avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:1369.35 km (w terenie 117.00 km; 8.54%)
Czas w ruchu:69:50
Średnia prędkość:19.61 km/h
Maksymalna prędkość:63.50 km/h
Suma podjazdów:17721 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:57.06 km i 2h 54m
Więcej statystyk
  • DST 45.97km
  • Czas 02:08
  • VAVG 21.55km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Podjazdy 257m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 16 lutego 2014 | Komentarze 6


Na powrocie, mając w pamięci wczorajsze zmagania z wiatrem, postanawiam nie kombinować i wrócić najkrótszą z możliwych dróg.
Wybieram zatem dojazd do Jawora (jakże cudne 10 km dojazdu z mocnym wiatrem wiejącym prosto w plecy, ach...!), następnie skręt o ok. 60 stopni w prawo, jazda przez jakiś czas z wiatrem tylno-bocznym, za Strzegomiem już prawie wyłącznie bocznym, przed samą Świdnicą znów prawie zwalającym z roweru. Ale to nic, bo już dom w zasięgu wzroku :)

A o poranku Morsowy pokazuje jak się dosiada Słonia:






Da się?? Da. Więc próbujemy!






I mimo podglądania mnie przez "natrętnych" paparazzi :P


z mojej strony to by było na tyle. Słoń mi się nie poddał. Może Żyrafa się ugnie... :-)
Alouette również podejmowała dzielnie próby pokonania Słonia. Szło pięknie, ale i Jej niestety nie udało się go okiełznać ;)

Zatem mamy nie do pokonania Morsa-pogromcę-mono-zoo!!!! :-))))



  • DST 62.79km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 18.56km/h
  • VMAX 38.30km/h
  • Podjazdy 627m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 15 lutego 2014 | Komentarze 10


Na dzień dobry jeszcze raz najlepsze życzenia składam Solenizantce! :)

Drogę dojazdową starałam się dobrać tak by ominąć główne drogi. W rezultacie pobłądziłam i nadrobiłam jakieś 15 km. To nic, bo trasa była nowa i dość ciekawa.

Jakieś 400-500 metrów, które musiałam pokonać na 5-tce to było wietrzne przejście przez piekło. Pierwszy raz w życiu wiatr zmusił mnie do zejścia z roweru kiedy to paskudny boczny podmuch zwiał mnie wpierw na pobocze, z zaraz potem na środek drogi. Gdyby za mijającą mnie ciężarówką jechało jakieś auto to najpewniej byłoby już po mnie. Grrr.... Nie walczyłam dalej jadąc, zeszłam z roweru i ok. 200 metrów walczyłam idąc. Zdecydowanie najcięższe i najbardziej niebezpieczne starcie z wiatrem w mojej "karierze" rowerowej.

Za Jakuszową, gdzie dopadł mnie krótki opad deszczu, wpakowałam się w las z nadzieją, że tan dziwny szlak doprowadzi mnie do Myśliborza. Tak też się stało, ale w międzyczasie dopadły do mnie dwa potwornie wielkie psy: bernardyn (o ironio! Jedyny pies, który mnie w życiu dziabną był bernardynem właśnie) wielkością dorównujący dorosłemu niedźwiedziowi grizzly oraz niewiele mniejsze niezidentyfikowane coś czarnego spędzającego jednak więcej czasu przy swoich jajkach niż na obszczekiwaniu mnie:P Środek dziczy, uciekać nie ma ani gdzie ani sensu, stoję zatem jak ten słup soli przemawiając (tak mi się zdaje) kojąco do tych bydlaków, pełna nadziei, że nie głodują od 5 dni. Po jakiś dwóch godzinach (na bank musiało to co najmniej tyle trwać) usłyszałam odległe nawoływanie. Byczy bernardyn zareagował od razu i pognał do góry, mniejsze-czarne-coś jeszcze chwile majstrowało przy swoich cojones i niedługo potem dołączyło do towarzysza. I znów najadłam się strachu na kilka najbliższych tygodni.

Kiedy już wydawało mi się, że dotarłam do celu podróży, znalazłszy się w docelowej miejscowości, spędziłam kolejne kilkadziesiąt minut błądząc, próbując sobie uparcie udowodnić, że bez gpsa SIĘ DA. Nie dało się. Niezbędny okazał się jeden telefon do przyjaciela, po którym ostatecznie dotarłam na miejsce delektując się błogim, zupełnie nielutowym ogniskiem, ogniskowym towarzystwem i ogniskową kiełbaską. Pycha!

Nad zalewem w Komorowie:


Masyw Ślęży i Raduni, na tle którego pięknie prezentuje się Świdnica z Rakietą w roli głównej:


A liczyłam na to, że moja trasa jednak nie wiedzie w tamtym kierunku... trochę wiodła :P




Neogotycki piękny pałac w Myśliborzu odrestaurowany pod koniec XX wieku przez nowego właściciela - pana Franciszka Ardela, polskiego emerytowanego kolarza pochodzącego ze Ścinawy. (dla bardziej zainteresowanych pałacem: link)


Pokierowana przez tubylca rezygnuję z asfaltowego objazdu i pakuję się na (jak się później dowiedziałam) czerwony szlak, który szybko doprowadza mnie do docelowej wsi:





  • DST 33.00km
  • Czas 01:19
  • VAVG 25.06km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 14 lutego 2014 | Komentarze 4


Nie na temat, bo miało nie być dziś żadnej jazdy, a jednak jakaś była.
A że krótka to w zamian szybka i mocna.
Czyli wokół Jeziora Bystrzyckiego bez schodzenia z blatu;
a właściwie bez schodzenia na przełożenia lżejsze od 42 przód - 21 tył.




  • DST 51.59km
  • Czas 02:13
  • VAVG 23.27km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Podjazdy 596m
  • Sprzęt KROSSowy

Czwartek, 13 lutego 2014 | Komentarze 14


Bardzo źle mi się jechało tam. Po jednym dniu przerwy wrócił mocny i męczący paszczowiatr. Po opuszczeniu Świdnicy Słońce schowało się za ciężkimi chmurami; jakaś byłam nieprzekonana by kontynuować zaplanowaną trasę. Po dojechaniu do Walimia już wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Jednocześnie podczas opatulania twarzy chustką przehasała przede mną, obok mnie, prawie że po mnie piękna czarna wiewióra. Od razu uśmiech powrócił mi na twarz. Jej zachowanie było tak urocze, że nawet nie chciało mi się wyławiać aparatu. Tylko stałam i podziwiałam uśmiechając się szeroko. Muzyka na full, zapętlenie "Toxicity" System Of A Down (po kilkunastu latach zaatakowały mnie muzyczne wspominki z okresu dojrzewania:)) i jazda w dół, z wiatrem.
Na powrocie tak przycisnęłam, że po zejściu z roweru myślałam, że się wywrócę :D

A tak się kończy bezczelne podglądanie cudzych amorów:







  • DST 57.15km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 18.84km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Podjazdy 530m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 12 lutego 2014 | Komentarze 4

Kategoria Masyw Ślęży


Szybko szybko, w przerwie w pracy dodaję wpis, bo wieczorem, znając życie, już mi się nie będzie chciało do tego siadać.

Chłodniej dziś niż wczoraj. Ale niezwykle uroczo. Tak na dojeździe jak i na samej trasie w terenie, która obfitowała w ciężkie przejazdy.
Nie strome, tylko zasyfiałe błotniście. Ścinacze drzew nie odpuszczą żadnej ścieżce, przez co momentami rzucałam w świat potoki bluzgów, próbują chaszczami okrążać nieprzejezdną dróżkę, którą biegł szlak. Dobrze, że pozostawione na trasie przez ścinaczy gałęzie nie rozpierdzieliły mi napędu, szprych czy innych gadżetów rowerowych.
Ech....
Szukamy pozytywów:
- poranny przymrozek, dzięki któremu przynajmniej z początku trasy po błocie szło jechać;
- dzikość szlaku i mnogość dzięciołów nad głową;
- z rana piękna przejrzystość powietrza, połączona z zaszronionymi polami i zamglonymi dolinami.
Dużo tych pozytywów więc o minusach szybko zapominam :)

(chyba) krzyż pokutny:


Góry Sowie:


Opalanie w piecu jakimś badziewiem potrafi mieć dobrą stronę - pięknie się ten dym prezentował:


Myszołów:


Chwilę za Oleszną, za skrętem w lewo na Sulistrowiczki wbijam na czerwony szlak pieszy:




Gdyby nie zmarznięta ziemia na polu przejazd tej części byłby chyba niemożliwy:


Zaraz potem dalsza część czerwonego prowadzi już lasem:




Po dojechaniu do Przełęczy Słupickiej odbijam na zielony pieszy, na którym warunki do jazdy są już znacznie przyjemniejsze. Jadę kilka kilometrów obok Rezerwatu Przyrody Łąka Sulistrowicka aż dojeżdżam na Przełęcz Tąpadła.






Na trasie podziwiam prawie pionowy (za nic w świecie tego na fotce nie widać) zjazd wzdłuż stoku narciarskiego po zboczu Raduni.
Już niedługo :-)


Z Przełęczy Tąpadła żółtym pieszym docieram do Jędrzejowic skąd już asfaltami przez Wiry wracam do domu.


  • DST 59.70km
  • Czas 02:48
  • VAVG 21.32km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Podjazdy 912m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 11 lutego 2014 | Komentarze 3


Owacja na stojąco należy się Lei za zabranie ze sobą aparatu bez włożonej baterii.
No nic, będzie totalny odpoczynek od fotek.
Pogoda dziś zdecydowanie bardziej jesienna od wczorajszej, ale i tak cudo. Droga Rzeczka-Sierpnica wygląda tak jakby niebawem miała znów stać się przejezdną. Git!
Podjazd pod Orła nie poszedł z palcem w zadku, bo mała zadyszka była, ale większych niż ten problemów brak. Też git :)
A teraz do pracy szykować się MARSZ :D




  • DST 47.16km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 20.36km/h
  • Podjazdy 673m
  • Sprzęt KROSSowy

Poniedziałek, 10 lutego 2014 | Komentarze 8


Ależ mi tego było trzeba!
Krótko i na temat - nie ma to jak upocić, umęczyć i uradować się z rana przed pracą.
Niewiele mi do szczęścia potrzeba :-)




  • DST 74.18km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.73km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Podjazdy 795m
  • Sprzęt ZaSkarb

Piątek, 7 lutego 2014 | Komentarze 6

Kategoria Masyw Ślęży

Uczestnicy


W miniony weekend nadszedł czas odwiedzin Starowinki w moich skromnych progach.
Wkroczenie przeze mnie w wiek bardziej dojrzały postanowiłyśmy świętować na rowerach (a jakże?!). Staruszka pragnęła zakosztować ździebko górek, ja oczywiście nie wnosiłam żadnych sprzeciwów, bo przecie w to mi graj!
Zdjęcia powiedzą więcej niż sama nieskładna treść pisana.

Po rzucie monetą Starościna pakuje się na Krossa, ja zasiadam na Zaskarze i wyruszamy w świat.
Plan - Radunia.
Może i Ślęża jest wyższa i zaliczana do Korony, ale jednak podjazd na nią żółtym z Tąpadła to nuuuuda okrutna. Radunia jest znacznie bardziej smakowa i różnorodna.
Po drodze zajeżdżamy pod wiatrak w Gogołowie.








Kolejne podjazdy Staruszka łyka bezproblemowo. Niby baba z nizin, ale powera ma :)


Na Przełęczy Tąpadła chwila na odsapnięcie i krótki lans pod drogowskazami i tablicami informacyjnymi, a następnie nareszcie wjazd w teren :)




Na szlaku trochę śniego-lodu, ale jakoś nie udaje mu się popsuć nam podjazdu na szczyt.




Rzut oka w stronę Ślęży:


I ruszamy z powrotem.
Widać po Staruszce jaką radochę sprawia jej jazda po nie-asfalcie. Paszcza pod kominiarką się raduje, kolejne zjazdy i przeszkody praktycznie nie sprawiają problemów. Nauka wystawiania dupska za siodło na zjazdach idzie jak z płatka. Pięknie!






Ale wszystko co dobre musi się skończyć. W planie jest jeszcze wizyta na tamie w Lubachowie a wieczorem jakieś wyjście na urodzinowe piwko więc czas wrócić na asfalt. Po niedługim czasie jazdy atakuje nas paszczo- i bocznowiatr, znienacka oszalały i pragnący nie dopuścić nas w okolice Jeziora Bystrzyckiego. Lekko nie jest, ale nie dajemy za wygraną i po ciężkim boju docieramy do kolejnego celu na trasie:






Teraz czekało nas już tylko 13 km zjazdu z wichrem w plecy więc po jakiś 10 minutach zameldowałyśmy się w domu :P
Git to była wycieczka! Pogoda genialna; nastroje w dechę :)
Dzięki Staruszko :*




  • DST 47.54km
  • Czas 02:03
  • VAVG 23.19km/h
  • Podjazdy 640m
  • Sprzęt KROSSowy

Czwartek, 6 lutego 2014 | Komentarze 7


Czy mój dzień mógł się zacząć lepiej?
Pobudka, troszkę porządków, by StarszaPani wieczorem nie padła trupem z wrażenia nad moją domową gospodarnością :-)
I szybki wypad na rower, by zdążyć jeszcze trochę się zmęczyć i coś zobaczyć przed pracą.
Jakaż była moja radość, gdy w Michałkowej me oczy nawiedziła całkiem urokliwa iryzacja chmur.

Mimo obecności wiosny w duszy i sercu, rzeki wciąż jeszcze skute są lodem:


I sama iryzacja:






A na szczycie Michałkowej ulubiony wrak:




Ok. Nijak się ma ta dzisiejsza iryzacja do tej Jesenikowej, bo tamta była wprost zjawiskowa.
Ale i tak bardzo ładnie się prezentowała.

Dziś również i nadal wiało całkiem nielicho.


  • DST 34.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 24.58km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 5 lutego 2014 | Komentarze 1


Po powtórnym złożeniu Krossa do kupy (ale sobie długo odpoczął przez zimę:), szybciutko wyskoczyłam sprawdzić czy wszystko działa jak należy. Oczywiście standardowo opony pozakładałam w złym kierunku - już mnie to przestało dziwić. Reszta działa ok.
Wracając zajechałam do serwisu i zakupiłam licznik do Krossowego, co by przestać ściemniać w statystykach :P