avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 146.70km
  • Teren 25.00km
  • Czas 07:10
  • VAVG 20.47km/h
  • VMAX 57.90km/h
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt KROSSowy
Wilgotne Góry Złote

Sobota, 5 kwietnia 2014 | Komentarze 17

Uczestnicy


Dziś przewodnicze honory czynił Zibi. Oprowadzał nas po Górach Złotych, których ja osobiście nie znałam ni w ząb.
Na miejsce zbiórki, do Lądka, docieram na rowerze. Dobrze, że z domu wyjechałam przed brzaskiem, bo w przeciwnym razie, po spojrzeniu przez okno, nie wiem czy dałabym radę zebrać się w sobie i usadzić dupsko na siodle.
Prawie od samego początku trasy delikatnie kropi. Za Przełęczą Jaworową, czyli po 70tym kilometrze mżawka zamienia się w już bardziej upierdliwy opad. U celu jestem pół godziny przed czasem. Zastanawiam się czy ktoś w ogóle się jeszcze zjawi (prócz oczywiście Toompa, którego byłam pewna, gdyż spotkałam go na trasie i zrealizowałam podjazd na Przeł. Jaworową). Jakież było moje zaskoczenie kiedy pojawili się wszyscy. Całe radosne 11 osób, wśród których nowy ekipowy narybek - Arek i Greger :)
Nawet nie podejmę się opisywania trasy, bo zupełnie nie wiem co się po drodze działo. Wiem na pewno, że Przewodnik uparcie starał się doprowadzić nas do wyzionięcia ducha. Były ostre terenowe podjazdy, podejścia, przeprawy przez chaszcze, ostre zjazdy po mokrych kamieniach i korzeniach. Cudowne to wszystko! Było też jadło i napitek więc już w ogóle czego jeszcze pragnąć?!
Pogoda? No do dupy, ale jak widać żaden deszcz nam niestraszny :)
Dziękuję Wam za ten wspaniały dzień!


Opactwo Cystersów w Kamieńcu Ząbkowickim


Dywagowanie nad dalszym planem dnia, jeszcze w Lądku, w oczekiwaniu na koniec deszczu.

Czas naglił więc deszcz/nie deszcz - postanowiliśmy dłużej nie czekać i gęsiego powędrowaliśmy za naszym dzisiejszym Wodzem.





W pewnym momencie rozdzielamy się na dwie grupy. Ta mniej rozsądna postanawia pochodzić trochę między powalonymi drzewami :)
Zibi tylko cieszy się radośnie, że udało mu się wpuścić nas w maliny :P






Po chwilach kilku docieramy do drugiej połówki na ruinach zamku (jakiego zamku?)




Tomek postanawia w dość niekonwencjonalny sposób dotrzeć do reszty biesiadników.

A później czeka nas bardzo smakowity kąsek w postaci czadowego technicznego zjazdu.







Następny cel: kamienne damy.








I po wielu dniach włóczęgi w końcu docieramy do Travnej, obiadu i Koziołków:) Ania próbuje ogarnąć ferajnę.


Po obiedzie na dobre trawienie z Bodziem urządzamy sobie małe wypluwanie płuc na dojeździe na Przełęcz Lądecką. Prawie umarłam!


I piękne widoczki z Przełęczy.


Na Przełęczy żegnamy Toompa i Gregera. W Lądku rozdzielamy się z ekipą Lądkową i Kudowianą. Razem z Kłodzczanami pociskamy do Kłodzka by zdążyć na mój szynobus do Świdnicy.




:)



Komentarze
lea
| 07:07 środa, 9 kwietnia 2014 | linkuj Dzięki Monikaa :)

Młody - to prawda. Zbychu nie miał dla nas litości. Aczkolwiek łaskawie skrócił trasę i dowiózł na obiad więc może jednak nie chodziło Mu jedynie o doprowadzenie nas do skraju wyczerpania :P

Pioter - na pewno coś byłoby w stanie mnie przed wyjazdem powstrzymać. Przyznam szczerze, że gdyby mocno padało jeszcze przed moim wyjściem z domu to najprawdopodobniej nie okazałbym się taka twarda. Chociaż... kto wie ;)

Feniks - zdziwiłam się, że i Ty nie dodałeś w swoim wpisie zdjęcia z girami dworcowymi :D
Do jak najszybszego zobaczenia :)
FENIKS
| 21:53 wtorek, 8 kwietnia 2014 | linkuj Lea dzięki za jak zawsze super towarzystwo i kupę uśmiechu, szczególnie na Twojej twarzy ;))).
Świetnie opisany wyjazd i super fotki nawet z otarciem obiektywu ;))).
Ostatnie zdjęcie, te markowe buty z dziurami na wylot wiadomo czyje ;)))).
Dzięki i do szybkiego zobaczenia Ninia / Faraonka ;)).
pioter50
| 16:56 poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | linkuj Patrząc w sobotni poranek na padający deszcz, zastanawiałem się czy wyruszysz w trasę.Mnie zabrakło entuzjazmu do jazdy w taką pogodę, ale Ty okazałaś się twardsza i pojechałaś, czym znowu mnie zaskoczyłaś.Już chyba nic nie jest w stanie Cię powstrzymać przed wyjazdem w trasę.Zdjęcia bardzo klimatyczne.Gratuluję kolejnej super wycieczki.
merlin083
| 16:17 poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | linkuj Widać że trasa dla twardzieli:)
monikaaa
| 08:41 poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | linkuj Nie wiem czego Wam bardziej zazdrościć z tych wspólnych wycieczek - miejsc, które odwiedzacie czy wesołej atmosfery? :) Tylko zazdrościć takich wypadów :) Super!
lea
| 08:39 poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | linkuj Rambo - nie masz przyjemniejszych tematów do rozmyślań z samego rana? ;)

Staruszko - oj twardziele. Szalenie miło mnie zaskoczył fakt stawienia się na miejscu zbiórki wszystkich uczestników. Nikogo deszcz nie odstraszył :)

Dzięki Anie dwie :D Trochę czasu mi zajęło przełamywanie się ze zjazdami. Powoli przez długi czas robiłam malutkie postępy. Najbardziej natomiast się otworzyłam w tym roku. Dopiero teraz widzę, że nie taki diabeł straszny. Czasem po prostu warto zdać się na żywioł :P

Bogu - do teraz się uśmiecham na wspomnienie naszej wymiany zdań na podjeździe: Ja - ''muszę zwolnić, bo zaraz kolka mnie zabije''; Ty po chwili (przez śmiech) - ''no to dlaczego nie zwalniasz???'' I tak do końca, wciąż (nie tak zupełnie po cichu) licząc, że za następnym zakrętem to już musi być koniec :D Zdecydowanie jadąc w towarzystwie znacznie łatwiej idzie doprowadzanie się do skraju wytrzymałości :P

Greger - a widzisz! Dużo prawdy jest w tym co piszesz. Rzeczywiście olbrzymią radochę sprawia mi mierzenie się z przeszkodami, które na pierwszy rzut oka wydają się nie do pokonania. Albo się uda albo nie, ale jak się udaje - och! Jak to wybornie smakuje. Pewnie zdecydowana większość z nas największą frajdę czerpie z pokonywania własnych słabości, z obserwowania swojego rozwoju. I ja również :)
Pewnie potrafisz sobie wyobrazić jak "komfortowo" się czułam gdy w pociągu siadali obok mnie jacyś ludzie. Czemu się dziwię najbardziej to, że nie uciekali po chwili z krzykiem, bo ładny odorek musiałam wokół siebie generować :P Ale jak to mawiają - pot sportowca nie śmierdzi :)))
Mam nadzieję na jak najszybsze kolejne spotkanie by móc znów podziwiać dwudziestoprocentowe podjazdy realizowane przez Ciebie na blacie :D
Greger
| 07:21 poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | linkuj Twoja wytrzymałość, umiejętności techniczne i hart ducha robią wrażenie! Nie masz czasami tak, że im ciężej (połowa nocy, deszcz, śliskie przeszkody, dwucyfrowe nachylenia) tym dla Ciebie lepiej? :)

Dobrze, że w pociągu nie robili kontroli czystości :P Ja prawie spałem na dworze w sobotę, ale wreszcie ubłagałem domowników, żeby mi pozwolili przejść do łazienki :)

Pozdrawiam!
cerber27
| 20:15 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj Tak, pomimo przeciwności pogodowych i morderczych planów Zbycha było super. Nie bój się, też prawie zaliczyłem zgon na tym podjeździe pod lądecką, samemu nigdy bym nie pojechał w takim tempie, a w miłym towarzystwie przy wzajemnym mobilizowaniu się i wypatrywaniu końca podjazdu "poszły konie po betonie":). Pozdrawiam
ankaj28
| 08:45 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj RYJKU i LEO!!!
Dzięki Wam za zwrócenie uwagi na mordercze plany Zbyszka, bo już myślałam, że tylko ja taki zgon zaliczyłam. Podjazdy pominę, wnoszenie rowerów mi się bardzo podobało, ale za to zjazdy były nieziemskie. Patrząc na twój zjazd (zbyt krótki, bo oczywiście nie zdążyłam za dużo zobaczyć) mam cel na ten rok: TEŻ CHCĘ TAK ZJEŻDŻAĆ!!.

Ściskam wszystkich, a Ryjka nawet dwa razy.
starszapani
| 06:53 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj Widać, że pogoda Was nie rozpieszczała :) Twardziele :)
anamaj
| 06:17 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj Oj, Lea pokazała jak się zjeżdża z Zamku Karpień. Jestem z ciebie dumna. Kobiety też potrafią.
ramborower | 20:44 sobota, 5 kwietnia 2014 | linkuj Hm. Ja wstałem o 7 rano i patrzę przez okno, a tu deszcz. Pierwsze co pomyślałem to dokąd dziś jedziesz w taką pogodę... :)
lea
| 20:40 sobota, 5 kwietnia 2014 | linkuj Ryjeczku - oj skończyłabym marnie gdybyśmy dziś zrealizowali cały Zbyszkowy plan :-) Grunt to czerpać radochę ze wszystkiego, nawet tego absurdalnego noszenia rowerów :D

Bogdano - dziękuję. Szalenie mi miło. Bardzo jestem zadowolona z postępów jakie zrobiłam w ciągu ostatnich kilku miesięcy :)

Zibi - ja wiem dobrze, że szukałeś Ty tych malin, w które możesz nas wpuścić. A jak się malin nie udało znaleźć to trzeba było się zadowolić powalonym do nóg lasem :P Oj zemszczę się ja jeszcze w tym roku na Tobie!! A tak serio - cieszę, się, że zrealizowaliśmy tylko kawałek zaplanowanej trasy. Niedosyt potęguje chęć kolejnych odwiedzin.
ryjek
| 19:59 sobota, 5 kwietnia 2014 | linkuj Zibi próbował nas wykończyć, a ja z Feniksem zastanawiałem się dlaczego, przecież byliśmy tacy grzeczni. Na szczęście ze względów warunków pogodowych skrócił trasę opisaną na ridewithgps.com jako lajt o 2/3, inaczej jego plan mógłby się powieść :D
Super wypad, dla mnie największą atrakcją był obiad i piwko w Travnej, bo od tych podjazdów bardzo mi w brzuchu burczało ;)
Wariaci z nas, wnosimy rowery na góry i jeszcze mamy z tego radochę :)
Dzięki Emi za uśmiech, dzięki któremu deszcz przestał być upierdliwy!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dziej
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]