avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 64.70km
  • Teren 28.00km
  • Czas 04:17
  • VAVG 15.11km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Podjazdy 1330m
  • Sprzęt KROSSowy
Zima się rozpanasza na dobre :-)

Sobota, 28 listopada 2015 | Komentarze 3

Uczestnicy


Zaprzeczając dalekosiężnym planom umawiamy się z Tomkiem na zimową jazdę szybko i konkretnie.
9:00. Start - Świdnica.
Pogoda poranna wielce zachęcająca.
Wszyscy stawiają się o czasie :-) i możemy ruszyć w świat.
Radośnie zostaję oddelegowana na przedownika dzisiejszego wypadu, ku wielkiej mej radości stając się przy okazji towarzyszem pierwszego Tomkowego rowerowego wjazdu na szczyt Wielkiej Sowy.
Trochę wieje (do niedzieli - dnia następnego - myślałam, że wiało w sobotę dość mocno:)) dlatego dość szybko odbijamy z asfaltu i wjeżdżamy w teren ponad Jeziorem Bystrzyckim i Michałkową. Do Glinna. I dalej niebieskim na Przełęcz Walimską.



I już w śniegu na niebieskim pieszym Glinno - Walimska:






Na Walimskiej krótka przerwa na popas.
Tutaj też krótka narada którędy jechać. Sugeruję delikatny fioletowy, bo ze śniegiem jeszcze nie jest zupełnie komfortowo i niebieski na szczyt wydaje się nieszczególnie dobrym pomysłem.
Zatem fioletowy.
Po drodze piękne widoki i pożegnanie chwilowe ze Słońcem.
Wjeżdżamy w pięknie zabarwione przez Słońce (NA RÓŻOWO!! :-) ), cieniutkie chmury...




Na szczycie chwila przerwy.
Wieża otwarta.
Krótko rozmawiam z Panem Wieżowym - Mateo, który donosi mi, że w środku ma - (słownie: MINUS) 3,5 stopnia C.
Nie ukrywam zdziwienia.
I nie zazdroszczę.
Jednak za serce Mateo ujmuje mnie ukazując mi śpiącego obok niego pod kocem szczytowego Kota. I stwierdzeniem, że musi przyjść na górę choćby po to by kocura nakarmić. Słoooodko!! :)


Na zjazd wybieramy czerwony pieszy do Schroniska Sowa, gdzie decydujemy się przycupnąć przy cudownie nagrzanej kozie, nad Opatem i pomidorówką.


I przemiła niespodzianka - do środka wchodzi Toomp, który - jak się okazuje - podąża po naszych śladach aż od Glinna :-) Chwilę siedzimy razem, ale nasze piwo się kończy, plany dalszej drogi rozmijają się więc po pogawędce i rozgrzaniu ruszamy dalej.
Z TomDygiem zjeżdżamy na Przełęcz Sokolą, stąd do Sierpnicy i w rowerowy szlak, który zeszłej Zimy z Radziorem wybraliśmy jako ulubioną alternatywę zjazdu do asfaltu w Jugowicach.
Po drodze powoli zaczyna się z powrotem przez chmury przedzierać Słońce:


Aby na ostatnich 20 kilometrach znów nieprzerwanie nam towarzyszyć przywracając jesień:


Dzięki Tom!





Komentarze
Ancorek | 20:50 piątek, 4 grudnia 2015 | linkuj O rany, śnieg widzę!
Toż to wycieczka w jeden dzień przez dwie pory roku :)
Uwielbiam te sztuczki światła - różowy świat bardzo mi się podoba.
pozdrawiam
TomDyg
| 07:47 poniedziałek, 30 listopada 2015 | linkuj Dziękuję również, świetna wyprawa oraz piękna relacja ;) - będzie super pamiątka!

Sowi debiut konkretny :)
mors
| 21:18 niedziela, 29 listopada 2015 | linkuj A co będzie ze szczytowym kotem jak któregoś dnia zabraknie Pana Wieżowca? Musisz codziennie kontrolować sytuaNcję. ;>
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tylko
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]