avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Karkonosze

Dystans całkowity:1928.30 km (w terenie 134.00 km; 6.95%)
Czas w ruchu:103:54
Średnia prędkość:18.56 km/h
Maksymalna prędkość:65.50 km/h
Suma podjazdów:28191 m
Maks. tętno maksymalne:180 (94 %)
Maks. tętno średnie:177 (92 %)
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:128.55 km i 6h 55m
Więcej statystyk
  • DST 159.89km
  • Czas 07:37
  • VAVG 20.99km/h
  • VMAX 59.80km/h
  • Podjazdy 2356m
  • Sprzęt ZaSkarb

Wtorek, 21 maja 2013 | Komentarze 13

Kategoria Karkonosze


Tyle "dobrego" się naczytałam o tym podjeździe pod Jelenkę, że musiałam skosztować. W zeszły poniedziałek się nie udało na rzecz Przeł. Karkonoskiej, to nie pozostało mi dziś nic jak wykorzystać ładną pogodę i to, że pracę zaczynam dopiero o 18:00 i sprawdzić na własnej skórze jak jest.
Jest fajnie :)
Polecam.
Podjazd dość wymagający ale niedługi.
Przed ostatnim zakrętem myślałam, że przede mną jeszcze 1,5 do 2 kilometrów podjazdu, a tymczasem za rogiem co? Jelenka? Przed nią ostatnie mocniejsze dociśnięcie pedałów i jestem na górze rozkoszując się widokami i pysznym piwkiem za ino 6 zł (można płacić złotówkami)
Widoczki na trasie oszałamiające, ale w obiektyw mi chyba jakaś mucha wleciała (lewa strona wszystkich zdjęć) :/

Czas na szybkie zdjęcia, myju myju i do robotki :-)
Ależ cudny dzień!!

Wyjechałam 0 7:05, zaraz po szybkim deszczyku i z chmur zaczęłam się kierować w stronę błękitu:


Przed Kamienną Górą oczom mym ukazuje się Śnieżka (ach ten przeklęty rzepak, wszędzie się wtrynia!):




Od Ogorzelca do Jelenki stanęłam 2 razy, raz na Rozdrożu Kowarskim by zdjąć windstoppera, drugi raz na Okraju by ogarnąć drogowskazy, a na końcu trzeci raz stanęłam tu:


Podczas powrotu cykam fotę tego co mnie poraziło na podjeździe - Jelenka na górze:




Cmentarzysko:




I standardowo na zjeździe widoczki:








Ze specjalną dedykacją dla Piotera Chełmiec; nawet Masyw Ślęży jak na wyciągnięcie ręki:




Domki Tkaczy w Chełmsku Śląskim:


A na podjeździe za Chełmskiem ostatni raz:




  • DST 190.80km
  • Czas 09:40
  • VAVG 19.74km/h
  • VMAX 62.10km/h
  • Podjazdy 2831m
  • Sprzęt ZaSkarb

Poniedziałek, 13 maja 2013 | Komentarze 27

Kategoria Karkonosze


W planie na dziś było Schronisko Jelenka. Pomysł na ten podjazd zarzucił w zeszłym roku Pioter i chciałam go po części zmałpować. Wieczorem wyszedł cudny zbieg okoliczności, bo okazało się, że w niedzielę Pioter zrobił co do joty trasę, którą zaplanowałam na poniedziałek :) Toomp podpytał Piotra listownie o pogodę w Karkonoszach i wtedy padły czarodziejskie słowa o Przełęczy Karkonoskiej. Jak już padły to się uczepiły i puścić nie chciały. Rano, po przyjeździe Toompa do Świdnicy zmieniamy plan na niejasno określony i z głupia frant lecimy w stronę Karkonoskiej.
Wyjazd dopiero o godzinie 9:00 (wcześniej musiałam jeszcze samochód do mechanika oddać).
Na mapce widać co i jak.
Plan powrotu był inny - dołem, przez Lubawkę i Chełmsko. A zupełnie pierwotnie marzyła nam się jeszcze Okraj, a najchętniej i Jelenka w drodze powrotnej. Późna pora pokrzyżowała nasze plany. Ale nie ma tego złego - było cudnie.
Przełęcz Karkonoską podjeżdżałam drugi raz w życiu. W zeszłym roku było to znacznie mniej wymagające, bo startowałam ze Szklarskiej Poręby i całość trasy to było 80 km z hakiem, czyli nawet nie tyle co miałam w nogach wczoraj gdy zaczynałam podjazd. Pierwsza ściana (za parkingiem) poszła wyśmienicie. Toomp coś narzekał, że ledwo dał radę, ale za nic nie łykam tego bo ciął jak przecinak przed siebie:) Aż do drugiej ściany wrażenie jazdy jak pod delikatną górkę. Za to ostatnie kilkaset metrów ja miałam znacznie gorsze - odsłonięty teren, lekki wiatr w paszczę, nogi kręcą choć nieeeee chce im się już straszliwie. Ale co? Ja nie dam rady? Dałam. I Toomp dał. Na Przełęczy się nie zatrzymuję, bo mi się piwa chce nieziemsko więc cisnę od razu pod Odrodzenia. Tam popas, popij, czas leci nieubłaganie, na zegarze wybija 16:00 - czas się zbierać.
Powrót prawie tą samą drogą. Jakoś dziwacznie lekko mi się wracało (w porównaniu do zeszłotygodniowych 216km). Moc rośnie :D Ale dupsko nie chce się przyzwyczaić do tylu godzin w siodle.
Wyjazd-marzenie. Dzięki Toomp!
Takie spontany mają niezwykły klimat.

Póki co suma podjazdów podana jest orientacyjnie (czemu przeczy ustalona cyfra jedności:). Bikemap szwankuje więc próbuję inaczej sobie radzić, ale to inaczej jest mocno pracochłonne.

Pierwsze nieśmiałe wyłanianie się Karkonoszy za zjazdem z Przełęczy kowarskiej:


I "słit" focia na zakończenie podjazdu na Przełęcz Karkonoską:


I od drugiej strony na wjeździe na Odrodzenie:










Toomp na podjazdku za Kamienną Górą:




Toomp i Chełmiec w tle:






I przed Świebodzicami:


  • DST 150.73km
  • Czas 07:21
  • VAVG 20.51km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 2024m
  • Sprzęt ZaSkarb

Czwartek, 18 kwietnia 2013 | Komentarze 23

Kategoria Karkonosze


Pięknie było.
Wyjazd o godzinie 7:00, na Przełęczy byłam już o 11. Podjeżdżało mi się tak fantastycznie, że zaskoczył mnie dojazd na górę. Byłam przekonana, że to dłużej i ciężej powinno być. W zeszłym roku na pewno było.
Wiatr dziś bardzo pomagał w treningu: od Świebodzic aż do przed Lubawką wiał praktycznie bez przerwy w paszczę, czasem tak, że mi dech w piersi zapierało. A i mimo to jechało się cudnie. Dziwy!
O tradycji jeszcze za wcześnie by mówić, ale drugi rok z rzędu jadę na Okraj po rekonesansie zrobionym wcześniej przez Piotera. Dzięki za info Piotr! :-)







W tym miejscu zrobiłam sobie przerwę na pomarańczę(a?). Powinno być cudnie widać Karkonosze. Nie było dziś sprzyjającej widoczności, niestety, nie udało mi się ustrzelić górek pięknych. Po Karkonosze odsyłam do Piotera :)


A tu miałam pobór najpyszniejszej wody na świecie:




  • DST 82.15km
  • Czas 04:43
  • VAVG 17.42km/h
  • VMAX 65.50km/h
  • Podjazdy 1700m

Niedziela, 19 sierpnia 2012 | Komentarze 9

Kategoria Karkonosze


Udało się!
Mając na uwadze sen letni, w który zapadłam razem z rowerem i ostatni permanentny brak czasu weekendowego, mniemałam, że o Przełęczy Karkonoskiej mogę w tym roku zapomnieć. Okazało się coś innego i bardzo się z tego cieszę!
Piątkowy wieczór panieński dał mi się sobotnio nieprawdopodobnie we znaki. Jednakże w sobotę koło południa wyruszyliśmy we czwórkę samochodem do Szklarskiej Poręby (rower zapakowałam do bagażnika). Odżyłam dopiero wieczorem i dołączyłam do trójki towarzyszy na wspinaczkę nad Wodospad Kamieńczyka. Spacer bardzo dobrze mi zrobił. Spałam wyśmienicie. W niedzielę pobudka rano i stwierdzenie przykrego faktu, że nogi wciąż bolą po piątkowych godzinach tańców:/ Ale nic, jestem tu i aż żal chociaż nie spróbować. Wyjechałam. Po 8 kilometrach zjazdu ze Szklarskiej, na liczniku średnia 37,5 km/h; tylko przez chwilę dołowałam się tym podjazdem w drodze powrotnej:) Dojazd do Podgórzyna bardzo przyjemny, pogoda śliczna, wiatr nieupierdliwy. Aż do samej Karkonoskiej zatrzymałam się raz: na obrzeżasz Jeleniej Góry, gdzie zgubiłam drogę i musiałam zasięgnąć porady mapy. Z Podgórzyna do Przesieki jechało się miodzio, niby już tutaj jest jakiś podjazd, ale praktycznie nieodczuwalny. Trochę mnie początkowo zmyliły napisy na drodze informujące o pozostałym do końca dystansie. Myślałam, że kierują mnie one już na Karkonoską. Okazało się niebawem za Przesieką, że odliczane przez asfalt kilometry to dystans dopiero do początku prawdziwego podjazdu:-) Koniec pierwszego odliczania to początek rzeczywiście niełatwych 4400 metrów podjazdu pod samą Przełęcz (albo pod Odrodzenie, już nie pamiętam). Ciężki był początek tych ponad 4 kilometrów i sama końcówka, ale przyznam z wielką radością, że spodziewałam się czegoś znacznie cięższego. Na górę dojechałam ze sporym zapasem sił, psychicznie również byłam w świetnym stanie. Od razu pognałam pod Odrodzenie, tam piwko, namysł nad dalszą drogą, zjazd na Przełęcz i postanowione: zjeżdżam do Czech. Zjechałam do skrzyżowania U Dívčí Lávky przed Špindlerův Mlýnem, skręt w prawo niebieskim szlakiem i dojazd do momentu, w którym znak poinformował mnie, że rowerem dalej nie pojadę. Siadłam zmarnowana, zaczęłam dumać co dalej ze sobą począć. Wniosek: wracam na Karkonoską i zjeżdżam z powrotem do Polski. Tak też zrobiłam. Podjazd od strony czeskiej lekutki, choć nogi zaczęły powoli okazywać zmęczenie. Na Przełęczy jeszcze tylko zdjęcie pamiątkowe i powrót do domu. Podjazd krajową trójką pod Szklarską Porębę wymęczył mnie chyba bardziej niż dwie wcześniejsze wspinaczki pod Przełęcz :P
Podsumowując: pewnie już nie w tym roku, ale prawdopodobnie w przyszłym spróbuję pokonać ten podjazd wraz z dojazdem dom-Przełęcz-dom.
A sam podjazd: najładniejszy i najciekawszy w moim lichym dorobku:)
Się rozpisałam. Teraz kilka fociszy:

Zdjęcia z podjazdu (robione podczas zjazdu):




Ostatnie 100 metrów:


Na Przełęczy Karkonoskiej:




Oraz Schronisko Odrodzenie i widoki spod niego na góry i Przełęcz w dole:










A tymczasem na niebieskim szlaku w Czechach nad rzeką: