avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 86.74km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1575m
  • Sprzęt KROSSowy
Jesienna rozkosz

Niedziela, 9 listopada 2014 | Komentarze 10


Wstaję rano, patrzę za okno. Dupa. Jak wczoraj. Kładę się z powrotem...

...

Wstaję ponownie, wyglądam, bez zmian, ale godzina 7 to już dla mnie prawie jak południe więc zbrodnią byłoby dalsze wylegiwanie się. Wstaję. Zasiadam do szydełkowania. Mija chwila. Znów okno. Jeszcze gorzej niż wcześniej. O zgrozo!!!

Zaokienny widok powala na kolana.


Na zegarze 9:00. Nie ma na co czekać. Jeśli chcę wyruszyć to dalsze zwlekanie jest zupełnie bez sensu. Zaraz przed wyjściem mgła jakby rzednie. Ok. Git.
Wychodzę, wskakuję na rower i zapuszczam się prosto w budyń.
Zaskoczeniem okazuje się coraz większa jasność z upływem kolejnych kilometrów. Po dziesięciu mam nad głową niebieskie niebo i oślepiające Słońce.


Pluję sobie w brodę za nie zabranie okularów przeciwsłonecznych. Po kilku kolejnych kilometrach biję się w piersi za to plucie w brodę, bo w Głuszycy znów jestem przesłonięta chmurami i mgłą. I to właściwie już nie ulega zmianie do samego końca trasy.

Pierwsze kilometry terenu, czyli zielony strefy MTB na Skalne Bramy to złość na siebie, że w ogóle zdecydowałam się dziś na teren. Jest brzydko, błotniście, słotno i ponuro. Nie ma w tym wszystkim absolutnie nic ładnego.

Standardowy piękny widok spod Skalnych Bram w stronę Gór Sowich:


Po raz kolejny na żółtym pieszym okążającym Turzynę w oczy rzuca mi się cudny singiel. Na wiosną KONIECZNIE muszę sprawdzić co to za piękność:


I tak jadę przed siebie z podjętą już decyzją zakończenia zabawy z terenem w Andrzejówce. Dojeżdżam do rzeczonej, zatapiam się w swojskim ciepłym klimacie tego cudownego schroniska. Śmierdzę, ale nie przejmuję się tym. Zakupuję Opata i raduję się wszystkim wokoło. Dociera do mnie, że jednak NIEEEEE chce mi się wracać tak szybko na asfalt. Może choć Waligóra?? Chociaż tak tyci tyci gór jeszcze zakosztować?? Na pewno będą smakować wybornie!

Wygrzana i uszczęśliwiona miło spędzonym czasem wychodzę z powrotem w mgłę. Sadzam tyłek na siodle i rozpoczynam podjazd w stronę Waligóry. Na skrzyżowaniu rezygnuję ze szczytu i postanawiam karnąć się smakowitym singlem czarnego szlaku pieszego, gdzie - jak się okazuje - poprowadzono jakiś szlak Strefy. Pięknie!


Jadę jadę. Myślę - Granicznik!!! To jest to. Stąd już będę mogła szybko zjechać do asfaltu, bo przecie taki był plan. Jadę więc na Granicznik, ze szczytu którego jak zawsze pięknie widać Ruprechticky Spicak :-)


I góry i lasy....


I tędy prowadzi nowy szlak Strefy. I znów pięknie. Jadę chwilę. Okazuje się, że rowerowy skręca przeciwnie niż ja zawsze skręcałam. O! Ciekawostka... Patrzę na zegar. Pasi. Patrzę na mapę. Rowerowy robi łuk, który zakończy się tam gdzie i ja miałam pierwotnie zjechać. Pasi.
Sprawdzamy...
Lepszej decyzji podjąć nie mogłam, bo trafiam na absolutnie genialny singiel.






Cztery kwestie, z pośród (spośród?) których trzy spowodowały, że nie mogłam się w pełni radować tym przejazdem: mój pierwszy na nim raz, samej, na mokro, jesienią pokrytą liśćmi.
Singiel bardzo nietrywialny. Przy nim zielony singielek Rybnickiego Grzbietu to kaszka z mleczkiem. MTB w najczystszej postaci.
I w tym miejscu pragnę złożyć pokłon wszystki twórcom tych nowych ścieżek, za to, że zdecydowali się ujawnić nam swoje tajemne trasy. Bo sama nie wiem kiedy bym tu trafiła. A tak bardzo BARDZO warto!!! Zatem - DZIĘKI po stokroć.

Adrenalina i endorfiny zalały mi serce, ale jakby tego było mało - zaraz za końcem singla wyskoczył tuż przede mną muflon. Biegł przez kilka sekund po ścieżce, by zaraz wspiąć się do góry. No jaaaaa!!! Radość się ze mnie już wylewała uszami, uśmiech z ust już zejść nie chciał. I cudnie. Bo czymże się smucić gdy na trasie tak pięknie??
Po dotarciu do asfaltu zdecydowałam, że to jeszcze nie pora na szosę i powrót do domu. Wbiłam znów na zielony Strefy, który doprowadził mnie prosto na Przełęcz pod Czrnochem.





OCH! Jak dziś było pięknie!!!





Komentarze
mors
| 17:07 środa, 12 listopada 2014 | linkuj @Starsza: o, to może chociaż Ty się pochwalisz efektami. ;)
Starsza | 15:29 środa, 12 listopada 2014 | linkuj Dam sobie rękę uciąć, że Emi szydełkuje dla mnie wełniane ogrzewacze na stopy ;)
z1b1
| 12:07 środa, 12 listopada 2014 | linkuj Rzeczywiście widoki nie powalały, mimo to pokręciłaś i to sporo w terenie. Ważne że nie padało :)
a tak na marginesie, co szydełkujesz? Rozumiem że ubranko zimowe dla roweru :D
Pozdrower!!!
Ancorek
| 22:12 wtorek, 11 listopada 2014 | linkuj Nastrojowe to ostatnie zdjęcie, podoba mi się. Jak zawsze fajny sposób opisania wycieczki i porannego kukania za okno :)
a co Koleżanka szydełkuje?
Pzdr z bardzo mokrego Piemontu, brrr.
k4r3l
| 20:00 poniedziałek, 10 listopada 2014 | linkuj Hehe, wyjazd o 7 to zbrodnia ;) Ale dzięki temu trzasnęłaś tę wypaśną traskę - klimat w górach jak zwykle powalający :)
Zaszokowana Lea | 17:13 poniedziałek, 10 listopada 2014 | linkuj Właśnie pierwszy raz w życiu żałuję, że nie posiadam konta na tymże paskudnym fejsbukowym portalu!!! Jestem zdruzgotana, bo dla mnie to właśnie świadczy na korzyść twórców, że nie stworzyli tras dla niedzielnych turystów, których było całkiem sporo wokół, tylko są to trasy dla wymagających miłośników mtb. Nie ma, że boli, nie ma, że można w przepaść runąć :-P
Kocham te nowe trasy całym sercem i doczekać się nie mogę eksploracji nowych i nowych ścieżek.
Możesz to napisać na ich koncie w moim imieniu drogi Radziorze ;-)

A muflon? I tak bym nie zdążyła wyciągnąć telefonu, a nawet jakbym zdążyła to jakość zdjęcia nie pozwoliłaby na pewno na rozpoznanie gatunku zwierzęcia na nim uwiecznionego, a nawet jakby pozwoliła to kij z tym. Za bardzo uradowana byłam widokiem "potwora" żaby myśleć o foceniu :-)
cremaster
| 16:52 poniedziałek, 10 listopada 2014 | linkuj Ty ich chwalisz za tego singla a nawet nie wiesz jakie hejty i płacze na pejsbuku na nich spłyneły bo "za trudny" "zbyt niebezpieczny" i w ogóle że ich pogięło :D Gdzie ten muflon? :D
mors
| 14:49 poniedziałek, 10 listopada 2014 | linkuj Słit focia z muflonem to dopiero byłby hit. :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oryna
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]