avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 69.70km
  • Teren 29.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 15.49km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Podjazdy 1230m
  • Sprzęt KROSSowy
Wietrzna Ślęża i Radunia

Niedziela, 21 grudnia 2014 | Komentarze 6


Sobota, mimo że cudnie słoneczna przez większą swą część, musiała zostać przeze mnie olana rowerowo. Niedzieli już w taki sam sposób traktować nie chciałam. Od pewnego czasu łaziły za mną Masywy. Dawno mnie tam po prostu nie było i stęskniłam się dziko. Pamiętam, że w zeszłym roku sporo czasu grudniowo-styczniowego spędziłam na tych niepozornych górkach.

Dojazd z wiatrem. Wyjeżdżam za słoneczności, która bardzo szybko ustępuje miejsca szarówie i delikatnej mżawce. Standardowo już we wsi Tąpadła odbijam z szosy i ostatnie 2 km z hakiem jadę żółtym pieszym.
Na fotce Ślęża z lewej, Radunia z prawej strony.


Na szczycie przełęczy średnia ponad 22 km/h, co sugeruje, że powrót będzie baaaardzo nieprzyjemny. Ale póki co nie czas o tym myśleć. Pierwszy cel - Ślęża. Przed szczytem zaczyna się delikatna śnieżna pokrywa.


Jednak te dwa kawałki kostki przed samym szczytem są bez lodu więc raczej nie ma się co przejmować ewentualnym przymrozkiem i ślizgawicą na zjeździe.
Na górze szybkie fotki ze trzy i zjazd żółtym (z małymi modyfikacjami na trasie) aż do Wieżycy.




I smakowa końcówka zjazdu z Wieżycy.


W Schronisku chwila na oddech, herbatkę z termosa, pierniki i zabawę z bernardynem.
Dalej czarnym pieszym z lewej strony (znów z małymi modyfikacjami) dojazd na Przeł. Tąpadła. Podjazd na Radunię i zjazd nieoznaczoną ścieżynką z trzema uskokami skalnymi na początku. I znów, drugi raz w życiu udało mi się zjechać wszystkie trzy. JUPI :-)
I znów na Przełęczy jestem chwilę przed 14 więc jeszcze pakuję się na zielony pieszy, który doprowadza mnie do wsi Biała. Stąd już czeka mnie ino asfaltowy ślimaczy dojazd do Jagodnika. Nie dość, że wichura próbowała mnie uparcie zatrzymać w miejscu, to jeszcze w pewnym momencie zaczął padać deszcz. No nieeeee.... Aż mi się w penym momencie zachciało płakać z wnerwa i zmęczenia. Szybko ochłonęłam, doturlałam się do Maminki i zaaplikowałam sobie zasłużoną ogórkową i ruskie pierogi!!!
I basta!
TAK FAJNIE BYŁO :-D



Komentarze
jelona
| 20:58 sobota, 10 stycznia 2015 | linkuj Będę miała więcej czasu to też tam pojadę, a co :)
ramborower | 01:51 poniedziałek, 22 grudnia 2014 | linkuj Hm. ogórkowa w niedzielę ? ;P
lutra
| 23:22 niedziela, 21 grudnia 2014 | linkuj Czekałem na te opowieść! :) Wiedziałem, że braknie w niej trzech sekund. Trzech sekund zza szyby samochodu. Jechałem ze swoimi córkami do Świdnicy i jak zwykle spoglądałem na falisty horyzont, dostrzegłem, że połowa pasma gór oświetlona była słońcem, drugą połowę, tę od Wielkiej Sowy otulały ciężkie chmury. Na polach rządził porywisty wiatr.Nagle pojawiły się krople siekącego ukośnie, podświetlonego słońcem deszczu i w całej tej scenerii postać rowerzysty. Powiedziałem ,"Patrzcie na tEEEgo śmiałka" a w kilka sekund później rozpoznałem postać Emi w kominiarce, "idącej" na pełnych żaglach jak "Latający Holender". Widok był tak zaskakujący tak piękny i podnoszący na duchu, że aż wrzasnąłem. Wybacz mi to przydługie wypracowanie. Szacun Twardzielu! Jesteś moją idolką. :)))
mors
| 20:59 niedziela, 21 grudnia 2014 | linkuj Ech, tacy jak jeżdżą, to czują, że żyją. ;)
Kot
| 20:56 niedziela, 21 grudnia 2014 | linkuj Trzeba było zatem płakać. Płacz zawsze przynosi ulgę. Mi na trasach wiele razy się zdarzało. Bywało, że waliłam pięścią w kierownicę. Emocje trzeba wyrzucać na zewnątrz, aby nas nie zjadły :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa losie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]