avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Zima na całego!

Dystans całkowity:915.17 km (w terenie 202.00 km; 22.07%)
Czas w ruchu:49:23
Średnia prędkość:15.89 km/h
Maksymalna prędkość:54.50 km/h
Suma podjazdów:15240 m
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:57.20 km i 3h 31m
Więcej statystyk
  • DST 67.02km
  • Teren 23.00km
  • Czas 04:16
  • VAVG 15.71km/h
  • VMAX 46.60km/h
  • Podjazdy 1190m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 25 stycznia 2015 | Komentarze 6

Uczestnicy


Och jakże inaczej od jazdy solo smakuje jazda wespół!

Początek dnia jak codzień - za oknem klops. Do tego jeszcze dziś nawet drogi jakieś mokre, Jesień tak bardzo pełną gębą, że aż krzyczy; NIE WYCHODŹ Z DOMU!!!
Jakże bym mogła zrezygnować jednak z wyjścia skoro nieopodal Radzior czeka na mnie i marznie?
Ciut spóźniona docieram na miejsce spotkania. Cre wyrozumiale nie rzuca fochem na moje spóźnialstwo.
Ruszamy.

Z jednej strony oboje jacyś lekko skwaszeni w związku z otaczającym nas Mordorem, z drugiej półgębkiem na przekór uśmiechnięci na myśl o tym co nas czeka za chwil kilka.
Wpierw na trasie oczy atakuje jakiś taki niezidentyfikowany opad. Ani to deszcz, ani śnieg, taka powiedzmy zmarznięta mżawka. Po kilku kilometrach coraz więcej tego w powietrzu lata i coraz bardziej zaczyna przypominać najprawdziwszy śnieg.
O ZGROZO!!! Śnieg? Zimą?? W styczniu??? Sama do końca nie wiem co o tym myśleć, ale upierdzielone tym opadem okulary nie pozostawiają złudzeń - naprawdę pada śnieg!


Tym razem - w przeciwieństwie do wyjazdu z 19 stycznia - trochę lodu już na drodze dojazdowej do niebieskiegon pieszego zalega. Ale absolutnie nie ma go na tyle by uniemożliwić podjazd.
A na niebieskim zaczyna się RAJ!!!




I uradowana, przeszczęśliwa ja.


Od Przełęczy Walimskiej zaczyna się porządna walko-jazda. Przepełniona śmiechem i usilnymi próbami wyjścia z poślizgów z twarzą. Radzor walczy do upadłego :-D


I ja walczę z niesfornym źródełkiem, które lodem broni mi dostępu do wody...


Mimo pewnych potknięć i przeszkód cali i zdrowi docieramy na Szczyt!






Wielka Sowa wciąż stoi przed nami otworem.
Również dziś nie dajemy się namówić czerwonemu pieszemu, i docieramy do Schroniska Sowa lżejszą wersją. Po drodze lód, śnieg, walka i radość czyli to po co tu przyjechaliśmy!




W Schronisku przerwa, pogaduchy, uzupełnienie płynów. Najwięcej jednak czasu schodzi nam na powrotnym przyodzianiu wszystkiego co przed chwilą z siebie zrzuciliśmy i powiesiliśmy na piecach i kaloryferach.
I znów ruszamy, zlęknieni temperaturą po wyjściu. Jak się okazuje - zupełnie niepotrzebnie. Zjazd zielonym strefowym na Przeł. Sokolą to chyba najsmaczniejszy kąsek tego dnia. Nareszcie na tym krótki kawałku jest więcej śniegu niż lodu.


Z Przeł. Sokolej ciśniemy kawałek zalodzonym asfaltem na samą górę Sierpnicy i dalej zielonym strefowym, a potem czarnym rowerowym docieramy do Jugowic, zaznając po drodze jedną czy też ze trzy gleby ;-)










A bo właśnie po to tam byliśmy. Po śnieg, po taplanie się w nim, po nie zamartwianie się tym czy będzie gleba czy jej nie będzie. Po czystą frajdę Zimy (z pokłonami w stronę Morsa!).
I znów wiem, jestem przekonana, że nie minie dużo czasu kiedy po raz kolejny mnie Sowa uświadczy. I Radziora myślę, że też. Obstawiam, że i następnym razem wespół :-)
Dzięki Radziu. Było dokładnie tak jak się spodziewałam!


  • DST 64.59km
  • Teren 14.00km
  • Czas 03:55
  • VAVG 16.49km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 19 stycznia 2015 | Komentarze 7


Po krótkiej wycieczce dwa dni wcześniej postanowiłam, że dość mam czekania na nadejście Zimy i śniegu. Sama pójdę poszukać. A właściwie pojadę. Stęskniłam się po czasie spędzonym na chorobie za jazdą, stęskniłam się jak dzika za górami i rowerem.

Przez pierwsze 20 km zero zimy. Szarówka i niekończący się dym kominowy. Czekam zatem cierpliwie, kręcąc powoli przed siebie.

Lekko zamglone Glinno.


W dalszej kolejności czeka mnie podjazd do niebieskiego pieszego.
Droga wciąż czysta i przejezdna bezproblemowo. A na górze nareszcie jakieś sensowne ilości śniegu.




Na Przełęczy Walimskiej pseudo-bałwany.


Na szczyt docieram fioletowym szlakiem. Na górze rezygnuję ze zjazdu czerwonym pieszym w stronę Schroniska Sowa, bo lodu na nim kupa.




Zjeżdzam naokoło do Schroniska, tam zatrzymuję się na przerwę i pogawędkę. Na Przełęcz Sokolą docieram strefowym zielonym.






I to by było tyle. Pięknie i zimowo. Wiem, że na pewno niebawem zjawię się tu ponownie, bo jazda po górach w śniegu zaczyna mnie coraz bardziej bawić.


  • DST 63.27km
  • Teren 8.00km
  • Podjazdy 1031m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 30 listopada 2013 | Komentarze 24


Fotki ze specjalną dedykacją dla MORSowego!

W piątek wieczorem, po pracy, odebrałam wyczekiwany niecierpliwie mój nowy sprzęcior.
Radość z jego obecności w mieszkaniu przepotężna!
Jeszcze potężniejszy wnerw związany z próbą wymiany opon z otrzymanych w pakiecie slicków na moje stare dobre terenowe Panaracery. Wpierw nieziemska męczarnia z wyjęciem opony z obręczy. Kiedy po kilkunastu minutach w końcu się z tym uporałam, pewna, że najgorsze za mną, przyszedł czas na poprawne ułożenie nowych opony. Okazało się, że to trywialne w teorii zadanie przerosło mnie totalnie. Po północy w końcu zrezygnowana położyłam się spać. Rano kontynuowałam walkę. Zakończoną klęską. Pojechałam więc z "bijącymi" kołami. Z lekka to frustrujące, ale wyjścia na rower sobie odpuścić przecież nie mogłam z powodu kiepsko założonej opony :D
Kierunek pierwszej jazdy na nowym rowerze (nie licząc testu w Rudawach) szybko się sam wykrystalizował. Jakże by mogło być inaczej? Oczywiście Wielka Sowa. I tak wielkie jak ona sama było moje oszołomienie tym co mnie spotkało za Walimiem.
Niechaj zdjęcia opowiedzą jak genialnie było :-)

Początek asfaltu w Rzeczce:


A to już kolejne atrakcje w terenie:)












A tu Krossowy w pełnej zimowej krasie:)
















A to 10-15 km dalej, za Jugowicami:)



Na szczycie duża grupa świętująca andrzejki przy ognisku sprawiła mi gorącą owację i wyśpiewała specjalnie dla mnie rowerową piosnkę! Niezwykle urocze to było.
Zimowy wjazd na Sowę marzył mi się i obiecałam sobie zrealizować to w tym roku. Najbardziej nie lubię nie dotrzymywać obietnic danych samej sobie więc cieszę się podwójnie z tej wycieczki. Zdecydowanie był to najcięższy wjazd na szczyt. Większość w siodle, część prowadzona, całość zjechana, jedna mała gleba na lodzie przed samą Przełęczą Sokolą.
Po takiej jeździe ciężko cokolwiek mówić o możliwościach terenowych Krossowego. Jechało się jednak wyśmienicie.
Prawie od razu po wyjechaniu z domu zaczęło mnie dość mocno boleć prawe biodro. Podniesienie siodełka o ok. 2 cm zdziałało cuda. Poza tym żadnych nieprzyjemności.
Licznika z Zaskara nie przekładałam więc dystans odczytany z mapki.


  • DST 22.80km
  • Czas 01:12
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Czwartek, 14 lutego 2013 | Komentarze 5

Kategoria Zima na całego!


Absolutnie niepotrzebny wyjazd.
Do wyjścia z domu zachęcił mnie widok czarnych dróg za oknem.
Ale to co było czarne w Świdnicy, okazało się być nieodśnieżone już od Bystrzycy Dolnej poczynając.
Nie dojechałam na tamę, zawróciłam i do domu wróciłam już Bystrzycką, a nie przez zaniedbane przez służby drogowe wiochy.

Tak prezentowała się cała trasa Bystrzyca Dolna-Burkatów-Bystrzyca Górna:

Strasznie ciężko się po tym jechało i z sercem w gardle.

W tym miejscu zawróciłam;


I cudnie zaśnieżony Park Młodzieżowy:




A teraz kilka fotek z wycieczki z 23.02. Świdnica - Witoszowy - prawie Jeziorko Daisy:) i z powrotem. Ze słuchawkami na uszach w ostatni dzień prawdziwej zimy.


Dziewiczy szlak, w który nikt o zdrowych zmysłach się nie wpakował na pewno przez ostatnie 2 dni :)


Prócz nich oczywiście:






  • DST 37.60km
  • Czas 01:57
  • VAVG 19.28km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 12 lutego 2013 | Komentarze 11

Kategoria Zima na całego!


... bo dziś znów Jezioro Bystrzyckie u mnie :)

Zima do nas wróciła na dobre (i wciąż ostro sypie).
Absolutnie fantastycznie się dziś jechało.
Zmysły wyostrzone, ostrożność maksymalnie podkręcona.
Minęłam dwa samochody po wypadku, jeden leżał w rowie - policjant tylko mi powiedział, żebym na siebie uważała (czekał mnie zaśnieżono-zalodzony zjazd:)).
Jedno auto przede mną w poślizg wpadło, całe szczęście bez większych atrakcji się obeszło.
CZAD! :P














A na tafli Jeziora horda "Przerębli" siedzi. Niektórzy dziś jak bałwany wyglądali zasypani w połowie przez śnieg :-)

Pozdrawiam Was niezwykle serdecznie i niech nikt mnie dziś nie poucza, bardzo proszę, bo za pięknie się jechało by włączać w to racjonalizację :P

Mam nadzieję, że niedługo znajdę dłuższą chwilę by pobuszować po Waszych zimowych wyprawach i wojażach.

  • DST 34.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 17.89km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Podjazdy 340m

Środa, 25 stycznia 2012 | Komentarze 16

Kategoria Zima na całego!


BAJKOWO dziś, jeśli tylko się wyjedzie trochę za Świdnicę.
Zdecydowałam się dziś spróbować pojechać trochę dalej niż te "marne" kilkanaście kilometrów. Jak się łatwo domyślić, wylądowałam nad Jeziorem Bystrzyckim. Widoki zapierają dech w piersi. Mróz nareszcie pozwolił przyodziać drzewa śniegiem. Cała droga wokół jeziora zalodzona, ale jechało się po niej dobrze.
No i nawet Słońce na trochę wyszło w okolicach Zagórza Śl, :)
Kolana poczułam delikatnie ze 2 razy, ale obyło się bez bólu, więc GIT!

Zima w Lubachowie © lea


Zima w Lubachowie [2] © lea


Podjazd na tamę © lea


Widok z tamy na J. Bystrzyckim © lea


Wokół J. Bystrzyckiego © lea


No i nareszcie trochę Słońca wita mnie w Zagórzu Śląskim © lea