avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1379.34 km (w terenie 203.00 km; 14.72%)
Czas w ruchu:73:47
Średnia prędkość:18.69 km/h
Maksymalna prędkość:60.90 km/h
Suma podjazdów:21960 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:72.60 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • DST 59.24km
  • Teren 11.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 17.77km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Podjazdy 1059m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 11 marca 2014 | Komentarze 1


Przed pracą postanowiłam zrealizować zjazd, który mi się śnił przez ostatnich kilka nocy, czyli żółty z Małej Sowy do Walimia. Wcześniej (w zeszłym sezonie) za każdym razem gdzieś stawałam i musiałam kawałki sprowadzać. Tym razem cały zjazd zrealizowany bez większych problemów. Były mniejsze, jak tony zeschłym liści pokrywających luźne kamienie walające się na szlaku oraz syf pozostawiony przez leśników. Lubię ten zjazd - dzieje się na nim fajnie :)

Widoczek z niebieskiego Glinno-Przeł. Walimska:


Pierzchająca przede mną w popłochu czarny wiewiór:


I syf leśnikowy:





  • DST 33.03km
  • Czas 01:27
  • VAVG 22.78km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 9 marca 2014 | Komentarze 0


Krótko, mroźnie, nadjeziornie i szalenie słonecznie z rana.
A teraz zasłużony relaks i niedziela spędzona w towarzystwie kochanego i nieziemsko wyrozumiałego Męża :)




  • DST 167.67km
  • Teren 20.00km
  • Czas 09:03
  • VAVG 18.53km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Podjazdy 2717m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 8 marca 2014 | Komentarze 16

Uczestnicy


Piwo otwarte, zatem mogę coś napisać.
Pisaniny jednak będzie mało, bo powoli acz skutecznie zaczyna się do mnie dobierać Morfeusz a ja chyba nie będę mu się za długo opierać.
Cóż ja mogę prócz zdjęć i mapki?!
Mogę napisać, że - jak to zawsze z Wami bywa - było cudownie. Zakwasy na policzkach powstałe na skutek szalonej ilości śmiechu (pytanie Anki zadane Zbychowi i Bogdanowi (oraz wyobrażenie odpowiedzi na nie) będzie mi się śnić po nocach:))).
Trasa, choć krótka, to fantastyczna.
Zdecydowanie warto było pyknąć te 130 km dojazdów by spędzić z Wami ten dzień!!

Z domu wyruszam ok. 6 rano. Po kilku kilometrach zaczyna świtać, wschód Słońca tego dnia nie powalił na kolana, jednak był niezwykle uroczy:








Mróz puszcza chyba gdzieś po 50 km. Po takim czasie jestem bliska hibernacji.
Granicę przekraczam za Mieroszowem, kierując się w stronę Adrspach, podziwiając północną granicę Adrspassko-Teplickich Skał.






Z ekipą spotykam się w Trutnovie. Chwilę oczekiwania wykorzystuję na wygrzewanie się jak żmijka w promieniach Słońca. Wpierw dociera rowerem Bogu, niedługo po nim samochodami dojeżdża pozostała ósemka. Po chwili zaczynamy się kierować w stronę podjazdu do Rychorskiej Boudy - naszego pierwszego (i właściwie jedynego konkretnego:) celu tego dnia.






Na ostatnich kilkuset metrach przed szczytem (1001 mnpm) na szlaku zratrakowane resztki śniegu, który teraz jest już ino lodem. Lekko nie jest, ale udaje się przejechać i radośnie dotrzeć do Boudy i Karkonosza :)


W przerwie kupa śmiechu i walki z chłodem. Po posiadówce jazda w śnieg!


Świetna panoramka Karkonoszy:


Później... później? Nie wiem. Bunkry później.














Przed Trutnovem odłączamy z Cyborgiem od reszty. Kilka kilometrów jedziemy razem, ale szybko i my musimy się pożegnać, każde zmierzając w kierunku swojego domu.
Ja pokonuję granicę przejściem pieszym Petrikovice-Okrzeszyn. W Uniemyślu nieszczególnie inteligentnie pakuję się w teren (dość szybko kojarzę go z zeszłorocznego naszego wypadu trutnovskiego). W końcu docieram nim do asfaltu za Chełmskiem i już szosą realizuję podjazd na Przełęcz Chełmską. W tym momencie dopada mnie kryzys, który trzyma do Unisławia Śl. Potem już jedzie mi się b. dobrze (czyżby efekt zjazdu?:)

Koniec opowieści.
Jeszcze raz dzięki za ten dzień. Będzie co wspominać:)




  • DST 33.17km
  • Czas 01:20
  • VAVG 24.88km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 7 marca 2014 | Komentarze 4


Mimo, że po powrocie za oknem nadal szarówka, to sama świadomość podejmowanej przez Słońce walki raduje mnie i urzeka!






  • DST 41.17km
  • Czas 01:57
  • VAVG 21.11km/h
  • VMAX 55.20km/h
  • Podjazdy 638m
  • Sprzęt KROSSowy

Czwartek, 6 marca 2014 | Komentarze 3


Z rana porządne mgły nawiedzały moje okolice. Poczekałam do 10 i dłużej czekać nie mogłam, bo zdążyć coś zakręcić się chciało przed pracą; wpakowałam się więc z rowerem w tę jesienną aurę.
Wyjątkowo dziś chłodno, jak na tę wiosenną zimę.

Widok w kierunku Modliszowa:


Obrót za siebie i rzut oka na podjazd z Dziećmorowic w stronę Nowej Wsi i Zagórza:


I na końcówce zjazdu, zaraz przed Zagórzem:


JESIEŃ dziś na całego!




  • DST 62.70km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:38
  • VAVG 17.26km/h
  • VMAX 57.20km/h
  • Podjazdy 1080m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 5 marca 2014 | Komentarze 9


... przed pracą, z glebą w pakiecie :)

Na niebieskim szlaku Glinno-Przełęcz Walimska sporo błota, ale generalnie git.


Srebrna droga aż do Toompowej odnogi wolna od śniegu i prawie bezbłotnista,




Toompowa droga również czyściutka, choć coraz mocniej zryta przez ciężki sprzęt.






Końcówka podjazdu na sam szczyt jeszcze dość mocno zalodzona, w jednym miejscu byłam zmuszona zejść z roweru i wskoczyć na jagodziny, bo iść po tym nie szło. Ale to tylko krótki kawałek, zaraz znów można się pakować na siodło.




I wjeżdżam w czerwony pieszy w stronę Schr. Sowa i Orzeł. Prawie cały przejezdny (tylko początek wygląda ciut niezachęcająco), choć błota na nim po pachy.


Na zjeździe właśnie w stronę Sowy zaliczam glebę. Nie na lodzie - to by było zbyt oczywiste, tylko przy próbie ominięcia go. Wjeżdżam na skarpę nad lodem, po chwili widzę, że za stromo i za wysoko by z niej zjechać więc co? Razem z rowerem z niej zlatujemy. Podczas lotu przez chwilę przyszło mi do głowy, że mogę to przypłacić złamaniem, zaraz potem zaczęłam się martwić o rower - psychopatka! :P Ani mnie ani jemu nic się nie stało. Upadek na cztery łapy :)

Pogoda dziś bajeczna choć przejrzystość słabiutka.
Czas do pracy.




  • DST 33.11km
  • Czas 01:25
  • VAVG 23.37km/h
  • VMAX 49.30km/h
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt KROSSowy

Wtorek, 4 marca 2014 | Komentarze 5


Czyżby panująca dziś jesień zapowiadała rychłe nadejście upalnego lata? ....




  • DST 111.13km
  • Teren 21.00km
  • Czas 05:30
  • VAVG 20.21km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 1447m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 2 marca 2014 | Komentarze 13

Uczestnicy


Większo-ekipowy sezon rowerowy rozpoczęty :P I to z przytupem. Bo to niby jeszcze się zima nie skończyła a Ryjówka zasypuje nas z uśmiechem setkami po górach. No Panie Ryjku - któż to widział?! Nie nie nie, nie marudzę, raduję się i cieszę po dziecięcemu, że nadszedł czas naszych rowerowych spotkań,
To był świetny wypad w doborowym towarzystwie.
Humory dopisywały, kondycja u wszystkich piękna (to na pewno koniec zimy?!!!), trasa Ryjkowa bajeczna. I nawet na trochę zimy nam się udało załapać. I nawet na spotkanie z Januszem zdążyliśmy. I na pociąg udało się dotrzeć na czas (ukłony do samej ziemi dla Ani!!!).
Teraz czas na spanie. Nie, najpierw na kąpiel. Dla dobra mojego małżeństwa :)
Więc szybkie zdjęcia i wypad z kompa.

Do Kłodzka docieram szynobusem o godz. 9. Na dworcu poznaję nową rowerową duszę - Tomka.
Ruszamy w drogę. Od początku mocne tempo, ale inaczej być nie może, bo w Lądku niecierpliwie przebiera nogami w oczekiwaniu na nas Zbychu :)
Docieramy na miejsce i już w pełnym, sześcioosobowym składzie ruszamy w świat:




Prawie na Przełęczy Dział (czy na Suchej??:) gdzie niestety musi nas opuścić Tomek.


Widoczek na Masyw Śnieżnika:


Feniks chyba usłyszał, że gdzieś leją piwo, bo pędził na złamanie karku... sorki - barku :P






No i dojeżdżamy do jakiejś nowej drogi leśnej o zacnym nachyleniu. Ryjek zaczyna się ślinić na sam jej widok. Wiele czasu nie potrzeba a już chłopaki mkną pod górkę :)




Trochę im pozazdrościliśmy tych kilku spalonych kalorii więc czym prędzej pomknęliśmy za nimi.


Dalej już przestaję myśleć o czymkolwiek innym jak obiad...








Mój ulubiony Aniny uśmiech!






W następnej kolejności po którymś tak podjeździe docieramy do Kopalin (poradziecka kopalnia uranu w pobliżu Kletna, działająca w latach 50tych XX wieku; penetracja tych okolic miała jednak miejsce już w średniowieczu), gdzie spotykamy Januszka i z największą przyjemnością zostajemy przez Niego oprowadzeni po kopalni chłonąć wiedzę co najmniej tak szybko jak podjazdy:)


Jak Janusz stwierdza - w dawnych czasach (co ma miejsce do dnia dzisiejszego) piwo było pite w celach zdrowotnych; no bo po cóż by innego?! :D




Grrrrr.....




Po odwiedzinach w kopalni nadszedł czas na oczekiwany popas. Szybki szybciutki, bo muszę zdążyć wrócić do Kłodzka na szynobus. Okazuje się, że trochę przegięliśmy z szacowaniem czasu więc ostatnie 30 km z haczykiem to istna walka z czasem. Aniu - pokłony do ziemi i podziękowania dla Ciebie za ten sprint w drodze powrotnej. Bez tych zmian pewnie bym się nie wyrobiła. Piękną masz kondychę!!!
Dziękuję wszystkim za ten wspaniały dzień.
Oby następny nastąpił jak najszybciej!


Mapkę pozwolę sobie niebawem komuś zakosić.


  • DST 109.41km
  • Czas 04:56
  • VAVG 22.18km/h
  • VMAX 48.40km/h
  • Podjazdy 1350m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 1 marca 2014 | Komentarze 13


Cel dzisiejszej trasy to Srebrna Góra. Przez chwilę nawet wahałam się czy by nie podjechać na samą twierdzę, ale ostatecznie lenistwo wzięło górę :)
Jechało mi się dziś wyśmienicie. Trzy dni odpoczynku zrobiły swoje.
Fantastyczna niespodzianka dzisiejszego wypadu to spotkanie z Bogdanem podczas podjazdu (dla mnie, dla Niego to zjazd) od Sokolca na Przełęcz Sokolą. Ładnych parę minut pogaduch, których nie można było za długo przeciągać ze względu na pałętający się w pobliżu chłodek chcący napaść na przepocone ciała. Uradowało mnie to spotkanie wielce. Pozdrawiam Cię B. serdecznie!

Z Przełęczy Sokolej przez Sierpnicę i Kolce zmierzam do Głuszycy z myślą o sprawieniu tyci-tyci niespodzianki Goździkowi. Mariuszu - obiecuję, że to dopiero część pierwsza i zamierzam się niebawem bardziej wgłębić w Twe rodzinne strony!

Cudowny dzień, genialna pogoda. Oby reszta marca była co najmniej tak kapitalna jak jego początek :)


Zaraz przed Owiesnem rozkoszuję oczy coraz bardziej soczystą zielenią pól.


Docieram do punktu docelowego nr 1, czyli moich ulubionych ruin dolnośląskich - zamku Owiesno:




Dalej mknę w stronę Srebrnej Góry i górującej nad nią twierdzy.


Genialny widok na Srebrną Górę z podjazdu w stronę twierdzy oraz Przełęczy Srebrnej:


TAKA pogoda była:


I TAKA (co za miejscówka na domek - pycha!):



I dla Goździka fotek kilka:


Kościół parafialny Matki Boskiej Królowej Polski w Głuszycy:




Osiemnastowieczny pałac (obecnie budynek mieszkalny) przy ul. Grunwaldzkiej:


Pałac fabrykanta przy ul. Grunwaldzkiej - willa z końca XIX wieku otoczona ogródkiem jordanowskim:


No i Stara Piekarnia: