avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 216.27km
  • Czas 10:59
  • VAVG 19.69km/h
  • VMAX 56.10km/h
  • Podjazdy 2952m
  • Sprzęt ZaSkarb
Pod Czarnochem - 100 zakrętów - Puchaczówka - Jaworowa

Niedziela, 5 maja 2013 | Komentarze 19

Uczestnicy


Czas naskrobać kilka słów.
Bez rozwodzenia się (chyba)...
Ci którzy mnie znają wiedzą, że w słowie pisanym spełniam się nieszczególnie :)

Szalenie ciężko szło mi wyjście z domu, ostatecznie zamiast wyjechać "najpóźniej o 7" usadziłam dupsko na siodle dopiero o 7:55. Pogoda zapowiadała się nie najgorzej, choć prognozy straszyły przelotnymi opadami i burzami. Obyło się bez tego drugiego, ale deszcz pokropił kilka razy, najmocniej w okolicach Karłowa, kiedy to zmusił mnie to przyodziania windstoppera, ale nie na tyle mocno by wbijać się w gumową przeciwdeszczówkę. Słońce również wychodziło zza chmur niejednokrotnie i dodawało sił.
Od samego początku jechało mi się dość ciężko, nie wiem za sprawą czego - opon, wiaterku (którego prawie nie było), czy po prostu gorszego dnia. Myślałam nawet w pewnym momencie by drastycznie skrócić trasę, ale nie mogłam sobie przecież odpuścić jazdy z Ryjówką, z którym w końcu spotkałam się w Polanicy ok. godz. 13:00.

Podjazdy:
- Przełęcz pod Czarnochem: przyzwoicie poszło, tyci kawałek terenu, którym się dojeżdża od strony polskiej mokry, ale prawie bez błota. W Czechach zaraz wychodzi Słońce i towarzyszy mi do samego Radkowa (w tym miejscu pozdrawiam mego kochanego Brata);
- Droga 100 zakrętów: miodzio; jadę powolutku, na mięciutkich przełożeniach, bez pośpiechu; nie zatrzymuję się do Karłowa. Na zjeździe do Kudowy (pierwotny plan) okazuje się, że mogę skrócić trasę skręcając w lewo na Duszniki Zdrój, co też czynię. I chwała mi za to, bo te dodatkowe 10-15 km pewnie by mnie dobiły wieczorem, już nie mówiąc o biednym czekającym na mnie Ryjku :-)
- Przełęcz Puchaczówka - nie jest lekko, zwłaszcza na początku. Ryjek wspomina, że aż do serpentyn jest psychicznie dołujący podjazd, zgadzam się z nim. W połowie jednak czuję lekki przypływ powera i bez przeszkód dojeżdżam na szczyt Przełęczy, gdzie pałaszuję makaron (dzięki Toomp raz jeszcze za ten patent) i ubieram rajty.
- Przełęcz Jaworowa - tu już ciężko idzie, ale widok tyłka Ryjka ciągnie mnie skutecznie pod górę :)
- w Kamieńcu Ząbkowickim kończy się nasza wspólna podróż, Ryjek ciśnie na Kłodzko, ja prosto do Świdnicy. Jak łatwo się domyślać największym hardcorem podjazdowym tego dnia okazuje się ten wypierdek najbardziej z prawej strony profilu. Gówienko między Ząbkowicami a Dzierżoniowem, które masakruje mnie totalnie. Ale po tym już jest dobrze, mimo zapadającego zmierzchu, a w końcu ciemności, mimo 200 km w nogach spokojnie dojeżdżam do domu ze świadomością, że gdybym musiała przejechałabym jeszcze trochę.

Po zejściu z roweru: boli mnie dupsko, bolą mnie troszkę kolana (ale tak typowo zmęczeniowo), boli mnie biodro prawe (które wiem, że jest moim problemem i piętą Achillesową i z którym koniecznie muszę coś zrobić), pieką mnie oczy wysuszone.
Poza tym czuję się naprawdę dobrze.

Miało być krótko... :/
Wielkie dzięki Ryjówko za towarzystwo, którym mnie uraczyłeś. Za wsparcie i, standardowo, kupę radochy! Fantastyczny z Ciebie kompan podróży.
Chylę czoła przed Twoją formą po sobotniej ponad setce.


Tama na Jez. Bystrzyckim, tu pokropił pierwszy tego dnia deszczyk:


Coś dla oczu Gozdzika:


A tu niby nic, ale chwalę nowy asfalt w Głuszycy, który wylali, zdaje się, w zeszłym roku:


W Czechach piękne Słońce i cudne, choć ciut przymglone, widoczki na (?) Góry Stołowe:




Foty ze 100 zakrętów nie ma, ale za to ustrzeliłam twór w Szczytnej:


Bystrzyca Kłodzka:




Przed Idzikowem taki widok "cieszy" nasze oczy... przeszło bokiem:


Dojazd na Puchaczówkę:


I piękne żółto-zielone powitanie:


Bardzo wyjściowo prezentujemy się na Przełęczy Jaworowej:


Wiosna, Słońce, Ryjek, góry, które opuściliśmy w tle - cud miód winogrona!


Rzut okiem na pałac w Kamieńcu Ząbkowickim:


I na ostatki Słońca przed Dzierżoniowem:


Wsio!




Komentarze
pioter50
| 03:13 środa, 8 maja 2013 | linkuj Toomp, nie zamierzałem pisać doktoratu na temat różnic między góralem a szosówką i dlatego pewnie o wielu jeszcze rzeczach "zapomniałem" napisać.Chodziło mi wyłącznie o to, że góral nie jest rowerem stworzonym na szosę.To maszyna zaprojektowana do jazdy w terenie.Można oczywiście jeździć nim w trasy asfaltowe, co sam przecież praktykuję ale o wiele łatwiej i przyjemniej jest jeździć szosówką.
Ra1984, nawet najlepsza szosówka sama pod górkę nie pojedzie.W końcu to tylko rower.Przełożenia w niej mogę mieć porównywalne z tymi z górala ponieważ z przodu mam trzy tryby a w sprzedaży są dostępne kasety 11-30 dla szosówki.Byłbym też ostrożny w wypowiadaniu się o bezproblemowym podjechaniu każdego wzniesienia asfaltowego.
Ra1984
| 20:41 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj Lea - zupka i co jeszcze, jestem ciekaw ile trzeba się kalorii najeść by coś takiego przejechać, kiedyś i ja muszę spróbować :)

Piotr - nie zgodzę się z Tobą co do szosówki, wszystko zależy od roweru, bo może być leciutki mtb ze slickami i będzie to ważyć max 10 kg i lecieć , a ktoś będzie jechał na rozklekotanej kolarzówce Peugeot i będzie mu się jechać jak czołgiem. 2 sprawa to przełożenia, np. w mojej kolarce nie mam takich przełożeń by sobie lekko i dużą kadencją podjeżdżać pod wzniesienia, gdzie na Kellysie wrzucam sobie tak lekkie, że żadne wzniesienie asfaltowe nie jest problemem.
Wiadomo zawsze lepszy sprzęt pomaga, ale najwięcej zależy od bikera, tu właśnie wielki szacunek dla LEI, bo jest "Pro" baikerka :) (systematyczność, samozaparcie, motywacja)
FENIKS
| 19:57 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj No to Lea dałaś czadu trasa jak marzenie trzeba było tylko Ryjka bardziej wymordować żeby pamiętał że z Leą nie ma lekko ;).
jeremiks
| 11:21 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj Coraz większy szacun dla Twoich wyczynów!!! Cóż można tutaj dodać... piękny rekord, przewyższenie budzi respekt, do tego jak zawsze fajne foteczki :)) Oby tak dalej!!! pzdr
Ps. U nas cały czas kiszka pogodowa, trudno gdziekolwiek pojechać :(((
pioter50
| 03:19 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj Szosówka jest stworzona na asfaslty.Mniejsza waga i opory toczenia.Inne ułożenie ciała , co sprawia, że nawet jazda pod wiatr nie jest zbyt uciążliwa.Zalożenie slików na górala ułatwia oczywiście jazdę na asfalcie, ale to nie zmienia górala w szosówkę.Traktor nie stanie się samolotem po przypięciu mu skrzydeł.Na szosówce obciążenia dla organizmu są dużo mniejsze, zwłaszcza dla stawów kolanowych i biodrowych.Po przejechaniu 200km człowiek nie czuje się taki skatowany, jak po trasie na góralu.Życie trzeba sobie ułatwiać i uprzyjemniać a nie utrudniać.
Teraz o Trójgarbie jeszcze.Zrobiłem zrzut z mapki Trójgarbu.Popatrz sobie, jaka jest siatka dróg w jego masywie https://lh6.googleusercontent.com/-8nMMMMa7xRc/UYht5uWXDnI/AAAAAAAAHOM/YjmvEu88gYI/s800/Trojgarb.jpg
Polecam program Atlas Mobile Creator.Nawet jak nie mas gps-u to warto sobie pooglądać mapy na nim.
lea
| 18:34 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Bogdano, Anamaj, Pioter - dzięki wielkie. Trochę mi się marzy szosówka do takich tras, a przynajmniej, póki nie czuję wyjątkowego parcia, porządne slicki.

Ancorku - zamiast kolan to niech Cię raczej dupsko rozboli, bo to chyba ono mi najbardziej dokuczało wczoraj. Dziś na prowadzenie wyszły kolana i biodro (póki co idą łeb w łeb i nie wiem jeszcze kto wygra:)

Ra - był kosmos :) Całość zajęła mi niecałe 14 godzin. Część tego wolnego czasu to piwko przepyszne, zupka i pogawędka z Ryjówką w Polanicy oraz postoje w celu ustalenie gdzie jestem i gdzie jadę (nie używam gpsa, w trasy jeżdżę ze zwykłymi papierowymi mapami, więc dość często muszę w nowych miejscach przystawać i orientować się co dalej:). Reszta to niedługie odpoczynki po podjazdach na uspokojenie serducha i jakieś szamanko.
Ra1984
| 18:21 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Wszystko już napisane, od siebie powiem jedno :KOSMOS
PS. Ile Ci zajął cały trip z przerwami??
Ancorek
| 17:58 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Lea - Ty to potrafisz!
Suma przewyższeń zrobiła na mnie największe wrażenie (prawie rozbolały mnie kolana ;) czytając Twój opis), bardzo zacny rekord. Wypocznij troszkę, w pełni na to zasłużyłaś. Pzdr
pioter50
| 17:40 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Super fotki i wycieczka a ta Twoja trasa to nie żaden pikuś.Sam byłbym dumny gdybym taką trasę przejechał.Zwłaszcza na góralu.
anamaj
| 13:44 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Gratuluję trasy i dystansu. Potwierdzam, iż przejechanie jej na szosie byłoby dużo łatwiejsze.
lea
| 06:28 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj O kurczaczek, Gozdzik - nie mam pojęcia, nie znam za dobrze Głuszycy i nieszczególnie się orientuję. Ta trzecia fotka to końcówka już, niedługo wjeżdża się w Głuszycę Górną, na pewno jest to ul. Grunwaldzka.
Wiem, że fotki mało interesujące, na pewno niebawem jeszcze spróbuję wynaleźć dla Ciebie jakieś ciekawsze obiekty. To na razie tylko to co udało mi się ustrzelić przejeżdżając główną drogą, bez zbaczania z drogi.

Uciekam czynić porządki w domu przed pracą - a fuj! :)
Gozdzik
| 06:23 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj dziękuję ... Nie byłem w Głuszycy już chyba 11-12 lat i nie pamiętam dokładnie, ale ta 3 fotka to chyba ulica Grunwaldzka tak ? potem wyżej przechodzi pod wiaduktem ... dobrze mi się wydaje ?? a jeśli tak to tam blisko wiaduktu (tuż za taką restauracja kiedyś dziś nie wiem co tam jest) właśnie mieszkał dziadek.
lea
| 06:18 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Dzięki Wam wielkie!
Wpis z fotkami dodany. Podejrzewam, że jeśli idzie o zdjęcia to znacznie ciekawiej będzie wkrótce u Ryjka - przynajmniej jedno Jego zdjęcie powaliło nas na kolana:)

Pioter - przy Twoich trasach moja to i tak pikuś :) Ale jestem z siebie dumna. Zwłaszcza, że w zeszłym roku na łatwiejszej ciut trasie wymiękłam, poryczałam się i mnie mąż zbierał po drodze. Mam rekord dystansu, poprawiony co prawda o liche 9 km, ale za to o prawie 900 metrów podjazdów więcej :D Jest moc!
Gozdzik
| 06:14 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj :-))))))) a ja coś widzę na tej mapce... :-))))))).
A teraz gratulacje .... szacun i czapki z głów... znaczy się kaski.....
pioter50
| 03:16 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Do pioruna...!!!Nie znajduję odpowiednich słów, żeby wyrazić podziw dla Ciebie za tę trasę.Jesteś Niesamowita, Wspaniała, Wielka !!Nie będzie mi wstyd, jeśli kiedykolwiek wyprzedzisz mnie na trasie.Wielki, Wielki szacunek dla Ciebie za tę trasę.Będę z niecierpliwością czekał na fotorelację, zaglądając tu co chwilę.
ryjek
| 20:27 niedziela, 5 maja 2013 | linkuj Było czadersko, wielki szacun dla Twojego samozaparcia w pokonywaniu wielokilometrowych podjazdów. Maleńka JESTEŚ WIELKA :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa gowdu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]