avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 51.47km
  • Teren 45.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 13.60km/h
  • VMAX 41.30km/h
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt KROSSowy
Rychlebské stezky

Czwartek, 19 czerwca 2014 | Komentarze 6

Uczestnicy


Na Rychlebskich Ścieżkach byłam raz, dwa lata temu, na staruszku Zaskarze, z umiejętnościami technicznymi niemowlaka. Jednak pamiętałam, że mimo wszystko bardzo mi się te traile podobały, znacznie bardziej niż single pod Smrkem. Skoro zatem te drugie już w tym roku objechałam to czas najwyższy był by i z Rychlebskimi się znów zmierzyć. Sprawdzić się po upływie tych dwóch lat.
Dodatkowo nad uchem od długiego już czasu słyszałam mężowskie poszeptywania z czasem coraz głośniejsze i bardziej natarczywe: :-) ... Rychlebskie, Rychlebksie Ścieżki ...
Jasne, że siłą mnie tam nikt ciągnąć nie musi. Rzucam hasło. Na hasło odpowiada BeeSowa czwórka: Ania i Ania, Zbychu i Bogu. Prócz mnie i Kuby do ekipy dołącza również mój kochany brat Ambeu.
Nie wiem jak to możliwe, co za dobry duch na nas spłynął, ale na miejsce spotkania świdnicka trójka nie dość, że dojeżdża przed czasem, to na dodatek jako pierwsza. Wiem, że część, która tego nie zobaczyła nie uwierzy, ale serio serio tak się stało. Mimo nieszczególnie przychylnych prognoz Słońce od rana pięknie praży zapowiadając świetną pogodę na ten dzień. Chwilę po godzinie 10:00 jesteśmy gotowi do startu z Cernej Vody. Wpierw asfaltem pod stodołowe centrum RS, później na dojazdówkę do zielonego ukochanego mojego Dr. Wiessnera. Podjazd się dłuży uroczo, jedzie się wspaniale, temperatura na takie harce idealna. Mimo, że dziewczyny początkowo lękają się mostków to ostatecznie radzą sobie z nimi wyśmienicie, nie dając się pokonać lękom. Po jakimś czasie docieramy do pięknej sztajfy, która rozpoczyna walkę z czarnym Walesem.


Przeprawa przez strumyk rozpoczynający podjazd Dr. Wiessnerem. (fot. Cerber)


I sam Doktor. (fot. Anamaj)






(fot. Cerber)


Końcówka Doktora. (fot. Cerber)

No i Wales... Wales, który dwa lata temu prowadziłam przez jakieś 50% czasu (jak nie więcej). Wales, który wspominałam mimo wszystko z niejakim rozrzewnieniem będąc przekonaną, że nie dam rady przejechać tego nigdy w życiu. Do ideału nadal mi daleko, zdecydowanie mój Krossowy to nie sprzęt na takie trasy. Ale grubo ponad 90% trasy przejechane, przejechane bez gleb, bez uszkodzeń na ciele i duchu, z nieszczególnie wielką przyjemnością i radością, ale sporą dozą satysfakcji. A to też ma wielkie znaczenie, bo na pewno działa rozwojowo, a więc narzekać za bardzo nie mam na co.
Zwłaszcza, że zaraz za Walesem rozpoczęło się pierwsze tego dnia spotkanie z Superflow. Zeszłym rezem ta szybka trasa zjazdowa była gotowa w połowie, była nóweczką, gładziutką, bez rys i uszkodzeń, które teraz powstały wprowadzając w idealny Superflowowy wizerunek trochę pazura i zadziora. Porządne prędkości przeplatane były co jakiś czas skokami adrenaliny kiedy to docierało się do tych rysek i trzeba było czym prędzej je pokonać czując na plecach oddech goniących mnie Współtowarzyszy (nie wspominając o krzyku Zbychowych hamulców:))


Na czarnym, dojeżdżając do punktu widokowego. (fot. Cerber)


Chwila wytchnienia na szczycie, zbierając siły na zjazd Walesem. (fot. Cerber)


(fot. Zibi)

Ktoś mi dziś w komentarzu zarzucił, że na ciężkich zjazdach nie ma fotek, czyli mnie tam albo nie było, albo kłamliwie przechwalam się, że jechałam a rzeczywiście wcale tak być nie musiało. Niby mnie to nie ruszyło, ale mały wkurwik pozostał. Uprzejmie informuję - zazwyczaj nie robimy zdjęć na ciężkich zjazdach. Jeśli je realizujemy to jedziemy a nie zatrzymujemy się co 10 metrów by pyknąć fotkę, bo gdyby tak było to by się nie zjeżdżało a muliło próbujc co i rusz wystartować po kolejnej pauzie na zdjęcie. To tak gwoli wyjaśnienia, choć tego typu blog rządzi się swoimi prawami - albo wierzysz w to co ktoś Ci napisze, albo nie. Krótka piłka. No to po małym upuszczeniu powietrza kontynuuję :)

Tym razem niestety nie udaje nam się dokończyć Superflowa. Gdzieś, w którymś momencie źle skręcamy. Jedziemy jedziemy, dojazdówka szutrowa dłuży się coś w nieskończoność. Bogu wyciąga mapę, ja mówię, że jesteśmy tu, Bogu, że gdzie indziej, ostatecznie choć żadne z nas okazuje się nie mieć racji, to Bogdan jest bliższy prawdy. Zahaczamy o końcówkę czarnego Velryba, który prezentuje się z dołu obłędnie. We trójkę (ja, Cerber i Ambeu) pakujemy rowery pod pachy i pod prąd z buta ciśniemy kawałek by rozkoszować się krótką jazdą  Velrybą (Velrybem?:)


Żeńska część ekipy gdzieś na trasie:) (fot. Zibi)


Lea na Velrybie. (fot. Anamaj)


I efekty Kubowej zabawy z GoPro. Finish nie Walesa a Velryby.

Dalej, skoro już nam się wszystko pomieszało, kierujemy się na zielony Tajemny. Chyba gdzieś tu zaliczam pierwszą tego dnia glebę, lądując - ku uciesze chłopaków - w przeuroczym błocku. Tym razem nózie dostają trochę w kość.


Ambeuek na Tajemnym. (fot. Cerber)

Teraz sama już zaczynam mieć wątpliwości czy kolejności tras nie pomyliłam. Ale jakie to ma teraz znaczenie?? Ważne, że jest super. Docieramy do knajpy na obiad i piwko, by po chwili znów powtórzyć dojazd do Superflowa (omijając już Walesa). Tym razem relizujemy już calutki zjazd, a warto bo końcówka również przysparza wiele radochy. Pędząc za chłopakami wypierdzielam się po raz drugi. Ocieram trochę paszczę i łokieć. W nagrodę po zjeździe od napotkanego rowerzysty zmartwionego moim stanem odtrzymuję lekarstwo w postaci Holby wyciągniętej z Jego plecaka (dzięki!:). Tak to ja się mogę leczyć z przyjemnością :-P


Gdzieś na trasie. (fot. Anamaj)


Pożagnanie na parkingu. (fot Cerber)

Wielkie dzięki dla wszystkich za super zabawę. Jak zawsze - konie kraść!!!



Komentarze
z1b1
| 05:53 wtorek, 2 września 2014 | linkuj Ma wrażenie że już czytałem wpis,a nie ma mojego komentarza...no tak,zmieniłem profil :)
Bardzo przyjemnie i wesoło było na Rychlebskich, jak zawsze gdy tylko ruszamy wspólnie przed sibie :) dzięki za miło spędzony dzień i pomysł aby pokręcić po Rychlebskich. Pozdrower!!!!
ankaj28
| 17:23 środa, 25 czerwca 2014 | linkuj Było super i na każdej trasie uczę się czegoś nowego, dlatego dzięki Emi za ten pomysł. Hopki do skakania są naprawdę świetne, a jeszcze lepsze wjazdy prawie bokiem po rynnach. Cudo!:)
Greger
| 17:00 środa, 25 czerwca 2014 | linkuj Fajno mieliście :) Pozdrawiam gorąco!
mors
| 16:39 środa, 25 czerwca 2014 | linkuj O, kolejna fryzura. ;)
monikaaa
| 19:32 wtorek, 24 czerwca 2014 | linkuj Ja również uważam, że te wszystkie zdjęcia to fotomontaże i nie było Was tam!!!

:))))


Kolejna super wycieczka :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa nyidr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]