avatar Ten blog prowadzi lea.
Przejechałam 44307.11 km, w tym 5998.80 w terenie.

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
  • DST 82.60km
  • Teren 29.00km
  • Czas 04:51
  • VAVG 17.03km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt KROSSowy
Góry Czarne i Suche

Wtorek, 27 października 2015 | Komentarze 2


Ten tydzień w szkole to zgrupowanie w Szklarskiej Porębie. Co oznacza, że w poniedziałek i wtorek miałam więcej wolnego czasu przed rozpoczęciem pracy. Jak już w poniedziałek zasmakowałam Jesieni tak we wtorek nie mogło być inaczej. Plan z grubsza ustaliłam przed wyjazdem, ale w trakcie wycieczki trochę go na bieżąco modyfikowałam.

Po pierwsze chciałam dojechać do Wałbrzycha i tu wbić w teren w Góry Czarne (człon Gór Wałbrzyskich), ale omijając przeklęte Julianowy.
Mapa papierowa przychodzi z pomocą. Po podjechaniu asfaltem do Modliszowa, na jego końcu nie skręcam w prawo asfaltem tylko jadę prosto taką oto drogą. Nie wiem co mnie na niej czeka, ale wiem, że to raptem 2 kilometry i na jej końcu wyląduję w Dziećmorowicach.


Po wjechaniu w las okazuje się, że to taka droga. Cudo!


Trochę mniej cieszy fakt, że wyjeżdżam na samym początku Dziećmorowic, ale to nic. Spokojnie asfaltem pnę się lekko pod górę, aż do początku Wałbrzycha, gdzie odbijam ostro w prawo wraz z niebieskim szlakiem pieszym , a później czerwonym rowerowym, omijając asfalty. Jadę przez park, gdzie napotykam takie cudeńka:




Z parku wyjeżdżam przy skrzyżowaniu dróg 379 i 281, jadę chwilę ulicą Świdnicką i za chwilę odbijam w lewo w zielony szlak rowerowy. Tenże kawałek daje ostro popalić. Około kilometra dużej kostki brukowej o nachyleniu wciąż w okolicach 20 - 30%. Po pokonaniu tego dziada chcę pojechać niebieskim szlakiem pieszym szczytami, więc odbijam na czerwony rowerowy, bardzo urokliwy, singielek:


Niestety jestem sama, jest mokro i ślisko, mnóstwo liści, nie wiem co mnie czeka na górze, a szlaki nie wyglądają jakby nimi tłumy chodziły w tygodniu. Rozsądek wygrywa - rezygnuję ze szczytów, wracam na szutrowy trawers, którym przez Przełęcz Kozią i przełęcz pod Borową ostatecznie docieram do Rybnicy Leśnej i dalej asfaltem do Andrzejówki. Tu chwila odpoczynku nad pierogami i w drogę!
Romet z pozdrowieniami dla Mariuszka, Ryjeczka i Tomiego :)


Okrążam czerwonym rowerowym Waligórę, jadę na Przełęcz pod Szpiczakiem. Stąd przez szczyt Granicznika zjeżdżam do Radosnej i dalej zielonym rowerowym na Przełęcz pod Czarnochem. Myślę o Janovickach ale wiem, że czasu przed pracą nie starczy. Kontynuuję zatem zielony rowerowy aż do Sierpnicy. Na ostatnim odcinku NARESZCIE wychodzi piękne Słońce i zostaje ze mną do końca trasy :)









Komentarze
mors
| 00:27 poniedziałek, 2 listopada 2015 | linkuj Te kolorowe "słoneczko" (?) to jedna z dziwniejszych(subiektywnie) "instalacji" jaką widziałem. ;]
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa pragn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]