avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:644.08 km (w terenie 164.00 km; 25.46%)
Czas w ruchu:38:36
Średnia prędkość:16.69 km/h
Maksymalna prędkość:40.00 km/h
Suma podjazdów:10252 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:53.67 km i 3h 13m
Więcej statystyk
  • DST 66.30km
  • Teren 12.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 16.57km/h
  • Podjazdy 1131m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 5 stycznia 2014 | Komentarze 9


... czyli sprawdzanie stanu nogi po noworocznej glebie. Wrażenia - przez większość czasu było ok, choć na powrocie do domu ból stłuczonego uda zaczął mi się dawać we znaki.

Pogoda przez większość czasu uroczo wczesno-wiosenna. Na Sowie standardowo już - klops. Ale i tak nie narzekam - początek stycznia a ja bez problemów mogę wjeżdżać w teren na wysokość powyżej 1000 mnpm. Pięknie!
Kilka spostrzeżeń: śniegu na trasie już jak na lekarstwo, ale miejscami jeszcze sporo lodu zalega - początek czerwonego zjazdu ze szczytu na Kozie Siodło - jedno wielke lodowisko; dość szybko się kończy i reszta trasy już jest 100% przejezdna, choć miejscami nadal placki lodowe spoczywają. Druga sprawa - odradzam żółty pieszy z Koziego Siodła do Schroniska Sowa - zabawa w błocie i lodzie gwarantowana - średnio to przyjemne. Polecam za to zjazd spod Schroniska Sowa zielonym pieszym w stronę Sokolca - mimo sporej ilości błota z początku, trasa miodzio! Szkoda, że tak krótka, bo dostarczyć by mogła bardzo sporo wrażeń :)
Polecam również dojazd na szczyt Toompową drogą (nie jestem w stanie jej zaznaczyć na mapce, bo jej tam zwyczajnie nie ma), zupełnie wolną od śniegu i lodu.

I chyba wsio.
Acha - na lodzie za szczytem nie wiem jakim cudem wybroniłam się przed glebą. Chyba siłą woli zmusiłam się do nie wyłożenia się jak długa. Śmieszne wrażenie, gdy umysł już wie, że nie ma co podejmować dalszych prób, bo upadek jest nieunikniony, a tu nagle okazuje się, że nie-e :D

Dojazd na Przełęcz Walimską przez Michałkową.


Ślęża widziana z fioletowego szlaku:


W drodze na szczyt - początek Toompowej drogi:


Na szczycie nawet nie staję i pędzę na czerwony pieszy:


Sporo tego typu dziadowstwa zalega uparcie na żółtym:


I widoczek z zielonego w stronę Sokolca





  • DST 37.00km
  • Teren 17.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 12.33km/h
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt KROSSowy

Środa, 1 stycznia 2014 | Komentarze 7

Kategoria Masyw Ślęży



Na wstępie życzę wszystkim spełnienia najskrytszych marzeń w nowym roku.
Niekoniecznie tych rowerowych :)


Plan na Nowy Rok - spokojny wypad na Masyw Ślęży i zaprezentowanie Kubie żółtego szlaku z Wieżycy, który 2 dni temu tak mnie zachwycił. Nieszczególnie spokojny dojazd na Przełęcz Tąpadła stnadardowo traktuję jak rozgrzewkę przed wspinaczką na szczyt Ślęży. Idzie wyśmienicie. Po 20 km i 52 minutach jestem na miejscu. Za chwilkę do celu dociera Kuba z Kasią i Piotrkiem (ostatnia dwójka realizuje trochę inną trasę niż my pieszo). Bez spiny podjeżdżamy na szczyt, czekamy chwilę na piechurów, wygrzewamy się w promieniach pierwszostyczniowego Słońca i niebawem rozstajemy. Z Kubą pakujemy się na zjazd czerwonym w stronę Wieżycy. I tu niespodzianka - zaliczam paskudną glebę - ja przelatuję przez kierownicę, rower przelatuje nade mną, ląduje gdzieś dalej. W zupełnym szoku zbieram się i już wiem, że będę cierpieć - udo paskudnie napierdziela. Sprawdzam czy skóra przecięta/pęknięta.. nie, to tylko porządne stłuczenie. Kuba gdzieś z oddali obserwował lot, szybko krzyczy z zapytaniem czy żyję. Żyję! Ja mam nie żyć? Złego licho nie bierze. No ok. Zerkam jeszcze na rower - wygląda na cały, choć w jednym miejscu rama obdrapana. Nic tam. Jedziemy dalej, choć lekko nie jest - mięsień na lewym udzie booooli. Nie po to jednak tu jechałam by nie zakosztować żółtego. Obawiałam się blokady po glebie. Była taka tyci-tyci. Zjazd z Wieżycy nie poszedł mi już tak wyśmienicie jak ostatnio, ale nie narzekam, było bardzo ok :D Czyli ostatnie moje odblokowanie zjazdowe z Toompem to nie był ino jednorazowy wyskok :-) Raduje mnie to nieprzeciętnie.

Spod Schroniska pod Wieżycą pakujemy się na czarny pieszy od zachodniej strony okrążający Ślężę i wracamy na Przęł. Tąpadła chyba tak samo jak 2 dni temu. Z Przełęczy miałam do Świdnicy wracać na rowerze, ale ból był (i wciąż jest) dość pakudny więc pozwoliłam sobie wrzucić rower do samochodu piechurów i zabrać się z nimi.

Genialny początek nowego sezony - konkretna trasa w terenie, cudowna pogoda, wyśmienite towarzystwo. A noga po glebie? Poboli, poboli i przestanie. Może jutro uda się ją trochę rozruszać :D







I Kubik popylający na czerwonym pieszym: