avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Sowie

Dystans całkowity:8228.49 km (w terenie 1844.50 km; 22.42%)
Czas w ruchu:443:17
Średnia prędkość:17.65 km/h
Maksymalna prędkość:75.10 km/h
Suma podjazdów:120079 m
Maks. tętno maksymalne:174 (91 %)
Maks. tętno średnie:146 (76 %)
Liczba aktywności:115
Średnio na aktywność:71.55 km i 4h 08m
Więcej statystyk
  • DST 64.73km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 16.89km/h
  • Podjazdy 1147m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 27 grudnia 2013 | Komentarze 5

Kategoria Góry Sowie


I w to również ciężko mi uwierzyć. 27 grudnia a tu wjazd na W. Sowę, czyli na wysokość większą niż 1000 mnpm, okazuje się możliwy i prawie bezproblemowy. No ok - byłam przekonana, że na szlaku już śniegu nie będzie. Był. W kilku miejscach uniemożliwił podjazd (zjazd już był po nim możliwy i okazał się być świetnym ćwiczeniem koordynacji ruchowej i równowagi), ale ku mej uciesze na szlaku prawie nie ma lodu. Błota sporo, ale na to była przygotowana.
Fajnie... bardzo fajnie!!




A teraz czas się zacząć szykować na wieczorne Kłodzko!! :-)
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=nnxmqgqewefrfulp

  • DST 63.27km
  • Teren 8.00km
  • Podjazdy 1031m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 30 listopada 2013 | Komentarze 24


Fotki ze specjalną dedykacją dla MORSowego!

W piątek wieczorem, po pracy, odebrałam wyczekiwany niecierpliwie mój nowy sprzęcior.
Radość z jego obecności w mieszkaniu przepotężna!
Jeszcze potężniejszy wnerw związany z próbą wymiany opon z otrzymanych w pakiecie slicków na moje stare dobre terenowe Panaracery. Wpierw nieziemska męczarnia z wyjęciem opony z obręczy. Kiedy po kilkunastu minutach w końcu się z tym uporałam, pewna, że najgorsze za mną, przyszedł czas na poprawne ułożenie nowych opony. Okazało się, że to trywialne w teorii zadanie przerosło mnie totalnie. Po północy w końcu zrezygnowana położyłam się spać. Rano kontynuowałam walkę. Zakończoną klęską. Pojechałam więc z "bijącymi" kołami. Z lekka to frustrujące, ale wyjścia na rower sobie odpuścić przecież nie mogłam z powodu kiepsko założonej opony :D
Kierunek pierwszej jazdy na nowym rowerze (nie licząc testu w Rudawach) szybko się sam wykrystalizował. Jakże by mogło być inaczej? Oczywiście Wielka Sowa. I tak wielkie jak ona sama było moje oszołomienie tym co mnie spotkało za Walimiem.
Niechaj zdjęcia opowiedzą jak genialnie było :-)

Początek asfaltu w Rzeczce:


A to już kolejne atrakcje w terenie:)












A tu Krossowy w pełnej zimowej krasie:)
















A to 10-15 km dalej, za Jugowicami:)



Na szczycie duża grupa świętująca andrzejki przy ognisku sprawiła mi gorącą owację i wyśpiewała specjalnie dla mnie rowerową piosnkę! Niezwykle urocze to było.
Zimowy wjazd na Sowę marzył mi się i obiecałam sobie zrealizować to w tym roku. Najbardziej nie lubię nie dotrzymywać obietnic danych samej sobie więc cieszę się podwójnie z tej wycieczki. Zdecydowanie był to najcięższy wjazd na szczyt. Większość w siodle, część prowadzona, całość zjechana, jedna mała gleba na lodzie przed samą Przełęczą Sokolą.
Po takiej jeździe ciężko cokolwiek mówić o możliwościach terenowych Krossowego. Jechało się jednak wyśmienicie.
Prawie od razu po wyjechaniu z domu zaczęło mnie dość mocno boleć prawe biodro. Podniesienie siodełka o ok. 2 cm zdziałało cuda. Poza tym żadnych nieprzyjemności.
Licznika z Zaskara nie przekładałam więc dystans odczytany z mapki.


  • DST 64.15km
  • Teren 16.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 16.45km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Podjazdy 1014m
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 19 listopada 2013 | Komentarze 3

Kategoria Góry Sowie


Telegraficzny skrót początku:
Świdnica - Jez. Bystrzyckie - Michałkowa - Glinno - niebieski pieszy na Przeł. Walimską - fioletowy pieszy i czerwony rowerowy na szczyt W. Sowy...

... i tu się zaczyna nowość. Myślałam o niebieskim pieszym prowadzącym ze szczytu W. Sowy na Starą Jodłę wielokrotnie. Ale zarówno poziomice na mapie prawie nachodzące na siebie, jak i opis jeden czy dwa, które udało mi się z wycieczek pieszych odnaleźć gdzieś na necie, skutecznie mnie od realizacji tej trasy odwodziły. Dziś pomyślałam, że jednak spróbuję. A co mi tam. Zaraz zima przyjdzie i wciąż zostanie mi do poznania ostatni szlak prowadzący ze szczytu.
Do puenty zaś, czyli krótkiego opisu tego co czeka nas na tej niby niedługiej, ale szalenie atrakcyjnej trasie.

Zaczyna się dość niewinnie...






...tylko po to, by po kilkunastu metrach pokazać swoje oblicze prawdziwie pieszego szlaku w górach. Moim zdaniem pierwsze ok. 0,5km jest absolutnie nieprzejezdne - wąskie, dość strome, wijące się żwawo, usłane przeszkodami różnej maści, wczoraj pieruńsko śliskie od oblepiających wszystko chmur, niesamowicie cudowne.




Po chwili szlak wychodzi z lasu i wydawać by się mogło, że można z powrotem się pakować na siodło. I może bym się tego podjęła, gdyby nie wspomniana wyżej śliskość i samotność mej wczorajszej jazdy. Zdroworozsądkowo kawałek jeszcze postanowiłam rower sprowadzić.


Szlak się wypłaszcza, poszerza, kawałkiem przypomina żółty z M. Sowy do Walimia. Jest całkiem uroczo. Większość zdecydowanie przejezdna. Ino miejscami trzeba było borykać się z burdelem na drodze pozostawionym przez ukochanych pracowników leśnych.






Niebieski szlak jest bardzo ładnie oznaczony, żadnych problemów z odnalezieniem drogi.
Po dotarciu do Starej Jodły żegnam niebieski i wbijam w prawo na żółtą ścieżkę przyrodniczą Kamionki-Lasocin. Doznaję na niej chwili wytchnienia, gdyż zjeżdżam spokojnie szeroką szutrówką, mijając po drodze dość niepokojący znak.




Również ta ścieżka jest fantastycznie oznakowana. W pewnym momencie przejeżdżam skręt z szutrówki. B. szybko dostrzegam swój błąd i zawracam.


Po chwili czeka mnie przeprawa przez "kładkę", trasa robi się zdecydowanie bardziej dzika, nad głową krążą mi jakieś orły, jastrzębie czy też myszołowy;) aż w końcu następuje spotkanie z Siedmioma Sówkami. Niestety przy skałkach nie dostrzegłam żadnej tablicy informacyjnej. Gdybym więc nie widziała wcześniej fotki tego miejsca to z dużym prawdopodobieństwem nie skapnęłabym się, że dotarłam do celu.




Siedem Sówek:



(źródło zdjęcia)

Z tego miejsca, po jeszcze jednej przeprawie przez jakieś bagno czeka prosta droga do Kamionek, z której asfaltem wracam do domu, do pracy.

  • DST 79.57km
  • Teren 22.00km
  • Czas 04:39
  • VAVG 17.11km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 16 listopada 2013 | Komentarze 2

Kategoria Góry Sowie


Skuszona piątkowym wpisem Cremastera wyruszyłam w poszukiwaniu zimowych wrażeń. Zimy nie znalazłam, znalazłam odrobinę cudownego lata i od groma obłędnej jesieni. Czyli GIT!

Na Przełęcz Walimską docieram przez Michałkową (gdzie spotykam wymarzoną i wyczekiwaną już trzeci rok piękną maciorę), Glinno i niebieski zabłocony szlak.










Z Walimskiej fioletowym i Toompową drogą cisnę na Szczyt, gdzie raduję się słoneczną, bezwietrzną pogodo i Kitą.






Po posiadówce lecę czerwonym na Jugowską, a następnie wciąż czerwonym, przez Zimną Polankę na Kalenicę.






Po zjechaniu na Bielawską Polanę postanawiam pojechać dalej czerwonym na Przełęcz Woliborską. Uroczo jest, choć po drodze nielubiany bardzo podjazd, a właściwie podejście. Z Woliborskiej już przez Bielawę i Pieszyce powrót do domu. Zaraz za Przełęczą wjeżdżam w chmury. Interesujące wrażenie po całym dniu jazdy w Słońcu.




  • DST 53.06km
  • Teren 23.00km
  • Czas 03:31
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 55.90km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Poniedziałek, 11 listopada 2013 | Komentarze 16

Uczestnicy


Różne pomysły potrafią przyjść do głowy. I tak oto już jakiś czas temu pomyśleliśmy - wschód Słońca w Sowich... tego jeszcze nie było. A, że Sowie już zjeżdżone zostały w tym roku dość dokładnie to realizacja tego planu wydawała się nieunikniona.
Pobudka przed 3. Uczynny Młody zabiera mnie i mego "rumaka" ze Świdnicy o 4. Ok. 5 nad ranem wyruszamy w trasę z Przeł. Jugowskiej. Na podjeździe/podejściu na szczyt Kalenicy okazuje się jak fatalna jest moja latarka. Widoczność na 2 metry skutecznie uprzykrza mi nocną wspinaczkę na górę. Niemniej jednak wrażenia cudowne. Na górze meldujemy się po ok. 30 minutach. Czas na ognisko, kiełbachy na śniadanie i wyczekiwanie na wschód Słońca. Wieża widokowa oblodzona niemiłosiernie. Każda wspinaczka grozi śmiercią... ale podejmuję ryzyko, bo liczę na niezapomniane wrażenia. Po kilku podejściach okazuje się, że nie będzie tak pięknie jak planowaliśmy :) Wschód witamy będąc w chmurach, dopiero po jakimś czasie przejaśnia się; wtedy możemy trochę podelektować się widoczkami. W końcu przemarznięci, zziębnięci, ze smarkami zamarzającymi w nosie opuszczamy stanowisko i wracamy grzać dupska z powrotem przy ognisku. Czas mija bardzo przyjemnie, bez spiny czasowej, bez parcia na szaloną jazdę. Ale drwa się kończą więc czas ruszać w tany.
Zjazd na Jugowską czerwonym pieszym, z niej nadal czerwonym prosto na Kozie Siodło i dalej na Szczyt. Na W. Sowie chwila na piwko, pogaduchy z Panem Wieżowym, ogrzanie się przy kolejnym ognisku i dalej w drogę. Niebieskim na Walimską - miodzio!! Stąd fioletowym, a później Toompową drogą znów na Szczyt. Dalej, już bez zatrzymywania się, czerwonym pieszym pod Schronisko Sowa. Tu następuje rozstanie:( Ja pomykam na Przeł. Sokolą i dalej już asfaltem prosto do domu, Młodziutki wraca na Jugowską do auta. Po drodze spotykam Ra. Niestety czas mnie nagli więc tylko pozdrawiamy się bez zatrzymywania.

Aura bardzo nam dziś sprzyjała. Nawet ten nie do końca udany wschód nie wywołuje u mnie szczypty żalu. Było genialnie!!
Dzięki Mały!

Początek zabawy, jeszcze na Jugowskiej, zmarznięci, ciut śpiący, bardzo podekscytowani:)


Już na Kalenicy, jeszcze w zupełnej ciemności:




Walka o ogień!




Początek dnia:




















Dogasające ognisko wykurza nas z przytulnej miejscówki. W drogę więc!




I to nie była dziewczyna, za którą oglądał się Młody:P






Na szczycie zaszronione drzewa, krzaki i krzewy przywoływały co i rusz gigantyczny uśmiech na nasze twarze. Przepięknie było. Na zdjęciach niestety zupełnie tego nie widać.












  • DST 62.44km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 18.92km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Poniedziałek, 4 listopada 2013 | Komentarze 8

Kategoria Góry Sowie


Jeśli komuś brakuje radości i piękna w życiu, polecam całym serce powitania narodzin dnia. Wschód Słońca, chyba zwłaszcza jesienią, to coś nie-do-opisania pięknego.













  • DST 74.62km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 59.40km/h
  • Podjazdy 1260m
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 30 października 2013 | Komentarze 6

Kategoria Góry Sowie


Z braku czasu ino kilka fotek.
Czuć zbliżającą się zimę, zwłaszcza w górach.

Część niebieskiego szlaku z Glinna na Przeł. Walimską:




Z fioletowego szlaku w stronę szczytu:








Ze szczytu czerwonym na Kozie Siodło, żółtym do Sch. Sowa, a stąd CUDOWNYM zielonym pieszym w stronę Sokolca. Polecam po stokroć, fantastyczny zjazd!!!


  • DST 108.40km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:12
  • VAVG 15.06km/h
  • VMAX 67.60km/h
  • Podjazdy 2490m
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 26 października 2013 | Komentarze 13

Kategoria Góry Sowie

Uczestnicy


W ostatni dzień przed zmianą czasu postanowiliśmy porządnie się pożegnać z Sowimi. Pewnie zawitam tam w tym roku jeszcze niejednokrotnie, ale raczej już nie tak cudownie intensywnie. Wyjazd z domu parę minut po 6stej z nadzieją dotarcia na miejsce spotkania w Głuszycy na wschód Słońca.


Wschodu dla nas nie było, przesłoniły go chmury. W Głuszycy wbijamy się na żółty szlak strefy mtb Tour de Głuszyca, którym dojeżdżamy do Grządek, gdzie wskakujemy na zielony TdG, którym dojeżdżamy do Rozdroża pod Moszną. I stąd nowość tego dnia - zjazd do Walimia niebieskim szlakiem pieszym. Bardzo smakowity był:)






W Walimiu jesteśmy o 9, czyli 2 godziny przed rozpoczęciem rajdu po "walimskich patelniach", wjeżdżamy więc na ul. im. J. Kuliga, którą dojeżdżamy na Przeł. Walimską. Stąd niebieskim pieszym ostro do góry, na Szczyt PO RAZ PIERWSZY. Widoki z podjazdu - miodzio!!










Na Sowie pustki o tej porze, pomocny Młodzieniaszek doprowadza do porządku mój przedni hamulec (ostatnimi czasy zamiast o obręcz to hamowałam o oponę;p ).




Ze szczytu zjazd do Rzeczki, krótko asfaltem w stronę Sokolca i w teren - na zielony pieszy, moooocno pod górę do Schroniska Sowa. Towarzyszy nam Słońce, lato, najprawdziwsze lato, pod koniec października. Niezwykłe!!




Po uzupełnieniu zapasów płynów ruszamy do Koziego Siodła żółtym pieszym, a następnie czerwonym na Jugowską, a stąd dalej czerwonym na Kalenicę.






Z Kalenicy zjazd na Zimną Polankę, z niej na żółty pieszy na Trzy Buki. Tu, cytując Młodego, Mariusz wykłada się jak pluto na jakiejś podliściowej gałęzi. Szybko podnosi się z uśmiechem na ustach i nim zdążę się zaniepokoić ciśnie dalej w dół:)
Z Trzech Buków nuuudny podjazd czarnym rowerowym na Jugowską. Z niej niebieskim rowerowym na Kozie Siodło i czerwonym pieszym na Szczyt PO RAZ DRUGI.






Ze szczytu żółtym pieszym na Małą Sowę...


...i dalej w dół cudownym zjazdem do krzyżówki z fioletowym, i dalej nim na Szczyt PO RAZ TRZECI:) Na górze nawet się nie zatrzymujemy już, tylko czym prędzej czerwonym pieszym zjazd przez Schr. Sowa i Orzeł do Rzeczki. I tu następuje rozstanie i szybki zjazd do domu.
Cudowny to był dzień, genialnie męczący i satysfakcjonujący. Lepiej sobie tego wymarzyć nie mogłam. Dzięki Mały :*


  • DST 76.96km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 19.57km/h
  • VMAX 59.30km/h
  • Podjazdy 1220m
  • Sprzęt ZaSkarb

Czwartek, 24 października 2013 | Komentarze 8

Kategoria Góry Sowie


... czyli Sowa i Sokół z rana.
Czasu nie styknie mi na rozpisywanie się. Dlatego krótko i na temat - fotek kilka i wio do pracy!
Fajnie było, choć znów jazda w chmurach i wietrze.
Kocham tegoroczną jesień!!

Dojazd na Przęłęcz Jugowską z Pieszyc przez Kamionki; na górze wita mnie ponura atmosfera grozy i lęku. Ale co? Jak już tu jestem to lecę przed siebie - czerwonym pieszym na Kozią Równię, Kozie Siodło i na Szczyt...




Na szczycie wieża zamknięta. Więc szybko zmywam się dalej czerwonym pieszym przez Schronisko Sowa i Orzeł na Przełęcz Sokolą.


Po głowie chodzi Sokół, choć z perspektywy zjazdu spod Orła podjazd na Sokoła zawsze wygląda obrzydliwie przerażająco:


Ale podjechane bez problemu:)
Następnie zjazd do Sierpnicy i przez Głuszycę i Zagórze powrót do domu.





  • DST 67.60km
  • Teren 11.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 20.80km/h
  • VMAX 73.60km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 22 października 2013 | Komentarze 17

Kategoria Góry Sowie


Nie pierwszy raz się dziś podczas wspinaczki zastanawiałam - znudzi mi się w końcu czy nie znudzi? I dochodzę do wniosku, że są takie rzeczy, których się nie da przejeść. Szynka parmeńska, ser pleśniowy w każdej odsłonie, oliwki, Wielka Sowa:)
Wciąż i bez przerwy mam wrażenie graniczące z pewnością, że tym górom nic nie brakuje. Za mało doświadczona może jestem by takie sądy wydawać, ale...

Toompowa bezszlakowa droga dojazdowa na szczyt obfituje, według mnie, w najlepsze widoki ze wszystkich dróg prowadzących na szczyt.