avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 180.41km
  • Teren 3.00km
  • Czas 07:57
  • VAVG 22.69km/h
  • VMAX 63.20km/h
  • HRmax 180 ( 94%)
  • HRavg 132 ( 69%)
  • Podjazdy 2659m
  • Sprzęt KROSSowy
Cel nadrzędny: Schronisko Jelenka

Środa, 4 czerwca 2014 | Komentarze 20


I znów poranne spojrzenie przez okno nie zachęca by ruszyć tyłek z domu. Mży. Ale wierzę całym sercem, że się zaraz poprawi. Wstaję zatem, ogarniam się, jem, pakuję, sprzątam. Przed 7 wyruszam z domu, gdyż o 18:00 czeka mnie dziś jeszcze godzina pracy. Chłodnawo o poranku, przez jakiś czas nawet nie ściągam softshella, mimo że pod nim również mam koszulkę z długim rękawem. Mało to czerwcowe temperatury, ale czy gorsze od upałów, zwłaszcza gdy w perspektywie prawie cały dzień ma być spędzony na rowerze? Jest ok, nie narzekam.


W oddali Ślęża, z którą żegnam się na kilka godzin.

Droga na Przełęcz Okraj taka sama jak zwykle, czyli przez Świebodzice i Kamienną Górę. Idzie wszystko bardzo sprawnie. Na szczycie przełęczy melduję się o godzinie 10:20, ze średnią 20,8 km/h, co jest całkiem fajnym wynikiem zważywszy, że jadę góralem na pancernych, terenowych oponach 2.1.


Standardowy widoczek z podjazdu na Okraj.


Na Przeł. Okraj. Kierunek - Czechy.


Z dedykacją dla Morsa i Oelki :)

Nie zabawiam tu długo, zjeżdżam kawałek i pakuję się na podjazd pod Schronisko Jelenka. Nie jest to najlżejszy kawałek chleba, ale za to króciutki. Po odbiciu z szosy w prawo na Jelenkę czekają na nas raptem niecałe 3 km podjazdu, z czego ino dwa kawałki dają nieźle popalić. Fajny to podjazd. Na górze zasłużony Primator i pałaszowanie połowy makaronu. Słońce czasem nawet wychodzi zza chmury i przygrzewa uroczo.


Po prostu Jelenka.




Czyżby daleko w oddali, dokładnie pośrodku zdjęcia, Czarna Góra majaczyła?

Wybija 11:15. Stwierdzam, że nie ma co się za długo opierdzielać. Przede mną jeszcze ponad 100 km i niejeden podjazd do pokonania. Ubieram się jakby zima mnie miała nawiedzić i zjeżdżam w dół. Szybko stwierdzam, że zdecydowanie przesadziłam zakładając długie spodnie, ściągam je zatem i realizuję dłuuuugi i przyjemny zjazd z Przełęczy Okraj aż do krzyżówki z drogą nr 296, skręt w lewo na Trutnov. Drogowskaz mówi mi, że do Trutnova mam 18 km i to by się zgadzało. Gdzieś po drodze czeka mnie jakiś mały objazd, ale ani trochę nie przeszkadza mi on w trasie i nie dekoncentruje mnie nawigacyjnie (ja jak to ja - wszystko realizuję albo na czuja, albo w oparciu o mapę papierową w skali 1:150 000:). Nawet podczas przejazdu przez centrum miasta udaje mi się nie zgubić. Jestem coraz bardziej zadowolona z mojej intuicji.
Z Trutnova jadę na Porici, Petrikovice i Chvalec. W tym ostatnim skręcam w lewo na serpentynowy podjazd w stronę Adrspachu. Raz go zjeżdżałam - wczesną wiosną tego roku. Patrząc z perspektywy zjazdu byłam przekonana, że czeka mnie mordęga i wleczenie jęzorem po asflacie. A tu niespodzianka. Najprzyjemniejszy to był podjazd dzisiejszego dnia. Słońce przebijało się przez drzewa, okoliczności przyrody wokół obłędne. No czegóż chcieć więcej?!


Piękny twór skalny przy przejeździe kolejowym niedaleko za Trutnovem.


Adrspassko-teplicke Skaly


Zamek w Adrspachu.


Od razu włączają mi się przemiłe wspomnienia z zeszłorocznego Ryjkowego Broumovska.

Dalej droga prowadzi mnie na Zdonov i granicę przekaczam na przejściu Zdonov-Łączna. Stąd już mam rzut beretem do Mieroszowa. Plan zakładam przejazd przez Unisław Śl., ale drogowskaz na Sokołowsko nie pozostawił mi wyboru - wpakowałam się jeszcze na dobitkę na sztywny, terenowy podjazd zielonym szlakiem pieszym pod Andrzejówkę. Czasowo wciąż stałam na rozsądnym poziomie więc pokusiłam się o zakup Kvasnicaka opatowego i dokończyłam drugą połowę makaronu. Pycha!


Ruiny sanatorium gruźliczego w Sokołowsku.


Ucałowania dla Feniksa :*

Szybki zjazd aslfaltem do Głuszycy daje mi popalić - wpierw uciekam przed, a później gonię dostawczaka, utrzymując bardzo mocne tempo. Grrr...
Na koniec jeszcze serwuję sobie objazd Jeziora Bystrzyckiego i chwilę po godzinie 17:00 melduję się w domu.


Tama na Jeziorze Bystrzyckim.

Zapomniałam już jak to jest robić takie trasy w samotności.





Komentarze
lutra
| 22:45 sobota, 7 czerwca 2014 | linkuj Tyle pięknych komentarzy! Nic ująć nic dodać. Odlot. :)
merlin083
| 16:30 sobota, 7 czerwca 2014 | linkuj Bardzo ciekawa trasa:)
Wyprzedziłaś mnie z Okrajem, będę musiał i ja się tam wybrać :)

Pozdrawiam
birdas
| 04:09 sobota, 7 czerwca 2014 | linkuj Jejku ... teraz dopiero wytrzeźwiałem i widzę o jakich my dystansach i przewyższeniach mówimy !! :O
A pomyśleć, że niewiele brakowało, żebym i ja dzisiaj natknął się na Ciebie ;) Uhhhhh ... .
Super traska, też kiedyś może taką uda mi się "skleić" licząc sumę dwóch przejazdów w dwa kolejne dni. ;)
FENIKS
| 23:03 piątek, 6 czerwca 2014 | linkuj I tak jak mówiłem Emi, powinnaś co drugi dzień wpadać w moje strony na zapiekankę i piwko żeby rozładować tą energię ;) a tak budzisz się rano, zastana, z myślą co tu dzisiaj zrobić na rozruszanie kości. A strzelę sobie dwieście na rozciągnięcie prawego mięśnia, dzisiaj tylko tyle, bo co będę się przemęczać ;)). A innych od samego czytania kolana bolą ;).
Super trasę zrobiłaś i nie dałaś znaku koledze że będzie piwko ;(.
Do zobaczenia i całusy ;)).
birdas
| 19:41 piątek, 6 czerwca 2014 | linkuj Przeczytanie wpisu dokładnie zostawię sobie na jutro (bo mnie nerwy wzięły), ale i tak mi jest przykro, że znów moje rejony, a informacji w tej kwestii na PW nie było :(
Lea | 05:16 piątek, 6 czerwca 2014 | linkuj Myślę Ryjeczku, że znacznie częściej niż ino przy piwku :* Dzięki.

Greger - na wiosnę, po zjechaniu tych serpentyn, zrezygnowałam z drogi powrotnej z wypadu tą trasą właśnie w obawie przed tym, że mnie ten podjazd wykończy, a może nawet zabije. Tym milsze było moje środowe zaskoczenie ;)

Dzięki Starowinko :*
ryjek
| 18:54 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj Niesamowite rzeczy wyczyniasz Maleńka, podobnie jak bimbrownikowi szczena mi opadła. Daleko, wysoko i bardzo szybko, GRATULACJE. Boję się tego co czeka mnie w Alpach, Twoja i Bogdana dominacja, może chociaż przy piwku będziemy się widywać ;)
Buziaki :*
Greger
| 06:44 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj Aleś pięknie pojechała :) ten fragment o ocenie podjazdu z perspektywy wcześniejszego zjazdu z niego - też tak często mam! Jeszcze dokładając do tego moje mizerne tempo zjazdów to te podjazdy wydają mi się znacznie bardziej hardcorowe niż są :) Swoją drogą duża moc w nogach na pewno pomogła Ci lekko pokonywać te górki i naprawdę trzeba by nie lada góry, żeby Cię przestraszyć :). Gratuluję dystansu, przewyższeń i świetnych klimatów po drodze!
starszapani
| 04:50 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj Przepiękna wycieczka :))) Ty to masz powera w nogach, tylko podziwiać :)))
Lea | 03:57 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj Dziękuję :)

Morsowy - pamiętam :D
Zaskar czy nie Zaskar - okazało się, że moje slicki mają wadę produkcyjną, w postaci konkretnego przetarcia. Nie wygląda to ładnie i na tak długą trasę bałabym się je zakładać.

Tomku - dla Twojej informacji jechałam w spdach. Może pozostawisz mi decyzję gdzie, kiedy, na jakim rowerze i w jakich okolicznościach będę realizować dane trasy?
nikty
| 01:23 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj Graty.
WooYessu, żebym ja tak kiedyś choć połowę. ''-)
Co tam połowę, jedną trzecią....
Toomp | 21:30 środa, 4 czerwca 2014 | linkuj Popieram morsowego i dziwię się, że sobie Zaskara nie wzięłaś na ten wypad :(. Do tego trzeba było w nim zamontować SPD-y i w końcu uczyć się w nich jeździć!
daniel3ttt
| 21:11 środa, 4 czerwca 2014 | linkuj Fajnie pojeżdżone, super tereny ze skałkami. Graty
mors
| 20:18 środa, 4 czerwca 2014 | linkuj Bardzo ładnie, chociaż wciąż czekam na jeszcze więcej. ;)
Dziękuję za dedykację ;) jakkolwiek stała tamże w zeszłym roku, gdy mono-wałaś po Okraju. ;)
PS. nie lepiej takie trasy dziergać "uszosowionym" ZaSkarbem?
Arek | 20:07 środa, 4 czerwca 2014 | linkuj Nie mam pytań. Pozdrawiam :)
Gość | 18:46 środa, 4 czerwca 2014 | linkuj Moc cyklisty wyraża się stosunkiem przejechanych kilometrów do przewyższeń.
100km w pionie w roku może świadczyć że moc w nogach masz.
Góry weryfikują i eliminują słabych.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iecee
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]