avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 181.00km
  • Czas 09:25
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Podjazdy 2030m
Nieudany atak na 200 km

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | Komentarze 20


Nie ma co za dużo pisać :)
Większość widać na mapce i zdjęciach.

Ale przede wszystkim napiszę coś o moim samopoczuciu: dojazd do Bystrzycy Kłodzkiej przyjemny, mimo wciąż pogarszającej się pogody. Czułam się całkiem fajnie, na ok. 70-tym kilometrze miałam dość spory kryzys, który minął po kilku kilometrach. Podjazd pod Puchaczówkę, mimo padającego deszczu, całkiem przyjemny. Od Bystrzycy aż do samej przełęczy nie zatrzymałam się, choć momentami dyszałam jakbym właśnie spaliła dwie paczki fajek, na raz :P Zjazd do Stronia nieszczególnie miły - przemoczone ciuchy w połączeniu z niską temperaturą dały mi ostro w kość. No ale nic tam, jedziemy dalej, za Lądkiem kolejna wspinaczka - tym razem na Przełęcz Jaworową. Tu już nie było tak przyjemnie, choć podjazd znacznie mniej wymagający. Jeden postój w lesie na takie-tam :) i nabranie do butelki wody z leśnego strumyka. Zjazd do Złotego Stoku świetny, nawet Słońce na chwilę wyszło zza chmur. W Złotym Stoku rzuciły się na mnie 4 psy. Nie było co uciekać, bo i tak nie dałabym im rady na kostce. Stanęłam spokojnie, obwąchały mnie, powarczały i sobie poszły. Serce miałam w gardle, albo i w nosie - stresik niemały. Od Złotego Stoku było już coraz gorzej. Za Ząbkowicami Śl. pogubiłam się zupełnie, wylądowałam na jakimś ubłoconym szutrze. Przy 160-tym km drogi takich niespodzianek nie przyjmuje się z otwartymi ramionami :/ W końcu udało mi się dotrzeć do Owiesna, gdzie miało mi ulżyć, bo jestem już w końcu u siebie. Nie ulżyło. Na zegarku po 19:00, wiem, że nie zdążę przed zmrokiem do domu. Po kolejnych kilku kilometrach ostatecznie się poddałam, ból pleców, a chyba jednak przede wszystkim zmęczenie psychiczne, wzięły górę. Zadzwoniłam po męża, który odebrał mnie w Bielawie.
Wiem, że rekord dystansu pobiłam, wiem, że rekord przewyższeń pobiłam, ale pierwotnego celu nie zrealizowałam. Wczoraj mi to ciążyło. Dziś już nie. Jestem zadowolona i, przyznaję, bardzo z siebie dumna. Gdy temperatura podskoczy o 10 st. i zaopatrzę się w końcu w torbę na rower (zamiast plecaka) to niech się 200 km boi, bo wtedy już nie odpuszczę! :P

Widok jeszcze z okna, do Lubachowa ta chmura rozrosła się już na całe niebo © lea


Praktycznie ostatnie oznaki ładnej pogody, za Głuszycą Górną. © lea


Opis raczej zbędny :) © lea


Rewelacyjne widoczki, ale za cholerę nie pamiętam skąd; chyba okolice Krajanowa... © lea


Nareszcie udało mi się jakiegoś boćka "ustrzelić" © lea


Sanktuarium w Wambierzycach © lea


Chyba też nic dodać nic ująć: młode kózki. © lea


Bystrzyca Kłodzka a za nią... Góry Złote? © lea


Chyba gdzieś tam znajduje się mój cel nr 1: Przełęcz Puchaczówka © lea


Tak samo radosna jak atmosfera na Przełęczy Puchaczówka © lea


Czy to jest Masyw Śnieżnika? © lea


Na Przełęczy Jaworowej w Górach Złotych © lea


Fajne widoczki ze zjazdu z Przełęczy Jaworowej do Złotego Stoku © lea


Niby już pozostał powrót po płaskim, ale z czasem okazuje się bardziej męczący od podjazdu pod Puchaczówkę :/ © lea


Neogotycki pałac w Kamieńcu Ząbkowickim © lea


Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie cyknęła foty ruinom w Owieśnie :) © lea





Komentarze
lea
| 10:13 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Ryjku - myślę, że będę już teraz częstszym gościem w Kotlinie Kłodzkiej, bo PIĘKNIE tam macie :)

Pape93, Lutra, zielonamila - bardzo dziękuję.

Tukan - bardzo mi schlebiłaś tym co napisałaś :) Ja myślę, że nie wiesz nawet na co Cię stać ..... Mam nadzieję, że niebawem się o tym przekonamy :P

No iiiii moi drodzy Panowie Pioter i Toomp - uwielbiam czytać te Wasze wymiany zdań, mniej lub bardziej ostre. Tym razem też tak było, choć osobiście poczułam się w pewnym momencie jak dziecko, nad którym próbują czuwać nadopiekuńczy, niezupełnie zgadzający się ze sobą, rodzice :P Swoje błędy popełniać będę i bardzo dobrze. NIC a nic bym nie zmieniła w mojej niedzielnej wyprawie. Gdybym wiedziała jak się skończy - nie zrezygnowałabym z niej. Nieprawdopodobnie dużo się nauczyłam - o swoich możliwościach, o moim sprzęcie :) o sposobie jazdy i radzeniu sobie z drętwą pogodą. Przede wszystkim nauczyłam się pokory. Nie na wszystko mnie stać i terminatorem nie jestem by się porywać z motyką na Słońce. Choć czasem mnie nachodzą bardzo nieskromne myśli na swój temat to nie lubię ich, dlatego chwalę niedzielną wyprawę za podtemperowanie mnie :)

Tyle w tej materii. Dziękuję za uwagę :D
zielonamila
| 08:08 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj Piękna wycieczka, dystans niesamowity, zdjęcia bardzo ładne. Pozdrawiam
pioter50
| 04:36 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj Toomp, w Twoich poprzednich wypowiedziach wbijasz dziewczynie do głowy, że poniosła jakąś wielką porażkę.Tak ja to zrozumiałem.Ja tylko nie zgadzam się, żeby tak wspaniałą trasę potraktować jako porażkę.Tylko o to chodziło w moich wypowiedziach.Myślę, że doskonale te intencje odczytał Lutra.Nigdzie też w swoich wypowiedziach nie przypisuję Ci żadnych słów, jak to sugerujesz w swoim komentarzu.Zdaje się, że nie zauważyłeś, że Lea napisała coś o plecaku.Nie wiemy jaki to plecak, czy odpowiednio zbudowany do jazdy na rowerze, oraz ile ten plecak ważył.Myślę, że znacznie przyczynił się do bólu pleców, który mógł nie wystąpić, gdyby tego plecaka nie było.Lea pisze też,"Od Bystrzycy aż do samej przełęczy nie zatrzymałam się, choć momentami dyszałam jakbym właśnie spaliła dwie paczki fajek, na raz...".Myślę, że nie oszczędzała sił na podjazdach i to również mogło być przyczyną, że na koniec troszkę jej tych sił zabrakło.Na długim dystansie jeździmy trochę inaczej niż na krótkim, zwłaszcza jeśli daną trasę jedziemy pierwszy raz i nie znamy długości, oraz nachyleń podjazdów.Lepiej jest też w trasie częściej coś tam sobie podjadać, niż zatrzymać się raz i najeść się do syta.Tyle wywynioskowałem z opisu, jaki po swojej trasie zamieściła Lea.
Trzeba pamiętać, że Lea ma w tym roku za sobą 3500km, w tym Okraj i teraz tę trasę."Kilku" mniejszych tras nie wspomnę.Sama wyciągnęła już jakieś wnioski, czegoś się nauczyła.Myślę, że po skorygowaniu stylu jazdy na długich dystansach, zwłaszcza na nieznanych podjazdach, wyjaśnieniu sprawy z plecakiem i sposobem odżywiania w trasie, już teraz spokojnie sprosta stawianym sobie zadaniom.
lutra
| 17:54 wtorek, 24 kwietnia 2012 | linkuj Można było wyruszyć na cały dzień i wsiadając na rower powiedzieć sobie, "Co przejadę to moje". Po podjęciu decyzji o zaprzestaniu jazdy,nie była byś się zawiedziona lecz szczęśliwa.Trzeba mieć nieźle poukładane w łepetynie i być świadomym własnych możliwości,żeby z premedytacją zaplanować taaaaaaką trasę.Jestem pełen podziwu.Dla mnie jesteś WIELKA!




completny
| 15:58 wtorek, 24 kwietnia 2012 | linkuj Świetny dystans i ładne foty
pioter50
| 05:41 wtorek, 24 kwietnia 2012 | linkuj Toomp, jeszcze raz powtórzę.Lea pokonała 181km, pokonała 9 godzin samotnej jazdy, pokonała 2030m przewyższeń, pokonała podjazd na Puchaczówkę, pokonała przejazd przez Góry Złote, wszystko to w jednego dnia a Ty chciałbyś, żeby czuła się pokonana bo nie osiągnęła 200km?Tak daleko do tej dwusetki miała?Te 200km to jakaś magia?Mogła spokojnie to przejechać, bo z Bielawy jedzie się już bardzo lekko, jednak zdrowy rozsądek jej podpowiedział, że trzeba odpuścić i za ten zdrowy rozsądek trzeba ją pochwalić.Co miała do zyskania?Twoją aprobatę?Co za bzdura...Do stracenia miała wszystko.Zdrowie, kontuzję, może wypadek przez zmęczenie i utratę koncentracji...Pamiętaj, że w domu ktoś czeka na jej powrót.Nie mamy prawa Toomp namawiać człowieka do ryzykownych zachowań, chyba że Ty sobie takie prawo uzurpujesz, bo ja nie.Piszesz, że ilość przewyższeń to tylko dodatek...(bez znaczenia?)
Nie no...może na tym zakończę komentarz do Twojej wypowiedzi z uwagi na szacunek dla Twoich osiągnięć.
ryjek
| 20:26 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj Bardzo ambitna trasa, Pioter ma racje, Ci którzy wjechali na Przełęcz Puchaczówka wiedza jaki to wysiłek. Przymierzam się w tym roku do pobicia swojego rekordu 200km, ale z takim zacięciem będziesz pewnie pierwsza :)

Bardzo ładne zdjęcia, mam nadzieję, że częściej będziesz odwiedzała naszą kotlinkę.
lea
| 07:01 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj Hehe :) właśnie, że pogoda nieszczególnie dopisała. Dwa razy padało (może nie lało, ale padało na tyle mocno by zmoczyć), wiatr wiał (i znów - nieszczególnie mocny, ale w drodze powrotnej w paszczę, co przelało ostatecznie czarę goryczy!), Słońca jak na lekarstwo - z 12 godzin w trasie poświeciło może z 15 minut... No i dość chłodno, zwłaszcza na górze.

Dzięki Ci Marku :)
lea
| 06:43 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj Dziękuję chłopaki i Ancorku :P

Pioter - po nocy już czuję się lepiej. Tak to jest, gdy nie uda się zrealizować założonego planu i górę nad człowiekiem weźmie zmęczenie. Byłam na siebie trochę zła, że się poddałam, ale już nie jestem. Nawet gdybym dojechała jeszcze te ok. 30 km to co by to zmieniło? Może niechęć do jazd w najbliższym czasie by się pojawiła, może kontuzja jakaś. A po co mi to?!
Bardzo Ci dziękuję za ostatni komentarz.

Ancorku - tak jest - to mój nowy rekord :P Zarówno dystansu jak i sumy podjazdów.

Wiem natomiast, że zdecydowanie nie jestem jeszcze gotowa na Karkonoską. Może bym podjechała, kto mnie tam wie, ale na pewno bym nie wróciła cała i zdrowa do domu.

Chyba dziś nie mam weny na wizytę w USie. Jutro... jutro na pewno pójdę :D
pioter50
| 04:55 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj Ze zdumieniem przeglądam kolejny raz mapkę Twojej wczorajszej trasy, przywołując z pamięci każdy z podjazdów, bo przecież trasa ta jest mi doskonale znana.Zdobyłaś Przełęcz Puchaczówkę, podjeżdżając od strony Idzikowa.Tylko ci co tam byli, wiedzą jak ciężki jest to podjazd, tym bardziej, że zaczynając podjeżdżać, miałaś już około stu kilometrów i "kilka" "górek" podjechanych po drodze.Przejechałaś następnie Góry Złote, podjechałaś łącznie 2030 metrów i jechałaś samotnie ponad 9 godzin i to wszystko na rowerze górskim, nie szosowym.Strach pomyśleć co nawyprawiała byś na kolarzówce...;)Niech nikt więc nie mówi, że coś Ci się tam nie udało, nawet Ty tak nie mów bo tym wysiłkiem po bardziej płaskich terenach mogłabyś przejechać spokojnie 300km.Przypomnę tylko, że wczorajszy rekordzista na BS przejechał co prawda 258km ale zrobił to w grupie i podjazdów miał 160 metrów...No coments.
Po tej trasie powiem tylko: Lea, jesteś Wielka.Gratuluję i czekam na fotki.
Ancorek
| 21:12 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj Konkretny dystans, czy to Twój rekord?
Gratuluję!!!
lea
| 19:00 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj :) Wrzucam mapkę. Na zdjęcia czas przyjdzie jutro.
Niestety nie udało mi się zrealizować planu 200 km. Zostałam pokonana przez ból pleców i pogodę, ale ... o tym jutro :P
pioter50
| 18:50 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj Zdaję sobie sprawę, że jesteś bardzo zmęczona, chyba dziś nie zasnę z ciekawości, gdzie wykręciłaś ten mega dystans.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa asnas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]