi Bramami rzut oka na płonące Góry Sowie:


Andrzejówka widziana z początku drogi w stronę Waligóry:


Tam się pojawię za chwil kilka (Szpiczak):


A już z wieży na Szpiczaku widoczki:










Stąd przyjechałam (tu już dało się jechać):


Wieża naszczycie:


  • DST 73.05km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:38
  • VAVG 20.11km/h
  • VMAX 58.40km/h
  • Podjazdy 1298m
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 29 maja 2013 | Komentarze 0

Kategoria Góry Suche


Było mokro, po rzęsistych deszczach nawiedzających nas wcześniej.

Najgorzej oczywiście w miejscach okupowanych przez wozy leśnicze:



Waligóra z prawej i Spicak z lewej:



  • DST 83.31km
  • Teren 22.00km
  • Czas 04:43
  • VAVG 17.66km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Podjazdy 1594m
  • Sprzęt ZaSkarb

Czwartek, 16 maja 2013 | Komentarze 13

Kategoria Góry Suche


Dziś postanowiłam wypróbować w końcu moje nowe Panaracery Fire XC Pro 2.1. Wybrałam się w tym celu w Góry Suche. I co się okazało? Są genialne:) Na tę chwilę jestem bardzo zadowolona; zobaczymy jak się sprawdzą w bardziej mokrym terenie, ale dziś żadne przeszkody, kamienie i stromizny nie były im straszne. Git!

Trasa w terenie biegła zielonym rowerowym Tour de Głuszyca przez Rybnicki Grzbiet, do Skalnych Bram, Turzyny i Andrzejówki. Pod Andrzejówką, w promieniach Słońca z uśmiechem na ustach porozmawiałam ze Skalakiem, a następnie skierowałam się na Waligórę. Zjazd ze szczytu żółtym pieszym, a następnie niebieskim rowerowym TdG do Łomnicy. Stamtąd powrót do domu asfaltem.

Wiatr dziś silny robił co chciał. Dziwny był. W lesie również nie było od niego wytchnienia.

Wycieczka wielce udana.

Na Rybnickim Grzbiecie jak zawsze cudnie:




Oczywiście ścięte drzewa na szlaku leżą nieuprzątnięte odłogiem:


Widoczek spod Skalnych Bram:




Waligóra po prawej i Szpiczak po lewej w oddali:


Andrzejówka. Kolory wiosenne są po prostu obłędne, aż oczy bolą:


I kolejny po żmijce zygzakowatej i padalcu Słodziak do kolekcji:


Ruiny Schroniska w drodze na szczyt Waligóry:








  • DST 89.24km
  • Teren 32.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 16.73km/h
  • VMAX 44.30km/h

Sobota, 20 października 2012 | Komentarze 5

Kategoria Góry Suche


Weekendowo postanowiłam pojeździć trochę w terenie.
Sobota to zaplanowane spotkanie pod Andrzejówką z moją ekipą pieszą z planem wejścia/wjechania na Waligórę. Na miejsce docieram inną niż zwykle drogą. Przez Modliszów i Julianowy jadę do Wałbrzycha skąd chwilkę przed dotarciem do 35-tki skręcam w lewo w zielony szlak rowerowy, którym kieruję się w stronę Przełęczy Koziej. Z początku zaskakuje mnie spore nachylenie podjazdu, którego część już wyłożona jest wielką kostką brukową. Plotki głoszą, że tak ma wyglądać cała ta droga aż do Rybnicy Leśnej :/ Póki co jednak kostka kończy się po około kilometrze.





Za kostką nachylenie jest już znacznie mniejsze. Droga szeroka, ubita, widoczki cudne.



Chełmiec:


I Karkonosze:


Chwilę przed Przełęczą Kozią mylę drogę i zjeżdżam do Jedliny Zdrój :/ Gdy wychodzi moja pomyłka nie pozostaje mi nic innego jak powrót pod górę z powrotem do punktu omyłki. Podjazd nie jest szczególnie uciążliwy, radośnie docieram do Przełęczy Koziej, później Przełęczy pod Borową, a ostatecznie do Rybnicy Leśnej skąd asfaltem cisnę pod górę na Andrzejówkę:


Na Andrzejówce piwko, pogaduszki (docieram na miejsce niewiele spóźniona, jako ostatnia) i wyruszamy na Waligórę. Podjazd znam więc nic mnie nie zaskakuje, choć widoki spod ruin schroniska standardowo urzekają, tak mnie jak i piechurów:

Szpiczak:










Na Waligórze się rozstajemy. Piesi schodzą żółtym stromo do Andrzejówki, ja zjeżdżam niebieskim rowerowym z Waligóry, później fajnym singielkiem w dół, by ostatecznie dotrzeć na Przełęcz pod Szpiczakiem. Stąd dalszy zjazd niebieskim do Radosnej skąd pakuję się na zielony i czerwony rowerowy granicznik, który mnie prowadzi na Przełęcz pod Czarnochem, stąd dalej zielonym Tour de Głuszyca jadę w stronę Kolców. Widoki na trasie (jak i sama trasa) wciąż piękne:




choć niepozbawione przeszkód:


I pierdoła na koniec :)


Fantastycznie było, jak zwykle w Górach Suchych!

  • DST 90.72km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 18.51km/h
  • VMAX 44.10km/h

Sobota, 6 października 2012 | Komentarze 4

Kategoria Góry Suche


I znów mnie wywiało w Góry Suche. Tym razem bez Rybnickiego Grzbietu. Z asfaltu Grzmiąca-Rybnica Leśna skręt w lewo w zielony i czarny TdG. Kierunek Skalne Bramy, Turzyna, Andrzejówka. Z Andrzejówki znów do Sokołowska a stąd prosto czarnym szlakiem rowerowym na Lesistą Wielką. Fantastyczna trasa; technicznie zupełnie nieciekawa, ale za to podjazdy trochę dają w kość. No i ta część Gór Kamiennych (Pasmo Lesistej) jakaś inna niż pasmo Gór Suchych. Bardzo mi się podobało. Na pewno niebawem tam wrócę (jeśli pogoda pozwoli - jeszcze w tym roku).
Wiało okrutnie. W lesie rewelacyjnie szumiały liście nad głową.

Tak się bawią dzieci w Grzmiącej:)


I jesień:






Niedługo przed szczytem Lesistej:




I na szczycie:


Chwila zjazdu i rozpostarły się przede mną G. Suche:




Po prawej Stożek Wielkie:


I znów bez mapki...

  • DST 87.78km
  • Teren 21.00km
  • Czas 04:49
  • VAVG 18.22km/h
  • VMAX 51.30km/h

Sobota, 29 września 2012 | Komentarze 1

Kategoria Góry Suche


Po kolejnym letargu bikestatowym uzupełniam powoli wpisy.

Piękna sobotnia pogoda i znów mi się zachciało Gór Suchych. Wybrałam się wpierw na Rybnicki Grzbiet, szlakiem zielonym TdG aż do Andrzejówki, skąd zjazd do Sokołowska i powrót do domu. Było absolutnie fantastycznie choć przyznać muszę, że adrenalinka podkręcona na maksa gdy się jedzie samemu. Nie byłam już tak odważna jak w zeszłą niedzielę z towarzystwem :)















Trasy na mapie za żadne skarby nie jestem w stanie odtworzyć. Może kiedyś...

  • DST 124.41km
  • Teren 50.00km
  • Czas 08:23
  • VAVG 14.84km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Podjazdy 2140m

Niedziela, 23 września 2012 | Komentarze 15

Uczestnicy


Jak wiadomo słaba ze mnie bajkopisarka, zdecydowanie bardziej od opowieści pisanej preferuję relacje foto. Ale słów kilka napisać muszę :)

Na wczorajszy dzień od dawien dawna zaplanowany mieliśmy (ja, Anamaj, Ryjek oraz Toomp) zielony szlak mtb Tour de Głuszyca. Pogoda dopisała (choć chłodek nie chciał ustępować przez cały dzień) więc nic nie stało na przeszkodzie by zakładany plan zrealizować. Spotkanie - 7:50 na dworcu w Głuszycy Górnej, na które dojechałam na rowerze, opuszczając Świdnicę chwilę po 6:00. Dojazd szedł mi trochę opornie, odwykłam już od bardziej agresywnych opon na teren, na które zamieniłam moje Micheliny Country Gravel 26x1,95. Po przywitaniach i uściskach ruszyliśmy terenem w stronę Przełęczy pod Czarnochem. Po drodze atrakcje w postaci elektrycznych pastuchów, rażenia prądem i nielegalnego przedzierania się przez czyjąś posesję całkowicie nas rozbudziły. Jeszcze bardziej otworzyliśmy oczy gdy po dotarciu do Kolców okazało się w jakim stanie jest Ryjkowy hak :O Ryjosław zaczął się rozglądać za najbliższą stacją przygnębiony koniecznością szybkiego zakończenia wycieczki, a Toomp jak to Toomp - oaza spokoju "zaraz się naprawi". Uwierzyliśmy. I dobrze. Złota rączka Toomp doprowadził hak i przerzutkę do stanu lepszego niż przed awarią :) Chwała mu za to. Po godzinie napraw ruszyliśmy dalej pędząc przed siebie asfaltem by nadrobić "stracony" na naprawie czas. Było fantastycznie, żadnych więcej poważnych szkód (choć mój napęd wysypał się ostatecznie, końcowe kilkanaście kilometrów jechałam już tylko na jednym biegu, gdyż zmienianie przerzutek powodowało bardzo dziwne reakcje mojego roweru; zaraz myję go i marsz do serwisu). Piękne widoki, trudne podjazdy i nieraz jeszcze cięższe techniczne zjazdy. Jestem bardzo zadowolona ze swojej formy w górach. W porównaniu do tego co było jeszcze kilka miesięcy temu czuję się o niebo swobodniej tak na zjazdach jak i podjazdach. Nic tylko ćwiczyć i trenować dalej :)
Powrót do domu już o zmierzchu, a później ciemności. Lampka spisałam się na medal. W domu byłam o 20:15.
Podsumowując - było świetnie! Nic bym w tej wycieczce nie zmieniła (prócz dorzucenia kurtki do plecaka:)
Dziękuję Wam bardzo!!!

I po "kilku" słowach czas na fotki:

Chwil kilka przed wschodem Słońca; za Świdnicą:


Rzeka Bystrzyca o poranku:


I Jezioro Bystrzyckie z nieodłącznym elementem wędkarskim:


Spotkanie na dworcu w Głuszycy Górnej. Anamaj i Ryjekowi na licznikach wyświetleją się jeszcze wspaniałe 24 st C - pozostałość po pociągowym ciepełku:)


Śliczny i zupełnie nieoczekiwany kamieniołom przy Głuszycy Grn.


Walka z przeciwnościami losu:


Za Sierpnicą wjazd w teren. Słońce świeci, radość na twarzach, miodzio widoczki... Czegóż chcieć więcej?






Chłopaki prą przed siebie na cudownym singlu Rybnickiego Grzbietu:


Dzielna Anamaj nie daje się pokonać podjazdowi i zwycięsko dociera do Skalnych Bram pod ruinami Zamku Rogowiec:


Po zjeździe ze szczytu Turzyny, ostatnie kilkaset metrów przed dotarciem do Andrzejówki, ciepłe i słoneczne, z Waligórą (bliżej) i Spicakiem (dalej) w tle:


Po szamanku i piwnym uzupełnieniu brakujących mikroelementów (czy coś) ruszamy w stronę Waligóry; fota Andrzejówki być musi:


Na szczyt Waligóry jedziemy bokiem, dzięki czemu mamy okazję podziwiać piękne widoczki:




oraz Ryjówkę radzącego sobie na swój niepowtarzalny sposób z przeszkodą:)


Pozowanie na Waligórze:


Gdzieś na szlaku między Radosną a Przełęczą pod Czarnochem:


I wsio. Na Przełęczy kończy się nasza dzisiejsza pętla, ostatnie pogawędki i rozstanie. Anamaj z Ryjkiem pędzą w swoją stronę, my z Toompem kierujemy się w stronę Zagórze, gdzie i my się rozstajemy. Na "do widzenia" prawie nocna fotka z tamy:



Dzięki Toomp za mapkę!