avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

1500 - 2500 w pionie

Dystans całkowity:3808.61 km (w terenie 1167.00 km; 30.64%)
Czas w ruchu:212:33
Średnia prędkość:16.40 km/h
Maksymalna prędkość:72.30 km/h
Suma podjazdów:76815 m
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:90.68 km i 5h 27m
Więcej statystyk
  • DST 100.31km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 19.05km/h
  • VMAX 63.50km/h
  • Podjazdy 1590m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 23 lutego 2014 | Komentarze 3

Uczestnicy


Ochy i achy wysyłam w niebiosa, poematy i peany tworzę na cześć Wiosny, która nie opuszcza nas już od tak długiego zimowego czasu.
Dziś spotkanie szosowe z Młodym następuje na Przełęczy Sokolej. Jakoś, z wielkim trudem, udaje mi się na nią dowieźć moje wymęczona dupsko. Przywitanie i WIO przez Sierpnicę i Kolce w stronę Andrzejówki :)







Przy kopalni melafiru Rybnica Leśna Młody wyrywa do przodu jak to na młodego byczka przystaje :)




W Andrzejówce długa posiadówa i pogadówa. Czas mija niepostrzeżenie szybko i cudownie. Brzuchy pełne, my (nie do końca) nagadani więc czas się zbierać. Ciśniemy zatem z powrotem do Rybnicy, gdzie następuje rozstanie.
Ja dalej przez Głuszycę, Olszyniec, wokół Jez. Bystrzyckiego docieram w końcu do Złotego Lasu, podziwiając po drodze coraz bliższy balon:


Ze Złotego Lasu podjeżdżam asfaltem do Modliszowa i tam raduję oczy pięknymi widokami:




Zaczynam zjazd w stronę Świdnicy, ale po chwili odbijam w las w czerwony szlak pieszy, który doprowadza mnie do Bystrzycy Górnej. Prócz samej końcówki cała ta część bezproblemowo przejezdna, choć pod koniec nielichy niedługi podjazd czeka zmordowanych wędrowców :P Ostatnie kilkanaście metrów to wpierw gigantyczne korzenie, a później ostry kilkumetrowy zjazd. Niestety nie dałam rady tego kawałeczka pokonać. Korzenie mnie zaszokowały :)
W końcu lekko naokoło (chciałam dotrzeć do Schronu Dowodzenia Wojsk Radzieckich, o których pisał jakiś czas temu Radzior, ale coś mi nie poszło, gdzieś źle skręciłam, zmęczona już trochę byłam więc za długo szukać mi się nie chciało) dotarłam do domu.





  • DST 78.72km
  • Teren 22.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 15.24km/h
  • Podjazdy 1688m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 12 stycznia 2014 | Komentarze 15


Z jakiegoś niewytłumaczalnego dla mnie powodu zarówno w tę jak i nazad (co gorsza) wiatr przeszkadzał dziś zamiast pomagać.
Druga sprawa - ostrzegam Cię Drogi Czytelniku, że czekają na Ciebie poniżej obrazy mogące doprowadzić każdego o tej porze roku do palpitacji serca.

Z trudem, wiatrowi naprzeciw, docieram za Grzmiącą gdzie pakuję się na dawno nie odwiedzany cudowny singiel trawersujący Rybnicki Grzbiet. Początkowego podjazdu nigdy nie udało mi się w całości zrealizować w siodle. Dziś nie było inaczej. Ale mimo ciężkiego początku jakże warto się tu wybrać. Bo czeka nas jakieś 5 km niesłychanej radochy!












Od tego miejsca kupa noszenia roweru. Cholerni, dziadowscy ścinacze drzew!!!!


Odrobinkę po tym syfie zrzedła mi mina, ale nie na długo. Szybki zjazd dalej zielonym TdG i pakujemy się w stronę Gór Suchych, na Skalne Bramy. Po drodze coraz więcej śniegu. Naprawdę niespotykane zjawisko 12 stycznia!






Do kolekcji, do znudzenia...


A po co znów na pod Skalne Bramy? A po czerwony pieszy!!



 
Na powyższym zjeździe Krossowy poległ, jak widać. Zjazd absolutnie nie na te warunki pogodowe.

Zjeżdzam do Grzmiącej, chwila asfaltu do Głuszycy i pakuję się znów na żółty TdG wzdłuż głuszyckich stawów.


Jednakże po drodze zbaczam z żółtego i aż do Rozdroża pod Moszną kieruję się czerwono-pomarańczowym - nowość dzisiejszego dnia. Początkowo jest to szeroka szutrówka okrążająca górę Soboń, która kryje w sobie podziemia komleksu Riese. Szutrówka w pewnym momencie przechodzi w znacznie ciekawszą drogę, którą dojeżdżam prosto na rozdroże (na zdjęciu jedziemy w lewo).


Z rozdroża znów fajnym niebieskim pieszym do Walimia i asfaltem powrót do domu.


A w Walimiu zupełnie nie zaniepokojony gapi się On.


Fajnie było. Zimno, przez wiatr jeszcze zimniej, ale i tak świetnie :)