avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 66.10km
  • Teren 24.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 14.97km/h
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 | Komentarze 13


Nowe i nieprawdopodobnie wymęczone ścieżki. Było bardzo przyjemnie, choć możnaby ponarzekać trochę na sporą ilość błota po opadach z dwóch wcześniejszych nocy. Ale nie będę narzekać. Za to popłakać trochę zamierzam nad moją dyspozycją tego dnia, albo raczej nad jej brakiem. Jakbym zbudziła się w ciele jakiejś zupełnie niewytrenowanej 7latki, albo 80latki. Dojazd na Przełęcz - karamba, wszystkie podjazdy, choć realizowane, to z największym trudem. Nie będę winy zwalać na bolące, stłuczone udo, bo to nie jego wina. Taki dzień. Zdarza się.
ALE za to - pogoda cudowna, towarzystwo przednie, widoki na trasie i nowe ścieżki fantastyczne. Przeboleję więc chwilową, mam nadzieję, niedyspozycję i zakończę wpis podsumowującym stwierdzeniem - było świetnie :) Dzięki Tomi!

Na dojeździe na Tąpadła cieszę oczy widoczkami.


Jazdę zaczynamy od Raduni; na szczycie obczajka niebieskiego zjazdu - o zgrozo!!!






Zanim się w przyszłości na niego zdecyduję to uprzednio pożegnam się z rodziną i przyjaciółmi... tak na wszelki wypadek.

Chwila refleksji nad Ślężą:




Aby noworocznej tradycji stało się zadość na zjeździe zaliczam glebę, całe szczęście tym razem nie skutkuje ona żadymi przykrymi dolegliwościami.
Dalej Toomp prowadzi mnie nowymi dla mnie ścieżkami na Czernicę - trzecią co do wysokości górę całego masywu. Podjazd dość długi i całkiem wymagający, zwłaszcza dla mnie :D ale widoki z niego na Ślężę i Radunię bardzo klawe!




Z Czernicy zjeżdżamy z powrotem na Przeł. Tąpadła mijając po drodze jakieś sto tysięcy przeróżnych dróg proszących nas cichutko o eksplorację. Innym razem. Na wiosnę. Lub latem.
Na Przełęczy chwila odpoczynku, spotykamy znajomego Toompa - Wieśka i trochę z nim gawędzimy. Czas goni nas jednak nieubłaganie, zatem zbieramy się w sobie i wskakujemy na siodła. Ja z bólem serca decyduję się na skrócenie trasy, kolejne podjazdy to byłaby już dla mnie tego dnia męczarnia, a nie o to przecież chodzi. Wbijamy zatem na zielony szlak pieszy okrążający od wschodniej strony Ślężę, w pewnym momencie żegnamy się i każde z nas ciśnie w swoją stronę (ciekawe gdzie wywiało jeszcze Toompa:).

Urokliwe ścieżynki zielonego szlaku:






I fotka Speca:)




I na powrocie do domu:


Na prawo od środka, widoczna pomiędzy Chełmcem i Trójgarbem, pięknie stożkowa Śnieżka.



  • DST 66.30km
  • Teren 12.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 16.57km/h
  • Podjazdy 1131m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 5 stycznia 2014 | Komentarze 9


... czyli sprawdzanie stanu nogi po noworocznej glebie. Wrażenia - przez większość czasu było ok, choć na powrocie do domu ból stłuczonego uda zaczął mi się dawać we znaki.

Pogoda przez większość czasu uroczo wczesno-wiosenna. Na Sowie standardowo już - klops. Ale i tak nie narzekam - początek stycznia a ja bez problemów mogę wjeżdżać w teren na wysokość powyżej 1000 mnpm. Pięknie!
Kilka spostrzeżeń: śniegu na trasie już jak na lekarstwo, ale miejscami jeszcze sporo lodu zalega - początek czerwonego zjazdu ze szczytu na Kozie Siodło - jedno wielke lodowisko; dość szybko się kończy i reszta trasy już jest 100% przejezdna, choć miejscami nadal placki lodowe spoczywają. Druga sprawa - odradzam żółty pieszy z Koziego Siodła do Schroniska Sowa - zabawa w błocie i lodzie gwarantowana - średnio to przyjemne. Polecam za to zjazd spod Schroniska Sowa zielonym pieszym w stronę Sokolca - mimo sporej ilości błota z początku, trasa miodzio! Szkoda, że tak krótka, bo dostarczyć by mogła bardzo sporo wrażeń :)
Polecam również dojazd na szczyt Toompową drogą (nie jestem w stanie jej zaznaczyć na mapce, bo jej tam zwyczajnie nie ma), zupełnie wolną od śniegu i lodu.

I chyba wsio.
Acha - na lodzie za szczytem nie wiem jakim cudem wybroniłam się przed glebą. Chyba siłą woli zmusiłam się do nie wyłożenia się jak długa. Śmieszne wrażenie, gdy umysł już wie, że nie ma co podejmować dalszych prób, bo upadek jest nieunikniony, a tu nagle okazuje się, że nie-e :D

Dojazd na Przełęcz Walimską przez Michałkową.


Ślęża widziana z fioletowego szlaku:


W drodze na szczyt - początek Toompowej drogi:


Na szczycie nawet nie staję i pędzę na czerwony pieszy:


Sporo tego typu dziadowstwa zalega uparcie na żółtym:


I widoczek z zielonego w stronę Sokolca





  • DST 37.00km
  • Teren 17.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 12.33km/h
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 1 stycznia 2014 | Komentarze 7

Kategoria Masyw Ślęży



Na wstępie życzę wszystkim spełnienia najskrytszych marzeń w nowym roku.
Niekoniecznie tych rowerowych :)


Plan na Nowy Rok - spokojny wypad na Masyw Ślęży i zaprezentowanie Kubie żółtego szlaku z Wieżycy, który 2 dni temu tak mnie zachwycił. Nieszczególnie spokojny dojazd na Przełęcz Tąpadła stnadardowo traktuję jak rozgrzewkę przed wspinaczką na szczyt Ślęży. Idzie wyśmienicie. Po 20 km i 52 minutach jestem na miejscu. Za chwilkę do celu dociera Kuba z Kasią i Piotrkiem (ostatnia dwójka realizuje trochę inną trasę niż my pieszo). Bez spiny podjeżdżamy na szczyt, czekamy chwilę na piechurów, wygrzewamy się w promieniach pierwszostyczniowego Słońca i niebawem rozstajemy. Z Kubą pakujemy się na zjazd czerwonym w stronę Wieżycy. I tu niespodzianka - zaliczam paskudną glebę - ja przelatuję przez kierownicę, rower przelatuje nade mną, ląduje gdzieś dalej. W zupełnym szoku zbieram się i już wiem, że będę cierpieć - udo paskudnie napierdziela. Sprawdzam czy skóra przecięta/pęknięta.. nie, to tylko porządne stłuczenie. Kuba gdzieś z oddali obserwował lot, szybko krzyczy z zapytaniem czy żyję. Żyję! Ja mam nie żyć? Złego licho nie bierze. No ok. Zerkam jeszcze na rower - wygląda na cały, choć w jednym miejscu rama obdrapana. Nic tam. Jedziemy dalej, choć lekko nie jest - mięsień na lewym udzie booooli. Nie po to jednak tu jechałam by nie zakosztować żółtego. Obawiałam się blokady po glebie. Była taka tyci-tyci. Zjazd z Wieżycy nie poszedł mi już tak wyśmienicie jak ostatnio, ale nie narzekam, było bardzo ok :D Czyli ostatnie moje odblokowanie zjazdowe z Toompem to nie był ino jednorazowy wyskok :-) Raduje mnie to nieprzeciętnie.

Spod Schroniska pod Wieżycą pakujemy się na czarny pieszy od zachodniej strony okrążający Ślężę i wracamy na Przęł. Tąpadła chyba tak samo jak 2 dni temu. Z Przełęczy miałam do Świdnicy wracać na rowerze, ale ból był (i wciąż jest) dość pakudny więc pozwoliłam sobie wrzucić rower do samochodu piechurów i zabrać się z nimi.

Genialny początek nowego sezony - konkretna trasa w terenie, cudowna pogoda, wyśmienite towarzystwo. A noga po glebie? Poboli, poboli i przestanie. Może jutro uda się ją trochę rozruszać :D







I Kubik popylający na czerwonym pieszym:





  • DST 50.50km
  • Teren 30.50km
  • Czas 04:08
  • VAVG 12.22km/h
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 30 grudnia 2013 | Komentarze 15

Kategoria Masyw Ślęży


Nawet nie wiem za bardzo od czego zacząć. Od bezproblemowego dojazdu na Przełęcz Tąpadła ze średnią 22 km/h? Od genialnej pogody i fantastycznych widoków towarzyszących nam przez dzień cały? Od fenomenalnego towarzystwa w osobie Toompowej? Czy może od zjazdu żółtym szlakiem z Wieżycy do Schroniska pod Wieżycą...

Zaczęłam więc od wszystkiego po kolei :)

Natomiast ten żółty szlak to absolutny zjazdowy hit tego roku. Śmiem się pokusić o stwierdzenie, że przebił nawet Bogdanowe broumovskie telewizory (możliwe to w ogóle??!!!). Nigdy przenigdy nie uwierzyłabym o poranku, że w ogóle przez myśl mi przejdzie pakowanie się na ten szlak. Ale nie przystało odmówić gdy dżentelmen zaproponował :D Więc pocisnęliśmy. I była to chyba najlepsza decyzja podjęta dzisiejszego dnia. Nie! Nie chyba. Na pewno!! :-) Takie szlaeństwo na koniec sezonu to coś co tygrysy lubią najbardziej!

Po drodze oczywiście działo się również bardzo dużo fajnych rzeczy, ale żółty.... No słów więcej nie znajduję by opisać jak wielkie wrażenie na mnie zrobił. I z tego co się orientuję nie tylko na mnie :P

Dzięki Tomi za wspaniale spędzony dzień!

Widoczek z podjazdu na Radunię, którą zaliczyliśmy jako pierwszą tego dnia. I w tym miejscu pokłony do ziemi dla Tomka, który na moich oczach zrealizował podjazd na szczyt. Szczena mi opadła do ziemi. Też mi się kiedyś uda :P



Zarówno z podjazdu jak i z samego szczytu rozpościerały się zapierające dech w piersiach widoki na otaczające nas góry, z zaśnieżonymi wciąż Karkonoszami na czele.









Na Raduni Toomp kombinuje jakiegoś zmurszałego pniaka, co by mieć na czym posadzić dupsko w celu króciutkiego rozkoszowania się promieniami Słońca.





Z Raduni pakujemy się na Ślężę standardowym żółtym pieszym z Przełęczy Tąpadła. Chcemy cieszyć oczy widokami z wieży. I co? Pod koniec wycieczki skapnęliśmy się, że o odwiedzeniu wieży ostatecznie zapomnieliśmy...



Ze Ślęży zjazd miodzio czerwonym pieszym (już tu coś czułam, że mnie jakiś zjazdowy Demon zaczyna dosięgać, ale jeszcze tak delikatnie, że nie namieszał mi za bardzo w głowie). Dalej fajny bezszlakowy singielek i żółtym podjazd na Wieżycę.



I tu Toomp od niechcenia rzuca: "Zjeżdżamy żółtym?". A ja na to - niechaj tak będzie, najwyżej będę sprowadzać. A TAKIEGO!!! Odkąd pamniętam Wieżycę opuszczaliśmy czarnym niedźwiadkowym okrążając ślimakiem jej zbocza. A teraz krótka piłka, adrenalina wylewająca się uszami, uśmiech nie schodzący z paszczy do teraz :-) Dojazd do Schroniska pod Wieżycą zasłużona chwila relaksu, fotka Niedźwiadka ślężańskiego...



... i dalej w drogę - z prawej strony czarnym pieszym a następnie zielonym z małymi modyfikacjami dojeżdżamy do Przeł. Tąpadła.

I na tym miał być koniec. Ale gdzie tam! "Radunia i próba zjazdu niebieskim pieszym z samego szczytu?!". Szybkie "tak!", bo już sporo po godzinie 15 było, jeśli dobrze pamiętam. Sprint na szczyt. Początek niebieskiego. I porażka. Tony liści, omszałe śliskie kamienie. Nie. Za dużo już dziś los kusiliśmy. Odpuszczamy, zjeżdżamy tak samo jak rano, tylko ciut szybciej ;)




No i co tu dużo gadać... Genialną mamy końcówkę sezonu :D



  • DST 79.40km
  • Teren 21.50km
  • Czas 04:40
  • VAVG 17.01km/h
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 29 grudnia 2013 | Komentarze 10

Kategoria Góry Suche

Uczestnicy


Ja nie wiem co ta pogoda ze mną wyprawia!! Temperatura w okolicach 10 stopni na plusie, w górach prawie zero śniegu, nic tylko korzystać z dobrodziejstw :)

Dziś z Młodzieniaszkiem postanowiliśmy się ciut skatować w Górach Suchych. Baaaardzo mi się nie chce tworzyć śladu całej trasy więc pokrótce co i gdzie. Wjazd w teren za Grzmiącą w lewo w zielony TdG, dojazd do Skalnych Bram, później w stronę Turzyny, przed podjazdem na szczyt odbicie w lewo na żółty pieszy i nim dojazd do Andrzejówki. Tam chwila na wytchnienie i dalej przed siebie - Waligóra. Początkowo mieliśmy wątpliwości czy pakować się na niebieski rowerowy singiel TdG, ze względu na zalegający gdzieniegdzie śniego-lód, ale ciężko poszło nam odpuszczenie go sobie. I dobrze bo było SUPER!!! Dalej czerwonym znów do Andrzejówki i powrót tą samą drogą na Skalne Bramy. Stąd czerwony/niebieski pieszy. Miodzio! Początku bardzo nie lubię, paskudnie niebezpieczny jest, panikuję na nim i nie potrafię się odprężyć, ale później to już mtb najlepsze z możliwych, co nie Młody? :D

I właściwie na tym koniec. Dalej powrót do domu już asfaltem.

Dzięki Merlin za wspaniały wypad! 29 grudnia... nieprawdopodobne :O

O poranku podziwiam wschód Słońca.

Już na szlaku mijamy małe spustoszenia pohuraganowe (chyba).

I kierujemy się w stronę chmur.

i w stronę pierwszych tego dnia wspomnień po krótkiej zimie.


Widok spod Skalnych Bram nie zachwyca o poranku.


Po wyjściu z Andrzejówki okazuje się, że Młody musi się uporać z flakową bubą...

Po zjeździe z Waligóry pogoda zaczyna nas rozpieszczać.

I drugi tego dnia rzut oka na Góry Sowie spod Skalnych Bram niesie ze sobą zupełnie inne wrażenia:)



  • DST 49.77km
  • Czas 02:20
  • VAVG 21.33km/h
  • Podjazdy 664m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 28 grudnia 2013 | Komentarze 19


Wczorajsze fantastyczne spotkanie przy piwku z pogadankami okołorowerowymi ostro dało mi się dzisiejszego poranka we znaki :D

Długo się nie mogłam zebrać w sobie. Ostatecznie przed godziną 13 stwierdziłam, że tak dłużej być nie może.. Słońce świeci, chęci są, siły trochę mniej, ale to nic. Szybkie przygotowanie i w trasę.

Dziś szosowe szlajanie się. Wiatr mnie położył na łopatki. Podjazdy pod górki z orkanem tadeuszkiem czy stanisławkiem zapodającym prosto w paszczę nie należały do najprzyjemniejszych. Ale spełniły swoje antykacowe zadanie pierwszorzędnie:)

W pewnym momencie ustawiłam się bokiem do wiatru, jeden z podmuchów serio serio zdmuchnął mnie na pobocze. Nie taka mietka ze mnie babka, a nie byłam w stanie zapanować nad rowerem i utrzymać go prosto. Doświadczenie to było bardzo interesujące, pobudzające i, nie będę ściemniać, mocno zatrważające. Za to powrót z wiatrem w plecy. Wciąż nie mam licznika, ale podejrzewam, że musiałam cisnąć sporo powyżej 40 km/h przez dobre 20 km.

Dzięki Cremaster za zwrócenie mi uwagi na obecność kopii roboczej wpisu.

Dziś wzięłam Michałkową z lewej strony, cięższej strony, i ładniejszej strony.

Ślężę ledwo co było dziś widać:

Sowa natomiast na wyciągnięcie ręki:

No i Góry Suche:

A z okna kuchennego takie cuda mnie atakują:

I znów dzięki Cremaster za mapkową pomoc :)



  • DST 64.73km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 16.89km/h
  • Podjazdy 1147m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 27 grudnia 2013 | Komentarze 5

Kategoria Góry Sowie


I w to również ciężko mi uwierzyć. 27 grudnia a tu wjazd na W. Sowę, czyli na wysokość większą niż 1000 mnpm, okazuje się możliwy i prawie bezproblemowy. No ok - byłam przekonana, że na szlaku już śniegu nie będzie. Był. W kilku miejscach uniemożliwił podjazd (zjazd już był po nim możliwy i okazał się być świetnym ćwiczeniem koordynacji ruchowej i równowagi), ale ku mej uciesze na szlaku prawie nie ma lodu. Błota sporo, ale na to była przygotowana.
Fajnie... bardzo fajnie!!




A teraz czas się zacząć szykować na wieczorne Kłodzko!! :-)
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=nnxmqgqewefrfulp

  • DST 88.05km
  • Czas 03:35
  • VAVG 24.57km/h
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 25 grudnia 2013 | Komentarze 3


Nigdy bym nie przypuszczała, że i na Święta Bożego Narodzenia przyjdzie mi bezproblemowo dojeżdżać do teściów.

Przez całą drogę jazda bez rękawiczek - niesłychane!



  • DST 58.58km
  • Teren 16.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 16.27km/h
  • Podjazdy 890m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 21 grudnia 2013 | Komentarze 11

Kategoria Masyw Ślęży

Uczestnicy


Szaleństwo!! Kto by pomyślał, że pod koniec grudnia będzie można jeszcze całkiem intensywne trasy w terenie realizować na rowerze.
Dojazd na Przeł. Tąpadła ze Świdnicy paskudny. Nienawidzę jeździć po lodzie najbardziej ze wszystkiego. Wolę błoto, wolę gruby dywan liści, wolę wszystkie inne dziadostwa. Lód mnie stresuje i wyprowadza z równowagi. No ale nic tam. Nawet mimo tego dojazd poszedł całkiem sprawnie. A z Przełęczy już miodzio! Czyli żółty standard na szczyt Ślęży, posiadówka w Schronisku. Zjazd cudownym czerwonym i żółtym, a następnie samym żółtym w stronę Wieżycy. Objazd Wieżycy niedźwiadkowym, z którego w pewnym momencie skręt na czarny i dojazd do Schroniska pod Wieżycą na kolejny wypoczynek przy przepysznym piwku z browaru w Sobótce Górce. Czas nagli, mamy świadomość, że przy takiej ilości czasu spędzanej na pogaduchach na Radunię już nie starczy czasu więc zbieramy się w sobie i czarnym po wschodnim zboczu okrążamy Ślężę i wracamy na Przełęcz. Stąd bardzo uciążliwy powrót asfaltem pod zdecydowanie nielekki wiatr - dzięki Młody za hol :)
Świetny to był wypad. Bez spiny. Taki słoneczno-grudniowy :) Dzięki Merlin!
Zaraz paparazzi zgarnie wpierdziel...

A Lea jak zawsze uszczęśliwiona faktem bycia fotografowaną:

Widoczki z wieży na Ślęży:



Młody walczy z podjazdem na Wieżycę:

I Mariusz w otoczeniu krewnych i znajomych:



  • DST 11.00km
  • Czas 00:25
  • VAVG 26.40km/h
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 20 grudnia 2013 | Komentarze 0