avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 33.33km
  • Czas 01:18
  • VAVG 25.64km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Podjazdy 340m
Standard: wokół Jez. Bystrzyckiego. I ciut narzekania :(

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 4


Już chyba nie uda się tego ukryć ani przed sobą ani przed Wami - mam gigantyczny kryzys rowerowy. Mogę sobie szukać wymówek, ale generalnie jeszcze niedawno wołami mnie trzeba było czasem od roweru odciągać, a teraz co? - klops! Ledwo co udaje mi się dupsko ruszyć wokół Jeziora :/
Jak temu zaradzić?
Jak powrócić do uprzedniej cudnej organizacji?
Jak znów czerpać dziką przyjemność z jazd?
Czekać aż sama wrócić czy może próbować jej jakoś dopomóc?
Wczorajsze 70 km dało mi w kość przeokrutnie, a przecież jeszcze do niedawna taki dystans to była norma przed pracą. Przecież moja forma nie mogła polecieć aż tak na łeb na szyję by mnie marne 70 km pokonywało...
W przyszłym tygodniu postaram się powoli zwiększać dystanse i przyhamować z intensywnością jazd, bo coś straciłam nad tym panowanie. Zacznę częściej wyciągać aparat bo i do tego straciłam serce...
No i te 2 kg tłuszczu muszę zgubić, które mi przybyły przez czas bezrowerowy.
Gdzieś się zawieruszył mój optymizm.....


Komentarze
lea
| 18:49 niedziela, 17 czerwca 2012 | linkuj Lutra - niby nie jeździmy dla wyników, ale te wyniki są jeśli się jeździ. Masło maślane :) Chodzi mi o to, że ja nie tęsknię za rekordami tylko za samym rowerem. Tęsknię i chcę jeździć, ale mi się nie chce. Bez sensu... No nie wiem, jestem w stanie, który albo przeczekam albo przepędzę na siłę. I wybieram wyjście nr 2 :)
lutra
| 17:56 niedziela, 17 czerwca 2012 | linkuj A może nie zadręczać się tym stanem ducha?Nie jeździmy w końcu dla wyników choć i te cieszą jeśli się poprawiają.Może po prostu zaczekać aż przyjdzie "głód jazdy"?Wiem,że wróci.Rozumiem i domyślam się,że chodzi o lęk przed utratą formy a później obawa o to,czy nie włączy się niechęć do wysiłku.
Nie znam się na tym,uważam,że pasja najwięcej korzyści przynosi wtedy,kiedy daje radość.
Nie namawiam do rezygnacji ale nie obawiam się takiego podejścia .Myślę,że w Twoim przypadku,jeśli zatęsknisz do jazdy forma wróci szybko.



lea
| 14:46 niedziela, 17 czerwca 2012 | linkuj Kiedy właśnie teraz droga nad Bystrzyckie jest jedyną trasą, którą mam chęć przejechać. Może to zmęczenie materiału, ale po tak długiej przerwie powinnam z dziką ochotą wrócić na rower, a jest wręcz przeciwnie.
Ale jeżdżenia nie rzucę, co to to nie. W każdym związku zdarzają się chwile kryzysowe, jednak to wcale nie oznacza, że od razu trzeba z niego rezygnować :) Wręcz przeciwnie - trzeba się spiąć i walczyć! Tak samo będzie ze mną i moim Zaskarem :P
W tym tygodniu nie odpuszczę.
Fotka z Karkonoskiej na pewno w tym roku tu się pojawi! Obiecuję Tobie i sobie :)
pioter50
| 14:27 niedziela, 17 czerwca 2012 | linkuj Myślę, że chyba Cię rozumiem.Sam obecnie- który to już raz- mam myśli, żeby rzucić w diabły całe to jeżdżenie.Powiem Ci jednak, że kiedy zdarzy mi się "odkryć" jakąś nową drogę, którą nigdy nie jechałem, optymizm i chęć jazdy wraca na nowo.Może zwyczajnie "przedawkowałaś" z jazdami?Może nie jeździj codziennie, tylko góra 3 razy w tygodniu?Myślę, że jeżdżenie nad Jezioro Bystrzyckie tylko pogarsza sytuację.Czy to nie jest tak, że Ty potrzebujesz wciąż czegoś nowego?Może ta ograna trasa do Zagórza tylko utwierdza Cię w przekonaniu, że nie warto już nigdzie jechać?"Trochę" mi szkoda, że osoba o tak wielkim entuzjazmie i talencie do jazdy, oraz świetnych fotorelacji, w samym środku sezonu odpuszcza sobie jeżdżenie. Teraz jesteśmy w okresie najdłuższych dni i powinniśmy właśnie teraz robić najdłuższe i najtrudniejsze trasy.Ja wciąż czekam na obiecaną od Ciebie, Twoją fotkę z Przełęczy Karkonoskiej.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa latdw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]