avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 64.02km
  • Teren 11.50km
  • Czas 03:28
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 73.30km/h
  • Sprzęt ZaSkarb
Wielka Sowa

Czwartek, 20 czerwca 2013 | Komentarze 4

Kategoria Góry Sowie


To miał być sprawdzian wytrzymałości na nielekki upał. Wyjechałam w najgorszym momencie, bo w okolicach godziny 10. Wróciłam ok. 14. Temperatura w tym dniu dochodziła do 34st C. Była rzeczywiście parówa pierwszorzędna!
Ale co tam. Ulewy przeżywam to i upał muszę się nauczyć tolerować.
Z Jeziora skierowałam się na Michałkową i Glinno. Stamtąd niebieskim pieszym dojechałam terenem na Przełęcz Walimską i stamtąd na szczyt W. Sowy. Nie było lekko, było ciężko, bardzo ciężko, ale do zniesienia.
Lód i piwko na szczycie w cieniu smakowały obłędnie!
W domu musiałam być o 14:00 więc nieszczególnie długo rozkoszowałam się tą chwilą.
Zjazd ukochanym czerwonym pieszym do Sowy, Orła i na Przełęcz Sokolą.
I prawie 30-kilometrowy zjazd do domu :) który miał być kojący, a nie był. Na początku osiągnęłam piękną prędkość ponad 70 km/h - pycha!
Później spora szybkość zjazdu nie przynosiła żadnej ulgi przed upałem. Co i rusz oblewałam kark i twarz wodą z bidonu. I to na niewiele się zdało, bo woda w kilka sekund zaczynała mi wrzeć na skórze :P

W piątek jeszcze czułam się dobrze, wieczorem wyskoczyliśmy ze znajomymi do Kostrzy na kamieniołom, gdzie raczyłam się kąpielą w cudnie chłodnej wodzie.
W sobotę dopadło mnie COŚ i położyło do łóżka aż do poniedziałku.
U lekarza oczywiście nie byłam, ale wydaje mi się, że moje weekendowe samopoczucie może mieć coś wspólnego z czwartkową przejażdżką. Ja generalnie się nie pocę, a przynajmniej pocę w szalenie ograniczonej ilości. Może to to, może nie, nieważne. Jak doszłam do siebie na tyle by móc wyjść na rower, zaczęło lać. I leje do teraz. Może wieczorem karnę się by sprawdzić czy nie zapomniałam jak się to robi :)

Co za powieść...




Komentarze
lea
| 06:58 piątek, 28 czerwca 2013 | linkuj Gozdzik - walcz z dziadostwem!!

Dziękuję Marku. Rzeczywiście był to jeden z najcięższych wjazdów na Sowę w mojej "karierze" :)

Piotrku - bo Sowie to fajne góry do jazdy na rowerze, można sobie dowolnie modyfikować poziom trudności trasy wybierając odpowiednie ścieżki. W tygodniu nie ma tłumów (nawet teraz, przed zakończeniem roku, Ślęża była okupowana w tygodniu przez szkoły a na Sowie stosunkowo pusto). Rzeczywiście coś chyba musiało latać w powietrzu zarazkowego. Ważne, że już zdrowi jesteśmy (odpukać!:)
pioter50
| 18:21 czwartek, 27 czerwca 2013 | linkuj Chyba już wszyscy byli na Wielkiej Sowie.Myślę że zwalnia mnie to z obowiązku wjazdu na ten szczyt ;).Jak tak dalej pójdzie to wdepczemy Wielką Sowę poniżej poziomu morza i będzie się to nazywało Sowią Depresją ;).Szkoda by było, bo na naszym terenie tylko Wielka Sowa jest prawdziwą górą.Reszta to jakieś tam wzgórza i pagórki ;)Mój kolega Artur nazywa je zmarszczkami.A tak poważnie to chyba jakiś wirus panuje albo zbyt szybkie zmiany pogody były przyczyną przeziębień.Mnie już w zeszły piątek jakaś infekcja dopadła i aspirynę brałem i w sobotę przed tym dużym wyjazdem w Kotlinę Kłodzką. bo kiepsko się czułem a szkoda mi było wyjazdu odpuścić..Na dodatek w Górach Złotych porządnie zmokłem.W niedzielę miałem wysoką gorączkę i podobnie jak Ty, do lekarza nie poszedłem.Ech ci lekarze, nadają się wyłącznie do wypisywania L4 i aktów zgonów hehehe...No, może nie wszyscy, żeby nie uogólniać :)Pozdrawiam.
Gozdzik
| 11:32 środa, 26 czerwca 2013 | linkuj A mnie teraz cos dopada i staram się z tym walczyć, ale gardziołek trochę boli ... i jest do du..... źle......
Fajne opowieści zamieściłaś.....
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rwato
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]