avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:1092.35 km (w terenie 218.00 km; 19.96%)
Czas w ruchu:46:22
Średnia prędkość:18.79 km/h
Maksymalna prędkość:59.90 km/h
Suma podjazdów:17945 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:57.49 km i 3h 18m
Więcej statystyk
  • DST 106.43km
  • Czas 05:10
  • VAVG 20.60km/h
  • VMAX 59.90km/h
  • Podjazdy 1315m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 10 marca 2015 | Komentarze 8


Jakaś ta dzisiejsza trasa dziwna i nieogarnięta była.

Po pierwsze - w okolicach Srebrnej Góry moja intuicja wywiodła mnie na manowce, pogubiłam, się, kręciłam w koło macieju i wciąż dobrej drogi odnaleźć nie mogłam. Po tych kilku latach niejednej samotnej wycieczki, bez żadnych wspomagaczy giepeesowych, nauczyłam się już tej mojej intuicji ufać prawie w ciemno. W razie wątpliwości nawet rzadko już na mapę papierową zerkam, tylko cisnę gdzie sądzę, że cisnąć powinnam. No nie dziś. Dziś było dziwnie.

Po drugie WIATR. Taki on nieogarnięty dziś jak ja. Niby straszliwie jakoś nie przeszkadzał (zwłaszcza w porównaniu do dnia wczorajszego), ale na pomoc z jego strony to dziś prawie w ogóle liczyć nie mogłam.

Po trzecie początek pracy zaplanowany miałam na 14:00 więc od chwili gdy się pogubiłam (od około czterdziestego kilometra trasy) pędziłam bez przerwy, pokonując kolejne podjazdy (to na Przełęcz Srebrną, to na Sokolą). I co? 9 km przed domem otrzymałam wiadomość od uczennicy z 14, że jednak dziś niet. W takich sytuacjach pozostają dwa wyjścia - albo przyjąć to do wiadomości i przestać myśleć, albo zacząć rzucać bluzgami na lewo i prawo i złorzeczyć na czym to świat stoi. Zawsze wybieram opcję numer jeden. Przynajmniej ostatnią dyszkę pokonałam spokojnie i bez żadnej spiny. No i na luzie zdążę dodać wpis, umyć się i zjeść coś przed pracą.

I po czwarte - sytuacja zupełnie bez precedensu - na trasie spotkałam dziś 5 (słownie PIĘĆ) wozów policyjnych. Podczas gdy standardowo prawie nie zdarza mi się spotkać w ciągu dnia choć jednego.

Prawie wszystko na dziś.
Jeszcze tylko, że pogoda piękna, Słońce i Wiosna wokoło.
Dobry to był wypad na chwilowe pożegnanie się z tym wiosennym wybuchem (prognozy niestety nie pozostawiają złudzeń).

Z pozdrowieniami dla Marka:


Nie byłabym sobą gdybym choć raz w ciągu sezonu nie odwiedziłą moich ulubionych ruin w Owieśnie:


I kolejne - dla mnie nowość tego dnia - ruiny zamku w Rudnicy. Gdybym się nie pogubiła to bym tego cacka nie spotkała :-)


Resztki śniegu cykane podczas podjazdu na Przełęcz Sokolą.


I na koniec, przed samą Świdnicą, mały i ciekawski obserwator:





  • DST 36.21km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 17.81km/h
  • VMAX 40.60km/h
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 9 marca 2015 | Komentarze 2


Miało być inaczej. Miała być dłuższa, bardzo spokojna rundka samym asfaltem. Wiatr szybko zweryfikował moje zapędy - kiedy to w drodze tam ledwo utrzymywałam prędkość 15 km/h - i pognał mnie w las, gdzie mogłam od wichury chwilę odpocząć. Ależ idzie zmiana pogody!








  • DST 65.70km
  • Teren 28.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 14.88km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 1220m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 8 marca 2015 | Komentarze 13

Uczestnicy


Z końcem lutego Bożenka rzuca hasło "Co powiesz na damski wypad 8 marca?".
Odpowiedź: "Po stokroć TAK!".
Okazuje się, że na mnie spoczywa obowiązek wyboru trasy :-) Jeszcze wtedy nie sądziłam, że zima w Sowich się utrzyma na tyle długo by swobodnie po śniegu w dzień kobiet pojeździć. Jak się okazuje - nie pomyliłam się. Proponuję więc Masywy: Ślęży i Raduni. Zwłaszcza, że wiem, iż Bożenka nie zna ich prawie w ogóle. A jest co poznawać. Bo może powierzchniowo to niewielkie, ale radochy przysparza BARDZO wiele.

Z rana spotykamy się na PKP w Ś-cy i spokojnie ciśniemy w stronę Przeł. Tąpadła.


A na Przełęczy niespodzianka - Toomp :-) Wiedziałam, że zamierza się zjawić w okolicy, ale spodziewałam się, że dotrze znacznie później niż my. Super, że udało się spotkać. Razem dość spokojnym tempem ciśniemy na szczyt, gdzie czeka nas pierwsza tego dnia posiadówka i pozowanie z Miśkiem.


No i zaczyna się - początek zjazdu lekko oblodzony, ale po zimowych szalonych jazdach po Sowich lód mi już niestraszny. W końcu! Bo długo się z lękami po glebie na lodzie męczyłam. Okazuje się, że najlepszym lekarstwem na lęki jest zmierzenie się z nimi. Najlepiej w Górach Sowich :-P
Początek zjazdu ze szczytu nigdy nie należał do moich ulubionych kawałków, ale coraz bardziej się do niego przekonuję. Myślę, że do pokochania go będę musiała zaopatrzyć się w fulla.
Bożenka mimo słabiutko pracującego amora elegancko sobie radzi na zjazdach.




I ja:

(zdj. Toomp)

W końcu docieramy na Wieżycę i czeka nas najprzyjemniejszy moim zdaniem kawałek żółtego szlaku.


Tomi na końcówce:


I Lea:

(zdj. Alouette)

A! No przecie NAJWAŻNIEJSZE - inauguracja sezonu letniego :-P Krótkie spodenki przez sporą część dnia u mnie i krótki rękawek u Bożenki. Pycha!
Pod Schroniskiem zaliczamy przepiękną, długą sielankę w Słońcu. Rozmowom nie ma końca. Ruszać się nie chce, zwłaszcza, że przed nami upierdliwy powrót na Przełęcz Tąpadła. Na podjeździe Alouette z Tomim cisną morderczo, ścigając się nawet przez chwilę ze sobą. We mnie dziś za grosz chęci do ścigania więc podziwiam tylko z oddali ich zacięcie, łapiąc ledwo co odrobinę tchu raz na jakiś czas.


Na Przełęczy rozstajemy się z Toompem w zamian dostając wymianę na Kubę :-D Miało być ino po babsku, a tu wciąż mamy obstawę męską. No i git. Przynajmniej byłoby komu nas zbierać ze szlaku w razie czego :-P Całe szczęście okazało się, że nie dałyśmy się pokonać zjazdom i obyło się dziś bez gleb.
Teraz czas na Radunię.


Na górze dość długa polemika. Którędy? Bezszlakowy z trzeba skałkami na początku, stary niebieski hard-core czy powrót niebieskim nowym. Bożenka decyduje się na stary niebieski. Twierdzi, że skoro nie jest szczególnie długi to nawet jakby miała całość zejść to przynajmniej pocyka nam jakieś fotki :-)
I z tego zjazdu jestem całkiem zadowolona. Mimo dwóch czy trzech podparć jest git, bo obawiałam się, że po zimie więcej we mnie będzie lęku przed takimi zjazdami.
I nawet udało mi się cyknąć pomykającego Kubę:


I Bożenkę:


I Lea. Dzięki Bożenko! Nareszcie mam fotki ze zjazdu niebieskim z Raduni :-D

1.


2. Śmierć w oczach i na ustach :-P


3. (zdj. Alouette)

Po kolejnym dotarciu na Przełęcz znów rozsiadamy się na trawce:


Kuba się ulatnia do auta i domu, a my kontynuujemy ploty :-) Nadal w cudnie grzejącym Słońcu. W końcu zaczyna się robić za chłodno. Wskakujemy na rowery, żółtym pieszym docieramy do Jędrzejowic i asfaltem do domu.




Było absolutnie genialnie. Bez koloryzowania i niepotrzebnego słodzenia - po prostu BOMBA!!!
Bożenka nie zrezygnowała z żadnego z ciężkich zjazdów, za co brawa się należą wielkie!
Taki dzień kobiet to wspaniały dzień kobiet :-D

Mapka coś nie do końca idealnie poprowadzona, ale mniej więcej o to się rozbijało.


  • DST 73.10km
  • Teren 17.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 16.87km/h
  • VMAX 54.50km/h
  • Podjazdy 1410m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 7 marca 2015 | Komentarze 10

Uczestnicy


A tak niedawno wpisywałam bardzo podobny, ale jakże inny tytuł :-)
Aktualne prognozy pogody nie pozostawiały złudzeń - jak nie teraz to już nie będzie kiedy świadomie żegnać się z terenową Zimą.
Nie mogliśmy podjąć lepsze decyzji. Podejrzewam, że już jutro większość z naszej dzisiejszej trasy będzie nieprzejezdna na rowerze.

Ale od początku.
Spotykamy się z Radziem w standardowym miejscu i czym prędzej ruszamy w stronę Przełęczy Sokolej. Na dojeździe z radością zauważam, że już nie odstaję tak Cre na podjazdach jak to było do tej pory. Mam nadzieję, że nie zapeszę, ale napisać to muszę - chyba się budzę z zimowego letargu foremnego :-D
Na Przełęczy łączymy się z Kubą, który ostatecznie dał się namówić na wspólne z nami żegnanie Zimy. Na początek asfaltowa ścianka pod Schronisko Orzeł. Nie weszła tak bezboleśnie jak w sezonie, ale grunt, że podjechana, choć długo serducho po tym podjeździe do ładu doprowadzałam.


Pod Orłem rozodziewam się na chwilę. Jak to cudownie jechać bez kurtki i w rękawiczkach bez palców. Przegięłam - jasne, ale jednak pierwsze koty za płoty i na wielkosowie stoły !! :-)


W Schr. Sowa zatrzymujemy się na chwilę by podładować akumulatory przed podjazdem. I Sru - na czerwony. Za pierwszym razem podjeżdża się nim dobrze. Nie wyśmienicie, bo już gdzieniegdzie śnieg się zzupił i koło tylne ślizga się niemiłosiernie, ale idzie jechać.




Ze szczytu zjazd czerwonym na Kozie Siodło. BOMBA! Choć na końcówce już śnieg taki mokry, że rower tańczy i lata na wszystkie strony. Nawet nie przychodzi nam do głowy by pchać się dalej w dół - w stronę Przeł. Jugowskiej. Wybieramy żółty znów pod Schr. Sowa.
Na Kozim Siodle spotykamy dwóch biegówkowiczów, z którymi zamieniamy kilka zdań. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie Chłopaki!!

Miejscami, na nasłonecznionych odcinkach, i tu niestety trzeba zejść z roweru.


Pod Schroniskiem rozstajemy się z Kubą, który wraca do samochodu. My lecimy znów czerwonym na Szczyt. Niesamowite co te 1,5 godziny zrobiło ze śniegiem. Tym razem o wiele gorzej idzie podjazd. Ciapa roztopionego śniegu zasysa koła nieznośnie. To w tym momencie jednocześnie chórem stwierdzamy - KONIEC ZIMY!
Teraz na górze już jest znacznie więcej Słońca.


A w Słońcu obłędnie wygrzewający się na stole Sierściuch wielkosowi:


Mimo niechęci do opuszczania potwora - nie ma na co czekać. Wsiadamy na siodła i zmierzamy w stronę niebieskiego pieszego. Ten zjazd należy do zdecydowanie najlepszych dzisiejszego dnia. Od nienasłonecznionej strony, wciąż pokryty przyjemnym śniegiem. Na trasie znów zachłystujemy się Wiosną w dole, będąc pogrążonymi wciąż w Zimie na górze :-P




Na zjeździe na Przełęcz Walimską mijamy dokładny punkt, w którym Zima oddaje pałeczkę Wiośnie:


Nawet nie myślimy o tym by pchać się na zabłocony kawałek niebieskiego Walimska-Glinno, zjażdzamy do Walimia asfaltem i ciśniemy do Zagórza. Rzucam niemrawo - szkoda, że nie zdecydowaliśmy się na podjazd pod Zamek Grodno i teren nad tamę. Radkowi wiele nie trzeba mówić. Pada z Jego ust komenda -  W TYŁ ZWROT! Zawracamy więc i radośnie wjeżdżamy w teren. Mocna ścianka żółto-niebieskiego pod zamek to całkiem porządny trening na koniec.


A potem bardzo przyjemny zjazd pod Wodniaka. Mały sukces dzisiejszego dnia - po raz pierwszy zjeżdżam te kamole na samym końcu przed Wodniakiem :-)


Spod Wodniaka wokół Jeziora nad tamę:


I dalej czerwonym strefowym pod Zagrodę:


Wyśmienite pożegnanie się z Zimą! Wielkie dzięki Radziu!
Liczę, że jutrzejsza Ślęża z Bożenką będzie już opatrzona potężną dawką Wiosny :-)


  • DST 47.37km
  • Czas 02:16
  • VAVG 20.90km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Podjazdy 680m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 6 marca 2015 | Komentarze 5


Wiosna idzie na całego.
Czuć ją lecącą z przydomowych ogródków oraz z pastwisk, gdzie ludzie wypalają resztki zimy.
Czuć ją płynącą z pól pod postacią rozsypanego na nich łajna.
Czuć w zapachu zielonych pąków mijanych po drodze.

Dziś dwa podjazdy:
1) Zagórze Śl - Niedźwiedzica - Wałbrzych;
2) Dziećmorowice - Nowa Wieś - Zagórze.








  • DST 70.88km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:55
  • VAVG 18.10km/h
  • VMAX 47.10km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 4 marca 2015 | Komentarze 6


Bo tak czytając wczorajszy wpis zorientowałam się, że "jeżdżę" po tej Zimie jakbym jej nie lubiła zupełnie. A gdzież moja pamięć się podziała?! Przecież w tym roku rozkochałam się w Zimie zupełnie bez żartów i jeśli da się korzystać to korzystać trzeba, a nie złorzeczyć, że Wiosna przyjść nie chce. Bo chce przyjść. I to widać na każdym kroku, ale w górach .... ACH! W górach wciąż panuje Piękna Pani Zima :-)

Dziś mały aplauz ode mnie dla wichury. Wyjątkowo w obie strony przez większość trasy wiatr pomagał, zamiast przeszkadzać. Cuda i dziwy! Ale to chyba w ramach zrównoważenia mego wczorajszego przez wiatr sponiewierania.

Właśnie. Oto WIOSNA. W drodze do Pieszyc.


Na podjeździe Kamionki-Przełęcz Jugowska Wiosna i Zima nieprzerwanie prowadziły ze sobą batalię:


Aż w okolicach 750 mnpm ostatecznie na chwilę zwyciężyła Zima.


Na szczyt jadę prosto czerwonym pieszym, przez Kozią Równię i Kozie Siodło. Podjeżdża się aktualnie nieporównywalnie łatwiej do okresu bezśnieżnego. Wszystkie luźne kamienie, kamyczki i korzenie przykryte są przez śnieg i nie ma z nimi walki na podjeździe.




Na szczycie spotykam Bikera i Skiturowca. Ucinamy sobie krótką pogawędkę.
Kadr z kamerki Szczytowej. My w oddali.


I jedno z ładniejszych ujęć wieży jakie udało mi się zrobić do tej pory. Czarne chmury w tle kapitalne wrażenie robiły.


No i oczywiście Kota podano do stołu :-D


Zjazd nadal czerwonym (miodzio!) do Schroniska Sowa. Tam chwila posiadówki, zjazd na Przełęcz Sokolą i powrót do domu.




Tak. Lubię Zimę. Choć nie ukrywam, że Wiosny wyczekuję.


  • DST 50.28km
  • Czas 02:39
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Podjazdy 690m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 3 marca 2015 | Komentarze 5


Na tę chwilę wiosenny kotek to miesięczne kocie pisklątko, z nieszczególnie prężnie funkcjonującymi oczętami, z zerową koordynacją ruchową, szczające gdzie popadnie i wymagające ciągłej opieki i troski. Zimowa myszka to wypasiony kilkumiesięcznym obżarstwem szczur, Pan i Władca wszechświata, przekonany, że nikt nie odbierze mu wypracowanego miejsca w domostwie. Niewątpliwie wciąż szala zwycięstwa w pojedynku między tą ujmującą dwójką przechyla się na stronę paskudnego szczura, zwłaszcza, że przed chwilą przygruchał sobie wietrzną panienkę, która wespół ze Spaślakiem goni kociątko co i rusz do kąta.
ALE!!!
Doświadczenie uczy, że sierściuchy szybko dorastają i biorą z lubością szczury w obroty. Na to właśnie czekam, wymęczona po dzisiejszej trasie przeraźliwie. Sfrustrowana pięćdziesięciokilometrową walką z bocznym wiatrem.
Mam za swoje!
Wiedziałam, że wieje prosto z zachodu na wschód. Ale NIEEEEE, nie mogłam sobie odmówić standardowej trasy na północ. W efekcie czego prawie nie było mi dane skorzystać z dobrodziejstw jazdy Z wiatrem.
Ech.... Dorastaj wiosenny Kotku czym prędzej, bo już mam powoli dość tego wstrętnego gryzonia!

Michałkowa.




Podjazd z Glinna w stronę Walimia.


A na powrocie dzielny Kotek przygryza boleśnie szczurzy ogon. Piękny to był widok :-)



  • DST 31.24km
  • Czas 01:24
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Podjazdy 280m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 2 marca 2015 | Komentarze 0


Czyli szybkie i bardzo wietrzne Jezioro przed pracą.


  • DST 125.11km
  • Teren 12.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 18.13km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 1 marca 2015 | Komentarze 12

Uczestnicy


Bez wielkiego rozpisywania się, bo wciąż brak chęci by wgłębiać się w słowo pisane.
Kilka słów:

dowiaduję się, że w niedzielę w Spalonej szykuje się bieg narciarski, w którym udział ma brać niemała ekipa. Myślę sobie - czemu by nie dołączyć, zaliczając przy okazji pierwszą konkretniejszą trasę w tym roku.
Ryjek i Feniks od razu przystają na propozycję wypasu.
W piątek wieczorem jeszcze dodatkowo zgaduję się z Radziem, który zamierza hasać po Górach Sowich i razem dojeżdżamy na Przełęcz Sokolą. Tam rozjeżdżamy się w swoje strony.


60 kilometrów do Kłodzka to ciągła walka z paszczowiatrem i pokonane prawie 1000 metrów w pionie. Przed Kłodzkiem łączę się z chłopakami i razem już wspólnymi siłami pędzimy ścieżko-śniego-lodami Gór Bystrzyckich w stronę Schroniska Jagodna w Spalonej.
Tego właśnie chciałam uniknąć - poroztopowego lodu na trasie. I nawet przez chwilę kręciłam po cichu nosem, że mnie wyprowadzono na manowce. Jednakże ukryć się nie da, że zabawa przy tym była naprawdę wyśmienita :-)






Do schroniska docieramy ok 13:30, akurat podczas wręczenia medali - olbrzymie gratulacje dla wszystkich obdarowanych kasą, koszulkami i żelazkami!!! :-D



(podkradnięte Bogdanowi)

W schronisku zabawiamy ok 3 godziny w genialnej atmosferze. Dzięki! Było świetnie!
Przed 17:00 zbieramy się i pędzimy w dół, z wiatrem w plecy, prosto do Kłodzka na szynobus.


Trasa Kłodzko - Spalona - Kłodzko. Dzięki Feniks :-*