avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 36.73km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:41
  • VAVG 13.69km/h
  • Podjazdy 1159m
  • Sprzęt KROSSowy
Dolomity 3. San Vigilio - Rif. Sennes - Cortina d`Ampezzo

Poniedziałek, 21 lipca 2014 | Komentarze 8

Uczestnicy


Koniec drugiego dnia miał przynieść załamanie pogody. Przyniósł. Nadszedł poranek. Wyglądamy przez okna – pada.... pada uparcie i bez przerwy. Ale cóż czynić? Zostawać w San Vigilio na trzecią już noc nikt nie chciał, mimo iż było tam świetnie. Po dłuuuuugich dywagacjach nad świeżymi śniadaniowymi bułkami, podzieliliśmy się na dwie grupy:
→ grupa nr 1 składająca się z Tomka i Janka, to osoby, które nie są tu po to by jeździć na rowerach w deszczu; wybrali autobus;
→ grupa nr 2 to ja, Bogdan i Ryjek, czyli Ci którzy nie są tu po to by jeździć autobusami; wybrali rower.
Po uskutecznieniu pakowania i dość długiego pośniadaniowego leżakowania wybywamy w deszcz, pożegnawszy się uprzednio z kręcącymi głowami z dezaprobatą członkami grupy nr 1 :-)

Pierwszy cel pośredni to Rifugio Pederu, do którego docieramy w rzęsistym deszczu. Popełniamy mały błąd taktyczny i uskuteczniamy pod daszkiem ciut za długą przerwę. Wychładzamy się, lekko denerwujemy, morale podupadło. Decyzja – wchodzimy do środka na kawę. PYSZNA kawa była, co nie?

Nastawienie poranne prawdziwie bojowe!


Droga do Rif. Pederu mokra, mroczna i niepokojąca...


Sporo czasu zajęło nam w schronisku Pederu kontemplowanie mapy. Mimo deszczu i strachu przed tym co spotka nas kilkaset metrów wyżej Cerber obstaje nad jedną opcją, Ryjek wybiera inną, która jemu wydaje się być rozsądniejszą w tych warunkach pogodowych. Ja się zdecydować nie potrafię, bo to i tak wróżenie z fusów. Skąd możemy wiedzieć na co w rzeczywistości przełoży się szlaczek na mapie? Ostatecznie wybieramy szlak, który tnie poziomice z taką zapalczywością, że nie spodziewamy sie niczego innego niż pionowej ściany. I co? I prawie to prawda :)

Mimo najbardziej dziko wijących się serpentyn, nachylenia dochodzą do 40%. I znów pokłony dla Bogdana, który pokazał klasę i zaszokował nas nielicho podjeżdżając niepodjeżdżalne. Też tak kiedyś będę :P

(fot. Cerber)


(fot. Ryjek) Jedno z najpiękniejszych według mnie zdjęć z całej dziewięciodniowej wyprawy.

Podjazd trwał i trwał. Jego nachylenie przez jakieś 2 kilometry nie schodziło chyba niżej niż 20%, co i rusz przekraczając 30. Nie wiem, może się mylę. To chłopaki dysponują nowoczesnymi urządzeniami informującymi ich o takich ciekawostkach. Tak czy siak - wspomnienie najstromszego kilometra Przełęczy Karkonoskiej przywołało u mnie uśmiech na twarzy, bo w porównaniu z tym cudem Karkonoska to ino hopka jest :-)
W końcu przestaje na chwilę padać, chmury ustępują na kilka minut, dając nadzieję na poprawę pogody w najbliższym czasie. Taaaa... Jasne.....



(fot. Ryjek)

Jeszcze ciut podjazdu i docieramy do wymarłej wioski. Klimat jak z horroru S. Kinga. Coś pięknego! Dla takich chwil warto nie bać się deszczu i zaryzykować przeprawę przez góry. Dotarliśmy do Schroniska Fodara.



(fot. Ryjek)

Nie nie nie. To jeszcze nie koniec. Jeszcze tylko 150 metrów w pionie i osiągamy najwyższy punkt tego dnia (przy okazji kolejny raz pobijam rekord wysokości) - Rifugio Sennes 2126 m n.p.m.
Po drodze przejeżdżamy przez piękną dolinkę, która głównie (choć nie tylko) Ryjkowi zapiera dech w piersi.


Jesteśmy przemoknięci do suchej nitki. Całe szczęście jest to dzień transferu więc na plecach wieziemy cały nasz dobytek. Na zjazd będzie można przywdziać suche ciuchy i nie przemarznąć do szpiku kości...
Rifugio Sennes ma bardzo fajny klimat. Tak na szlaku jak i w środku schroniska dość pusto. Pogoda odstraszyła zdecydowaną większość najtwardszych zawodników (choć ku uciesze obu stron na dojeździe do Sennes minęliśmy grupkę innych wariatów na rowerach pozdrawiając się wzajemnie z szerokimi uśmiechami)


Po napojeniu się, "napełnieniu brzuchów" batonikami, "ogrzaniu" się i przebraniu (albo raczej ubraniu na siebie prawie wszystkiego co się miało w plecaku) nadszedł czas zjazdu. Po wyjściu ze schroniska łapię chłopaków na podrywie. Okazuje się, że w schronisku pracuje Polka, bardzo uszczęśliwiona obecnością rodaków. Chwila rozmowy w deszczu to i tak dla nas już sporo. Niestety szybko musimy się żegnać i gnać w dół.

(fot. Ryjek)

Z minuty na minutę leje coraz bardziej. Widoki na zjeździe klimatyczne, chce się podziwiać, ale zatrzymanie się na dłużej niż kilkanaście sekund momentalnie wychładza organizm. Ech.... Pędzimy przed siebie.

(fot. Ryjek)



Ryjek walczy (i wygrywa!) z autami tarasującymi nam przejazd. Wszyscy razem walczymy z zimnem i deszczem (nie wygrywamy, ale walczymy dzielnie i zawzięcie). Asfaltowa końcówka dojazdu do Cortiny to już ino deszcz spod kół, ten z nieba się w końcu uspokoił i Cortina d`Ampezzo przywitała nas może nie Słońcem, ale możliwością zsunięcia przemokniętego kaptura z głowy.
I przywitali nas Tomek z Jankiem, którzy ku naszej wielkiej uciesze już znaleźli nocleg - chwała im za to!!!

I jakże wspaniale po takim dniu smakowało knajpiane piwo, w knajpianym ciepełku, w doborowym towarzystwie, którego nie jest w stanie złamać lichy opad deszczu na trasie :)

(fot. Janek)

LA FINE DEL TERZO GIORNO





Komentarze
grzess
| 19:30 niedziela, 24 sierpnia 2014 | linkuj Jak to miło poczytać, że nie tylko na naszym wyjeździe padało;)
Świetne miejsce na rower. Nawet niektóre trasy mieliśmy podobne:)
anetkas
| 22:37 środa, 20 sierpnia 2014 | linkuj Ale jesteś dzielna :) Brawo, dla Was wszystkich ! :)
alouette
| 17:32 środa, 20 sierpnia 2014 | linkuj Ale klimatycznie:) Dokładnie tak samo myślałam o Karkonoskiej podczas podjazdów w Alpach:))
Greger
| 06:46 środa, 20 sierpnia 2014 | linkuj Dobrze, że ta mgła byłą tak wysoko, bo wielkie potwory nie lubią tak rzadkiego powietrza :) Pozdrawiam! Świetna trasa!
lutra
| 18:28 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Plan,jak się okazuje, można zmienić. Liczy się walka :))) Godna podziwu konsekwencja. Piękna opowieść. Wspaniałe miejsca. Czytam i oglądam z niegasnącym uśmiechem.
ankaj28
| 09:41 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Czyli zaprawa karkonoska ci się przydała. Zdjęcia rzeczywiście pięknę, choć w rzeczywistości pewnie wyglądało o niebo lepiej.
z1b1
| 08:38 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Super że mimo przeciwności pogody udało Wam się zrealizować plan :)
A tak na marginesie, Bogdan przysłał Ci Chiński track?? Jakieś literki dziwne mi się pojawiają :)
anamaj
| 06:14 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Dzielna z Was ekipa !! Mimo deszczu i zimna plan zrealizowaliście w 100%.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa assal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]