avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 76.69km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:32
  • VAVG 16.92km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Podjazdy 1322m
  • Sprzęt KROSSowy
CreMasterskie Góry Sowie

Niedziela, 14 września 2014 | Komentarze 5

Uczestnicy


No bo jak długo można jeździć tymi samymi szlakami, obsiadywać te same szczyty, głaskać tego samego kota i nie spotkać się???
Tego już było za wiele!
Jasno sprecyzowałam moje oczekiwania - Muflon!
Radzior jasno nakreślił swoje oczekiwania, o których pisać nie będę :-P
Oczywiście pięknie się przedstawiam z rana atakując Cre smsem - zaspałam, przekładamy spotkanie o godzinę. A jakże! Nie ma to jak porządny falstart na dzień dobry. Radziu nie okazuje frustracji czym raduje moje serce. 9:00, Zalew, pierwsze spotkanie, na którę pędzę na złamanie karku przelatując niemalże nad tymi poulewowymi kałużami.


Ciut niezręczne jest ino pierwszych kilka minut; przynajmniej takie jest moje wrażenie. Później z minuty na minutę coraz więcej swobody. Tak. Nie będzie nudno i drętwo! Choć tego byłam pewna jeszcze przed spotkaniem, to Radzior swoją osobą upewnił mnie w tym przekonaniu bardzo szybko. Spokojny dojazd do Glinna. Nogi baaaardzo mam ciężkie po sobotniej Ślęży. Z Glinna na niebieski. Błota kupa, mgła i słota. Kolejny dzień z aurą jakby specjalnie na moje zamówienie.






Na Przełęczy Walimskiej żadne z nas nie ma wielkich wątpliwości - nie niebieski, fioletowy. Choć niebieski korci z jednego podstawowego powodu - rzeki, która z pewnością w tych warunkach musi płynąć całą szerokością szlaku. Gdyby wybór miał dotyczyć zjazdu to z pewnością nie byłoby wątpliwości, ale podjeżdżać niebieskim dziś nie chce się żadnemu z nas.


Z fioletowego Toompową drogą, którą Radzior jedzie po raz pierwszy. Co się okazuje - już nie taka tajemna to dróżka, bo przez większą jej część poprowadzony został szlak rowerowy. No nic. Po tajemnicy.


Kierunek - szczyt i zasłużone piwko. Szczyt jest.


Piwka wydaje się, że nie będzie.. O-o! Jakże to!? Zanim łzy smutku zaczną na serio ściekać mi po policzkach Pan Wieżowy ratuje moją reputację twardzielki i otwiera swe podwoje. Ufff!!! Jak to Cre ładnie określił - czas się zamortyzować przed zjazdem :-) Amortyzujemy się zatem radośnie. Nie za długo niestety, bo chłodek zaczyna atakować. Po napojeniu czas na czerwony do Schroniska Sowa. Radzior pruje jak szalony downhillowiec. Nawet zdjęcia nie mam mu kiedy cyknąć. Tak - amortyzacja działa zacnie :-P
Pod Schroniskiem Sowa wskakujemy na żółty i docieramy do Koziego Siodła. Stąd czerwonym na Kozią Równię i piękny zjazd na Przełęcz Jugowską. Mniam-mniam!


Przypominam sobie, że Anamaj niedawno wspominała o zmianach jakie zaszły w Zygmuntówce. Jak już jesteśmy tak blisko to trza to sprawdzić. pomijając wszelkie inne zmiany to największą zmianą, która przykuła mój wzrok był widok Opata w lodówce. Takie zmiany toleruję, akceptuję i przyjmuję z radością :)
Bardzo miło nam mija czas na kolejnej posiadówce.
Widok na Bukową Chatę:


Radziu po ostatnich podbojach Kalenicy nie ma parcia na ten szczyt. A ja? Może bym miała, gdyby nie tak mokro, gdyby lepsza forma. Może, ale niekoniecznie. Zeszło ze mnie ciśnienie. Z Zimnej Polanki obieramy zatem kierunek na żółty pieszy na Trzy Buki. To Radzia pierwszy raz z tym zacnym zjazdem. Pięknie się z nim rozprawia. Bez zbędnego słodzenia - naprawdę jestem pełna podziwu dla Twoich umiejętności i odwagi.





 
Z Trzech Buków niebieskim szlakiem pieszym (nowość dla obojga, nieszczególnie atrakcyjna technicznie) docieramy do szosy zaraz przed Kamionkami. Stąd asfaltem do Pieszyc, zahaczając po drodze o festyn dożynkowy :-) Dalej Lutomia Dolna, Mała, wiochy, trochę pól i błocka. Krzyżowa, Boleścin. W Jagodniku jesteśmy na tyle wcześnie, że postanawiam jeszcze odwiedzić Mamę. Tu się zatem rozstajemy,
Czadowo było! Zabawa, jazda, śmiech, mgły i góry. O to właśnie chodzi :D
Dzięki Radzior. Braku Muflona na razie wybaczyć nie potrafię, ale liczę na rychły rewanż już z całym stadem.
Do następnego!



Komentarze
ramborower
| 16:12 czwartek, 18 września 2014 | linkuj no...właśnie w ten weekend widziałem- wszędzie MTB Sudety... pierwsza fotka A.K. fajowa :)
Toomp | 19:42 środa, 17 września 2014 | linkuj Po mojej ścieżce poprowadzili szlak rowerowy!!!! To wręcz porażka :(((
lutra
| 19:06 wtorek, 16 września 2014 | linkuj Fajna opowieść. (Powtórzę za Monikąąą ;) ) Dotyczy to również zdjęć. Terenowo mocno i do tego piękny dystans.
cremaster
| 09:40 wtorek, 16 września 2014 | linkuj Haha jak mnie nie było na bikestatsach to mnie nie było, a jak się pojawiłem to od razu z każdej strony i w różnych kolorach :D Jeszcze raz dzięki :)
monikaaa
| 21:23 poniedziałek, 15 września 2014 | linkuj I bez kota też jakoś tak dziwnie. :(


:)) Świetna relacja i w końcu naszym oczom ukazało się oblicze Cre, bo u niego na blogu to można tylko dwie facjaty spotkać - muflonową albo kocią :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa malud
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]