avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1087.33 km (w terenie 257.00 km; 23.64%)
Czas w ruchu:61:23
Średnia prędkość:17.71 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Suma podjazdów:3708 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:72.49 km i 4h 05m
Więcej statystyk
  • DST 71.24km
  • Teren 11.00km
  • Czas 03:43
  • VAVG 19.17km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Środa, 10 lipca 2013 | Komentarze 1

Kategoria Góry Sowie


Jeśli mnie pamięć nie myli trasa wyglądała tak - dojazd do Glinna, tam chwila wspinaczki asfaltem w stronę Walimia, na górce odbicie w lewo w niebieski pieszy, który po ok. 2 km doprowadza mnie do Przeł. Walimskiej. Stamtąd standard: fioletowy i czerwony rowerowy i szczyt. Zjazd zdaje się do Rzeczki czerwonym pieszym.

Podczas podjazdu w Michałkowej. co najmniej 5 minut czekałam aż krowa z lewej strony przestanie lać. Nieprawdopodobne wręcz ile to trwało. Nie miałam pojęcia :)




  • DST 56.33km
  • Czas 03:02
  • VAVG 18.57km/h
  • VMAX 55.40km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 9 lipca 2013 | Komentarze 3


Zgodnie z obietnicą daną Ra - uzupełniam stare wpisy i zaczynam się bardziej troszczyć o bloga :)

Piękna pogoda, wolny dzień. Nic tylko korzystać. Podjeżdżam po Alinę i razem zmierzamy w stronę Zagórza. We Fregacie czeka na nas wygrzewanie w Słońcu i pyszne zimne piwko, czyli dłuuuuga pauza. Po powrocie do Świdnicy obiad (nieoczekiwane spotkanie na Rynku z moją Mamą, która dołącza do nas na jakiś czas), kawka i rozstanie. Ja postanawiam jeszcze przed powrotem do rynku zrobić jakieś szybkie 20 km.









  • DST 97.03km
  • Teren 28.00km
  • Czas 05:59
  • VAVG 16.22km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Podjazdy 1656m
  • Sprzęt ZaSkarb

Sobota, 6 lipca 2013 | Komentarze 4

Uczestnicy


Jazda iście metafizyczna. Przez większość trasy w chmurach, czasem opadzie deszczu, który zamiast wkurzać potęgował mistycyzm całej wyprawy. Kiedy Słońce wyszło pod koniec zza chmur to prawie mi się żal zrobiło :)

Od początku: dojazd do Głuszycy na rowerze, tam spotkanie z Ryjkiem i nowo-poznanym Merlinem (siema Młody!:). Pakujemy się w żółty rowerowy szlak strefy MTB Głuszyca, który jest nowością dla całej naszej trójki. Prócz jednego krótkiego zabłądzenia idzie nam wyśmienicie. Aż docieramy do Grządek i tam mylimy stronę prawą z lewą albo na odwrót; tak czy siak - na opak! Zjeżdżamy prosto do Walimia, zamiast dojechać do Rzeczki. Nic tam, humory dopisują, ciśniemy asfaltem po górę na Przełęcz Sokolą. Chłopaki szybko zostają pożarci przez chmurze odmęty. Ja, jak to ja, grzeję tyły na podjeździe. Kochani czekają na mnie przed najcięższą częścią podjazdu - wdrapaniem się pod Schronisko Orzeł. Merlin jedzie jakby mu jakiś motorek w tyłku zamontowali, Ryjek mimo jednej chwili zawahania nie poddaje się i również dojeżdża pod Orła, gdzie spotykamy się z Toompem. Tam chwila wytchnienia, naładowania akumulatorów i nareszcie to co tygrysy lubią najbardziej - czerwony pieszy. I tak w kolejności: Wielka Sowa (przed szczytem rozczłonkowujemy się - ja z Ryjówką pędzimy łatwiejszą opcją prosto na szczyt Wielkiej, Toomp z Merlinem coś kombinują i po chwili również dołączają do nas na krótkim popasie w deszczu), cudny zjazd w deszczu na Przeł. Jugowską, wjazd znów w czerwony na Kalenicę, szczyt, zjazd czerwonym na Przeł. Woliborską. Tu niestety musimy się rozstać, mnie wzywa całonocna balanga do białego rana na wyczekiwanej od dawna 40stce mego ukochanego brata :) Chłopaki ostro cisną przed siebie aż do Srebrnej Góry.
Nie wszędzie dałam radę, zaczynają mnie pokonywać podjazdy, nie zjazdy, dokładnie odwrotnie jak było jeszcze do niedawna.
Ekipa, jak zwykle, świetna; warunki jazdy niby niesprzyjające, a w rezultacie wręcz przeciwnie - potęgujące niezwykłą atrakcyjność tego szlaku; wspomnienia - oczywiście niezapomniane :)
Dzięki

Pierwsze radości po spotkaniu w Głuszycy:


Ciut zabłocony żółty rowerowy:






Ryjkowi się ta trasa tak podoba, że zaczyna świecić z nadmiaru energii:




Razem z Merlinem udajemy, że się znamy na mapie:)


Koniec podjazdu pod Schronisko Orzeł i Ryjek pełen zaciętości:


Wieża na szczycie W. Sowy tonie w chmurach:


A my wykorzystujemy chwilę oczekiwania na pozostałą dwójkę na odpoczynek:


Pozę mam co najmniej dziwaczną, dla niewtajemniczonych - zaraz po cyknięciu fotki podskoczyłam i to to miało się znaleźć tutaj, a nie poza w stylu - oczekiwanie w murze na wykonanie rzutu wolnego:


Nadjeżdżają twardziele:


A ja przedstawiam Wam moje nowe spdy, stworzone specjalnie na jazdę w ciężkim terenie górskim, koniecznie podmokłym:








Po prostu pięknie!!






Widoczki z wieży widokowej na Kalenicy:


I mocna męska ekipa:


Toompowy Ghost wypoczywa porzucony w dole:


I jeden z wielu zjazdów (łączonych oczywiście z wieloma podjazdami/podejściami) z Kalenicy w stronę Przeł. Woliborskiej. Ryjek nie odpuszcza:






Na Przełęczy niestety robimy pa-pa. Do następnego (całe szczęście szybkiego!:)



Dziękuję Ryjkowi za fotki nr 1, 4, 7, 14, 15, 16, 17, 25.

Mapkę może kiedyś uda mi się sklecić...

  • DST 38.47km
  • Czas 01:39
  • VAVG 23.32km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Piątek, 5 lipca 2013 | Komentarze 0


Okazuje się, że Freagata została wystawiona na sprzedaż.
Ciekawe co z tego wyjdzie...





  • DST 102.70km
  • Teren 42.00km
  • Czas 07:04
  • VAVG 14.53km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 2 lipca 2013 | Komentarze 9

Kategoria Single i Ścieżki


Na ten czas przełomu czerwiec-lipiec planowaliśmy z Toompem powtórkę z zeszłorocznego Pradziada, który zakończył się nie tak jak powinien. Ale jakoś ten asfalt wielokilometrowy nie przywołuje mnie do siebie tak intensywnie jak jeszcze jakiś czas temu. W związku z tym postanowiliśmy wykorzystać fakt kilkudniowej ładnej pogody i w końcu zakosztować jazdy dla prawdziwych twardzieli, czyli Rychlebskich Ścieżek.
Dojazd do Paczkowa samochodem i wjazd w Czechy już na rowerach. Opisywania trasy nawet nie będę próbowała się podejmować, bo prawie nic a nic z tego nie pamiętam (tak to jest jeździć za kimś); poczekam na mapkę Toompa i perfidnie mu ją zakoszę.
A póki co napiszę, że było absolutnie-nie-do-opisania-GENIALNIE! Trasy zjazdowe powalają na kolana. Większość zjeżdżaliśmy zielonymi szlakami (poziom trudności - średni), choć wjechaliśmy na chwilę w czarny (poziom ciężki), który ewidentnie był nie dla mnie i mojego roweru. Na tę trasę mooooże kiedyś wrócę, gdy rzeczywiście opanuję prawie do perfekcji jazdę w ciężkim terenie i doczekam się może jakiegoś fullika; czyli za jakieś 30-40 lat :). Póki co zostaje mi zielony, który również potrafi dostarczyć sporo emocji, obtarć i siniaków :D - tutaj uprzejmie proszę Toompa o nie śmianie się z moich "ran wojennych", ja jestem dumna z tych mikrouszkodzeń ciała, których się nabawiłam :-)
Zdjęcia niestety nie oddają atrakcji tych ścieżek, a to ze względu na to, że gdy były zjazdy to się zjeżdżało i nie myślało o zatrzymywaniu na foty. Po prostu szkoda było przerywać sobie frajdę z jazdy.
Dzięki Toomp za przewodnictwo i towarzystwo. Mocny z Ciebie zawodnik i dużo się idzie od Ciebie nauczyć.

Piękny początek dnia nad stawikiem:


I wjazd w pierwszą ścieżkę...:


...która od początku prezentuje się wielce okazale:




I my na trasie ścieżek:




















Ze specjalną dedykacją dla Feniksa i Ryjka - mój "uśmiech" nr 35:)






I na zakończenie piękne bocianie gniazdo gdzieś-tam i piękny Zamek Jánský Vrch w Javorniku:





Polecam te trasy KAŻDEMU, kto choć trochę jara się jazdą w terenie. Koniecznie!! :)