avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 75.55km
  • Czas 03:49
  • VAVG 19.79km/h
  • VMAX 28.30km/h
Dziadowski powrót z Laskowic w LANY poniedziałek

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | Komentarze 9


Powrót do domu z Laskowic.

Okrutnie nieprzyjemny:
- wciąż pod wiatr (niezbyt mocny, ale bardzo wnerwiający);
- z "przemiłym" akcentem bycia konkretnie ochlapaną przez buraków w Strzelinie;
- z dziwnie zmęczonymi nogami, pomimo niedzielnej przerwy od roweru (chyba dwudniowego obżerania się i siedzenia na dupsku nie zaliczę do efektywnych form wypoczynku i regeneracji organizmu:P )

Z trasy (przed Kiełczynem) zgarnął mnie, wracający samochodem, mąż - chwała mu za to, bo bym chyba nie dojechała!


Komentarze
lea
| 10:57 piątek, 13 kwietnia 2012 | linkuj Dziękuję za pochlebstwo :)
A i dla mnie to nie pikuś Cię dogonić, gdy prawie nie robisz przerw w jazdach. Bo sam widzisz, że ja jeżdżę często robiąc sobie dzień przerwy.
Ale gonię, gonię :P
pioter50
| 15:01 czwartek, 12 kwietnia 2012 | linkuj Lea, spokojnie, na razie nie zamierzam robić większych tras niż obecne, maksymalne dystanse a i to sporadycznie.Najwięcej będzie takich właśnie "rundek po pracy", gdzie długość dystansu będzie w zakresie 50-100km, myślę więc, że jest tylko kwestią niedługiego czasu, kiedy to wyskoczysz do przodu.Fajniej mi się Ciebie goniło :).Myślałem, że nie zmieniłaś avatarowej fotki, dopiero dziś zobaczyłem zmianę po oczyszczeniu pamięci przeglądarki, która cały czas podkładała mi poprzednią fotkę a przecież ta obecna jest naprawdę ekstra :)
lea
| 05:51 czwartek, 12 kwietnia 2012 | linkuj Piotrku - nic nie stopniało. Póki co, ku mej wielkiej uciesz, nie wyprzedzasz mnie o więcej niż 200 km (chyba...:), ale coś czuję w kościach, że już wkrótce możesz wyskoczyć mocno do przodu. Ale nie poddam się bez walki!!

Ancorku - ja myślę, że to tamten dzień był po prostu fatalny na jazdę. Męczący wiatr i jakaś taka ogólna niechęć do kręcenia (która towarzyszyła mi praktycznie od początku trasy). Bywają i takie dni.

Toomp - a żebyś wiedział! :P
Ancorek
| 18:38 wtorek, 10 kwietnia 2012 | linkuj Nieźle podziałałaś świątecznie, dwa imponujące wyniki, nie dziw się, że nogi dziwnie zmęczone, jeździsz często i daleko. Pzdr!
pioter50
| 08:49 wtorek, 10 kwietnia 2012 | linkuj Lea, przeczytaj, jaką ostatnio przygodę miał Ra]
To tak ku przestrodze i pomyśleniu o swoim bezpieczeństwie na wyjazdach rowerowych.
pioter50
| 08:44 wtorek, 10 kwietnia 2012 | linkuj Z rozpaczą spoglądam, jak stopniała moja, wydawało by się, wielka przewaga;),Na nic mój wysiłek, na nic moja walka, kiedy do boju idzie taka rywalka ;).Z wielkim podziwem spoglądam na Twoje dokonania.Pozdrawiam.
lea
| 05:22 wtorek, 10 kwietnia 2012 | linkuj :) Podejrzewałam, że inaczej się nie uda znaleźć czasu na pedałowanie więc wykorzystałam rower jako środek transportu.
Pewnie głównie dzięki temu waga dziś była dla mnie bardzo łaskawa :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa obser
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]