Kategorie bloga
- 1000 - 1500 w pionie
116 - 1500 - 2500 w pionie
42 - 2500 - ... w pionie
6 - Beesową paczką
80 - Beskidy
3 - Bieszczady
2 - Chaszczing
3 - Dolomity 2014
9 - Góry Bardzkie
3 - Góry Bialskie
3 - Góry Bystrzyckie
4 - Góry Kaczawskie
1 - Góry Orlickie
4 - Góry Sowie
115 - Góry Stołowe i Broumovsko
17 - Góry Suche
53 - Góry Złote
4 - Izery
1 - Jesioniki
4 - Karkonosze
15 - Korona Gór Polski
13 - Masyw Ślęży
59 - Masyw Śnieżnika
5 - Rekonstrukcja ACL
11 - Rudawy Janowickie
4 - Single i Ścieżki
6 - Wschody Słońca na szczycie
6 - Zima na całego!
16
Archiwum bloga
- 2016, Luty
16 - 15 - 2016, Styczeń
1 - 4 - 2015, Grudzień
19 - 24 - 2015, Listopad
16 - 49 - 2015, Październik
15 - 39 - 2015, Wrzesień
20 - 144 - 2015, Sierpień
13 - 106 - 2015, Lipiec
2 - 17 - 2015, Czerwiec
2 - 33 - 2015, Maj
12 - 70 - 2015, Kwiecień
16 - 62 - 2015, Marzec
19 - 96 - 2015, Luty
13 - 37 - 2015, Styczeń
10 - 68 - 2014, Grudzień
8 - 65 - 2014, Listopad
15 - 110 - 2014, Październik
18 - 120 - 2014, Wrzesień
13 - 75 - 2014, Sierpień
18 - 42 - 2014, Lipiec
18 - 74 - 2014, Czerwiec
16 - 136 - 2014, Maj
21 - 141 - 2014, Kwiecień
17 - 205 - 2014, Marzec
19 - 175 - 2014, Luty
24 - 135 - 2014, Styczeń
12 - 94 - 2013, Grudzień
16 - 136 - 2013, Listopad
11 - 94 - 2013, Październik
22 - 188 - 2013, Wrzesień
19 - 92 - 2013, Sierpień
18 - 118 - 2013, Lipiec
15 - 66 - 2013, Czerwiec
16 - 43 - 2013, Maj
14 - 118 - 2013, Kwiecień
15 - 100 - 2013, Marzec
18 - 62 - 2013, Luty
11 - 32 - 2013, Styczeń
5 - 8 - 2012, Grudzień
8 - 4 - 2012, Listopad
19 - 43 - 2012, Październik
16 - 62 - 2012, Wrzesień
19 - 100 - 2012, Sierpień
18 - 56 - 2012, Lipiec
14 - 57 - 2012, Czerwiec
14 - 70 - 2012, Maj
20 - 138 - 2012, Kwiecień
19 - 166 - 2012, Marzec
16 - 123 - 2012, Luty
16 - 139 - 2012, Styczeń
20 - 138 - 2011, Grudzień
23 - 47 - 2011, Listopad
1 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
1000 - 1500 w pionie
Dystans całkowity: | 7716.96 km (w terenie 1727.00 km; 22.38%) |
Czas w ruchu: | 389:52 |
Średnia prędkość: | 17.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.40 km/h |
Suma podjazdów: | 139877 m |
Liczba aktywności: | 116 |
Średnio na aktywność: | 66.53 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 63.81km
- Teren 14.00km
- Czas 03:36
- VAVG 17.73km/h
- VMAX 37.70km/h
- Podjazdy 1048m
- Sprzęt KROSSowy
Wtorek, 1 kwietnia 2014 | Komentarze 10
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Góry Sowie
Przed pracą postanowiłam szybko wyskoczyć zobaczyć jak się mają śnieżne sprawy na mojej (już nie takiej ulubionej:)) górce.
Mają się wyśmienicie, choć jeśli ktoś ma awersję do błotka to nieszczególnie polecam wjazd na górę.
Po drodze do celu, w Michałkowej, spotykam NAJMNIEJSZEGO ŚLIMAKA ŚWIATA:
Wprawne oko na pewno zorientuje się, że to-to na górze to nie dwudziesto-calowy sony xperia galaxy note 7, tylko malutki przeżytek minionej epoki telefonów komórkowych, kiedy to mały rozmiar miał znaczenie :P Podkreślam jego mikry rozmiar w celu podkreślenia jeszcze większej mikrości ślimaczej ;)
Nowość natomiast to zjazd z Koziego Siodła (na które dotarłam standardowo czerwonym pieszym ze szczytu - wciąż smakuje wybornie) czerwonym szlakiem (biała strzałka na czerwonym tle w kształcie rombu) do Kamionek. Z czystym sumieniem poleciłabym go każdemu miłośnikowi mtb, gdyby nie zalegające na nim w przerażającej ilości zeschłe liście i - co gorsza - gałęzie różnej maści, kształtu i wielkości. Przy tych warunkach polecam go ino tym co bardziej ryzykanckim, nie stroniącym od sytuacji zagrażających życiu szprych i napędu :P Zjechałam go jednak w całości, więc tragedii wielkiej nie ma, ale o komforcie również można zapomnieć. ABSOLUTNIE nie polecam próby wzięcia go z drugiej strony - jako podjazdu - nic tylko noszenie roweru na plecach.
Jak wszyscy to i ja:
- DST 64.39km
- Teren 29.00km
- Czas 04:15
- VAVG 15.15km/h
- VMAX 43.20km/h
- Podjazdy 1168m
- Sprzęt KROSSowy
Czwartek, 13 marca 2014 | Komentarze 5
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Masyw Ślęży
Szybko szybko, bo praca nie poczeka na mnie.
Dziś znów zjazd z Raduni niebieskim pieszym. Efekty - ciut lepiej niż wczoraj, bo obeszło się bez schodzenia z roweru, ale znów 3 stójki na korekcję kierunku Krossa na zakrętach być musiały. Czas zacząć się rozglądać za jakąś inną linią.
Drugi niebieski to nowość - zjazd/zejście ze Ślęży. I nie chodzi o tę część lecącą od wieży widokowej w dół, tylko od schroniska. Początek - miodzio! Jedyne minusy to dość gęste przeszkody w postaci powalonych drzew. No ale im dalej w las tym szlak robi się coraz bardziej wariacki. Zdjęcia pokażą o co mi chodzi :) Radunia przy tym nawet wymięka :P Jakieś 3/4 zjechane, reszta znoszona. Nie na mój rower, nie na moje umiejętności jest ten zjazd.
Dalej już b. podobnie do wczorajszej trasy. Z tym, że z Przeł. Tąpadła jeszcze pociągnęłam terenem żółtym do Jędrzejowic.
Git - pogoda cudna, ciepło, znów mogłam sobie pozwolić na zdjęcie w trasie długich spodni i pozostanie w samych krótkich - CZAD!
Widoczek ze szczytu Raduni:
I tędy niebieskim ze Ślęży:
I tak to on się prezentuje:
Z radością (sama sobie już teraz nie wierząc) pochwalę się, że ten odcinek ze zdjęcia poniżej jakimś cudem w całości zjechałam:
I na koniec pożegnanie z masywem:
- DST 59.71km
- Teren 22.00km
- Czas 03:48
- VAVG 15.71km/h
- VMAX 45.60km/h
- Podjazdy 1138m
- Sprzęt KROSSowy
Środa, 12 marca 2014 | Komentarze 11
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Masyw Ślęży
MI-STRZO-STWO ŚWIATA!!!
Świadomość nadchodzących opadów deszczu popchnęła mnie do podjęcia próby zjazdu niebieskim szlakiem pieszym ze szczytu Raduni. Nie będę ściemniać - nastawiałam się na 5 metrów próby zjazdu i resztę katulkania się wraz z rowerem w dół. Skończyło się na prawie idealnie zrealizowanej całości. W trzech momentach stanęłam, za każdym razem przyczyną postoju było nie wyrobienie na ostrym zakręcie. Wiem, że to jeden z największych moich problemów - zwrotność, nad którymi muszę bardzo ostro pracować. Wszystkie schody, kamole, korzenie i inne cudowne cuda zjechane, a na kilku zakrętasach (choć nie na wszystkich, co już mnie raduje) klops. W dwóch wypadkach wystarczyło skorygować ustawienie Krossowego i od razu ruszyć. Raz musiałam 3 kroki zejść, by wystartować. Moja subiektywna ocena tego zjazdu: 5+, a tak wysoko przede wszystkim ze względu na to, że to pierwsza próba, a dwa, że realizowana na hateku :D
Kiedy już stanęłam odwracałam się za siebie i pykałam fotkę tego co przed chwilą zjechałam. Trzecia fota to sama końcówka zjazdu (żeby było precyzyjnie - najgorszego odcinka, czyli tego ze szczytu Raduni do zielonego choinkowego, reszta na Przeł. Tąpadła to już lajcik):
Zakochałam się!!! Kiedyś na pewno sprawię sobie jakiś rower enduro, ale póki co widzę, że mój Kross spisuje się wyśmienicie więc nie będę wydziwiać :)
Dalsza droga z Tąpadła na Ślężę, z niej czerwonym/żółtym i potem samym żółtym na Wieżycę. Z niej zjazd żółtym do Schroniska pod Wieżycą. Uzupełnienie minerałów. I pierwszy raz w całości zrealizowana zachodnia część czarnego szlaku pieszego Wieżyca-Przeł. Tąpadła. Wcześniej zawsze gdzieś odbijałam. Bardzo mi się spodobało to co przejechałam. Dużo szutrówki, która pozwala odpocząć po ciężkich zjazdach, ale i zdarzają się zupełnie nietrywialne zjaździki i podjaździki na tej trasie :) Z Tąpadła już szybko asfaltem do domu.
Czas na obiad i przed 14 do pracy!! Tak to ja mogę każdy dzień zaczynać :P
- DST 59.24km
- Teren 11.00km
- Czas 03:20
- VAVG 17.77km/h
- VMAX 56.00km/h
- Podjazdy 1059m
- Sprzęt KROSSowy
Wtorek, 11 marca 2014 | Komentarze 1
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Góry Sowie
Przed pracą postanowiłam zrealizować zjazd, który mi się śnił przez ostatnich kilka nocy, czyli żółty z Małej Sowy do Walimia. Wcześniej (w zeszłym sezonie) za każdym razem gdzieś stawałam i musiałam kawałki sprowadzać. Tym razem cały zjazd zrealizowany bez większych problemów. Były mniejsze, jak tony zeschłym liści pokrywających luźne kamienie walające się na szlaku oraz syf pozostawiony przez leśników. Lubię ten zjazd - dzieje się na nim fajnie :)
Widoczek z niebieskiego Glinno-Przeł. Walimska:
Pierzchająca przede mną w popłochu czarny wiewiór:
I syf leśnikowy:
- DST 62.70km
- Teren 13.00km
- Czas 03:38
- VAVG 17.26km/h
- VMAX 57.20km/h
- Podjazdy 1080m
- Sprzęt KROSSowy
Środa, 5 marca 2014 | Komentarze 9
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Góry Sowie
... przed pracą, z glebą w pakiecie :)
Na niebieskim szlaku Glinno-Przełęcz Walimska sporo błota, ale generalnie git.
Srebrna droga aż do Toompowej odnogi wolna od śniegu i prawie bezbłotnista,
Toompowa droga również czyściutka, choć coraz mocniej zryta przez ciężki sprzęt.
Końcówka podjazdu na sam szczyt jeszcze dość mocno zalodzona, w jednym miejscu byłam zmuszona zejść z roweru i wskoczyć na jagodziny, bo iść po tym nie szło. Ale to tylko krótki kawałek, zaraz znów można się pakować na siodło.
I wjeżdżam w czerwony pieszy w stronę Schr. Sowa i Orzeł. Prawie cały przejezdny (tylko początek wygląda ciut niezachęcająco), choć błota na nim po pachy.
Na zjeździe właśnie w stronę Sowy zaliczam glebę. Nie na lodzie - to by było zbyt oczywiste, tylko przy próbie ominięcia go. Wjeżdżam na skarpę nad lodem, po chwili widzę, że za stromo i za wysoko by z niej zjechać więc co? Razem z rowerem z niej zlatujemy. Podczas lotu przez chwilę przyszło mi do głowy, że mogę to przypłacić złamaniem, zaraz potem zaczęłam się martwić o rower - psychopatka! :P Ani mnie ani jemu nic się nie stało. Upadek na cztery łapy :)
Pogoda dziś bajeczna choć przejrzystość słabiutka.
Czas do pracy.
- DST 111.13km
- Teren 21.00km
- Czas 05:30
- VAVG 20.21km/h
- VMAX 57.00km/h
- Podjazdy 1447m
- Sprzęt KROSSowy
Niedziela, 2 marca 2014 | Komentarze 13
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Beesową paczką, Góry Bialskie
Uczestnicy
Większo-ekipowy sezon rowerowy rozpoczęty :P I to z przytupem. Bo to niby jeszcze się zima nie skończyła a Ryjówka zasypuje nas z uśmiechem setkami po górach. No Panie Ryjku - któż to widział?! Nie nie nie, nie marudzę, raduję się i cieszę po dziecięcemu, że nadszedł czas naszych rowerowych spotkań,
To był świetny wypad w doborowym towarzystwie.
Humory dopisywały, kondycja u wszystkich piękna (to na pewno koniec zimy?!!!), trasa Ryjkowa bajeczna. I nawet na trochę zimy nam się udało załapać. I nawet na spotkanie z Januszem zdążyliśmy. I na pociąg udało się dotrzeć na czas (ukłony do samej ziemi dla Ani!!!).
Teraz czas na spanie. Nie, najpierw na kąpiel. Dla dobra mojego małżeństwa :)
Więc szybkie zdjęcia i wypad z kompa.
Do Kłodzka docieram szynobusem o godz. 9. Na dworcu poznaję nową rowerową duszę - Tomka.
Ruszamy w drogę. Od początku mocne tempo, ale inaczej być nie może, bo w Lądku niecierpliwie przebiera nogami w oczekiwaniu na nas Zbychu :)
Docieramy na miejsce i już w pełnym, sześcioosobowym składzie ruszamy w świat:
Prawie na Przełęczy Dział (czy na Suchej??:) gdzie niestety musi nas opuścić Tomek.
Widoczek na Masyw Śnieżnika:
Feniks chyba usłyszał, że gdzieś leją piwo, bo pędził na złamanie karku... sorki - barku :P
No i dojeżdżamy do jakiejś nowej drogi leśnej o zacnym nachyleniu. Ryjek zaczyna się ślinić na sam jej widok. Wiele czasu nie potrzeba a już chłopaki mkną pod górkę :)
Trochę im pozazdrościliśmy tych kilku spalonych kalorii więc czym prędzej pomknęliśmy za nimi.
Dalej już przestaję myśleć o czymkolwiek innym jak obiad...
Mój ulubiony Aniny uśmiech!
W następnej kolejności po którymś tak podjeździe docieramy do Kopalin (poradziecka kopalnia uranu w pobliżu Kletna, działająca w latach 50tych XX wieku; penetracja tych okolic miała jednak miejsce już w średniowieczu), gdzie spotykamy Januszka i z największą przyjemnością zostajemy przez Niego oprowadzeni po kopalni chłonąć wiedzę co najmniej tak szybko jak podjazdy:)
Jak Janusz stwierdza - w dawnych czasach (co ma miejsce do dnia dzisiejszego) piwo było pite w celach zdrowotnych; no bo po cóż by innego?! :D
Grrrrr.....
Po odwiedzinach w kopalni nadszedł czas na oczekiwany popas. Szybki szybciutki, bo muszę zdążyć wrócić do Kłodzka na szynobus. Okazuje się, że trochę przegięliśmy z szacowaniem czasu więc ostatnie 30 km z haczykiem to istna walka z czasem. Aniu - pokłony do ziemi i podziękowania dla Ciebie za ten sprint w drodze powrotnej. Bez tych zmian pewnie bym się nie wyrobiła. Piękną masz kondychę!!!
Dziękuję wszystkim za ten wspaniały dzień.
Oby następny nastąpił jak najszybciej!
Mapkę pozwolę sobie niebawem komuś zakosić.
- DST 109.41km
- Czas 04:56
- VAVG 22.18km/h
- VMAX 48.40km/h
- Podjazdy 1350m
- Sprzęt KROSSowy
Sobota, 1 marca 2014 | Komentarze 13
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Góry Sowie
Cel dzisiejszej trasy to Srebrna Góra. Przez chwilę nawet wahałam się czy by nie podjechać na samą twierdzę, ale ostatecznie lenistwo wzięło górę :)
Jechało mi się dziś wyśmienicie. Trzy dni odpoczynku zrobiły swoje.
Fantastyczna niespodzianka dzisiejszego wypadu to spotkanie z Bogdanem podczas podjazdu (dla mnie, dla Niego to zjazd) od Sokolca na Przełęcz Sokolą. Ładnych parę minut pogaduch, których nie można było za długo przeciągać ze względu na pałętający się w pobliżu chłodek chcący napaść na przepocone ciała. Uradowało mnie to spotkanie wielce. Pozdrawiam Cię B. serdecznie!
Z Przełęczy Sokolej przez Sierpnicę i Kolce zmierzam do Głuszycy z myślą o sprawieniu tyci-tyci niespodzianki Goździkowi. Mariuszu - obiecuję, że to dopiero część pierwsza i zamierzam się niebawem bardziej wgłębić w Twe rodzinne strony!
Cudowny dzień, genialna pogoda. Oby reszta marca była co najmniej tak kapitalna jak jego początek :)
Zaraz przed Owiesnem rozkoszuję oczy coraz bardziej soczystą zielenią pól.
Docieram do punktu docelowego nr 1, czyli moich ulubionych ruin dolnośląskich - zamku Owiesno:
Dalej mknę w stronę Srebrnej Góry i górującej nad nią twierdzy.
Genialny widok na Srebrną Górę z podjazdu w stronę twierdzy oraz Przełęczy Srebrnej:
TAKA pogoda była:
I TAKA (co za miejscówka na domek - pycha!):
I dla Goździka fotek kilka:
Kościół parafialny Matki Boskiej Królowej Polski w Głuszycy:
Osiemnastowieczny pałac (obecnie budynek mieszkalny) przy ul. Grunwaldzkiej:
Pałac fabrykanta przy ul. Grunwaldzkiej - willa z końca XIX wieku otoczona ogródkiem jordanowskim:
No i Stara Piekarnia:
- DST 59.81km
- Teren 23.00km
- Czas 04:19
- VAVG 13.86km/h
- VMAX 46.40km/h
- Podjazdy 1237m
- Sprzęt KROSSowy
Wtorek, 25 lutego 2014 | Komentarze 6
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Masyw Ślęży
W tamtym roku zjeżdżałam Sowie, w tym natomiast na tę chwilę króluje Masyw Ślęży i Raduni. I pewnie szybko się to nie skończy, bo stoki tych górek obfitują w tryliardy - tak oznaczonych jak i bezszlakowych - ścieżek i ścieżynek.
Dziś dzika nowość to zjazd ze szczytu Ślęży czerwonym szlakiem pieszym w stronę Sulistrowiczek. To ten, który przez kilka pierwszych metrów schodzi w stronę Przeł. Tąpadła z żółtym, by zaraz za szczytem odbić w lewo. Szał! Z każdym kolejnym wypadem coraz bardziej rozkochuję się w tego typu mocnych zjazdach i coraz bardziej marzy mi się porządny full. Pokonywanie niektórych przeszkód na hardtailu zakrawa już o szaleństwo.
Prawdę rzekłszy najgorsze w tym szlaku są nie te kamolce, które w większości dałam radę przejeżdżać, tylko drzewne przeszkody, których jest kilka.
Cicho-sza na temat roweru położonego napędem do dołu :P
Czerwonym dojechałam do czarnego pieszego, nim do zielonego wieżycowego i ostatecznie na Wieżycę. Zjazd żółtym - pychowy jak zawsze. Chwila odpoczynku, szamanka i napojenia się w schronisku w oczekiwaniu na Brata. Dociera. Wyciąga rower z bagażnika (bardzo konkretny, ciężki, typowy enduro) i znów "szybka" wspinaczka na Wieżycę. Wiem dobrze, że z brata jest hardkorowiec pierwsza klasa (na rowerze jeszcze go mało, ale zimowo na desce wyprawia cuda) więc jestem bardzo ciekawa co pokaże na tym zjeździe. Jadę przodem, by mógł w razie czego wzorować się na moich wyborach. Zjeżdżam całość, zatrzymuję się z nadzieją cyknięcia mu fotki na najcięższym kawałku. I co? Nawet nie zdążam wyciągnąć aparatu :P Szalony!
Po dojechaniu na parking daję się namówić na wpakowanie roweru do bagażnika, dojazd na Przełęcz samochodem, wjazd na Polanę z Dębem i szybki boczny zjazd z powrotem na Przełęcz.
Rozstajemy się, ja wracam do domu na rowerze, on samochodem.
Jadę w stronę zachodzącego Słońca...
... pozostawiając Ślężę za sobą:
- DST 66.41km
- Teren 33.00km
- Czas 05:08
- VAVG 12.94km/h
- Podjazdy 1394m
- Sprzęt KROSSowy
Piątek, 21 lutego 2014 | Komentarze 11
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Masyw Ślęży
Co tu dużo pisać - to co się dziś wyprawiało to istny szał!!!
Strasznie strasznie mi się chciało w terenie pobrykać. Pogoda piękna, dzień wolny od pracy, chęci potężne.
Cel - Masyw Ślęży.
W wiosce Tąpadła odbijam w teren, rozbieram się do samej koszulki Brubecka i dojeżdżam prawie na Przełęcz Tąpadła. Zaczynam się wspinać na Radunię. Podjazd idzie wspaniale. Na górze, na łączce z widoczkami, krótka chwila przerwy i z łączki prosto w dół nieoznakowaną drogą (oczywiście skalisty początek znów sprowadzony; nadal nie wyobrażam sobie jak można to zjechać)
Po dojechaniu do szlaku choinkowego bez zastanawiania się skręcam w prawo, obierając kierunek na stok narciarski. Jeszcze mnie tam nie było, a same dobre rzeczy o tym zjeździe słyszałam :P Dojeżdżam, nie waham się, bo wiem, że to mnie może zgubić - zaczynam zjazd. Początek idzie super, mimo sporej ilości szronu na trawie. Ale dość szybko dojeżdżam do powalonego drzewka, które błędnie próbuję ominąć. Staję. Już na rower nie udaje się wsiąść. I może to dobrze, bo kilka metrów dalej czeka mnie karamba!!! :) U-lala, trzeba będzie tu niedługo wrócić i spróbować to zjechać :D
Po tej... wyrwie? (na fotce nie widać, jak głębokie to dziadostwo było) kilka metrów wypłaszczenia, dzięki którym mogę wpakować się z powrotem na rower i radośnie zjechać do końca bez przygód.
Później jest już po prostu stromo (no i z rana mocno oszronione). Dalej już jakąś szutrówką docieram na Przełęcz. Żółtym na szczyt Ślęży, chwila wytchnienia i na czerony/żółty w stronę Wieżycy. Za samym szczytem Ślęży przez chwilę zalega jeszcze trochę lodu na szlaku, bardzo krótko. Później już standardowa trasa na Wieżycę. Na szczycie imbus w dłoń, obniżenie siodła po raz kolejny i jazda żółtym w stronę schroniska. Wszystko pięknie, aż do standardowego najgorszego momentu. Staję. Grrrr. Chwila pogawędki z piechurem, wyrazy uznania z jego ust padają pod moim adresem. No nieeee, teraz już nie mogę odpuścić. Znajduję miejsce do wystartowania. Znów klapa. Fuck! Jeszcze raz kilka kroków do góry, start. i.... UDAŁO SIĘ!! Zjechane. No niech mnie kule biją. Dla delikatnego zobrazowania o co chodzi fotki tego dziadostwa, które do dziś mnie tu niezmiennie zatrzymywało.
Styknie :)
Jadę do schroniska, dumam przez chwilę, rozkoszuję się tym co się stało i ... postanawiam to powtórzyć. Może tym razem już uda się całe, bez zatrzymania, bez podpórki???
Okrężną drogą dojeżdżam na Wieżycę, pakuję się na zjazd. I pokonuję go w całości idealnie :D Nie będę ściemniać - duma mnie rozpiera!
Dalej czarnym od zachodniej strony okrążam Ślężę, docieram na Przełęcz, kawałek podjeżdżam w stronę Raduni, by zjechać odcinek niebieskiego.
I ostatecznie żółty pieszy doprowadza mnie do Jędrzejowic.
- DST 76.15km
- Czas 03:51
- VAVG 19.78km/h
- VMAX 63.50km/h
- Podjazdy 1222m
- Sprzęt KROSSowy
Czwartek, 20 lutego 2014 | Komentarze 10
Kategoria 1000 - 1500 w pionie, Góry Sowie
... w kolejności - Jugowska, Sokola i Walimska.
Tempo jazdy dziś baaaardzo spacerowe. I fajnie. Za często zbyt mocno cisnę i przez to szybko się wypruwam. Dziś, mimo sporej ilości podjazdów, po powrocie do domu byłam (i nadal jestem) rześka jak skowronek o poranku.
Na początku trasy pogoda piękna, widoczki świetne, trawki i inne zielska na polach wiosennie zielenieją.
Ale niedługo przed Pieszycami zerkam w stronę Sowich i rozdziawiam paszczę... może się dziać tam na górze.
Na podjeździe z Kamionek na Przeł. Jugowską pogoda jednak całkiem przyzwoita, nawet Słońce wychodzi zza chmur raz na jakiś czas.
Na samej Jugowskiej ponuro (choć całe szczęście nie ma już tego paskudnego lodu na drodze), dlatego nie zabawiam tam długo i zmywam się w dół, w stronę Sokolca.
Po drodze cieszę chwilę oczy pięknymi widoczkami:
Na Przełęczy Sokolej znów szaro i buro i pochmurno-mgliście.
W Walimiu odbijam w prawo na przełęcz Walimską. Przed samym końcem podjazdu wyłania się brak Wielkiej Sowy, zasnutej chmurami, nad którą Słońce walczy o swoje prawa.
Na samej przełęczy znów Słońca mało, śniegu ni ma, za to błota jest kupa.
Przed skrętem w stronę Glinna i Michałkowej Słoneczko ostatecznie wygrywa batalię i nie poddaje się chmurom aż do samej Świdnicy, oświecając i ogrzewając mnie wiosennie.