avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:839.62 km (w terenie 169.00 km; 20.13%)
Czas w ruchu:46:48
Średnia prędkość:17.94 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Suma podjazdów:13727 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:64.59 km i 3h 36m
Więcej statystyk
  • DST 103.98km
  • Teren 12.00km
  • Czas 04:48
  • VAVG 21.66km/h
  • VMAX 54.20km/h
  • Podjazdy 989m
  • Sprzęt KROSSowy

Niedziela, 7 września 2014 | Komentarze 8

Kategoria Masyw Ślęży


Ciężko szło mi niedzielne rozstanie się z gospodarzami, a chyba przede wszystkim z cudownym 10tygodniowym (chyba przyszłym mym) chrześniakiem. Ale godzina 13:00 nadeszła, dzień ze swoim zakończeniem na pewno specjalnie na mnie czekać nie będzie więc w drogę.


Plan - dotarcie za Łagiewniki i wbicie się w teren - zielony pieszy prowadzący przez Słupice miał mnie zaprowadzić do niebieskiego, którym dotrzeć planowałam na szczyt Raduni. Piąte przez dziesiąte mi to wyszło. Zielony znalazłam później niż planowałam, w Słupicach dopiero. Fajny zielony, ale na krzyżówce z resztą szlaków standardowo się gubię, nie mogę znaleźć nieszczęsnego niebieskiego, omijam Radunię i ostatecznie tym zielonym docieram na Przeł. Tąpadła. Tu były 2 opcje - szybki zjazd do Sobótki, podjazd na Wieżycę, zjazd żółtym i powrót czarnym. Ale druga opcja zwyciężyła. Piwo na Przełęczy zwyciężyło! "Straciłam" zatem parę cudonie błogich minut na tąpadlanej zielonej trawce. Cudownie to były utracone minuty. Po piwie nie mogłam sobie pozwolić na natychmiastowy powrót na asfalt więc popędziłam na szczyt Ślęży. Czasu brakło na alternatywę więc po kółku na szczycie zjechałam tą samą drogą, uskuteczniając w drugiej części zjazdu ścieżkę alternatywną, boczną, "rowerową" :)
Takich dni mi więcej trzeba. Koi to moje nerwy, łagodzi obyczaje i genialnie nastawia na nowy dzień. Tak! Więcej takich dni proszę!!




  • DST 91.88km
  • Czas 03:47
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Podjazdy 352m
  • Sprzęt KROSSowy

Sobota, 6 września 2014 | Komentarze 8


Sobotni poranek przywitał mnie tak piękną letnią pogodą, że nawet jakbym miała jakiekolwiek wątpliwości w związku ze środkiem transportu mającym mnie dostarczyć na 30stkę Kuby, to Słońce uśmiechające się do mnie za oknem rozwiałoby te wątpliwości szybciutko.
Po rozprawieniu się z obowiązkami okołodomowymi z rodzaju mycia korytarza i okna na tymże wybyłam w świat.
A! No i z rana uskuteczniłam prowizorkę w postaci naprawy przetartego kabla od licznika, tak "po babsku". Działa. Jak długo? Zobaczymy, ale póki co działa, a to cieszy.
Nie jechało mi się wyśmienicie, ale i bez wielkiej tragedii. Delikatny wiatr raczej bardziej przeszkadzał niż pomagał. Ale jak mogłabym się czepiać tego delikatnego zefirku kiedy wokół mnie TAKIE Lato!!! Cudownie.


  • DST 60.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt KROSSowy

Piątek, 5 września 2014 | Komentarze 2


Kończący się powoli tydzień niestety pozbawiony był roweru zupełnie. Wpierw tragiczna pogoda, później - niezależnie już od pogody - konieczność przygotowywania się do nowej pracy. I tak jakoś zleciało. Dziś do domu wróciłam przed 16. Szybko coś przekąsiłam i po 16 byłam gotowa i wyruszyłam. Żadnego oświetlenia nie zabierałam więc jeśli marzyło mi się zrealizować wjazd na Sowę i powrót do domu przed zmierzchem, to trzeba było się sprężać. Bardzo mi w tym pomogła pogoń za grupą szosowców, docisnęłam porządnie , przypłaciłam to bólem mięśni nóg i potężną satysfakcją.
Na Sowie doświadczam przez kilka minut ostatnich promieni Słońca, zakładam bluzę i pruję przed siebie na niebieski pieszy, którym docieram do Glinna i w końcu z powrotem do Świdnicy.
Udało się, choć ostatni kilometr w Ś-cy pokonałam już chodnikami, bo ciemność zaczęła się panoszyć na ulicach na całego.

Cudownie jest realizować znane na pamięć trasy w zupełnie nowej scenerii. Bo stare i znane ścieżki okazują się o tej porze dnia zupełnie innymi, zupełnie niespodziewanymi i raudjącymi duszę. Atak nowych dla mnie doznań tak wizualnych jak i zapachowych (jesień wieczorem pachnie zupełnie inaczej niż o poranku) przyprawiła mnie o mały zawrót głowy. Ekstra!]

Widok na Sokoła z fioletowego szlaku.


Elewacja wieży zyskuje na bieli.


I piękne przedazachodowe widoki na łące między Przeł. Walimską a Glinnem.