avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 84.52km
  • Teren 45.00km
  • Czas 05:38
  • VAVG 15.00km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Podjazdy 1606m
  • Sprzęt KROSSowy
Genialne Masywy z genialną brygadą!

Sobota, 31 maja 2014 | Komentarze 14

Uczestnicy


Kross z nowym hakiem rzucony na wodę najgłębszą z możliwych, czyli beesowy objazd Wzgórz Oleszeńskich, Masywu Raduni i Ślęży. Bez litości. Bez kompromisów. Ale może od początku...

... ze Świdnicy wyruszają na rowerach 2 osoby: Cerber i Lea. Niedługo po nich samochodem na Przełęcz Tąpadła pociska Aneczka i Kubik.
Pierwsza dwójka pędzi jakby się za nimi paliło. Z terenową końcówką dojazdu na szczyt przełęczy docieramy po 52 minutach, co daje szaloną średnią 24 km/h. Tego jeszcze u mnie nie było. Całkiem nam odbiło! Ale dojazd rzeczywiście idzie wyśmienicie co pozwala mieć nadzieję, że i cała trasa nie wykończy nas za bardzo.


Dojazd na Przełęcz Tąpadła.

Na szczycie już czeka na nas Tuńczyk. Za chwilę dołącza Ptaszyna (pozdrawiam). Czekamy. Mija chwila. Kręcąc się po parkingu dostrzegam granatowe auto. Rejestracja DKL. Na górze 2 rowery. Jak to? Kto to? Przecie miało ich nie być. Wgapiam się uparcie w okno i wciąż oczom nie dowierzam. W końcu dociera do mnie i serce zalewa mi fala radości - Ania i Ryjek!!! Jeszcze dzień wcześniej uparcie twierdzący, że nic z tego, że tym razem będziemy musieli się obejść bez Nich. Nie dało się zrobić mi lepszej niespodzianki tego dnia! Mija kolejna chwila i dociera kolejny samochód z drugimi połówkami. Ostatni docierają Ambeu (ukochany brat, Stwórca Haka!) i Wicek. Dziesięć osób. Pięknie, zważywszy na to, że przez chwilę wydawało nam się, że stanie na piątce.


Wesoła gromadka na Przełęczy.

Skoro wszyscy zebrali się do kupy, nadszedł czas wyruszenia. Pierwszy cel dzisiejszego dnia - ósemowy objazd Wzgórz Oleszeńskich. Wbijamy na zielony pieszy, który doprowadza nas do Przełęczy Słupickiej, dalej - chyba jakąś beszlakową drogą - dojeżdżamy do Przełęczy Sulistrowickiej, gdzie dostaję telefon o pierwszym tego dnia flaku. Okazuje się, że Wicek potrzebuje pomocy, której udzielić mu postanowili Ambeu z Ptaszyną. Umawiamy się, że w takim razie reszta robi pętelkę: bezszlakowo Przeł. Sulistrowicka-Świątniki + niebieskim pieszym z powrotem Świątniki-Przeł. Sulistrowicka, i na przełęczy sie spotykamy za chwil kilka. Siódemka śmiałków postanowiła zmierzyć się z błotem, bagnem, pokrzywami i innymi niespodziankami niebieskiego szlaku oleszeńskiego (kupa zabawy!) i po ok. 40 minutach powrócić na P. Sulistrowicką. Nikt na nas nie czeka... Telefon do Ambeua - walczą z kolejnym flakiem... Tym razem u Ptaszyny. Jadę im kawałek na pomoc, która okazuje się być mocno nierealna, gdy wychodzi na jaw, że moja zapasowa dętka została już kiedyś pogryziona przez węża i do niczego się nie nadaje. Mocno mnie to zawstydza więc czym prędzej wycofuję się z pola bitwy... Nadal zatem pozostajemy w siódemkę, trójka walczy z łatkami. Ciśniemy dalej niebieskim w stronę Raduni, zaliczając po drodze kilka niedługich ale mocno sztywnych hopek. Na Raduni, na łące, czas na chwilę zasłużonego wypoczynku i oczekiwania na "flakową trójkę". Ostatecznie z trójki zostaje dwójka (kiedyś Ptaszyna jeszcze powalczymy gdzieś na szlaku wspólnie!).


Kawałek asfaltowego dojazdu ze Świątnik do niebieskiego szlaku.


Początek niebieskiego szlaku biegnącego ze Świątnik, przez Wzgórza Oleszeńskie, aż na szczyt Raduni i dalej na Przeł. Tąpadła. (zdj. Cerber)


Nie wszystko dało się podjechać.


Na szlaku okazuje się (nie po raz pierwszy), że mój zacisk tylnego koła szwankuje i nie trzyma. Średnio to przyjemna świadomość. Dociskam go porządnie, licząc na to, że już więcej mi koła nie puści. Nie wiem jaka siła powstrzymuje mnie przed zakupem nowego... (zdj. Cerber)

I w tym miejscu zaczyna się pierwsza perełka tego dnia, czyli zjazd niebieskim pieszym z Raduni. Dawno mnie tu nie było, zastanawiam się zatem czy nie będę mieć w sobie za dużo strachu by to zjechać. Okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. Zaliczam po drodze jedną małą kontrolowaną glebę na bok, gdyż po raz drugi już źle obieram linię w tym samym co kiedyś miejscu i pakuję się prosto na zjazd ścianą, po którym już nie idzie wyhamować :/ No nic tam. Trzeci raz już nie popełnię tego błędu. Reszta idzie idealnie, bez zatrzymania, bez podparcia, do końca. Wyrabiam na zakręcie prawie 180 st, omijam drzewo, które zawsze do tej pory mnie zatrzymywało. Radochę z tego zjazdu mam za każdym razem tak samo wielką. Na dole czekam chwilę na pozostałą czwórkę śmiałków (żałując, że nie mam aparatu, bo fotki by wyszły piękne), którzy nie zlękli się i postanowili skosztować zjazdu. Za chwilę spotykamy się z pozostałą piątką i już wspólnie kontyuujemy zjazd na Przeł. Tąpadła.
Stąd żółtą autostradą trzykilometrowy podjazd na szczyt Ślęży i tu chwila wytchnienia.


Lea na początku zjazdu z Raduni. (zdj. Ryjek)


Ambeu na samym końcu zjazdu niebieskim z Raduni. (zdj. Cerber)

UŚMIECHNIĘTA sesja na szczycie Ślęży:

Bogdanowy pierwszy rowerowy raz na Ślęży :)


Ania na szczycie.


Rozbrajający Ryjkowy uśmiech :-)


Wicek postanawia nie być od Ryjka gorszy :D


Ambeuek !


I większa wesoła gromadka. (zdj. Cerber)


Na wieży widokowej, na którą wejść już nie idzie - brak pierwszych schodków. Nie smucimy się tym za bardzo i pamiątkową fotkę i tak robimy. Widoczków nie ma, ale też jest zajebiście! (zdj. Cerber)

Ze szczytu Ślęży następuje zjazd czerwonym pieszym w stronę Wieżycy. Jakże ja nie lubię tego zjazdu. Wspominałam już gdzieś kiedyś o tym?! ....


Ambeu szaleje na zjeździe. (zdj. Cerber)

Docieramy do rozwidlenia szlaków, wybieramy żółty na Wieżycę. I tu wielka radość tego dnia - pierwszy raz udaje mi się podjechać w całości hopkę na szczyt Wieżycy. Zawsze gdzieś na tych kamyczkach padałam. Ufff! Zadanie wykonane :)

Na Wieżycy znów następuje rozkład na dwie podgrupy: czwórka pędzi prosto w dół żółtym, szóstka wybiera drogę okrężną, po drodze przecienając nasz zjazd i bawiąc się w paparazzi:) Niestety nie udało mi się załapać na grupowe zdjęcie ze zjazdu :/ Może ze zdjęć Ryjka albo Ani coś mi się później uda zakosić :)


Na szczycie Wieżycy.


Zjazd żółtym ze szczytu. (zdj. Ankaj)


Lea na zjeździe z Wieżycy. (zdj. Ryjek)

Po dojechaniu do Schroniska pod Wieżycą wygrzewamy się w promieniach Słońca, zawilgacamy nasze wyschnięte na trasie gardła i napełniamy wyposzczone brzuchy. Po chwili wypoczynku opuszczają nas Wicek z Ambeuem, wybierając szybszą alternatywę powrotu do domu. Olbrzymie dzięki chłopaki za wspaniałe towarzystwo!!!
My jeszcze chwilę siedzimy, ale też w końcu z małymi problemami podnosimy się na nogi, pakujemy na siodła i wjeżdżamy w czarny pieszy, z zachodniej strony okrążający Ślężę.
Dość szybko Bogdan łapie flaka, jeszcze szybciej sobie z nim radzi.


Bo bez tego nie ma porządnej wycieczki! ;) (zdj. Ankaj)


Jedziemy zatem dalej. Ryjek dochodzi do tak zawrotnych prędkości, że ociera się o efekty relatywistyczne. Einstein byłby z Ciebie dumny!

Koniec końców lądujemy z powrotem na Przełęczy Tąpadła. Jest nam ze sobą tak dobrze, że jeszcze przez chwilę postanawiamy przycupnąć nad niepustym stolikiem i nacieszyć się swoim towarzystwem. Czas jednak ucieka nieubłaganie. Z Cerberem mamy do pokonania jeszcze ok. 25 km powrotu do Świdnicy, z czego część terenem.


Aneczka na parkingu.

W promieniach wczesnowieczornego Słońca żegnamy się ze sobą i każdy zmierza w swoją stronę.
Wraz z Bogdanem wybieramy żółty pieszy z Przeł. Tąpadła do Jędrzejowic. Na trasie czekają nas piękne widoki na objeżdżane przed chwilą Masywy:







W Jędrzejowicach miła niespodzianka, której prawie nie zauważam - na trasie mijamy się z Lutrą i jego kolegą. Serwus Jacku!


Przed Boleścinem dane nam jest podziwiać wspaniały zachód Słońca, które się chowa za samą Świdnicą.
Do domu docieramy chwilę przed zmrokiem.

Bardzo dziękuję wszystkim obecnym tego dnia na tym wypadzie. Cudownie było jeździć z Wami po "moich" śmieciach. Mam nadzieję, że błoto (którego i tak chyba znacznie więcej się spodziewaliśmy, co?), flaki, pokrzywy i inne nieprzyjemności dodały tylko kolejnych barw do tego kolorowego i pięknego dnia :)

Mapka, jak i kilka fotek, podwędzone standardowo Cerberowi. Dzięki :)
Masyw Ślęży i Raduni BeeSem - mapka


Komentarze
Lea | 05:22 wtorek, 24 czerwca 2014 | linkuj Aaaa no widzisz, i tu mnie masz. Znam ten filmik b. dobrze.
Zjazd z Raduni uskuteczniałam, zdaje się, cztery razy do tej pory. Ostatnim razem poszło najlepiej, bo już tylko raz moje nogi opuściły pedały :D Jednakże jestem przekonana, że za każdym razem zjazd robiłam ciut inaczej i na pewno nigdy idealnie prostej się nie trzymałam. Jasne, że jadąc na krechę to zjazd jest możliwy chyba tylko dla samobójcy (choć nigdy nie mówię nigdy. To, że mi się coś nie udaje, nie oznacza, że ktoś inny, lepszy tudzież bardziej szalony tego nie zrobi). Także w tym miejscu zwracam honor i zgadzam się - nie wybierając odpowiednio linii i jadąc na krechę - ten zjazd jest absolutnie poza moim zasięgiem ;)
Marcin | 04:21 wtorek, 24 czerwca 2014 | linkuj Hmmm....podczas jazdy może nie,ale od tego są koledzy z grupy.Nieważne.Wiem natomiast że zjazd jest raczej nie ,zjeżdzalny,dzięki luznym kamieniom.Widziałem filmik nakręcony przez Szweda,koleś jest dobry w te klocki.Na filmie widać że nawet on omija ścieżkę jadąc po lesie.
http://vimeo.com/50966759
Jak nakręcicie filmik,dajcie znać.Ale ze zjazdu po ścieżce,nie po lesie ;)
Następnym razem spróbuje tak jak na filmie,niby się zjechało,ale w sumie nie.
Pozdrawiam.
Lea | 05:17 poniedziałek, 23 czerwca 2014 | linkuj Marcinie - absolutnie mnie tym nie uraziłeś. Sama bym nie wierzyła.
Nie czuję potrzeby niczego Ci dowodzić (choć - jak chyba większość ludzi - nie znoszę gdy mi się zarzuca kłamstwo), ale gwoli ścisłości - żadne z nas tym razem nie zjechało tego w 100% idealnie. Mnie się to nie udało nigdy (zawsze gdzieś muszę zaliczyć choć jedną podpórkę) choć wiem, że kumplowi kiedyś to wyszło.
A co do zdjęć - nie wiem jak sobie to wyobrażasz - podczas jazdy trochę ciężko fotki cykać :)
Mąż mnie próbował namówić na sfilmowanie tego zjazdu i może kiedyś się dam namówić. Wtedy, chcą nie chcąc, dowód się znajdzie :D
Również pozdrawiam
Marcin | 04:22 poniedziałek, 23 czerwca 2014 | linkuj Może tak:lubię trudne zjazdy,nawet bardzo trudne,ale zjazd z Raduni jest masakryczny.Kąt nachylenia+kupa lużlego żwiru,szutru praktycznie uniemożliwia zjazd.
Opony ledwo trzymają się podłoża.
Bez obrazy,ale jakoś nie widzę Waszej ekipy zjeżdzającej tym szlakiem w 100%!!
Nawet zdjęcia zamieszczacie z lajtowego odcinka.
Pozdrawiam i życzę dalszych owocnych zjazdów.
Arek | 21:46 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Przeglądając fotki widzę, że warunki w terenie nie okazały się jednak takie złe i wyszła fajna wycieczka. Góry z pewnością godne odwiedzenia, tak więc mam nadzieję, że mi też uda się poznać je bliżej niż tylko ze zdjęć czy widoku z 8-ki. Kamole na zjazdach budzą respekt. Pozdrawiam :)
ryjek
| 20:40 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Fantastyczny skład, cudowna pogoda, genialna trasa, przepiękny dzień. Dzięki Emi i Tomku za przewodnictwo, dziękuję Aniu, że nie trzeba było Cię długo namawiać na zmianę planów, a całej grupie za przemiłe przyjęcie jakbyśmy co najmniej pół roku się nie widzieli, a minął jedynie tydzień :P
Do zobaczenia na szlaku.
lutra
| 20:18 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Hejka! Taaakie piękne rzeczy dzieją się prawie pod moim nosem! :))) Pozdrowienia dla wszystkich!
grzess
| 19:54 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Ciekawa trasa i opis jeszcze ciekawszy. Fajnie się czyta Twoje relacje ;)
Greger
| 19:43 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj No to poszaleliście, znowu w gronie licznym i jakże sympatycznym:) Nie dość Wam było terenu po zjeździe ze Ślęży? :)
FENIKS
| 15:14 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Świetny wypad, trasa jak widzę zacna, było gdzie poszaleć.
Pozdrawiam.
ankaj28
| 13:56 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Kobieto i co ja teraz opiszę, jak ty napisałaś już wszystko? !:) Zgadzam się, że dołączenie Ani i Ryjka to była największa (i jakże miła:):)) niespodzianka tego dnia. Nie znałam Ślęży od tej twojej strony i bardzo mi się ona podoba, choć łatwa i lekka nie jest. Było super Przseogroooomne dzięki wszystkim za ten dzień.
anamaj
| 09:50 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Bardzo się cieszę, iż dołączyliśmy do Was. Jak zawsze dzień spędzony w Waszym towarzystwie na długo zostanie w mojej pamięci. WIELKIE DZIĘKI !! do zobaczenia.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa jiree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]